Pamiętnik odchudzania użytkownika:
gabciask

kobieta, 57 lat, Mikołów

163 cm, 116.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: zejść ponićej 100kgna początek

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 lipca 2013 , Komentarze (5)

Miałam problem z netem od ostatniego razu jakieś ograniczenia w przekazie danych i musiałam spasować.
Już pisałam w pamiętniku i nawet przezornie skopiowałam połowę wpisu i ciach-komp sam się wyłączył-wrr.A mam co opowiadać-ja to się chyba nie będę nudziła do śmierci.
Po krótce tu na razie napiszę może ,bo jestem padnięta.
A wiec kolejna noc nieprzespana przez konia-od 2-5 z hakiem byłam na dworze ,bo się wystraszył chyba szczura i wybiegła w amoku na podwórkoi gnojok,a tam na szczęście dużo słomy ,ale mimo to trochę grzązko,no i się połozyła ,a zad jej się zapadł nieco-psy szalały i hałas jak niewiem co,a ja stałam w koszuli nocnej z latarką bezradna,bo obawiałam się,że jak spróbuję Baśkę(konia) pociągnąć za uzdę to kopytem niechcąca mnie strzeli i obie tam będziemy w gnoju leżały do świtu.
Zaczęłam z tej bezradności i żalu się modlić do taty i Boga ,żeby pomógł wstać Baśce ,przemawiałam do niej jak do człowieka i miałam wrażenie że rozumie co do niej mówię,bo pokazywała mi łbem,że nie może zadu podnieść bo oparcia nie znajdowała dla kopyt.Jakby posłuchał,żeby się na lewo bardziej niz na prawo przekręciła i po długim czasie(ok 1godziny)udało jej się powstać,ale niestety połowa podwórka była utytłana w gnoju jak wierzgała kopytami,a ja powstrzymywałam Misię(psa),żeby nie doskakiwał do konia.Po kolejnych kilkunastu minutach zaczęła chodzić pomału po podwórku co znowu wnerwiało psy,ale po czasie się przyzwyczaiły do niecodziennego widoku i obwąchiwały się wzajemnie.Tak już spokojnie do przyjazdu Romka z pracy i przypięcia konia do żłoba sobie chodziła po podwórku i skubała trawę.Ja oczywiście miałam po spaniu do 6 i dla zabicia czasu zrobiłam wypaśne śniadanie Romkowi i przetarłam szyby w sieni po muszyskach,no i pozmywałam po gościach,bo dzień wcześniej odwiedziła mnie moja koleżanka z sąsiedztwa z mężem,która teraz mieszka w Niemczech.
Po drugie do dodatkowej pracy idę w sobotę ,żeby się rozejrzeć na spokojnie ,bo imprezy nie ma żadnej.
a po trzecie -zadzwoniono do mnie z propozycją pracy w byłym barze całodobowym(gdzie pracowałam w latach 1993-1995),a teraz jest to hotel niewielki 3*** z restauracją z dosyć dużym ruchem i dobrą renomą w okolicy.
Dziś jestem po wstępnej rozmowie i we wtorek po południu idę tam popracować na przydzielonym mi stanowisku kucharza zmianowego co wiąże się z obróbka mięs i wydawką potraw na salę.Obawiam się ,że nie dam rady ,bo mięsa robię okazjonalnie,ale jak nie spróbuję to się nie dowiem.Mam okazję zobaczyć i popracować i ocenić czy chcę tam zostać ,a na plus to mam tam blisko bo 6 a nie 22km.
No to mimo wszystko się rozpisałam
Obym dokonała dobrego wyboru,bo albo zostanę na starej robocie + dodatkowa do maksimum 40-50godzin na miesiąc,albo nowa +nadgodziny.
Teraz jest po północy i chyba kolejna noc z głowy bo Misia ma chęć na wycie i szczekanie

2 lipca 2013 , Komentarze (4)

Piszę nocną porą po pracy.
Jutro rozmowa o dodatkową pracę-zobaczy się jak i co.
Widzę,że o śmieciach ostatnio na topie bo od dziś nowe zasady-ja właśnie wracając z pracy zauważyłam,że śmieci niesegregowane są wystawione na naszej ulicy,a my ich nie wystawiliśmy-mamy pojemnik do połowy zapełniony i chyba jak R. wróci  z nocki to dorzucimy ciuchy po nieżyjącej ciotce,które walają się jeszcze w jej domu.Zajrzę na stronę gminy-do tej pory u Romka trzeba było samemu kupować worki na segregowane,a w mojej sąsiedniej gminie dawali za darmo.Teraz podobno też mają dawać za darmo a różnica pomiędzy segregowanymi a nie jest 7,50.
Z tym myciem to tylko wygoda dla tych którzy na śmieciach zarabiają,bo obowiązku nie ma.Ja tylko czasem opakowania plastikowe myję przy okazji zmywania naczyń na końcu jak woda już brudna,a tylko dlatego,żeby mi nie smierdziały bo ok tygodnia je potem składuję pod zlewem.
Wczorajsza noc była poszarpana -położyłam się po północy i pół godziny później znowu jeż spacerek sobie obok psa urządził(tym razem młode deptają),po kolejnej godzinie półsnu czujnego szwagier wrócił i tupał po pietrze-jak mi się już udało usnąć to psy ujadały,bo koń miał jakieś ataki kolki czy coś w tym rodzaju.Od tygodnia go coś męczy .Ale to głównie brak ruchu-koń musi się zmęczyć i tyle,a jak się go trzymało w stajni i wypuści na trawę raz na jakiś czas to z przepadzistości się naje za wiele i potem ma złe trawienie właśnie w nocy.Ja tam koniarą nie jestem,ale co nieco o zwierzętach wiem,bo mój tato hodował to i owo.
Dziś też ponoć się kulała i ma zaparcia no i szwagier prosił żebym go obudziła ok 7 bo musi sobie wolne za dzisiejszą nockę załatwić.

30 czerwca 2013 , Komentarze (6)

   Tyle się napisałam i wsysło
Teraz krótko-mam nadzieję.
Dieta zawalana na każdym kroku i bujam się pomiędzy 100,a 99kg.
Przytłacza mnie nawał roboty i spraw,ale mimo wszystko wolę to niż leżenie bezczynnie,bo wtedy dopiero grubnę.
We wtorek rozmowa w sprawie dodatkowej roboty na kuchni-restauracja z kuchnią śląską.Jak się dogadam to czasem w wolne dni tam pójdę dorobić na kredycik.
Zamówiliśmy 2 okna ciemne od zewnątrz(kolor złoty dąb)w środku białe.Oraz troje drzwi do środka mieszkania.Pewnie do połowy sierpnia będą wstawione ,a potem reszta grzebania się w remoncie-jak dobrze pójdzie to na zimę będziemy mieli te dwa pokoje na zicher.
Na szczęście nie musimy płacić prowizji i na 0% i z montażem-jedyny minus to to ,że to tylko 10 rat i to niemałych,ale damy radę bo za 2 miesiące to będą nasze jedyne raty do maja.
Nie lubię takiego niekończącego się remontu,ale jak mus to mus.Po niedzieli mamy mieć jeszcze podłączony nowy kabel zasilający z prądem do domu-zrobi nam to kuzyn Romka ,który jest elektrykiem,no i po tej robocie to możemy wreszcie te pomalowane od jakiegoś czasu dechy pod rynny montować,a potem rynny przymocować.

Co do nas ostatecznie postanowione,że jednak w tym roku będziemy podpisywać kontrakt w urzędzie Stanu Cywilnego we wrześniu,ale jak będzie wolny termin to 13-go ,albo 12-go.
Obrączki do przetopienia daliśmy trzeba nieco złota dokupić żeby były mocne do pracy Romka -czyli grubsze w przekroju.szerokość to 3mm i matowane z zewnątrz ,a środek to rowek polerowany i malowany białym złotem-podobno lepiej potem zmniejszyć lub zwiększyć niż łączone.
Jutro idę opytać co i jak w urzędzie i do połowy lipca chcę mieć to załatwione.Przymiarka obrączek na 15 lipca.

20 czerwca 2013 , Komentarze (3)

 Zbliża się @ i znowu mnie ciągnie na słodycze no i przegrywam tą walkę
Waga niestety szybuje...
Pierwsze dni pracy za mną i już zapomniałam,że miałam wolne.Nadal nerwowo,bo śniadaniowej nadal niet,a szefostwo sobie życzy ,żeby kucharze szykowali śniadania co wiąże się z większą ilością pracy,a nie z dodatkowym dochodem.Większość tygodnia jesteśmy we dwójkę na zmianie bez pomocy bo ta chodzi pomagać na śniadania,ale już nie może ich robić wiec jej pomoc to pozmywanie naczyń i wypicie kawy bo na krótko ma chodzić ,żeby jak najwięcej na pracownikach zaoszczędzić...
Wczoraj położyliśmy płyty na sufit i teraz R będzie się bawił w dokręcanie i gipsowanie.Okna wymierzone i dziś ma być wycena .
Mam katalogi z drzwiami i trudny wybór przede mną a potem przekonanie Romana .Może będzie możliwość ościeżnice regulowane założyć,a to dodatkowy koszt,ale i lepsza ochrona wnęk drzwiowych a ściany mamy dosyć grube ok 32cm.
Co do drzwi zewnętrznych jestem już zdecydowana,ale nie wiem czy od razu damy radę się zmieścić w kwocie przeznaczonej na ratę kredytu.
A z drzwiami wewnętrznymi mam problem-wiem tylko ,że chcę zachować kolorystykę złoty dąb jak okna i drzwi wejściowe,bo w kuchni będzie troje drzwi więc nie będę dziwaczyć z kolorami.
Jak możecie to coś doradźcie-plisss

17 czerwca 2013 , Komentarze (5)

  Tydzień wolnego minął jak z bicza strzelił.W sumie nie napracowałam się zbytnio i dobrze,bo z remontowych spraw mnie interesowało tylko zamiecenie po robocie i przetarcie mieszkania i jedynie przy przenoszeniu mebli się naszarpałam.Resztę czasu spędzałam na ogrodach (warzywniak oplewiony przykładowo),w kuchni i na zakupach i rowerze.Niestety postępów wielkich w remoncie nie ma,bo jak na razie powstało rusztowanie pod podwieszony sufit i jest wyciszone i ocieplone wełną mineralną.Dziś dopiero Roman płyty gipsowe zamówi i pewnie w środę lub w piatek jak ja mam wolne będziemy je przykręcali,potem jeszcze gipsowanie i szlifowanie więc bałaganu i pyłu multum.Co do reszty jeszcze nie wiadomo kiedy ,bo dopiero dziś zamówiłam pomiar okien i pewnie mój znajomy który remontował mi pokój córki będzie mi wstawiał.Roman jeszcze nie wie o tym,ale muszę go przekonać ,bo lepiej więcej zapłacić i mieć do porządku zrobione niż liczyć na znajomych którzy pracują i czasem znajdą chwilę czasu,a potem wszystko ciągnie się w nieskończoność.Kolega przekonał mnie,że lepiej od razu okno w pokoju i kuchni zamontować przy jednym bałaganie ,.a zakup można przecież na raty rozłożyć.No apropo rat-padła nam kosiarka i naprawa to połowa nowej więc w sobotę kupiliśmy spalinową ,bo trawa już była wysoka.Raty nas nie zabiją bo 0% na 36 rat,a można spłacić wcześniej.
Z dietą niestety kiepsko i waga poszła nieco w górę.
W niedzielę ponad 24km rowerkiem -byliśmy w pobliskim ogrodzie botanicznym na "Święcie pszczoły"wysłuchaliśmy kilka fajnych koncertów między innymi Anny Ross z funadacji Anny Dymnej i wróciliśmy na kolację po 20-tej.

Dziś już niestety do pracy i dowiedziałam się,że nadal nie zatrudniono śniadaniowej więc jeszcze te obowiązki na nas kucharzy spadają i ponoć jest nieciekawa atmosfera,ale o tym ma mi powiedzieć szef kuchni dziś.
No i co?oczywiście jak ja idę na urlop to napiekę ciast i narobię makaronu,a oni wszystko sprzedali i znowu na mnie to wypadnie-wrrrr-a taką mam niechęć do pracyjeszcze z 3 tygodnie urlopu wzięłabym na siebie

10 czerwca 2013 , Komentarze (4)

   Ostatni dzień w pracy spędziłam w czwartek.Nie było najgorzej i nawet wyżebrałam moje premie za hokeistów i komunie.W piątek zaczęliśmy z Romanem wynosić meble i graty z pokoju przygotowywanego do remontu,ale niestety ja nie mam aż tyle siły i mój kręgosłup się buntuje.Szafy zostały na dziś -jak się uda to szwagra poproszę (ostatnio ma jakieś lepsze dni i przemawia do mnie ludzkim głosem),a jak nie to sąsiad ma przyjść pod wieczór.Dziś po profile na sufit jedziemy,a od jutra pewnie robota na całego.
  Sobota to wyjazd taka spóźniona majówka w czerwcu więc czerwcówka
Pogoda się nam udała-ośrodek w Kokotku,powiat Lubliniecki już nieco podupadły,ale nam to nie przeszkadzało.byliśmy 4 autokarami,muzyka grała,tańce były i konkursy w których też usiłowałam z marnym skutkiem brać udział,ale śmiechu ze mnie na pewno mieli inni uczestnicy.Było strzelanie z wiatrówki do celu,rzut garnkiem dla kobiet,a mężczyźni rzucali oponą,było chodzenie na szczudłach(no i tu to po prostu sama z siebie się śmiałam -katastrofa),dzieci też miały swoje zabawy .Wśród uczestników losowano również nagrody bardziej atrakcyjne jak odkurzacz,wiertarka,noże,walizka...
Ja miałam chyba pierwszy raz szczęście i wygrałam walizkę -taką czerwoną niewielką ,ale na krótsze wyjazdy akurat.
Chcieliśmy być w tym ośrodku do 20-21,ale niestety o 17,30 było oberwanie chmury,i niestety zalało nas niemiłosiernie .W strugach deszczu dobieglismy do busów i już przed 20-tą byliśmy w domu.
Niedziela to spalanie tych kcal z imprezy,bo grilowe jadło i piwo odbiło się od razu na wadze i to o wiele za dużo.
Wyspana byłam już w niedzielę o 6 i nie mogłam usnąć,więc wybrałam się rowerem do kościoła na 8,a po obiadku kolejne km rowerem-w sumie lekko i bez wysiłku pokonałam 30km i w ten sposób odwiedziłam dzieci i teścia,a potem jeszcze wpadliśmy do kuzyna Romka.
Dziś mimo urlopu jakoś mnie wyrwało z łóżka już przed 4 .Postanowiłam nie kręcić się w łóżku bez celu i tak z rozpędu przemyłam do 7-mej 2 okna,pranie rozwiesiłam,a nawet wyszorowałam zniszczoną wykładzinę PCV i przeleciałam ją pastą-niby remont zaraz mam,ale lepiej ją zabezpieczyć i wygładzić ,bo strasznie zdarta już była.Przy remoncie lepiej się będzie wycierało.
Oby te prace w domu i rower trochę zniwelowały te kg weekendowe i w najgorszym wypadku chcę mieć tyle co w poprzedni piątek.
No,a jak zobaczyłam zdjęcie które mi zrobił Roman na tym wyjeździe to już naprawdę stwierdziłam,że jestem grubas mega,a tylko czułam się  zawsze szczuplejsza,bo chyba przez to,że przez moje wielkie cyce nie widzę reszty

5 czerwca 2013 , Komentarze (10)

 Coś mi to odchudzanie nie chce wejść w krew.Nawalam co chwila.Jak jestem zajęta to nawet o piciu zapominam,ale jak tylko usiądę to nie raz popłynę jedzeniowo.Dziś biję się w piersi,bo na chlebowo miałam kolację.
Z ćwiczeń to tylko rower w małych ilościach i prace ogródkowi-przydomowe.
Już tylko jedna dniówka mnie czeka i upragniony urlop-choć tez z robotą w domu Romana i moim,ale z dala od pracy.
Niestety nie miałam lekko,bo okazuje się ,że zanim mi się urlop zacznie muszę się narobić i tak kolejne dni w pracy miałam na najwyższych obrotach i z dnia na dzień dowiaduję się ,że trzeba upiec szarlotkę bo jakiś szarlotkowy tydzień się zrobił i każda grupa ją zamawia.Jak ja bym chciała,żeby tak w następnym tygodniu mieli te 250 porcji szarlotki-bo tak się składa,że to ja muszę już przeważnie piec i o ciastach myśleć.
Co do naszej zaległej premii -szefowa rozmawiała z szefem kuchni na ten i inne tematy-czyli ma być przy wypłacie (nareszcie i ciekawe ile),no i żeby nie było,że jest tak źle to dostałam pośrednio pochwałę ,za przygotowanie śniadań na poniedziałek(ponoć się szefostwo zachwycało i powiedzieli,że było dobre,urozmaicone i jak kiedyś .Powiedzieli też że dobrze gotujemy i,że jak ja im czasem coś zrobię to im tez bardzo smakuje
Nie powiem miło jak się słyszy słowa pochwały,ale to nie zawsze wystarcza za nasze godziny niezapłacone .
No i się zaczęło w pracy -nasz śniadaniowa ostatnio była na dywaniku i mieli do niej jakieś obiekcje,ale i pracodawcy nie byli wobec niej fair .Była zatrudniona na etat i kiedyś pracowała po 8 godzin w tygodniu,a w soboty i niedzielę jak było większe obłożenie płacono jej dodatkowo.Jednak wymyślono,że ma szybciej w tygodniu wychodzić ,a w weekendy za darmo robić,a jak w tygodniu było mniejsze obłożenie to zamiast jej dać wolny dzień za weekendowy to jej urlop wypisywali.
No i się dziołcha(dziewczyna)wnerwiła i wypowiedzenie dała.Znalazła pracę za te same pieniądze i będzie miała1 dzień pracy na 1 wolny-czyli tzw 1/1.
Teraz jest klops-bo nie mogą nami obłożyć tego etatu,bo nas mniej niż kiedyś ,a w okolicy już chyba wieść niesie,że nie warto u nas na śniadania się zatrudniać ,bo nie pamiętam śniadaniowej ,która wytrzymała więcej niż 2 lata.

2 czerwca 2013 , Komentarze (4)

Witam niedzielnie przed pracą-muszę już szybciej dziś lecieć ,bo mamy na 13 rezerwację i znowu muszę szybciej za free pracować.
I tak jestem już na spalonej pozycji w pracy,bo wczoraj ośmieliłam się upomnieć o obiecaną premię za hokeistów ,którzy byli u nas w kwietniu-to chyba najwyższy czas ,ale oczywiście szykuje się wielka kumulacja i pewnie zamiast przykładowo 2 razy dać po stówie to dadzą na odczepne jedną  i to i za hokeistów i za komunie.Reszta roku i tak bez dodatków,pomimo wypracowanych nadgodzin,bo przecież i za kolegów pracujemy gdy są na urlopach i defakto mamy część urlopu odpracowanego,więc to co nie możemy wybrać to powinniśmy mieć uczciwie wypłacone,a nie takie grosze ,które dostali ostatnio koledzy.Ja się na to nie nabrałam ,bo znam skąpstwo szefów.My tylko słyszymy wciąż o kryzysie a przecież znamy utargi z restauracji i tylko marzec ostatni był słabszy.
Aż się prosi,żeby odbić piłeczkę i powiedzieć ,że pewnie dlatego,że jest ten kryzys od pięciu lat nam zabrano fundusz socjalny(niby zawieszono),a szefy kupili sobie nowe samochody takie typowe dla kryzysu ekonomiczne co to palą 20 litrów/100km średnio.I dlatego też jeżdżą na golfa bo to tez sport dla biedaków.
Szef kuchni wczoraj sobie wypił i się wygadał,że składał papiery i czeka na odpowiedź ,że będzie pracował z naszym wcześniejszym kucharzem ,którego wyrzucili za alkohol.Okazało się że tym zwolnieniem dobrze mu zrobili,bo teraz lepiej zarabia i dodatkowo ma zapłacona każdą dodatkową godzinę.I jak on się zwolni po urlopie letnim,to ja po pierwsze mogę zapomnieć o urlopie,a po drugie nie mam tam co szukać,bo nie wytrzymam nerwowo z resztą współpracowników.

W Boze Ciało wstałam o świcie żeby na 6,30 do kościoła pójść ,a potem znowu do garów,bo spóźniony dzień matki z córkami i zięciem obchodziliśmy u nas grillując pomiedzy deszczem,a deszczem.Konsumpcja była już w domku.
Niestety zapach ogniska mnie dokładnie przesiąknął i popłynęłam jedzeniowi-jedząc udźce z kurczaka ziemniaki z masłem czosnkowym i ciasto.
Było wesoło i miło.Mam kolejnego kwiatka do kolekcji-białą gerberę.
Posiedzieliśmy dosyć długo na podwórku i zachciało mi się piwa.

No i kto nam zepsuł ta atmosferę?
zgadnijcie-odpowiedź jest prosta.

Na szczęście nie słyszałam tego w całości bo akurat byłam w domu.
jak R.wracał z garażu bo odprowadził gości to akurat szwagier się na konia wybierał i mu siodło zakładał.no i znowu wargował,że tu ( w naszym domu)już żyć się nie do,bo goroli sprowadzomy,że on pisków ni bydzie słuchoł(chyba o śmiechy mu chodziło),że zoboczy (niby Roman),że on sie hangnie (powiesi).
No paranoja poprostu-ja już kilka razy straszenie takie przerabiałam u siebie w domu ze swoim ex,a teraz tu szwagier ma takie jazdy.
Aż mnie nosiło,żeby mu nagadać ,ale się w język ugryzłam bo trza głupkowi wybaczyć.
ALe pewnie jak mnie zaczepi jakimś pytaniem o godzinę,żeby zagadać to pewnie popłynie mi z dzioba.
Bo On takie "NIc"nie bedzie moich dzieci wyzywał złosliwie gorolami,bo nie po to ich pradziadek ,a mój dziadek w 3 powstaniach sląskich walczył,żeby teraz taka leniwa i zapatrzona w swoje nieróbstwo gnida mogła się teraz chełpic tym,że jest takim "wielkim Ślązokiem"Bo on dla Śląska niewiele robi,chyba tylko Żere,sro i poleku(powoli) chodzi i luft(powietrze) zanieczyszczo.
Dzisiejszej nocy też coś tam burczał w widzie alkoholowym,ale już mi się nawet nie chce tego komentować.

Waga skacze jak piłeczka,ale dziś już spada po tym grillowaniu i jest nadzieja,że nie popłynę znowu.

28 maja 2013 , Komentarze (4)


U nas zimnica i leje od świtu jak oszalałe.Życzenia lekkiego dnia w pracy nie spełniły się pewnie przez tą pogodę  nie dotarły na czas
Dobrze,że od razu jak tylko przyszłam do pracy zabrałam się za dwie duże blachy szarlotki bo potem czasu nie było nawet na WC.Mój zastępca szefa w sobotę zapomniał i nie doczytał,że na 13 mamy 9-kę z jakiejś konferencji,a my zwykle na 13 przychodzimy do pracy.Dobrze,że on był już o 12,30 a ja 12,40 bo w pośpiechu ale zdążyliśmy na czas .Jednak kelner się pośliznął na schodzie i stłukł 4 porcje drugiego dania-trzeba było na szybko odmrażać mięsko z cyca i dosmażać ziemniaczki i warzywa.
kelner musiał się przebrać,bo było dosłownie caluśki w sosie bazyliowym.
Dalszy ciąg dnia też była tyraczka,bo dojechało o wiele więcej ludzi na hotel i chyba wszyscy jedli.Zwykle mamy ostatnie zamówienie o 22,ale wczoraj o 21,30 weszły 3 stoliki(7,4,4 osobowe) i zanim zamówili i wydaliśmy to jeszcze do 23 robiliśmy mycie i sprzątnie kuchni.Do łóżka się położyłam o północy.
Zasnąć nie mogłam a jak już się udało to psy ujadały bo znowu jeż po podwórku buszował.Wyszłam dziada przenieść na szufelce ale nawet się nie zwinął w kłębek tylko na mnie prychał.

Teraz polecę poczytać co pisałyście  i niestety muszę lecieć do teściów i do pracy.
Z moich planów suszenia prania nici bo jak pisałam leje to się przynajmniej wyspałam do 8,30.
Wczorajsze moje grzeszki to zjedzone w pospiechu 2 frytki i placek ziemniaczany.
Resztę dnia było dietkowo ,choć na kolację czasu nie miałam wcale.

26 maja 2013 , Komentarze (8)

 Dziś byłam z moim R.na pielgrzymce do Piekar i większość dnia nam umknęła.Pogoda była iście pielgrzymkowa czyli i słonko i chmurki,no i nie padało,a od czasu do czasu wiał zimny wiatr.Trochę nam było za zimno i szukaliśmy wtedy słonka,ale chyba się nie zaziębiliśmy.
Po powrocie było obiad i drzemka bo przecież R.był po nocnej zmianie i spał ledwie 1,5 godziny.
No i niestety był grill-jak Roman lubi mnie kusić na to grillowanie pod domem.tu trochę pogrzeszyłam i obiecałam że od jutra.....jak będzie???
Zrobiłam kilka zdjęć ,bo ogródek juz mi się nieco zazielenił i zakwitł bardziej .

Irysy już mają pączki i wnet zakwitną a zaraz po nich róże

Kwiaty na oknach już w pełnym rozkwicie a nie w pączkach

Winogrono rośnie jak durne i w tym roku nie zmarzło-będzie co jeść

nasz klomb między oknami obłożony starą cegłą

No i warzywniak-nieco ciemno już było i zdjęcie ciemne.

Czekam na wolny czwartek i piątek,a teraz przede mną 3 dni harówki,ale chyba dam radę.

A możne wreszcie zajść ze skierowaniem do ortopedy?Już dwa miesiące tam się wybieram.Pewnie i tak powie,że boli bo jestem gruba,ale trudno.