Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Gdybym mogła cofnąć czas nigdy bym się nie odchudzała.Zawsze byłam kuleczką,ale proporcjonalnie zbudowaną i zgrabną,choć ważyłam ok 65 kg.Jadłam co chciałam, lubiłam ruch i byłam sobą-ot dziewczyną z poczuciem humoru.I postanowiłam się odchudzać,wpadłam w pułapkę o nazwie jo-jo. Teraz myślę, że fajnie by było ważyć te 65kg...czasu nie cofnę. Może inni wyciągną z tego wniosek...?Jeśli nie musicie...nie odchudzajcie się. Teraz wyznaczyłam sobie cel mniej niż 70kg, ale będę się bardzo cieszyć jeśli waga nie będzie większa od 79kg.To i tak szczyt moich marzeń.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 639674
Komentarzy: 5696
Założony: 17 marca 2007
Ostatni wpis: 6 września 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
abiozi

kobieta, 52 lat, Toruń

158 cm, 104.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 października 2007 , Komentarze (13)


   Właśnie w takie dni jest mi trudno wytrzymać w diecie!
   Tym bardziej, że waga ładnie leciała mi w dół a tu dzisiaj niespodzianka i gwałtowny skok w górę. Zdurniałam całkowicie! Gdyby jeszcze stała w miejscu ale nie, a dietę trzymam.
   Nie lubię takich dni!
   Pech prześladuje mnie od poniedziałku a dzisiaj był ciąg dalszy.
   Znowu z tym samym kołem pojechałam do klej gumy i to właściwie z reklamacją a on drugi raz mnie skasował. Wstrętny dziad! Wczoraj przez tą jego "naprawę"  szłam do pracy na piechotę. Nigdy więcej do niego nie pojadę.
   W pracy też kocioł i atmosfera hurtowni siekier - dzięki!
   A w sobotę kolejny zjazd. Chciałam studiować to mam!
   Już dawno tak się nie czułam!
   Nie mogę dać sobie rady!
   Chciałabym krzyczeć i ...najeść się.
   Zjadłam wielki talerz surówki a teraz gotuję sobie brokuły. Muszę jakoś wytrzymać i nie skusić się bo jutro...wolę nie kończyć!
   Mam nadzieję, że u Was zdecydowanie lepiej;)

P.S. Jak radzić sobie w takie dni?



16 października 2007 , Komentarze (12)


      ...kochane Vitalijki!

      Myślicie, że strasznie Wam cukruję...prawda ale szczerze!
      Trzymam dietę.
      Pewnie, że są chwile pełne kuszących zapachów, widoków i smaków.
      Nawet jeśli się skuszę to tylko na mały kęs i nie wyrywam sobie z tego powodu włosów z głowy.
      Czasami każdy powinien sobie na coś pozwolić byle w granicach normy a nic się nie stanie i warto też przypilnować się drugiego dnia, i wszystko będzie dobrze. Źle jeśli pozwolimy sobie na jakieś pyszności i następnego dnia.

      Jakimś cudem trwam w tej diecie ale to dzięki Wam.
     Mam wszak 35 lat i nigdy nie udawało mi się tak długo wytrzymać na diecie.

    Muszę się Wam przyznać, że poniedziałek zaczął mi się pechowo.
    Zaspałam, pies gdzieś mi czmychnął na ranym spacerze, zatrzasnęły mi się drzwi od domofonu, kapeć w samochodzie itd.
    A dzisiaj powtórka z rozrywki. No i oczywiście doszło jeszcze kilka innych spraw. Co za tydzień...?


12 października 2007 , Komentarze (19)


   ...choć nie wiem jak długo.
   Oby kolejne dwa miesiące a osiągnę mój kolejny mały sukces na drodze do zdrowia.


     Jest dobrze i to dzięki Wam.
     Dzisiaj jak czytałam od Was wpisy w pamiętniku to nrmalnie łzy mi poleciały po policzkach. I wcale nie łgam! To Wy dajecie mi tę super siłę. Wy wszyscy wierzycie we mnie bardziej niż ja sama.
    Daje Wam słowo, że zawsze będę się starała Was wspierać i nie zniknę nawet gdy osiągnę swój cel.
    Staram się zglądać do Waszych pamiętników choć nie zawsze zostawiam wpis bo ostatnio nie starcza mi czasu ale się poprawię.


   Kilka dni temu coraz trudniej trzymałam dietę. Tak jak pisałam wcześniej, ciągle podjadałam i zaczęłam omijać wagę. Czułam, że schodzę z drogi dietkowania. Wtorek a szczególnie środa uświadomiły mi, że zaczynam się poddawać. Chciałam dalej udawać przed Wami twardą ale uznałam, że to nieuczciwe i w stosunku do Was, i mnie samej. Przyznałam się i wyżaliłam. Pomogło - przyznanie się pomogło a szczególnie to, że cały czas Jesteście ze mną.

   Wczoraj warcając z pracy zastanawiałam się jak przetrwam wieczór. 
   Postanowiłam odwiedzić jeden ze sklepów. Znalazłam tam fantastyczne spodnie na zimę. Bardzo praktyczne bo pasują do większości moich ubrań, wygodne i ciepłe. A to co najważniejsze to zmieściłam się w nie bez problemów! To był wręcz szok dla mnie! Kupiłam i wprawiłam się w tak fantastyczny nastrój, że skończyło się na surówce i nie było podjadania.

   W pamiętniku uczciwie mogłam odnotować pół kilograma mniej. Mogło być lepiej ale dobre i to.

  Dzisiaj wybrałam się do fryzjera. Parę nowych pasemek, podcięcie końcówek i super fryzura.

  Wiem - dzisiaj też się nie skuszę na podjadanie. Gdyby ważenie było jutro mogłabym wpisać nawet jeden kilogram mniej.

  Walczę dalej:)

   A to moje zdjęcie z wakacji gdy ważyłam zdecydowanie więcej. Zawsze gdy je widzę to się uśmiecham zważywszy na fakt, że nie przepadam za piwem ;)

10 października 2007 , Komentarze (17)

   ...i mnie dopadło!
   Nie ma tak dobrze!
   I ja mam gorsze dni...a właściwie wieczory.
   Jem choć nie jestem głodna.
   Kręcę się  po chałupie i skubię.
   Mam nadzieję, że to wyznanie spowoduje, że wezmę się w garść.
   Kurcze a trzymałam się tak świetnie dwa miesiące.
   Nie wiem co się dzieje?
   Nie rozumiem.
   Tym razem nie zajadam smutków bo dobry nastrój nadal mi dopisuje.
   Nie poddam się, wszak 1/3 drogi za mną.
   To jakaś głupota i tyle!
Oj...ale jestem wściekła na siebie...chyba ugryzę się w ogon!


P.S. Mam nadzieję, że Wy trzymacie się dzielnie!

7 października 2007 , Komentarze (26)


    ...jest na końcu.

       Moje Kochane czas leci jak zwariowany.
       Wymarzone studia rozpoczęte - byłam na pierwszym zjeździe - jest ok.
       No nic trzeba się uczyć i tyle.  Nie ma na co czekać chcę przerobiony materiał  z soboty i nedzieli opanować przez najbliższe dwa tygodnie i uczciwie popracować każdego dnia.
       Poznałam kilka osób i nie wiem kty był bardziej zaskoczony ja czy oni?
       Oni byli przekonani, że mam najwyżej 28 lat. Musiałam pokazywać legitymację studencką by udowonić, że mam 35 lat. To niesamowite uczucie.
        Nawet moja mam powiedział mi, że bardzo ładnie schudłam. Sylwetka nabiera ładnego kształtu a buzia ma ładną cerę i twarz zaczyna robić się pociągła i faktycznie wyglądam dużo młodziej.
       Tak- zaczynam czuć niesamowtą radość z tego sukcesu, którego i Wam życzę. Dziewczyny Kochane walczmy dalej! Będę się powtarzać ale to Wam zawdzięczam te pogonione kilogramy!

      A teraz zdjęcie małego kotka. Jest malutki ale sam pije już mleko. Jego matka kiedyś mieszkała ze mną ale jak poszłam do pracy zaopiekowali się nią moi rodzice. Jestem pod ogromnym urokiem tego malucha-uwielbiam zwierzęta.To niesamowite trzymać coś tak malutkiego w rękach.




4 października 2007 , Komentarze (21)


    Przepraszam Was Kochani ale mam tak dużo pracy, że nie mogę teraz poodpisywać.

    Chcę jednak Byście wiedziały, że z całego serca dziękuję za wszystkie komentarze.

    Ja sama nie zauważyłam na sobie, że aż tak dużo schudłam. Całą uwagę skupiłam na wadze - nie na obwodach. I te zdjęciowe porównania to były bardziej nawet dla mnie niż dla Was.

   I za nic na świecie nie chce utracić tego co zyskałam.

   Tak - dla wielu z nas 16 kg to bardzo dużo. Dla mnie też ale ja chcę i muszę schudnąć jeszcze dwa razy tyle.

   Bądźcie dalej tak cudowne jak do tej pory a dam radę.

   I koniecznie muszę znaleźć czas by do Was pozaglądać ale dzisiaj padam już z nóg.

   Pamietajcie, że trzymam za Was kciuki - najmocniej jak tylko mogę.

   A to moje ulubione zdjęcie zrobione w niedzielę. Miałam zamieścić jeszcze inne ale z przyczyn technicznych muszę zrezygnować (przynajmniej dzisiaj).


2 października 2007 , Komentarze (19)

   
   Nim jednak je zobaczycie pamiętajcie, że robiąc sobie zdjęcie możemy ubrać się i przyjąć taką postawę, że wygląda się szczuplej ale to pokażę wam jutro, bo mam dwa zdjęcia zrobione jednego dnia ale wygladam na nich zupełnie inaczej.

   A co tam - postanowiłam (zresztą wcześniej wspomniałam), że wkleję zdjęcie z  okresu gdy ważyłam dużo więcej zrobione przypadkiem w kuchni w trakcie gotowania.
   Nie wiedziałam, że tak wyglądam ale to ja.
   Nigdy nie sądziłam, że zbiorę się na odwagę by je Wam pokazać.
   Teraz gdy na nie patrzę działa na mnie mobilizująco.
   Wygladam tu jak prawdziwy chomik gigant!
   Zdecydowanie wolę być chomiczkiem.
   Ważyłam to ponad 110 kg.
    To zdjęcie było zrobione 04 października 2006 roku


 


   A to jedno ze zdjęć, które były wklejone wczoraj do pamiętnika.
   Tu ważę 97 kg.
   Zdjęcie było zrobone 30 września 2007 roku

 

30 września 2007 , Komentarze (22)

  
...tuniki i spodni, które szyłam na wesele. Te Vitalijki, które mnie znają pamietają jak długo czekałam na natchenie by zabrać się za szycie.

   Wesele było prawie równy miesiąc temu jednak zdjęć jeszcze mi nie przysłano.

   Poprosiłam więc Piotrka by zrobił mi zdjęcia abym mogła Wam je pokazać.
 
   Na weselu bawiłam się wyśmienicie. Czułam się w tym stroju bardzo dobrze i wygodnie. Robiąc zdjęcie zapomniałam dodać jedwabny długi szal, którym okrywałam sobie ramiona. Piotr nie szczędził mi słów zachwytu na mój widok i był szczery - widziałam to w jego oczach.

   Patrząc na te zdjęcia myślę sobie: taka za mnie pyza na polskich dróżkach.

  Nie oszukujmy się 100 kg żywej wagi przy 158 cm wzrostu - gdzieś ta waga musi być.

  W najbliższym czasie szykuję jeszcze kilka zdjęciowych niespodzianek.
 














Poniedziałek godz. ok.13,00

    Moje Kochane Vitalijki dziękuje Wam za tak miłe słowa odnośnie mojej weselnej "kreacji".
   Przyznam się, że sama jak zerkam na te zdjęcia to ta tunika przypomina mi trochę namiot ale w ruchu myślę, że wygladałam lepiej bo widać było, że mam talię, a tu na zdjęciach nie ma tego efektu.
   Myśle jadnak, że najważniejsze jest to, że zbrałam z sobą na wesele wyśmienity humor wspierany słowami zachwytu mojego mężczyzny. Dużo tańczyłam bo i lubię,  i umiem czasami ku zdziwieniu partnerów prowadzących:...ojej... ale się lekko Ciebie prowadzi?
   Ja na tych zdjęciach jakoś nie widzę bym schudła ale jutro dla porównania wkleję wam zdjęcie gdzie ważyłam zdecydowanie więcej i moje oponki  bardziej są widoczne. Zawsze żaruję, że powinni mi zaproponować reklamowanie pewnych opon. Byłabym świetna i to bez charakteryzacji. No jak się szybko nie zdecydują to będzie za późno bo ja chudnę! - co za strata;)

29 września 2007 , Komentarze (6)


   Brzmi tajemniczo i dziwacznie ale to prawda.

   Już wyjaśniam bo to nie prowokacja.

   I oczywiście nie jadam ich...;)

   Nieustannie szukam nowych sposobów przy przypominać sobie, że już nie odżywiam się jak kiedyś i nie chcę już popełniać tych samych błędów.

   Każdy z nas często ogląda swoje dłonie ot tak mimo chodem.

   Ja ozdabiam paznokcie w różny sposób. Coś malując czy naklejając ( typsów nie lubię ).
   Te umalowane paznkocie przypominaja mi, że jestem na diecie, że robię dla siebie coś bardzo ważnego.
    Oczywiście kiedyś też o nie dbałam.
    Teraz jednak malując je myślę, iż mają mi przypominać o diecie i w jakiś sposób wspierać.

    Robię sobie też nagrody.
   Dzisiaj kupiłam sobie super torbę, która ma być nagrodą za utracone 15 kg a także ma mi przypominać że warto walczyć o własne zdrowie.

   Zastanawiam się jakie Wy macie sposoby?
  
   Dziękuję, że jesteście;)



28 września 2007 , Komentarze (17)


   Wiecie jak bardzo się cieszę. Cały kilogram mniej. 

   Jeszcze wczoraj nie liczyłam na taki wynik.

   Zresztą cały czas liczę się z faktem, że waga się w końcu zatrzyma na kilka tygodni i będę musiała ten okres jakimś cudem przetrwać.

   Przyznam się też, że mam ciągoty na jedzenie.
   Nie czuję głodu. Mam ochotę coś zjeść. 
   Wracają stare i złe nawyki.
   To dopiero początki więc muszę być twarda.
   Nie poddam się.
   Nie teraz.
   Moja waga tylko czeka na wpadkę.
   Nic z tego.
   Nie ulegnę.
   Nie mogę.
   Nie tym razem.

   Jestem pewna, że główny problem tkwi w skuszeniu się na kawałek chleba.
  Nie wiem co w tym chlebie jest ale jak posmakuję to trudno mi się powstrzymać. Na poczatku diety zrezygnowałam z chleba i było ok. Nie miałam większych zachciewanek i umiałam powiedzieć sobie stop!
  Więcej już nie będę ryzykować.
  Najlepiej czuję się po delikatnych warzywnych zupkach.
  I niech tak zostanie!

  Pozdrawiam Was serdecznie. 
  I myślę, że każda z nas powinna znaleźć swoje słabe punkty i z nimi walczyć.

  Ja piłam bardzo mało. Teraz pije zdecydowanie więcej i przez to nie chce mi się jeść.

  Praktycznie mój pierwszy posiłek zaczynał się po 18.00. Zmusiłam się i jem do 16.00 do czterech małych posiłków więc jak wracam do domu nie czuje wilczego głodu i wystarczy mi np miseczka warzywnej zupki. Kiedyś było to nie do pomyślenia. Jem też mniejsze porcje ( dużo mniejsze).

  No i mój największy sukces.
  Jadłam dużo po 18.00. Nawet po 22.00. Teraz tego już nie robię. Wystarczy, że pije np. wodę. Lepiej mi się śpi i wstaje wypoczęta.
  Oczywiście, że przez głowę przeleci mi jakaś szalona myśl ale ratuję się szklanką wody i staram się czymś zająć.

  A robię to wszystko dla mojego zdrowia.
  Nie chcę się już tak męczyć.
  Tak marzę by zobaczyć choć 7 z przodu ( 97-78=19). 
  Mój Boże jaka długa droga przede mną. Jeszcze przynajmniej jakieś 19 kg do pozbycia. Przy dobrych układach to jakieś pięć miesięcy.

  Proszę wspierajcie mnie jak do tej pory. Bez Was nie dam rady!