Więc narazie waga bez zmian. Jeżdzę ostatnio z Marcinkiem rowerem robimy po ok 10 km. No i jak jest ładna pogoda to idę po niego pieszo tak 2,5 km. Dziś też poszłam po Niego i mieliśmy wracać komunikacją miejską .....ale w sklepie skusiłam się na chałwę i przez moje zachcianki Marcin szedł za mną( nóżki Go bolały). Nie mam wcale żadnej motywacji do chudnięcia ani wesele Ł ani powrót P mam już dosyć tego że wszystko jest na mojej głowie, że kasę muszę liczyć kilka razy zanim wydam,że M się nie uczy,że z mamą urwał sie kontakt bo ma "KOTA" że moja A już za kilka dni wylatuje a jej dzieci zostają same ,że R nie chce Jej pomóc. Przez to wszystko znów krzyczę na dzieci bo się nie słuchają i są zawsze pod ręką. Już dawno nie byłam taka nerwowa muszę się jakoś wyciszyć. A może dziś ja będę biegła a Marcin rowerem będzie jeździł? Znalazłam fajną drogę w okolicy mało uczęszczana i asfaltowa ,bo obok mnie to koszmar ostatnio mało mnie nie rozjechał samochód aż się chłopcy wystraszyli .