Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

strzępek emocjonalny, osamotniony w mieście mostów stu, męczykicha niesamowita pozabawiona sillnej woli i trzeźwości umysłu w stopniu wyraźnie przewyższającym normę unii europejskiej. filmomanka, puboholiczka, zwierze towarzyskie, miłośniczka nocowania na boiskach uzależniona od kawy, zmuszana do tańczenia polki na imprezach, nimfomanka o oczach, z których można podobno wyczytać wszystko, marzycielka chcaca dostać na urodziny miecz świetlny oraz złotą rybkę w szklanej kuli, łudząca sie, że marzenia sie spełniają i to wtedy, kiedy nie jest jeszcze za późno, miłośniczka montażu Rafała Listopada oraz opowiadań Etgara Kereta, najprawdopodobniej jedyna osoba na świecie naprawde wierzaca w jednorozce zawsze pragnaca tego, czego miec nie moze, toche rozpuszczona, ale nie zepsuta, nadpobudliwa, zakochana platonicznie w Adasiu Miauczyńskim, neurotyczka najlepiej czujaca sie w pizamie z troskliwymi misiami, ktorej wiekszosc dnia zajmuje rozmyslanie nad najmniejszymi i najmniej istotnymi problemami swiata

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9179
Komentarzy: 67
Założony: 18 marca 2009
Ostatni wpis: 29 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jankazbiegunapolnocnego

kobieta, 35 lat, Poznań

161 cm, 75.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Wygrać z Abuja pojedynek w stracie straconego BMI

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 września 2010 , Komentarze (1)

Joanna jak zwykle niezwykle zdrowo sie odzywia. wczorajsze menu:

surówka   95kcal
piwo       260kcal
makaron z sosem   300 kcal
razem: 680kcal.

wiecie, jakos tu pusto wokol mnie. dzisiaj dowedzialam sie ze moj kolega bedzie moim sasiadem! strasznie sie ciesze! bedzie chociaz z kim wyjsc pogadac na korytarz. po krotkiej rozmowie wyszlo na to ze moje wakacje wypadaja przy jego dosc blado. byl samochodem z dziewczyna na gibraltarze, w maroku i paru innych miejscach. szczesciarz zakichany!

musze pisac jakies dziwne projekty, oddac jutro plan i bibliografie pracy licencjackiej. moj mozg przez wakacje chyba odzwyczail sie od myslenia. szczerze mowiac to przez wakacje prawie zapomnialam ze go mam. a moze zostawilam gdzies nad morzem? oby nie bo nie mam czasu teraz tam jechac i go szukac.
KTOKOLWIEK WIDZIAL KTOKOLWIEK WIE!

25 września 2010 , Komentarze (2)

tak wiec to znowu ja-powracam z podkulonym ogonem.

tym razem bez wiekszych planow, zeby nie zapeszyc, za to z motywacja olbrzymia:) juz 7my dzien! przerazajace jak wiele wiecej musi ich jeszcze byc... 

do tej pory byllo tak:


dzień 1:
jogurt           300
baton              80
twarozek     166
chleb            129
masło           40
rzodkiewka   20
mleko            32
razem:         767 kcal


dzień 2:
activia           207
baton              80
baton              80
zioła                32
oliwa               80
warzywa         50
chleb             129
masło              40
orzeszki        100
razem:           798kcal



dzień 3:
baton              80
baton               80   
ser                175
Tiger             430
razem:            765kcal


dzien 4:
baton                   80
piwo razy 3        780
razem:                860kcal



dzień 5:
szynka z soi          28
pół kromki           65
masło                   10
bułka                  150
ketchup                25
masło                    20
hamburger tofu    125
activia                 207
razem:                 630kcal


dzien 6:
ser                   175
sos                     40
goracy kubek    110
baton razy 3       240
kanapka             153
razem:                710kcal



ciekawe czy cos schudlam... niestety do miasta mostow stu jeszcze nie wszystko przywiosłam, w tym wagi brak!! mowie Wam dziewczyny, wiem ze tym razem sie uda i bede wkrotce zmiewna nim trzcina na wietrze:)


7 lutego 2010 , Komentarze (4)

to niech no sie zrobi wreszcie wiosennie! i niech kwiatki kwitną! a cóż to wtedy była za wiosna:)

 

6 lutego 2010 , Komentarze (1)

małe zamieszanie i zawirowanie.

 

na dworze słońce.

 

ptaszki ćwierkają-chciałoby sie aż rzec-wiosna. prawie.

 

jak duzo szczescia moze dac jeden słoneczny dzień? oto odpowiedz: MNÓSTWO.

 

drugi dzień jem dużo. i to nie jest przesada-naprawde duzo. ocywiscie biorac pod uwage to jak odchudzalam sie wczesniej.

 

menu dnia 4:

-curry z tofu w green way'u (nie mam pojecia ile ma kalorii, ale tak na oko ok 40gram kaszy jaglanej-150kcal, tofu-milion kcal, surówka-mało kcal, sos-nie mam pojecia. strzelam ze powyzej 700kcal nie wyszlo, ale ponizej tez raczej nie. któż by wiedział)

-kolacja: olbrzymia miska surowego szpinaku(20kcal) z łyżką oleju (nie miałam pojęcia że aż tak dużo! nigdy wiecej! 160kcal) i torebką przyprawy fit up z chilli i suszonymi pomidorami(jedyne 16kcal-ale pyszne połączenie!! polecam) + kromka wasy(40kcal) łącznie=236kcal

 

razem= ok 1000kcal?? przerażenie!

 

dzień 4:

-35gram kaszy gryczanej (105kcal)

-szpinak z cebula i czosnkiem (40kcal)

-czesc danie meksykanskiego sojowego z Sante (210kcal)

-mała gruszka (dzieliłam sie z chomikiem:P) (40kcal)

-activia (120kcal)

 

razem=525kcal (aż dziw ile tego było na talerzu!! i jaka byłam najedzona!)

 

dzisiaj waga strzeliła na mnie focha-chyba sie popsuła. a może i dobrze? wresznie nie będę ważyła sie jak opętana milion razy dziennie:) tak wiec wage zaktualizuje dopiero za jakis czas-jak znajde gdzies wage:)

 

nie mogę uwierzyc,naprawde jak bardzo najadłam sie dzisiaj tą kaszą i soja i szpinakiem!! nie mogę uwierzyc ile tego było i jak mało kalorii mialo!! polecam każdemu!!

 

jestem zdziwiona, bo kazde moje odchudzanie do tej pory polegalo na glodowaniu, wezmy np.  diete cambridge, czyli 3 marne saszetki dziennie, ktore w sumie mialy ok 430-450 kcal, dzisiaj zjadlam 525 kcal i nie glodowalam, ani przez chwile nie odczulam ssania w zoladki czy jak to tam sie inaczej glod nazywa! jetem w szoku ze mozna nie byc glodnym jedzac takie ilosci i jedynie podejmujac dobre wybory w sklepie. tak wiec w moim zyciu zaczyna sie nowa era-jemy duzo, ale madrze i zdrowo i malo kalorycznie:)

 

Ksiaze nadal za lasami i rzekami, czyli w gorach, smiga sobie na nartach i popija grzane wino, a ja siedze i nie moge skupic sie na nauce do jutrzejszej poprawki. sprawiedliwosc nie istnieje.

 

juz nie moge sie doczekac, kiedy to bede biegala w wiosennej sukieneczce 2 rozmiary mniejszej, a w kolo bedzie wiosna wiosna wiosna a ptaszki beda cwierkaly cwierkaly cwierkaly, a slonce swiecilo swiecilo swiecilo.....

 

:)

4 lutego 2010 , Komentarze (7)

3ci dzien dobiega końca.

 

dzisiejsze menu:

5 parówek sojowych (ok 375kcal)

2 łyżeczki ketchupu (ok 40kcal)

kromka wasy(40kcal)

kisiel(130kcal)

RAZEM: 585kcal.

 

za duzo:( strasznie jestem na siebie zła. ale tyle zjadłam z nudów, siedzę sama w pokoju, chomik cały czas coś chrupie, motywacja spada, Książe 400 km ode mnie, i wszystko źle i wszystko nie tak.

 

musze zobaczyc jak z praca i poprawkami, zeby wykalkulowac najlepszy okres na zapisanie sie na siłownie! trzeba wreszcie ruszyc ten ciezki tylek:)

 

zastanawiam sie ile musialabym schudnac zeby  było widac na pierwszy rzut oka?? hm... bo tyle chce schudnac zanim zobacze Księcia, ktory studiuje na drugim koncu Polski, a niestety przez sesje nasze spotknia musza byc jeszcze bardziej ograniczone:(

 

mysle ze jeszcze 5 kg byloby idealne, jak na 2 tygodnie:) a Wy??;)

 

nic nierobienie zrobiło ze mnie straszliwie nudna i śpiącą osobę.

4 lutego 2010 , Komentarze (1)

juz 3ci dzien!

wczorajsze menu:

-otręby (100kcal)

-owsianka(120kcal)

-słonecznik łuskany (ok.200kcal)

=420kcal

 

ach ten słoneczniik, kto by pomyślał że to cholerstwo ma tyle kalorii?

wczoraj karmilam 2Pac'a-chomika, którego połowy jestem posiadaczka:) i tak mnie korcilo zeby wybrac mu z karmy orzeszka! albo chociaz kawalek granoli albo suszonego jablka! wstyd sie przyznac ale to zrobilam a potem wydawalo mi sie ze Młody (2Pac) patrzy na mnie z wyrzutem.. cóż...

poza tym wypilam 2,6l odchudzajacej herbatki. brzuch mi juz pekal ale pilam dalej:) i co? 3ci dzien a na wadze 2 kg mniej!! wiem ze to woda,ale poprawia humor i dziala motywujaco i tak:) tak wiec obecnie jest 69.5kg!! i do wymarzonego 55 zostalo jedyne 14,5 kg!! bedzie dobrze:)

 

znalazlam cos co mnie straszliwie motywuje, wiec moze i Was zmotywuje:) a dokladnie mowie tu o reality show: the biggest loser.

oto obrazek:

a oto link do pierwszego sezonu w Australii:

http://www.youtube.com/view_play_list?p=65C8262204D1253F&search_query=the+biggest+loser+season+1&rclk=pti

 

jak tak na nich patrze to az sama sie mecze:)

i chyba nigdy nie zapisalabym sie na siłownie gdyby nie ten program!! bo tak, ZAPISAŁAM SIĘ! a raczej zdecydowałam ze sie zapisze i bede chodzila na nia co drugi dzien przynajmniej.

ostatnio ogolnie ambitnie-za tydzien musze poszukac pracy. eh. nie ma nic bardziej demotywujacego. ale tak to si ekonczy jak sie wydaje wiecej niz sie ma jako biedny student:)

juz niedlugo wszystkie bedziemy super laski:D !!! juz juz tylko chwilke nam potrzeba:)

 

:*

 

2 lutego 2010 , Komentarze (3)

Jak się można domyślić po ostatnim pomiarze-bylo wtedy niecałe 64 kg, ubytek masy ponad 10kg (!!), przestałam się odchudzać, stosować jakakolwiek diete i tak miesiace ciezkiej pracy poszly na marne, spotkal mnie straszliwy efekt jojo i dokladnie kiedy tylko zobaczylam 7 z przodu, zamarlam z przerazenia i stwierdzilam ze znowu trzeba cos ze soba poczac. tym razem mam troszke mniejsza wage niz poczatkowo, ale to tez wyzwanie, tym bardziej ze teraz nie odchudzam sie tylko dla siebie:) ale o tym moze innym razem:) walentynki sie zblizaja, wiosna juz niedlugo ptaszki cwierkaja:)

 

dzisiaj zjadlam: 300kcal w otrebach i 120 w goracej czekoladzie-wiem wiem, czekolada, ale nie moglam sie powstrzymac:) łącznie 420kcal :)

 

niedlugo zaczne cambridge-zostalo mi z poprzedniego razu jeszcze saszetek na tydzien, zamierzam wtedy zrzucic do 3,5kg. zobaczymy:) DC przeciez czyni cuda:) a potem saszetki z herbapolu:) mam nadzieje na 55kg juz w kwietniu:)

 

TRZYMAJCIE KCIUKI!!

 

JA ZA WAS TRZYMAM:)

29 marca 2009 , Komentarze (1)

juz 12 dni!! nie wierze nie wierze nie wierze!! niestety nie mam  siebie wagi i ostatni raz warzylam sie tydzien temu. mam nadzieje ze cos sie jeszcze ruszylo??

co zdumiewajace-odkrylam ze wachajac jedzenie naprawde mozna sie najesc! bylam wczoraj u znajomych ktorzy jak na zlosc wlasnie zabieralisie do kolacji. w mikrofalowce juz rozmrazaly sie domowej roboty pierogi ruskie.. mm...  pachnialy cudnie! wszystko bylo akropne dopoki staralam sie nie zauwazac tego zapachu, udawac ze nie nie wcale nic nie czuje.az nagle przezla mi przez glowe dosc szalona mysl:"a moze by te pierozki obwachac z prawa do lewa?? ". nie myslac wiele wyrwalam karolinie talez pelen pysznosci. nuch niuch. fakt. chetnie zjadlabym z jednego.. albo dwa.. albo dwa talerze tych pierogow, ale.. dotarlo do mnie, ze powachanie ich bylo duzo przyjemniejsze niz udawanie ze ich nie ma i meczenie sie z sama soba.

po wszystkim karolina i mariusz cierpieli niezmiernie narzekajac na swoje pelne z przejedenia brzuchy i spogladali co jakis czas z zazdroscia na mnie. lekka i zadowolona:)

wszystko byloby pieknie gdyby nie fakt, ze prze mniejsza ilosc kalorii moj organizm okrutnie sie rozregulowal caly czas chcemi sie spac. nie wiemjak przezyje przyszy tydzien na uczelni jakoze i bez uczucia glodu czy permanentnej sennosci bylbyon koszmarem. jutro kolokium z angielskiego i projekt z gospodarki przestrzennej, w czwartek kolokwium z hiszpanskiego i gospodarki przestrzennej plus bonus! projekt z systemow politycznych. zawsze o tym marzylam...:/ jugh..

poza przyjemnocia plynaca z wachania jedzenia nie tyle co z jedzenia go (ludzie patzryli na mnie jak na idiotke kiedy dzisiaj na zakupach z kolga w tesco stalam przez 10 minut na stoisku z pieczywem i wachalam chleb....) dokonalam jeszcze jednego odkrycia! moje ucho nie lubi kiedy biegam. pare dni temu wybralam sie ubrana niczym profesjonalny sportowiec pobiegac. pokonalam naprawde mizerny dystans a za kare obudzilam sie dzisiaj z potwornym bolem ucha.. chyba jeszcze za chlodno nabieganie...


zegnam, do jutra i zycze Wam wytrwalosci, ja, czujaca sie jak wielki odkrywca z bolem ucha i masa roboty:)

25 marca 2009 , Komentarze (1)

mimo wszelkich dziwnych rzeczy krore maja miejsce teraz w moim zyciu a miec nie powinny, mimo dziwnych relacji z niektorymi ludzmi, z ktorymi chcialam zeby wygladalyby one normalniej, dzisiaj usmiech nie schodzi mi z twarzy. tak! zwazylam sie!  i tak! schudlam! 4,2kg:D  nie posiadam sie z radosci:)

caly sukces przycmiewa lekko fakt ze chlopak ktory proponowal mi sex jeszcze  nie tak dawno,wzial w sobote slub. wszystko byloby w porzadku gdyby to nie bylo wtedy kiedy juz byl ze swoja przyszla zona i to wcale nie tak krotko. o, i jeszcze maly szczegol, gdzyby ona nie byla przyjaciolka mojej siostry. wydaje mi sie niemozliwe zebynie zdradzal jej po slubie, mimo ze jest piekna szczupla inteligentna i ciepla osoba. czuje sie troche winna, ze jej o tym nie powiedzialam.

ale coz, zycie. nic juz nie poradze. a 4,2 kilo juz zamna:D jeszcze.. 16??:) jestem do tych 16 coraz bardziej pozytywanie nastawiona! sio 16 kilo z mojego pieknego ciala:)

a sio!

21 marca 2009 , Skomentuj

skonczylam wlasnie rozmawiac z moja kochana wspollkatorka. bylo banalnie i filmowo-lzy, szczerosc i swiadomosc ze ktos rozumie.

dotarlo do mnie jak bardzo naprawde siebie nie akceptuje, jak bardzo zle i obco czuje sie we wlasnym ciele, jak bardzo zalezy mi na osiagnieciu celu, jak bardzo zalezy mi na sobie.

dziekuje Natalko:*