Dzisiaj też nici z diety
Pojechałam do mamy dzisiaj i mama dała na wejściu ciasto.Oczywiście nie odmówiłam.Zjadłam też paluszki i sezamki oraz 2 kostki czekolady.Pierogi z żurkiem i więcej jeść dzisiaj nie zamierzam.Było też śniadanie a na nie jogurt i kanapka z kotletem mielonym.Jak przyjadę dzisiaj do domu to od razu biorę się za ćwiczenia na rowerze...
Mam czasami takie dni że albo ciągle ćwiczę...albo ciągle jem i nic nie ćwiczę...
Trzeba to w końcu zmienić , bo rok 2013 ma być moim rokiem przemian....
Ten tydzień zawaliłam:( jaki będzie następny...oby lepszy
Nie podajemy się
Z dietą znowu kiepściutko u mnie. Zjadłam frytki na obiad cały tależ, a do tego mielonego i surówkę.Odrazu wsiadłam na rower aby to spalić w jakiejś części. I tak jeździłam, że zapomniałem o zjedzeniu cokolwiek na kolacje. A poza tym nie czułam głodu po tym obżarstwie. Wypiłam pól jogurtu i jeszcze porobiłam brzuszki oraz wymachy nóg.Dzisiaj już spaliłam 1150 kcal na rowerku a to nie koniec ćwiczeń na dziś. Od jutra nie jem tych tłustych frytek i mielonych. Jedyny dzisiejszy sukces, to taki, że nie zjadłam nic słodkiego. Cały dzień popijałam herbatę zieloną i miętę, oraz wodę i powiem wam że nie chciało mi się jeść. Ale nie dziwota po zjedzeniu takiej góry frytek to nikt by nie miał ochoty na nic. Dobra nie zanudzam was idę lepiej poćwiczyć. Spalić choć milimetr tłuszczu z ogromnego tłustego tyłka jaki posiadam. A dzisiaj waga 81,7 kg czyli ciut wzrosła. Nie przejmuję się. Ważne by działać dalej i jeść od jutra zdrowo. I tego też wam życzę :) Ja się nie poddaje i wierzę , że kiedyś osiągnę swój cel 55 kg. Na razie walczę codziennie z samą sobą , żeby nie podjadać słodkiego i smażonego. Powtarzam sobie, że robię to dla zdrowia i lepszego odbicia w lustrze. A i jeszcze coś... Wczoraj zrobiłam zdjęcia swojego ciałka czytać Cielska i wyglądam okropnie. Góra tłuszczu , roztępów i celulitu. Nie pokaże tu bo były to zdjęcia nago takie dla mnie porównawcze z czym zaczynam walkę. Może kiedyś je zamarze i tu pokaże... Najwyżej powiesze sobie w widocznym miejscu aby tyle nie jeść.
Zaczęłam z nowym rokiem
Rok 2013 zaczęłam od diety.Ograniczyłam słodycze i jem dużo mniej.Staram się jeść co 2 godziny i jem więcej warzyw.Naoglądałam się programów w których podpatrzyłam co jeść mniej więcej i nie muszę iść do dietetyka, a miałam iść. Dieta mi w ciągu dnia dobrze idzie,gorzej jest na wieczór gdy podjadałam drożdżówke lub ciasto. Ale obiecuje wam vitalijki,że od dzisiaj już będę się dzielnie diety trzymała i nie będę piekła ciast.W święta się och napiekłam i najadłam że przytyłam do 82,6 kg. A dzisiaj już na wadze było 81,3 kg po 3 dniach diety i lekkich ćwiczeniach na rowerze.
Nowy rok
W 2013 r. chcę się całkiem zmienić.Cały ten rok nie rusze słodyczy, kenabów i koli.Jeszcze w tym roku pozwalam sobie na wszystko co najgorsze. Abym tylko umiała z tego zrezygnować w nowym roku. Tak postanowiłam, że od pierwszego stycznia się za siebie biorę i wreszcie schudnę. Mój cel dojść do 55 kg i tą wagę utrzymać na całe życie. Daje sobie cały rok na pozbycie się 25 kg, tak teraz waże ok. 80 kg.A więc mam postanowienie noworoczne. A wam wszystkim życzę zdrowych, pogodnych,rodzinnych świąt bożo narodzeniowych i nie martwię się że w święta troche przytyjecie. Ja się już tym nie przejmuje. Wreszcie zaczęłam akceptować siebie taką jaką jestem i tego samego też wam życzę.
Jest kiepsko z jedzeniem
Nie ma końca świata, nie ma jeszcze świąt a ja jem codziennie frytki.
Wrócilam
Wróciłam do chłopaka i do was na vitalie. Układa mi się w związku jak na razie jest super. Jeszcze bym chciała schudnąć.Przez ostatni miesiąc nic nie robiłam aby schudnąć.Jedynie jadłem i piekłam ciasta i troche mi sie przytyło.Zauważyłam że jem z nudów i to same słodkości.Musze z tym skończyć raz na zawsze. Jak nie bedzie końca świata w co nie wierze, to cały 2013 rok chcę nie jeść słodyczy.A od jutra zmieniam swoją dietę raz na zawsze i ćwiczę.Jak nie jutro to kiedy?
super jest
DIETY NIE TRZYMAŁAM.Jadłam czekolady,serniczki i 2 kg więcej. Mam równe 80 kg. Wróciłam do chłopaka i jest bosko. Nie kłucimy się i jest jak na początku naszego związku.
wielkie zmiany w moim życiu
Po ostatniej kłótni z moim chłopakiem postanowiłam wyprowadzić się z dzieckiem do mamy.Miałam już dosyć jego awantur i niszczenia mi życia. Żyłam w ciągłym stresie. Zniszczył mi tym razem telefon. Super co nie.
Jestem jakaś chora, zakatarzona z bólem gardła.
Wczoraj nic nie spałam, a dzisiaj długo zasnąć nie mogłam bo mi ręka drętwiała. Wszyscy spaliśmy na kupie bo siostra z dziećmi jeszcze przyjechała i spałam z mamą i synkiem w łóżku. Mama jeszcze dzisiaj swoje imieniny robi. Nie ma tu nawet spokoju. Mały w nocy się obudził i płakał mi.Długo go nie mogłam uspokoić. Coś mu się przyśniło lub nie umiał się przyzwyczaić do nowego miejsca.Ale dzisiaj już ma dobry humorek.Pobawi się z dziećmi. Tyle tych dzieci tu w domu.Idę małego na dwór dać do dzieci, a sama wezmę się za ćwiczenia.
A I TRZYMAM DIETĘ. Nie jem tak jak inni pizzy i kiełbasy. Troche czekolady spróbowałam wczoraj. Tak to nie jem.
chyba mam wrzody
Wczoraj 4 h prasowałam, aż taką sterte prania miałam. Ale czas na ćwiczenia znalazłam. Spaliłam 500 kcal na rowerku stacjonarnym. Potem 25 pąpek, 200 brzuszków i 100 wymachów nóg. Wczoraj nie chciało mi się jeść.Dopiero o 17 h zjadłam śniadanie po tym jak skończyłam prasowanie. A na kolacje o23 h zjadłam 7 pyz z mięsem polane tłuszczem z cebulą. I to była tragedia. Nie dość że dostałam zgagi i pić mi się bardzo chciało, to jeszcze ciurliło mnie w brzuchu. Ja mam chyba wrzody,bo zawsze po smażonym strasznie boli mnie brzuch i wczoraj tak mnie bolał że wymiotowałam. Myślałam, że się udusze jak mi nosem szło. Dzisiaj już jem o normalnych godzinach. Waga dzisiaj 78,1 kg.
Mam motywacje wiec działam od dzisiaj zmieniam
swoje życie
Dość długo mnie nie było na vitalii,ale wróciłam. Nic specjalnego nie zrobiłam ze swoją dietą.Jadłam wszystko a waga taka sama ok 79 kg. Zmarnowałam tydzień, raz ćwiczyłam z Chodakowską nową płytę, ale wytrzymałam tylko połowe. A na drugi dzień miałam obolałe plecy. Pewnie źle wkonywałam ćwiczenie. Pisałam też z czatowiczem. Zawiązała sie miedzy nami jakaś przyjaźń czy coś podobnego.Fajnie nam sie pisze. On mnie podnosi na duchu, bo rozstałam sie ze swoim. Nawet chce mnie porwać z dzieckiem na tydzień na wakacje hmm no ciekawie sie zapowiada. Ale pierw musimy sie poznać i pare razy spotkać. Powiedziałam mu że chce schudnąć, to pisał mi co mam mniej więcej jeść. I że mam jeść więcej kalorii coś ok.1800 do 2000 a wtedy nie bede miała ochoty dojadać. A jak spalam dziennie 2000 kcal to moge jeść więcej. I mam nie jeść ciastek, fast-foodów itp. Będe się go słuchała, bo chcę być laska też dla niego. A on mi powiedział żebym tylko z biustu nie schudła. Ale jak to zrobić hmm.... nie da sie.Do wakacji chce ważyć 55 kg. Nie ma opierdzielania,trzeba wstawać z wyra i zasuwać na rowerek stacjonarny. A już prawie 12 h. A ja jeszcze nic nie jadłam. Muszę sobie zaplanować posiłki i nie jeść bułek z pasztetową tak jak wczoraj.Zmienię to ,to zmienię samą siebie,a wierzcie mi że warto.Dzisiaj zaczynam 1 dzień bez słodyczy i tego całego syfu.