Dziś rano spotkała mnie baardzo mila niespodzianka....nie...nie byl to szybki numerek z mężem (myśl niegłupia, należałoby to wcielić w życie) ani też nie czekał przed domem piękny książę na czarnym (nie białym) koniu ( moze raczej motorze żużlowym, choć nie...koń też moze być )...nic z tych rzeczy. Otóż otrzymalam kopertę, białą kopertę a w niej...i znów nie zgadliście, to nie byl bilet do Sydney. Ale radość z zawartosci porównywalna. I powiem więcej...mogłabym tak co miesiąc !! I nie, nie mam wyrzutów sumienia.
Poza tym pochwalę się, bom chwalipięta i dość próżna persona (tak, nadal uważam, że świat kręci sie tylko wokół mojej osoby !) czeka mnie awans, w przeliczeniu to moze nie wychodzi tak oszałamiająco jak brzmi..ale miło, że ktoś po 10 latach pracy docenia.
Z postanowień postanowiłam wyrzucić punkt dotyczący alko a w jego miejsce dodać "nie podjadać, nie wietrzyć lodówki, nie chrupać".
Co do reszty postanowień ... wszystko odkładam na "po Karpaczu". Z tym przeklinaniem to ciężko jest, cóż ordynus ze mnie i często wymyka mi się to i owo. Ale walczę, walczę !!! Poza tym mam megamotywację do odwielorybienia się. Nawet nie wiem, z czego ona wynika. Pojawiła się nagle i dopadła mnie. I siedzi w głowie. Mam nadzieję,że się uda. Że ten stan będzie trwał i trwał i trwał....
No i ofkors cały czas, kiedy nie myślę o odchudzaniu, myślę o wyjeździe. Jedziemy w 3 pary + przychówek (młoda, młody, trochę mniej młoda i 3 całkiem młodych). Mamy do dyspozycji całe duże mieszkanie w centrum. Z jedną parą byliśmy już w Czechach, z tymi drugimi nie...towarzystwo to znajomi PiW z pracy...nie wiem czy ogarnę ten zamęt. Jak wiecie miłośniczką dzieci to ja nie jestem. Kolejny mój dylemat to 3 sezon w tym samym ałtficie !!!! Boszzz toż to zniewaga, 3 sezon w tym samym !!! masakra no nie, , wstyd, moze lepiej żebym nie wyłaziła na Karpacz tylko siedziała w kuchni i gotowała obiadki towarzystwu !! Natomiast mój ałtfit na podróż będzie typowo żulowo-menelski : dresowe spodnie, bluza, t-shirt i ogromny szalik. Na nogach reeboki lub buty trekkingowe, jeszcze nie zdecydowałam...
No i zafarbowałam się. Już nie jestem miodowobrązowa, jestem mroźnotruflowa. Jednak wolę siebie w wersji ciemnej, od razu rysy sie wyostrzają, oczy zyskują ten niebiesko-szary odcień....tak, zdecydowanie wolę siebie a'la brunette. W jasnych włosach byłam taka rozciapciana, rozmyta.
Boszzz ale się narozkminiałam, kogo to obchodzi, co założę, albo gdzie pójdę. Matko !! Kończę już te bzdety.
Czwartek :
I - owsianka na chudym mleku z duużą porcją uprazonego jabłka (bez cukru)
II - 4 pulpeciki (wielkosci orzecha włoskiego) z zupy (ktoś musi dojadać resztki)
lunch - owsianka z jabłkiem na wodzie, maślanka owoce leśne
obiad - chłopski garnek - tym razem nie w wersji Winiary ale made by me
przekąska - kawa, pomarańcza
kolacja - koktajl z bananów, jogurtu naturalnego, mleka - z posypką z kostki gorzkiej czekolady (mmmmm..pyszności..)
Z niedobrych wiadomosci...kończy się nam nalewka imbiorowo-miodowa (prezent od mamy) na przeziębienia !! Fakt, używalismy jej również w okresie bez przeziębień - ofkors w ramach profilaktyki !!! Że też właśnie teraz musi się kończyć....A skuteczna jest, stawia na nogi. Z przeziębienia pozostał mi tylko sexowny, zachrypnięty głos Edyty Olszówki. A i małżonek wraca między żywych, oswiadczył mi, że mógłby góry przenosić....taaa jasne....
Pa. M.
P.S. Plaża z fotki : Dziwnów, i wcale nie padało ! I było ciepło, i woda też ciepła. Ale focia faktycznie apokaliptyczna.
Trzęsacz- pamiętam ten kościółek z czasów kiedy było go więcej i bliżej. Ale wtedy nie robił takiego wrażenia.