Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Gdybym mogła cofnąć czas nigdy bym się nie odchudzała.Zawsze byłam kuleczką,ale proporcjonalnie zbudowaną i zgrabną,choć ważyłam ok 65 kg.Jadłam co chciałam, lubiłam ruch i byłam sobą-ot dziewczyną z poczuciem humoru.I postanowiłam się odchudzać,wpadłam w pułapkę o nazwie jo-jo. Teraz myślę, że fajnie by było ważyć te 65kg...czasu nie cofnę. Może inni wyciągną z tego wniosek...?Jeśli nie musicie...nie odchudzajcie się. Teraz wyznaczyłam sobie cel mniej niż 70kg, ale będę się bardzo cieszyć jeśli waga nie będzie większa od 79kg.To i tak szczyt moich marzeń.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 638889
Komentarzy: 5696
Założony: 17 marca 2007
Ostatni wpis: 6 września 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
abiozi

kobieta, 52 lat, Toruń

158 cm, 104.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 grudnia 2007 , Komentarze (17)


   ...tak ja na gwiazdkę zobaczę upragnioną "8".

   Oj!... bujam się z tą wagą.
   Nic już nie pogonię do końca roku.
   Muszę ją ustabilizować i zawalczę o "8" w styczniu ale już na spokojnie.
   Ja już sobie przypomniałam, że nie mogę zbyt szybko tracić kilogramów i głośno mówić, że się odchudzam, bo jak mój organizm (nazwijmy go tak) się zorientuje, to zaczyna się bronić i efekt jest dokładnie odwrotny.
  Czyli spokojnie - ja tylko zmieniam nawyki żywieniowe a jeśli przy tym chudnę - to super!

   P.S. Dzisiaj uczę się matmy - hasło "granice"!

          Dziękuję, że o mnie pamiętacie to pozwala mi się na nowo podnosić i walczyć o zdrowie.
    
          Mocno trzymam za Was kciuki!

4 grudnia 2007 , Komentarze (20)

  
   Tak jakoś dziwnie ... po tych przemyśleniach z minionego tygodnia.
   Nadal mam żal i zdecydowanie mniej mówię. Muszę też uważać bo zrobiłam się złośliwa a może zgorzkniała? Sama nie wiem ale coś we mnie siedzi i gryzie.

   Chyba będzie lepiej jak się skupię na gubieniu kolejnych kilogramów, pracy i nauce.

   Za mną kolejny zjadz. Dzisiaj też umówiłam się z koleżanką z roku na uczenie się matmy. W pierwszą sobotę nowego roku mam egzamin z angielskiego i informatyki. Nic tylko trzeba zabrać się do nauki.Zastanawiam się jak się to tego zabrać. Może mi coś podpowiecie? No niestety ja już dawno odzwyczaiłam się od nauki...

   P.S. I jeszcze coś,...tak na zakończenie. Załatwiłam koleżankom z roku kalkulatory. Były mi tak wdzięczne, że pomyśałam, że jednak warto załatwiać dla ludzi pewne rzeczy. Trudno, że czasami robi się coś dla ludzi bezinteresownie a oni doszukują sie niecynych zamiarów lub w ogóle nic nie zauważają. Ale znajdzie się w nich czasami osoba tak Ci wdzięczna, że myślisz sobie - warto było...mimo wszystko. Ot tak trudno jest oddzielić plewy od ziarna.

   Trzymajcie się kochani:)

  

30 listopada 2007 , Komentarze (14)


   ...od wczorajszego płaczu.
   Boli mnie głowa - to już trzeci dzień.
   Wczoraj czułam z tego żalu złość i jakąś dziwną siłę niszczącą ( mogłabym z łatwością połamać trzonek od miotły)
   Dzisiaj czuję się bardzo słaba. Jakby opuściła mnie cała energia. Jestem zmęczona. Twarz mam opuchnętą i podkrążone oczy i wyglądam jak chodzące nieszczęście.
   Muszę dzisiaj bardzo uważać bo budzi się we mnie osoba złośliwa i skłonna do kłótni.

   P.S. Dziękuję Wam. Pomogłyście zrozumieć mi moje uczucia. Płakałam ale myślę, ze czasami trzeba by się nie udusić...



13,30  Jest już lepiej. Pozbierałam się i to w dużej mierze dzięki Wam.
          Bardziej skupię się na pracy i milczeniu. Nie bedzie mi łatwo bo
          jak żal minie, to będę musiała walczyć ze swoją naturą ale
          postaram się, bo pewnie wyjdzie mi to na dobre.


29 listopada 2007 , Komentarze (10)


   Tak... i to jedna z wielu.
   Tym razem dość bolesna.
   Nie da się tego opisać wprost.

   Myślę, że słyszałyście wiele razy, że ludzie by pokazać szefowi, że są wyjątkowo dobrymi pracownikami, wytykają błędy i krytykują swoich kolegów z pracy. Tak jest najprościej  "wybić" się w pracy-wytykając niedoskonałości innych by własne stały się niezauważalne.
   Tak...podniesiecie głos, że to wstrętne i nieuczciwe ale skuteczne (to możecie mi przyznać).
   Ja popełniłam inny błąd.
   Zawsze starałam się tłumaczyć i wybielać takie sytuacje moich współpracowników przed szefem. Ten ma chore dziecko, a tamten sam choruje, ten się uczy, a to przytrafia się i innym itd, itp.
   I jeszcze jedna sprawa -  strałam się też  uczciwie mówić,  że to zrobiła Zosia, a to jest zasługą Wojtka, w tym to pomógł Marcin, a tamto to pomysł Gosi itd, itp.
   I domyślacie się już jaką lekcję dostałam od życia?
   Co do mnie dotarło?
   Tzn jak zaczęłam być postrzegana przez szefostwo?

   Czekam na propozycje..

   Oczywiście jeszcze dzisiaj dam Wam odpowiedz.

   Odpowiedź: Inga 2 ma całkowitą rację.
   Mam doła i ryczę...żadnego pożytku ze mnie nie ma...czuje się podle...
   Zresztą ako5...też ma pewnie rację, z której do tej pory nie zdawałam sobie sprawy choć czułam, że coś jest na rzeczy.



26 listopada 2007 , Komentarze (12)


Witajcie Moje Kochane Vitalijki!

Nie będę oryginalna ale od czasu rozpoczęcia studiów już całkowicie nie mogę poradzić sobie z czasem.
Nie pisałam tu już chyba z tydzień ale bardzo mi Was brakowało...BARDZO!
Mam nawet wyrzuty sumienia, że Was nie wspieram.
Chyba zrobie sobie jakis sensowny plan i postaram się go trzymać.

Co do diety to jest ok. Mam swoje 93 kg i czuję się bardzo dobrze. Teraz jednak moja waga się zatrzymała ale ja już tak mam. Muszę to przetrzymać - to później znowu ruszy w dół czego i Wam życzę.

Mam Wam tyle do powiedzenia ale to innym razem.

I pamiętajcie- nigdy się nie poddawajcie!

18 listopada 2007 , Komentarze (17)


   I tym razem nie o odchudzaniu...chociaż?

   Raczej mam na myśli studiowanie.
   Napisałam tę pracę z psychologii i musiałam ją jednak "obronić" i ....
dostałam 4+.
   Cieszyłam się bardzo ale gdybym wcześniej wiedziała jak wygląda zaliczanie u tego profesora to mogła by być i 5. Wiem jakie popełniłam błędy. Mogłam np dołaczyć rysunki czy nawet nabazgrać coś na tablicy. Ot - przedstawić swoją pracę w formie prezentacji i było by super. Szkoda, że o tym nie wiedziałam bo poszłam na pierwszy ogień. Trudno.
    Boję się też o inne przedmioty. Jest tak wiele nauki.
    Nie rozumiem ludzi, którzy twierdzą, że to nic takiego, że można nie chodzić na wykłady, nie uczyć  się itd. Ja sobie tego nie wyobrażam. Bałam się tych studiów od wielu lat i zawsze miałam na nie ochotę. Teraz żałuję jeszcze bardziej, że nie zdecydowałam się prędzej. Tak wiele zapomniałam i tak wiele muszę sobie przypomnieć. Mój mózg na nowo musi przyzwyczaić się do większego wysiłku.
Muszę też bardziej się zorganizować bo już zupełnie nie daje sobie rady z czasem.
    Zastanawiam się tylko jak radzą sobie inni?
    Szczególnie Ci co mają jeszcze dzieci?
    I wiecie co...?
    Napiszę to jeszcze raz.
    Jesteście Kochane!


16 listopada 2007 , Komentarze (8)


   Jestem padnięta i...najedzona (niestety).
   Jutro muszę oddać pracę z psychologi pod tytułem "Anatomiczne podłoże procesów psychicznych. Budowa układu nerwowego. Budowa mózgu"
   Nazbierałam trochę materiałów na ten temat a teraz zupełnie nie mogę tego zlepić w całość.
   Mam dość!
   Dopadła mnie jakaś kompletna pustka w głowie.
   Chyba już nie będę tego poprawiać. Kit co będzie to będzie.
   Choć sądziłam, że będzie zdecydowanie łatwiej.
   Te całe studiowanie kosztuje mnie mnóstwo nerwów i pewnie zupełnie niepotrzebnie.
   Trzymajcie za mnie kciuki.
    Mam nadzieję, że w niedzielę znajdę choć trochę czasu by do Was pozaglądać i poodpisywać, a zaległości mam duże.
    Jesteście Kochane!

  

13 listopada 2007 , Komentarze (20)


   ...od piątku ani nie przytyłam ,...ani nie schudłam.
   A nawaliłam bo zaczynam wieczorami podjadać.
   Wiem już, że z moimi słabościami będę walczyć do końca życia.
   Im prędzej sobie to uświadomie tym lepiej dla mnie.
   Ach gdybym tak mogła cofnąć czas - to nigdy bym się tak nie zapuściła.
   Żałuję tych wszystkich głupich diet.
   I niestety złoszczą mnie te wszystkie odchudzające się nastolatki z normalną wagą.

    No dobra dośc marudzenia ( to chyba ta pogoda).
    W piątek ważenie.  
     I marzy mi się 1 kg mniej ale na to trzeba zapracować.
     Pozdrawiam.


P.S. Jak znajdę chwilkę to postaram się poodpisywać. Dziękuję Wam za wszystkie dobre słowa - dziękuję za dobrą energię, którą mi dajecie.

 No to do pracy

 

9 listopada 2007 , Komentarze (19)


   ... i mam 1,50 kg mniej.
   Bardzo się cieszę.
   Dobrze się czuję, nic mnie nie boli i czuję się lekko.
   Wiem, że nie którym wyda się to śmieszne 94 kg i czuje się lekko.
   Pamiętajcie, że ważyłam 113 kg i źle robiło mi się na samą myśl o ruszeniu z kanapy a teraz nie mogę na niej spokojnie usiedzieć.
   Zmykam bo dzisiaj mam dużo pracy.
  Pozdrawiam i trzymam za Was kciuki!

8 listopada 2007 , Komentarze (7)


..., jeszcze nie oznacza, że jesteś szczupła!

Marta Ptaszyńska

David Kirsch, kultowy trener gwiazd, podczas Nowojorskiego Tygodnia Mody był zaszokowany figurami modelek. One kompletnie nie miały mięśni! Skóra i... (mimo wszystko) tłuszcz! Nawet szczupłe dziewczyny mogą być ukrytymi grubasami, jeśli mają mało tkanki mięśniowej.

Zdaniem Davida taki deficyt masy mięśni wskazuje też na ich słabe ukształtowanie i złe dotlenienie, a w przyszłości na duże kłopoty ze zdrowiem.

Szczupła i gruba jednocześnie
To, jak wyglądamy, zależy od wewnętrznych proporcji. – Nasza skóra jest jedynie opakowaniem tego, czym jesteśmy w rzeczywistości: mięśni, tłuszczu, białek i wody – twierdzi trener fitness i kulturystyki Andrzej Kowalik. Czasami szczupłe dziewczyny to tak naprawdę ukryte grubaski, a osoby, które są uważane za potężne, mają normalny poziom tłuszczu (np. kulturyści, ciężarowcy). Dieta nie jest najlepszym sposobem na pozbycie się tkanki tłuszczowej – tłumaczy trener. Jeśli mamy zbyt dużo tłuszczu i zaczynamy ostrą dietę bez ćwiczeń, pozbywamy się po prostu wody, a nie tkanki tłuszczowej. W efekcie tracimy kilogramy (ale nie tłuszczu), jesteśmy drobniejsze i... czujemy się gorzej. Dlaczego? To wynik zachwianych proporcji. W naszym organizmie ilość tłuszczu pozostaje taka sama lub tylko niewiele się zmniejsza – wyjaśnia. Dopiero kiedy zaczniesz regularnie ćwiczyć (minimum 3 razy w tygodniu po 45 minut umiarkowanego wysiłku przy tętnie nie mniejszym niż 120–140), będziesz skutecznie redukować tłuszczyk, który masz pod skórą. Wtedy twoja waga paradoksalnie może nawet wzrosnąć (mięśnie!), a i tak będziesz "odchudzona" (czytaj: odtłuszczona) – tłumaczy Andrzej Kowalik.

Co z procentami?
Waga ciała nie zawsze jest najlepszym wskaźnikiem naszej kondycji, ważniejsze jest, ile tej wagi pochodzi z tkanki tłuszczowej, ile z mięśni, a ile z kości – wyjaśnia Joanna Wardak, dietetyczka z Europejskiego Centrum Leczenia Otyłości. – Oczywiście potrzebujemy tłuszczu, aby regulował temperaturę naszego ciała, magazynował witaminy i chronił organy wewnętrzne – zaznacza. Jeśli w organizmie jest zbyt dużo tkanki tłuszczowej, oznacza to, że dieta jest zbyt kaloryczna. Norma dla 25-letniej dziewczyny to 20–30 proc., dla mężczyzny – 10–20 proc. (kulturyści mają ok. 7 proc. tkanki tłuszczowej, a najmniejsza zmierzona zawartość u mężczyzny wynosi 4 proc.!). Tak na oko Wenus z Milo miałaby ok. 27–28 proc. tłuszczyku. Czyli w normie (choć wydaje nam się, że ma zbyt okrągły brzuszek).

Nie wiesz? Zmierz!
Dziewczyny ze znacznie i długotrwale przekroczoną procentową zawartością tłuszczu w organizmie częściej są pulchne, cierpią też na problemy sercowe i chorują na cukrzycę. Zwiększa się także u nich ryzyko zachorowania na kobiece nowotwory (ma to związek z nadmiarem estrogenów powstających właśnie w tłuszczu). Masz możliwość zmierzenia swojego poziomu tkanki tłuszczowej? Zrób to. Warto.

Oto dostępne metody:

Medyczne
Specjalistyczne badania przeprowadza się tylko w szpitalach i klinikach przy diagnostyce konkretnych schorzeń. Są one bardzo dokładne.
Metoda DEXA - wykorzystuje promienie Roentgena, które prześwietlają twoje tkanki. Badanie w gabinecie trwa mniej więcej pół godziny i daje bardzo dokładny wynik.
Dynsytometria (metoda hydrostatyczna) przeprowadzana podczas badań klinicznych i laboratoryjnych polega na zanurzeniu i ważeniu ciała w wannie z wodą (bardzo czasochłonna metoda).
Ogólnodostępne
Poziom tkanki tłuszczowej możesz zmierzyć też w gabinecie swojego lekarza lub dietetyka, w klubie sportowym, na basenie, a nawet w dobrej aptece (jeśli dysponuje ona odpowiednim sprzętem). Urządzenia mierzące procent tłuszczu w organizmie to z reguły specjalne wagi lub widełki przypominające kierownicę roweru. Pomiar możesz wykonać nawet w domu – jeśli zainwestujesz w wagę z funkcją pomiaru tkanki tłuszczowej (ceny od 80 zł, w sklepach AGD i Internecie). Badania są dosyć dokładne (granice błędu wahają się od 1,5 do 2%).
Metoda BIA – metoda bioelektrycznej oporności (impedancji) bazuje na właściwościach przewodzenia tkanki tłuszczowej (jest ona bardzo słabym przewodnikiem i stawia opór), kości i mięśni. Podczas pomiaru przez ciało przepływa słaby, bezpieczny prąd stały. Aby dokonać pomiaru, musisz boso stanąć na metalowej płytce wagi lub chwycić w dłonie metalowe drążki. Zawartość procentowa tłuszczu jest obliczana po wprowadzeniu twoich danych dotyczących płci, wieku, wysokości ciała oraz po kilkusekundowym pomiarze oporu elektrycznego, jaki stawia twoje ciało.

Metoda NIR - (Near Infra-Red) to po prostu najzwyklejsze badanie na podczerwień. Ten stosunkowo nowy sposób analizy składu ciała polega na jego naświetlaniu promieniami podczerwonymi. Poziom tłuszczu jest obliczany za pomocą specjalnych algorytmów biorących pod uwagę ilość pochłoniętych promieni podczerwowych przez nasze tkanki.

Jak pozbyć się tłuszczu?
- Ruszaj się regularnie. Minimum 3 razy w tygodniu po 45 minut. Jeśli zawartość tkanki tłuszczowej przekroczyła u ciebie 30 proc., trenuj 5 razy w tygodniu
(bieganie, rower, skakanie na skakance, ćwiczenia cardio, intensywny marsz).
- Trenuj przy tętnie nie większym niż 140. Zbadano, że kobiety wykonujące forsowny trening cardio (przy maksymalnie wysokim tętnie) nie spalały tłuszczu, tylko własne mięśnie.
- Nie stosuj radykalnej diety, tylko pilnuj proporcji tego, co zjadasz (dużo biał-ka, umiarkowane ilości węglowodanów, mało tłuszczu). Jedz 5–6 razy dziennie.

Jak mierzyć, aby wierzyć?
- Mierząc poziom tkanki tłuszczowej, warto pamiętać, że twoja waga zmienia się w ciągu doby o blisko 1 kg. Zależy to od poziomu płynów (więc może być także inna w różnych fazach cyklu menstruacyjnego).
- Najlepiej wykonać pomiar wczesnym wieczorem przed kolacją, mniej więcej 2 godziny po posiłku. Zbadano, że wtedy waga jest najbardziej stabilna i zbliżona do rzeczywistej.
- Po wysiłku fizycznym odczekaj co najmniej 2–3 godziny.
- Wynik może być nierzetelny, jeśli przeżywasz stres, jesteś chora i zażywasz leki, a nawet po wypiciu kawy, coli lub po kąpieli!
- Najlepiej robić pomiar przez kolejne 4–5 dni, a potem wyciągnąć z tego średnią arytmetyczną.

 

W internecie
Procentowy poziom tkanki tłuszczowej możesz zmierzyć w każdej chwili, korzystając z internetu. Zanim wejdziesz na stronę www, wykonaj kilka niezbędnych czynności.
1. Stań prosto. Nad prawą kością biodrową, na wysokości pępka chwyć skórę łącznie z tkanką tłuszczową pomiędzy dwa palce lewej ręki – kciuk i wskazujący. Nie ściskaj zbyt mocno ani nie trzymaj zbyt luźno między palcami (chwyt ma być pewny).
2. Weź linijkę lub metr krawiecki i zmierz odległość między palcami (zapisz ją sobie w mm).
3. Wejdź na http://www.hussmanfitness.org/caliper.htm i w pojawiające się kolejno okienka wpisuj informacje, czy jesteś kobietą (litera f), czy mężczyzną (m), następnie podaj wiek i odmierzoną w mm grubość fałdu skóry. Na końcu uzyskasz informację odnośnie tego, jaki jest procent tkanki tłuszczowej w twoim organizmie.
4. Jeśli chcesz obliczyć ilość tłuszczu w kilogramach, pomnóż wskaźnik procentowy przez wagę, np. ważysz 50 kg i masz 20 proc. tłuszczu, czyli 50 x 0,20 = 10 kg. Nosisz w sobie 10 kg tłuszczu (każdy 1 kg to 7,200 kcal!), a pozostałe 40 kg to głównie woda i mięśnie.