Właściwie to ineresuję się prawie wszystkim po trochu, ale najbardziej kręcę się wokół sztuki i aranżacji wnętrz. Do odchudzania skłoniły mnie pewnie te same rzeczy co resztę. Mianowicie żle czułam się z moją sylwetką, nie podobam się sobie, brzydko wyglądam w stroju kąpielowym, szybko się męcze, trudno mi znaleźć odpowiednie ciuchy w których i tak wyglądam jak orka.
Ilonka do mnie przyjechała i jemy wszystko co nam stanie na drodze.:(. Ale wciąż myślę o mojej kopenhaskiej która zaczyna się od jutra. Muszę dać z siebie wszystko, chociaż ten jeden raz. Jak przetrwam tą próbę to mogę zrobić wszystko.Trzymajcie z a mnie kciuki. O, i jeszcze zapomniałam dodać, że ostatnio to ważyłam się dwa dni temu, mogło się sporo zmienić. Coś czuję, że poszło w górę.
Dzisiaj nie poszło dobrze, objadłam się strasznie. Zjadłam Drożdżówkę, spory obiad (schab, ziemniaki, kukurydza, jajka), zapiekankę(malutką, własnej roboty, lody. No i to chyba wszystko. Jutro nie ma mowy bym się ważyła, chyba nawet zaczekam z tym 2 dni. Postaram się zrobić wszystko by na wadze ukazało mi się, chociaż troche mniej tego kochanego ciałka.
HURA!!! Widzę pierwsze postępy. Wczoraj bardzo starałam się przestrzegać swoich zasad i opłaciło się. To nic, że cała rodzina je i tak mniej ode mnie. Ważne, że ja coś zmieniłam i to podziałało. Oczywiście nie codziennie będę gubiła po 1 kilogramie, ale jestem na to gotowa. Nie załamię się. Tak dokładniej to miałam 65 wczoraj, a dziś jest 64.
Znowu zrobiłam to co zawsze. Zapiasałm się na tą stronę i to na tyle...odpuściłam sobie, a waga nie ruszyła w dół. Mam nadzieję, a raczej jestem pewna, że teraz napewno schudnę. Mam motywację mam chęci tylko z siłą woli są problemy, ale z tym też sobie poradzę. Dzisiaj nie zdążyłam jeszcze nic zjeść bo jest dopiero 11:23 i brałam moroznika, a po nim nie wono jeść przez 2 godziny. Popijałam sobie jedynie zieloną herbatkę. Mam zamiar wypić jej z 6 szklanek. Poćwiczę trochę. Posmaruję się żelem anty-celulitowym i jakoś to będzie.