Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Konie, ptaki, zwierzaki, moje dzieci, fotografia, brydż, i parę innych śmiesznych zajęć. Moja waga znacznie uszkodziła moje kolana , a przy koniach nie da się chodzić o kulach ani poruszać na wózku. I mam marzenie .... najważniejsze - pojeździć jeszcze konno. A z paleniem - to póki co ... przestałam palić

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 82935
Komentarzy: 696
Założony: 1 lutego 2009
Ostatni wpis: 2 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Opcja

kobieta, 73 lat, Sosnowiec

165 cm, 138.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę normalnie żyć i być sprawna

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 lipca 2010 , Komentarze (4)

Spadło ze mnie 1,5 kg , Ale to może być fizjologicznie. JAk zwał tak zwał--korzyść z tego taka , że moge sie juz znowu na swojej wadze ważyć. Nie muszę latać do sąsiadki.

Ech zamarzyło mi sie schudnąć tak jak Sezamek ..........o "człowieka"

Żeby ta zołza  nie kłuła mi w oczy jaka to zgrabna i sprawna jest.

No bo niby tak..........20 kg w 3 miesiące , to za 6 bęzie juz 40 za 9 to juz 60 a za 11 - 75 zrzucę i o ile wiatr mnie nie uniesie dmuchając w te wszystkie zwisy biustowo-  brzuszne , które mi sie na bank porobią, to będę mogła w końcu wsiąść na konia.

Sezamku , poczekasz jeszcze rok. A ja w tym roku zrobię ci przyspieszony kurs powożenia . Córka mi pomoże. hihihihihi

Ale to przyszłość. Narazie trzeba zobaczyc , czy te 1,5 to początek czy zwyczajne bujnięcie, jakich już troche przeżyłam.

Od paru dni wchodzę na Witalie i wklejam swoje aktualne zdjęcie , po czym , po przyjrzeniu się sobie.............szybko kasuję.

No chyba jednak jeszcze nie dojrzałam do tego. Może jak schudne te 20 kg. wtedy sie odważę.

 

6 lipca 2010 , Komentarze (1)

Przed tym Sezamkowym potworem nic sie nie da ukryć  

MAŁPA W KRATKĘ

 

6 lipca 2010 , Komentarze (4)

Mimo wczorajszego warzywnego obżarstwa , czuję sie jakby lżejsza, luźniejsza. To znaczy nic mnie nie rozpycha od środka.. Ale wczoraj to myślałam,że odjadę,

Przeszło minęło.

Sezamku , czy ten chleb ryżowy to też gluten???????. Bo dzisiaj na śniadanie zjadłam taką jedną ryżową kromkę z masełkiem i z pomidorem. I jakbym wiadro zjadła.

Do obiadu mam w zapasie 2 ogórki, 1 pomidor, serek light biały i szlus.

Na obiad 2 małe ziemniaki i brokuły i nie wiem co jeszcze. a potem zobaczymy.

wyeliminowałam picie wody z sokiem. Mimo ,że sobie tłumaczyłam , że to mało kalorii . Teraz piję samą wodę.

No i gadam i gadam a o najważniejszym nie napisałam.

Ciągle nie mogę sie przemóc i zacząć ćwiczyć.

Chciałoby by się wrzeszczeć ..........SEZAMKU - ratunku.

Ale dobra i z tym spróbuję sobie poradzić.

A z tym uzaleznieniem od jedzenia to jest tak.

Najważniejsze jest mieć ciekawe zajęcie. Przerwać je na chwilkę , zjeśc cokolwiek  i dalej coś robic. Bo inaczej , to jak zaczynam jeść , to nie moge skończyć. No nie mam motywacji ,żeby sie od tego żarcia oderwać. Ale już mnie nie ciągnie do chleba.

No narazie nie ciagnie.

Zobaczymy.

Sezamku a otręby owsiane to nie jest gluten.??????? 

No i jestem bliska wlkejenia mojej olbrzymiej postaci w aktualnym stanie..

Ale zastanawiam się czy nie był by to nadmiar ekspiacji .

 

 

5 lipca 2010 , Komentarze (1)

Ale mnie skręca .

Uzależnienie od glutenu jest chyba gorsze do zwalczenia niż nikotyna.

Zresztą tak naprawdę to już nie pamientam jak się męczyłam , jak rzucałam  palenie.

Szczegółowo nie pamietam, bo ogólnie to tak. Wiem , że było trudno ......momentami. Ale  to tylko takie ogólne wrażenie , takie bardzo zamazane. No i pewnie teraz to rzucanie glutenu tak boli.

No dzisiaj to czułam sie jak narkoman na głodzie.

Obżerałam sie więc ogórkami - surowymi. Papryką, pomidorami i brokułami.

A może to bardziej nałóg jedzenia. Kurde już sama nie wiem.

Bo były momenty ,że czułam ,że pękne od tej surowizny a jeszcze bym żarła.

Tyle , że kalorii to do kupy było może z tego przez cały dzien ze 400.

Oczywiśćie i kefir na śniadanie z otrębami owsianymi. I ziemniak do brokułów na obiad. Nie to żebym sie głodziła , o nie .

Ale czuję się nażarta i jeszcze bym jadła.

To może rzeczywiście bardziej nałóg jedzenia.

Zobaczymy. Narazie waga nie drgnęła , ani w górę , ani w dół.

A z tym chodzeniem o własnych siłach---------jeszcze chodzę , czasami nawet sporo, tylę ,że muszę mieć kule ze sobą.

Służy mi nie tylko jako podpora.

Ostanio wchodziłam do sklepu osiedlowego , kiedy prawie po mnie wepchała się dwójka dzieciaków. Może wredna jestem ,ąle z dziką satysfakcja podłożyłam mu kule i Bardzo współczułam jak wyłożył się jak długi .Tłumacząc matce bachora, że powinna bardziej uważaćna .........hm ........żywiołowe dzieci....

Sezamku -obiecuję

5 lipca 2010 , Komentarze (4)

Włażę na wagę a tam err    i   err . U koleżanki sie zważyłam to mi wyszło 151.6 kg.

Więc za telefon i do Sezamka. Po rozmowie i kajaniu się i przepychankach słowno muzycznych - usłyszałam- dobra jak schudniesz 20 kg w trzy miesiące to pogadamy.

Kurde znam Sezamka więc odpowiadam.

DOBRA schudnę te 20 kg w 3 miesiące i pogadamy.

17 czerwca 2010 , Komentarze (10)

Błonnik -------------otręby owsiane które żrę co rano - uszami mi już wychodzą , to najlepszy ze znanych i jadalnych błonników - nie mam żadnych zaparac od miesięcy

Węglowodany juz dawno odstawiłam.

Nie jadam słodyczy nie słodze.

Może mam problem z glutenem - chleb.

Tabletki odchudzające sa do bani.

A dziennie pije 3 - 5  szklanek cykorii i innych płynów teoretycznie odchudzających jak np. herbatka z łusek gryki .

Balon nie przejdzie , bo żołądek mam tak skurczony ,że jak zjem więcej niz objętośc szklnki to mam cofkę więc tylko by rozepchał mi żołądek.

Lekarzy tez juz  zaliczyłam

i to by było na tyle.

 

17 czerwca 2010 , Komentarze (4)

Nie mam już pomysłu. Co bym nie robiła to waga idzie w górę. Więc olałam sysytem i po prostu żyję.

Bo jedyne co mi przychodzi do głowy , to zacząć palic znowu.

 

No bo co mam zrobić jak moge tylko patrzec jak waga mojego cielska pełznie mimo moich wysiłków w góre.

I jesli nawet na pare dni uda mi sie zatrzymac ten proces , to potem znowu, przybywa , po 100 - 300 gram dziennie.

Nawet jak to pisze to ryczę.

I niech Sezamek nie mówi mi o psychologach i psychiatrach

ZAliczyłam.

Lekarza od cukrzycy - chociaz jej nie mam ...........tez

Jak mi badali cukier pól godziny po jedzenieu to tez w normie

Na śniadanie jem 2 łyżki otrąb owsianych z jogurtem i pomidorem i ogórkiem.

Potem kromke z czyms.

Obiad to ziemniak ( ziemniaki sa nisko kaloryczne) i surówka jakiś ochłap i warzywa . Bez zupy

I potem kolacja . Tu jest najgorzej bo czasem mam ataki głodu.

Normalny człowiek by zdechł z głodu , a ja już waże 151 kg.

I nie wiem  co mam z soba zrobić

 

 

8 maja 2010 , Komentarze (6)

Aż się boję ,żeby nie zapeszyć. Znowu mogę się ważyć na mojej wadze.

Pokazała 148 kilo , czyli o 4 mniej niż 10 dni temu.

Cud??????????????

Nie . Po prostu , jak już pisałam wcześniej - wiedzę na temat tycia i odchudzania to ja mam , nie chwaląc się tak,że mogłabym chyba się doktoryzować .

Ale tak się przejmuję swoją osobą ,że musi mnie życie kopnąć w zadek , żeby to co mi sie połętało na obrzeżach postrzegania  , przesunęło sie na pierwszy plan.

No więc tak.

Udowodniłam sama sobie i przeczytałam w wielu pamiętnikach ,że zatrzymana w organiźmie woda potrafi załatwić nam do 2 kg dziennie , szczególnie jesli ktoś dużo pije.

FAKT - niezaprzeczalny. Jak ta woda opuszcza organizm to równie można szybko schudnąć.

Tak działają właśnie  diety -  cud . Pierwsze cudowne efekty to właśnie gwałtowny ubytek wody w organiźmie.

A takie ofiary reklamy  ---------schudniesz 10 kilo w tydzień ----------wpadają w euforię. Ale potem pod górkę. I zawsze można na cos zwalić.,że już się nie chudnie a wręcz tyje.

Mówi sie wtedy o efekcie "jojo" , o pamięci organizmu co do zakodowanej wagi itd.

Sama tak sobie tłumaczę , choć wiem ,że to guzik prawda.

No i przypomiała mi się sól.

Jak już stanęłam u koleżanki na wadze ( ma większę - waży do 200 ) i zobaczyłam 152,8 kg , to nawet sie nie załamałam , po prostu było mi "wsio ryba".

Zaliczyłam babskie pijaństwo w kosmicznych ilościach 100 gram wódki , wróciłam do domu , stanęłam na środku kuchni i nagle ...........olśnienie.

SÓL  

ZAWSZE wiedziałam , że nie powinnam używać soli.

cóż........wiedziałam.

Ale moim ulubionym daniem było bardzo mocno posolona kromka chleba z masłem lub szmalczykiem.   Popijane to wszystko czymś bardzo słodkim  .. np. wodą z sokiem.

Tak tak ......przyznaję , nigdy z takich słono słodkich odlotów nie udało mi sie zrezygnować. Po prostu udawałam ,że tego nie robię. Skrzętnie wymazywałam te akty szaleństwa z pamięci.

A 2 tygodnie temu , po prostu powiedziałam to na głos.

I przestałam solić.

Kropka . Ograniczam gluten więc również ,  jeśli moge to niczego co jem ,  nie solę.

Nie da sie uniknąc soli w gotowych produktach , której są w produktach żywnościowych  , jak sie okazuje ....olbrzymie ilości.

Im dłużej nie solę tym bardziej wyczuwam sól.

Nawet w niektórych warzywach ja czuć.

Oczywiście momentami mam ochote wysypać sól na rękę i jeść jak w dzieciństwie . Ale z tym akurat  łatwo się  walczy.

Jak zwał tak zwał ...........ponad 4 kilo mniej ......w 10 dni.

Byc może w moim przypadku to pozbycie się soli pomoże mi schudnąć.

Zobaczymy

 

 

 

 

26 kwietnia 2010 , Komentarze (4)

skonczyła mi sie waga. Nie wiem laczego. Od 24  do dziś , czyli , sobota niedziele i poniedziałek ścisła dieta  1200 kcal , ćwiczenia, prasowanie w duzych ilościach, wręcz nadaktywnośc . przybyło mnie 1,4 kg.

Nie jem słodyczy, nie słodzę , przez te 3 dni zjadłam 3 kromki chleba, i 2 ziemniaki , to z tych bardziej kalorycznych produktów, A oprócz tego jogurt, płatki owsiane - górskie , otreby owsiane , pomidor , sałate, i ogórek.

Po drodze .w niedziele miałam ostre czyszczenie . No a dzisiaj zeżarłam na obiad 3 watróbki drobiowe. Same , tylko z ogórkiem kiszonym.

Wg mnie to bilans powinien wyjść przynajmniej na zero  a tu figa z makiem.

Pozostaje mi utyć tylko do 200 kilo i może wtedy ktos mi pomoże

 

 

 

24 kwietnia 2010 , Komentarze (2)

....................wagi.

No i co teraz . Ano myślę. myślę.........................myśłę

Bo niby jestem taka mądra................żeby nie powidzieć przemądrzała.

A jak o mnie samą chodzi to działam na poziomie jaskinowca.

 Chociaż i nawet nie , bo jak bym pozwoliła mojemu instnktowi na takie działanie,  to bym była wiotka jak lelija . Bo tylko w takiej wiotkiej i sprawnej postaci jaskiniowiec dawał rade przeżyć.\

A z drugiej strony z jakąs dziką satysfakcją przestałam pisac w Vitalii , przestała chodzić na mitingi AŻ, wogóle wszystko przestałam.

I co . i widze ,że wydawało by sie ,że przy tej wadze jaką mam to te 5 kg w te czy wewte to nie ma znaczenia.

Otóż ma i to olbrzymie . Ta różnica 5 kilo jest strasznie odczuwalna ....i serce i nogi o oddech.

Brakuje mi miejsca na świecie. Czuję jak by mnie przybyło nie 5 kilo a 50.

Tak jakos ręce dziwnie odstają i biust leży na brzuchu a nie dynda.

A niech by dyndał. Byle 10 kilo mniej.

A tu słońce świeci , mąż ma urodziny - dzisiaj a ja od 2 tygodni mam dobrą pracę.

Sezamku , jak mnie nie wywala do wakacji to nici z naszych końskich planów.

A jedyny plus , to taki , że pod koniec maja kupie sobie auteczko.

I wtedy będe bardziej ruchliwa, o ile nie utyje jeszcze ze 20 kg , bo wtedy sie nie rusze z miejsca.

\idę sadzic kwiatki nara

PS   Jeśli chodzi o wóeczke to jestem za

PS 1 Mam nieodparte uczucie , że nie utożsamiam sie już z tym miejscem. Różnica dwóch pokoleń to nawet na mnie  przytłaczająca jest bardzo.

I skala problemu jakby nie taka.  Ja NIGDY ne chciałam miec figury lalki Barbi . Nawet jak byłam naprawde szczupła i ważyłam 60 kg.

Nie interesują mnie zakazane juz przez medycyne Meridie i inne prochy.

Wszystkie diety monotematyczne tak naprawde są funta kłaków warte.

A radosny szczebiot o poranku na forum przyprawia mnie o ból głowy. A przy tym wszytkim wierzę ,że tak ma być. Tylko ja mam po prostu prawo wyboru .

A ponieważ zawsze  ..........i po cichu  i głośno ..............lansowałam zdrowy egoizm ..................to ide zająć się sobą