Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tarantula1973

kobieta, 51 lat, Gorzów Wielkopolski

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 kwietnia 2013 , Komentarze (9)

Wykonałam telefon w celu umówienia się na krioterapię - najbliższy termin - GRUDZIEŃ !!!
Że niby co to ma być??? Już nawet brak mi słów, żeby to skomentować. Zadzwonię jeszcze w inne miejsce - tylko po to, żeby spytać o cenę.... Nad Łaźnią - to tam gdzie grudzień, prywatnie mogę przyjść już dziś ale 1 zabieg na 1kolanko -15 zeta. Koło mojego domu ten sam zabieg -12 zeta ale miła pani zrobiła mi pakiet 200 zeta za 10 zabiegów na oba kolana, od poniedziałku. Zadzwonię jeszcze do GLS...Masakra jakaś

W kwestii jedzenia to co tam wczoraj napisałam, że zjem na kolację?! Otóż zjadłam i owszem 3 tosty francuskie z dżemem z owoców leśnych. Rozpusta totalna...tylko czemu nigdy mi nie wychodzą takie rumiane i chrupiące?
Na dziś mam :
 I - crunch bananowy, kawa
II - mozzarella, pomidor, sok pomidorowy w ilości 1 litra

lunch/obiad - makaron kokardki z sosem z truskawek i serka waniliowego (ostatnio to hit u mnie w kuchni)

kolacja - kanapka z sałatą, pomidorem, pieczoną piersią z kurczaka i serem, maślanka, albo coś innego. Zamiast ogarnąć przed wizytą u dietetyka ,ja wprost przeciwnie pozwalam sobie na coraz więcej, nie podoba mi się to, oj nie podoba.
I znów wyszedł dzień pomidora....kocham pomidory....a sok pomidorowy w ramach dostarczania potasu i magnezu....straszne mam skurcze ostatnio w nogach. Łudzę się, że mi pomoże, tak samo jak łudzę się, że jedzenie galaretki odbuduje mi maź w stawach kolanowych (aha, już to widzę...).

Plusy mojego chorowania - cowieczorne masaże pleców robione przez mojego PiW, i wreszcie nikt mi nie ględzi, że kąpię się godzinami w za gorącej wodzie ( lekarz zalecił ciepłe kąpiele na bolący kręgosłup).
Ja za to ględzę PiW....bo chcę króliczka baranka albo jaszczurkę - kolczatka. A on ciągle nie i nie...bo alergia Kini. No ale ja chcę..........................
Życzę miłego weekendu, ja siedzę plackiem w chacie zatopiona w lekturze....Uczta dla wron cz. II czeka! No i Terror zaczyna się rozwijać !

4 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

ja pierdzielę, jak zimno...a dziś, jak wychodziła z domu, było AŻ 0 stopni....nie wytrzymam tego zimna, jak siebie kocham, nie wytrzymam....

Dietetyk załatwiony. Pierwsza wizyta u pani Iwony 15.04.2013. Trzeba przed wizytą nie jeść 2 godziny, przynieść aktualne wyniki badań....ekscytuję się tym troszkę. No bo już nie będzie odwrotu, bo to ostatnia szansa na zmianę swego wyglądu, nawyków, zmianę życia na lepsze. Czuję moc póki co, nie zakładam, że może się nie udać....zakładam, że będzie ciężko.

Jadłospis na dziś :

I - crunch bananowy, kawa

II - twarożek, 1/2 awokado, kiwi

lunch - 2 plastry łososia, 2 plastry schabu pieczonego w soli, plaster zółtego sera, banan (co to ma być?)

obiad - pomidorowa - tak, tak....dziś też pomidorowa

kolacja - jajko, twaróg, pomidory


Coventry Bees przegrało (shit) , Kasper - 10 pkt - jest ok. Ale i tak jaram się Pool Pirates.
Ja chcę na żużel!!!!!!!  Ja chcę słońce!!!!! I ciepełko!!!!!

Spadam, trzeba się teraz przykładać do pracy




3 kwietnia 2013 , Komentarze (5)

Dzień njusów - ciąg dalszy...

Tak od wczoraj sobie myślę, że minęłam się z powołaniem.....z małą pomocą wujka google zdiagnozowałam sobie kiedyś niedoczynność tarczycy, wrzody żołądka i inne pomniejsze choroby. Ba, diagnozowałam też innych i przeważnie się nie myliłam...Swego czasu, w tym pamiętniku napisałam, że podejrzewam u siebie chondromalację ( czy jak jej tam) rzepek. Wczoraj byłam u ortopedy (litości....wizyta prywatna a lekarz 1.5 godziny spóźnienia!!!!!), miła i sympatyczna pani doktor, specjalistka od rehabilitacji, ordynator oddziału....i owszem diagnoza się potwierdziła - chondromalacja rzepkowo-udowa, a jakby tego było mało - zespół dysfunkcyjny kręgosłupa (bo poskarżyłam się na bóle tegoż w dolnym odcinku.
Cóż to jest i z czym to się je?! Otóż za wikipedią :

Chondromalacja – (rozmiękanie chrząstki w tłumaczeniu dosłownym) to choroba prowadząca do destrukcji tkanki chrzęstnej. Występuje najczęściej w obrębie stawu kolanowego. Zmiany dotykające chrząstkę rzepki i przeciwległych kłykci uda charakteryzują się rozwłóknieniem, powstaniem szczelin i erozją doprowadzającą w konsekwencji do zmian zwyrodnieniowych stawu rzepkowo–udowego.

Ale czad, no nie?!

Póki co dostałam prochy, krioterapię i masaż (mmm....tego mi trzeba). Wszystko ze skierowania prywatnego więc teraz będę modlić się do rodzinnego,  żeby wypisał mi to na NFZ. I ciekawe kiedyż to dostąpię zaszczytu wykonania zabiegów, bo przecież wiadomo, że na rehabilitację trzeba zapisywać się jeszcze przed urazem Poza tym zabroniono mi ćwiczyć, klękać, zakładać nogę na nogę, nadwerężać, obciążać, forsować kolana!!!! Właściwie tylko leżeć mogę ...i brać ciepłe kąpiele na kręgosłup. A mąż, świnia jedna, kazał mi termofor kupić... Ja nie chcę być stara
Tyle o lekarzach.

dziś miałam także (ja i moje koleżanki z działu + kadry) rozmowę z dyrektorem o naszej przyszłości w spółce/oddziale. Plotki okazały się częściowo potwierdzone : nie będzie księgowości w takiej formie jak obecnie. Księgowość przejmuje firma zewnętrzna, która ma nas zatrudnić (gwarancja roczna ale to nie jest potwierdzone). Tak więc będziemy przy tych samych biurkach, z tymi samymi papierami ale już jako pracownice firmy zewnętrznej. Tyle wie dyrektor, bo tyle mu napisali w mailu....rzecz ma się rozstrzygnąć jeszcze w tym miesiącu...Wałkuję już ten temat tylko w wersji z moim małżonkiem...widzę, że trend outsorcingu jest żywy w narodzie i zawitał już nawet tutaj....Zobaczymy jak to będzie, w oddziale też nie ma gwarancji zatrudnienia - a rok to rok, chyba gorszych warunków nie dadzą...

Odwołali II kolejkę żużlową, pewnie i 3cia odwołają....dobrze, że wczoraj mogłam pogapić się tępo na ligę angielską. Spragniona jestem żużla już na maxa!!!! Zimo sprdalaj!!!

Jadłospis na dziś (wreszcie najważniejszy punkt tego pamiętnika) :

I - płatki kukurydziane + pałeczki błonnikowe (teraz wiem, skąd ten ból brzucha), kawa

II - 2 plastry łososia na zimno, 2 plastry śmierdziucha ze srebrną pleśnią, kiwi

lunch - pomidorowa z mozzarellą - kubek, 3 łyżki twarożku, pomarańcza

obiad - pomidorowa, kawa

kolacja ....cośtam

No to by było na dziś tyle...właśnie zagrali w radiu "zamki na piasku"....boszzz jakie to prawdziwe...qrde lata mijają a to jak żywe....

2 kwietnia 2013 , Skomentuj

Jak tam po świętach?
Ja nawet nie wchodzę na wagę, choć święta dość lajtowo przeżyłam....Lajtowo hmmm....przez 2 dni leżałam plackiem myślami będąc w Westeros, Braavos (aahh) i na Żelaznych Wyspach....to oznacza, że w ciągu tych dwóch dni przeczytałam całą "ucztę dla wron" tom 1 A dziś rozpoczyna się 3ci sezon Gry...a ja nie mam HBO...no masakra jakaś... Obecnie, jako że jestem w transie czytelniczym, przeniosłam się w bardziej zimne rejony, arktyczne, i rozpoczęłam "Terror". Zapowiada się nieźle, szkoda,że nie mogę jej nosić w torebce ze sobą (echhh te cegły 600stronnicowe).
Lajtowe święta - białej nie lubię specjalnie, zajadałam się więc żurkiem, jajkami i polędwicą łososiową - bez niej nie ma dla mnie świąt. Ciasta też za dużo nie jadłam, mogę powiedzieć,że z wielkanocnych wypieków najbardziej lubię lukier cytrynowy....ale wpadło dużo, dużo za dużo, czekoladowych jajeczek. Poza tym śnieg, zimno, ponuro, depresyjnie.
A dziś praca, ciężko było wstać, ciężko tu siedzieć....

Dziś mam wizytę u ortopedy, kolano nadal dokucza, nie ma co zwlekać.

Poza tym njus dnia, miesiąca, roku : ZAPISUJĘ SIĘ DO DIETETYCZKI !!!
Widzę, że nie poradzę sobie z wagą sama, nie ma na co czekać, bardziej zmotywowana nie będę. Właśnie wysyłam zgłoszenie. Zdecydowałam się na cykl 3 miesięczny : badanie, dieta, co dwa tygodnie wizyta kontrolna....Jestem optymistycznie nastawiona. Wyczerpałam już inne możliwości, sama sobie nie poradzę, mam nadzieję, że z dietetykiem dam radę!

Jadłospis dalej tragiczny :
I - płatki kukurydziane z rodzynkami i żurawiną, kawa

II - activia naturalna, kiwi, pomarańcza

lunch - sałatka świąteczna

obiad - kotlet z piersi kurczaka, garść frytek, surówka

kolacja - schab pieczony w soli - 2 plastry, ser ze srebrna pleśnią - 2 plastry,
pomidory

Ćwiczeń nie ma. Mam nadzieję, że ortopeda powie, że kolano ok i można ćwiczyć, wtedy z radością wrócę do duetów Chodakowskiej ! I może pobiegam....Tyle planów, tyle chęci...

Żużla nie było...dziwnie tak, od lat Lany Poniedziałek spędzałam albo na Jancarzu albo przed TV (jak na wyjeździe) a tu....matko, koniec świata pierwsza kolejka odwołana!!! Pokazywali co prawda jakieś stare mecze ligi angielskiej ale niedosyt pozostał. Następny meczyk w Gorzowie 14 kwietnia....patrząc za okno ciągle się zastanawiam nad sensem kupowania biletów, no bo w tym śniegu....w tym mrozie?! Rano było u mnie -7 stopni.....mam dość !
Wracam do pracy. Bye !

28 marca 2013 , Komentarze (3)

Nie mogę dodawać komentarzy w pamiętnikach znajomych!!!!!!!

            WTF?????????

28 marca 2013 , Komentarze (4)

Byłam na tym EEG głowy. No nie jest to najprzyjemniejsze badanie, niestety. Do tego facet, który je przeprowadzał wyglądał jak David Bowie....masakra. Nie dość, że niewygodnie, nie dość, że jakieś dziwne mrówki i ściągnięcie skóry podczas badania to jeszcze zimno mi było...Myślałam, że nie dotrwam do końca. Dziś odbieram wyniki, pewnie będzie wszystko ok. Choć...odebrałam wyniki z krwi...wszystko w porządku oprócz "neutrofili" - poziom ponad normę. A wujek Google już mi powiedział co to oznacza. Nic dobrego...No, nie byłabym sobą, gdybym od razu nie postawiła sobie diagnozy wspólnie z wujkiem Google.

Z innych rzeczy to na serio zanosi się na likwidację finansówki. Nie ma Spółki - nie ma obsługi. Czyli zielona trawka. Moze nie w tym roku ale w przyszłym...Cholera, czemu wszystko się sypie ostatnio....I z tą ciotką, co kiedyś pisałam znów masakra, znów to samo....wydaje mi się, że to choroba psychiczna, jakaś schizofrenia....moi rodzice już wykończeni prawie...A przecież w grudniu jak wracała do siebie do domu to było ok, obiecywała, że nie wróci do papierosów, że będzie z tą kasą ok...a tu znów ten sam scenariusz...aż mi się rzygać chce. Ona nie chce się leczyć psychiatrycznie - woli wykańczać wszystkich wokół. I co jej zrobić? Przecież nie można nikogo zmusić do leczenia, zostawić samej sobie? Przecież nikt normalny nie zostawi swojej rodziny....Ot dylematy w sam raz na święta....

Zapisałam się jednak do ortopedy, co ma być to będzie...Już mnie to wq..wia i tyle.

Diety nie ma i to też mnie wq..wia. Jem w pośpiechu, byle co, za dużo chleba, za dużo mięcha....warzyw wcale.

Dziś :
I - jajecznica na parze z 2 jajek, 2 małe kromeczki chleba z masłem

II - kanapka z białym serem i sałatą (zrobiłam dziecku do szkoły a przecież ona ma wolne...LOL)

lunch - 2 łyżki makarony kokardki na słodko z sosem z serka homo waniliowego, jogurtu greckiego i truskawek z kompotu (LOL po raz drugi - przecież to nie jest moje jedzenie!!!)

obiad - kawa z mlekiem

kolacja - twarożek ze szczypiorkiem, pomidor

Ja widać żarcie -  masakra. Wszystko masakra. I jeszcze ta pogoda...ciągle zimno, ciągle ten śnieg, czapka albo nauszniki na łbie...
Dobra, skończę ten wpis bo widzę, że idzie w złym kierunku...

26 marca 2013 , Komentarze (3)

Wczoraj zadzwonili do mnie, że mam dziś badanie EEG głowy...Qrde, może tak uprzedzać kilka dni wcześniej ? No bo jeszcze muszę dziś załatwić wewnętrzne skierowanie (no bo to Polmed)...a zeby to załatwić muszę znów zwolnić się z pracy, bo tam do 15:30. Masakra jakaś. Nie starczy mi urlopu, żeby pokryć te wszystkie wyjścia . No ale chciałam się leczyć prywatnie, to mam. I tego ortopedę chyba sobie odpuszczę, a już się na 99 % zdecydowałam....

Zrobiłam wczoraj cześć porządków, tzn. umyłam okna . Miałam nie myć ale skoro zaplanowałam powieszenie nowiutkiej firanki to niestety okno trzeba było ogarnąć. A jak kuchnia to i reszta poszła....później zupa na następne 2 dni, kanapki do pracy, kolacja....zmachałam się jak koń po westernie. I kolacji oczywiście jako takiej nie zjadłam, skubnęłam coś w biegu, jakąś kromkę chleba, kawałek sera. Jedyne o czym myślałam, to była butelka zimnego piwa z sokiem malinowym. Zasiadłam więc gdzieś tak koło 22 z tym piwem w ręku....I ja się dziwię, że jestem gruba, że nie chudnę? Naprawdę, dziwię się, że się jeszcze dziwię....

Odnośnie mojej teściowej : mogłabym książkę napisać ! I słowo "dziwna" jest tu bardzo łagodnym określeniem. W zasadzie nie oddaje charakteru tej kobiety. Ja używam na jej zachowanie dosadniejszych słów...ale tutaj nie wypada.....Plusem jest to, że teściowa nie wpieprza się w moje życie .

Dodaję jadłospis, choć jest tak nudny jak flaki z olejem. I na pewno nie jest to jadłospis na redukcję...Obiecuję poprawę...później...
                                I - płatki kukurydziane z mlekiem, kawa

                               II -  jogobella wiśniowa + belvita - 50 g.

                      lunch - sałatka z wędzonym pstrągiem (kupiona), jogobella malinowa
                            obiad - szczawiowa z jajkiem

                            kolacja - nie mam pojęcia


Z ćwiczeń uprawiam przymusowy nordic walking bez kijków....jest tak zimno, że nie chce mi się czekać na przystankach i wszędzie łażę pieszo (jeśli mogę). Dodatkowym utrudnieniem są obcasy i oblodzone chodniki. Dziś wyglebiłabym się przed śmietnikiem, ofkors wygięła mi się lewa noga w kolanie, znów ból się nasilił... a tu jeszcze trzeba było podbiec do autobusu, bo za późno wyszłam z domu....oczywiście administracja osiedla nie kwapi się do kucia lodowiska przed domem. Zapraszam w takim układzie na Ustronie na darmowe lodowisko !
Mamy już kilka ofert na budowę domu, wiemy ile wyniesie nas robocizna ( )....śniegi jeszcze nie stopniały a jak stopnieją to będę tam miała pole ryżowe..zanim się osuszy to pewnie gdzieś koło czerwca zaczniemy...no chyba, że po zimie przyjdzie upalne 30 stopniowe lato.
Wracam do pracy, niestety...


25 marca 2013 , Komentarze (4)

Leniwy weekend. Z książką, z winem....tylko w sobotę rano - 2 godziny w laboratorium, żeby pobrać krew. Masakra...a myślałam, że w sobotę kolejek nie będzie. No ale załatwione, mam to za sobą. Zostało jeszcze tylko EEG głowy. No i w maju biopsja....

W ramach ograniczania słodyczy w moim domu wczoraj spożyliśmy tylko : studentską białą, wedlowską z suszonymi śliwkami, galaretkę malinową - wszystko dzielone na 3 osoby. kogoś może to dziwić, dla mnie to JEST ograniczenie słodyczy. Zwykle jedliśmy w niedzielę na maxa.

Dziś jadłospis :
I - płatki kukurydziane z mlekiem, kawa

II - jogobella mała, paczka belvitek

lunch - duża porcja wedge salad, jabłko, jogobella ( zjadłam za dużo, czuję to !)

obiad - mielony, surówka, frytki z selera

kolacja - jajeczko, szprotki wędzone, warzywka.

Ćwiczeń nadal nie ma, ponieważ moje lewe kolano nadal robi klik podczas zginania, no i nadal chrzęści w niej coś. Mówię Wam, aż sama się boję tych dźwięków....ale jakoś nie mam sił udać się do ortopedy...no nie mogę się zmobilizować. No bo jak trzeba będzie operować....a jak zaczną grzebać w nodze to już koniec....same pesymistyczne myśli.
Jak zdążę z czasem to zrobię sobie Chodakowskiej ćwiczenia na "brzuch" z serii duety, one takie kręgosłupowe są a mnie znów plecki bolą.

Odwołali nam ligę !!!!! Nosz qrcze zimo !!! Wyp...laj!!! Nie pamiętam takiego zdarzenia, żeby pierwszą kolejkę w lany poniedziałek odwołano.....
A wieści z Nowej Zelandii : Hampel pierwszy, Gollob -drugi - szkoda, że już nie nasz...miałby kto z Hampelem (Falubaz ) powalczyć (może)...a tak...kto, no kto?!!
Kasper 6 punktów, Iversen -chyba 7........eeeee taaammmm

Planuję jeszcze porządki świąteczne....właściwie nie mam co się spinać....mąż zaprosił teściową, teściowa odmówiła ( "to wy sobie zróbcie święta sami u siebie, a ja tu sama" - fajnie się człowiek czuje, jak słyszy taki tekst....) więc będziemy tylko w trójeczkę. Moje relacje z teściową mogę określić tylko  jednym tekstem : to skomplikowane ! I dziwię się jej, bo nie zanosi się, żeby miała inną synową i inne wnuki....olewa, trudno, ja też olewam!
Trudno !

Wracam do pracy, jakoś strasznie mi się dłuży dziś....

22 marca 2013 , Komentarze (6)

Zima trzyma, co wieczór nowe opady śniegu, rano przedzieram się zasypanymi chodnikami. Dziś powitało mnie czerwone słoneczko i błękitne niebo (błękitne jak na godzinę 6:20) - jakiś optymistyczny akcent w tej bieli i szarości.
Tak wam się podobał mój ryjec, więc specjalnie dla Barbry i Agusi - kolejna porcja fotek, na których z dumą prezentuję, oprócz szczęśliwej mordki, najnowsze gogle Campusa - z fioletowo-złotymi ramkami, ałtfit narciarski sprzed 3 sezonów, gustowne plastikowe kubeczki, a w nich "svarene vino" (taak, w Czechach nie ma policji na stoku, nikt Cię alkomatem nie sprawdzi, chyba ) i w tle Śnieżkę. A i prezentuję wspaniałych mężczyzn (sztuk 1) na skuterach śnieżnych, akurat jakieś zawody były....Stoki wydają się być z tej perspektywy płaskie ale uwierzcie mi, wcale płaskie nie były....no i mój koszmar - orczyk- kotwica, który przy zejściu notorycznie haczył  mi spodnie, przez co nie mogłam z gracją odjechać na nartostradę...Ale było suuuuper i z chęcią bym tam wróciła....I niech was nie zwiedzie pogoda, słonecznie było tylko w Czechach, tylko 1 dzień, na Szrenicy zjeżdżaliśmy w padającym śniegu momentami.

Fajnie, co nie?!

o....chyba wyczerpałam limit na zdjęcia, bo coś mi się nie dodają...innym razem reszta

Zaklinałam wczoraj wiosnę zakupami. Kupiłam tulipany, mango, winogrona czerwone, brzoskwinie, ananasa.....wszystko na nic....

Dieta dalej w sferze pobożnych życzeń.
Dziś:
I - płatki kukurydziane z rodzynkami i mlekiem, kawa

II - brzoskwinia i 10 kulek winogron, activia naturalna

lunch - 2 łyżki sałatki greckiej z fetą, kawałek miruny, surówka Coleslaw

obiad - standard - ryba, garść frytek z piekarnika, surówka

kolacja - sałata grecka, szprotki

Ruchu nie ma, tylko tyle co sobie pospaceruję, hydrożelowy plaster chłodzący też nie pomógł na bolące kolano, raczej to nie ból mięśniowy. Chyba jednak bez ortopedy się nie obejdzie .








fotki się dodały, enjoy !
Ja wracam do tabel, podesłano nową wersję tabeli, którą już zrobiłam i teraz muszę kombinować od nowa....jakaś masakra !

21 marca 2013 , Komentarze (8)

Wróciłam. Ale żeby nie było tak różowo to od razu w poniedziałek dostałam w łeb w pracy....kolejne tabele do wypełnienia. I siedzę nad nimi od poniedziałku, jem w pośpiechu, piję colę i modlę się o koniec. Mam nadzieję, ze już jutro będzie trochę więcej luzu....
Wyjazd był suuper. Zaliczyłam i Świeradów, i Szklarską i Pec. Najfajniej było w Pecu. Idealna pogoda, idealne stoki...tylko te cholerne orczyki (kotwice), z których nie umiałam się odczepić . Oczywiście zaliczyłam kilka gleb, oczywiście kolano mnie napierdziela tak, że ledwo łażę (tak sobie myślę, że to może zapalenie kaletki maziowej). Nie wiedziałam, że ludzka noga w narcie może wyginać się w tak zaskakujących miejscach, pod tak różnymi kątami .
Kilka fotek i spadam....do tabel.
A i przyszły conversy...są fajne.



Enjoy !

Ćwiczeń nie ma, diety też...