Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tarantula1973

kobieta, 51 lat, Gorzów Wielkopolski

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 lutego 2013 , Komentarze (4)

No i bęc....mój małżonek został wytypowany do zwolnienia....ostatecznie. Dziękuję pomarańczowej firmie za tak miłe potraktowanie człowieka po 15 latach pracy...Panowie menadżerowie - na was też przyjdzie kolej. Qwa. Póki co nie ogarniam całej sytuacji, nocka nie przespana...i przypomina mi się truizm : chcesz rozśmieszyć pana boga ? powiedz mu o swoich planach..." właśnie rozśmieszyłam...

Wiem, że z pracą ciężko, bo już poprzednio przechodziliśmy akcję - jedyny zakład w którym miał szanse to TPV...ale tam ciągle potrzebują, bo zatrudniają tylko na okres próbny...rotacja na maxa...

Nic mi się nie chce, jadłospisu nie wstawię bo ... urżnę się dziś i nażrę jak głupia. Żeby na chwilę zapomnieć.

Z nerwów wczoraj zrobiłam swojego pierwszego killera, spociłam się jak świnia...nic to nie pomogło.

Nie pomoże, na razie świat mi się zwalił na głowę....

31 stycznia 2013 , Komentarze (7)

Powinnam sobie wytatuować na czole wielkie "L". L jak looser (to teraz popularne na gimbazie jest). tak, jestem looserem jak talala. Znów się nawpierdzielalam żarcia wczoraj wieczorem.... ale po kolei :

mam ostatnio grobowy nastrój, to fakt już wszystkim znany. Do tego w domu też mamy ciche dni, tzn. PiW i młoda ( odwieczna kosa między ojcem i córką), jakby tego było mało pomarańczowa firma mego małżonka postanowiła się pozbyć pracowników i 3 z regionu ma się zgłosić na ochotnika do odejścia....hahaha - na ochotnika. Chłopcy się nie zgłaszają i czekają na wyrok - na zasadzie wyliczanki - kogo wytypuje pan kierownik....masakra totalna, no nie? To jak kumulacja w totku. No więc z tego wszystkiego nawpierdalałam się (upss, sorry za słownictwo) wieczorem czego popadnie...A popadło : oscypek na gorąco, łyżka dżemu malinowego, potrawka z kurczaka - w ramach degustacji, parówka, szynka z kurczaka  w curry, jajko...i kieliszek pigwówki...uffff to wszystko....więcej grzechów nie pamiętam.

No to Houston, mamy problem gdyż widzę, że to kompulsy....zagłuszam swoją psyche żarciem. Fajnie, no nie?!

Inny temat : telefony...usiłuję się dodzwonić do szpitala w Puszczykowie. Mam całą listę telefonów - dzwonię, dzwonię, dzwonię....wolny, zajęty, wolny ale nikt nie podnosi słuchawki....No to ja się pytam - po co są te telefony ? To może lepiej napisać - nie ma telefonów i sprawa byłaby prostsza, bo wiadomo, że nie ma po co dzwonić...a tak - ja dzwonię, ktoś tam po drugiej stronie druta ma mnie w doopie ale ogólnie fajnie jest....Aż chciałoby się za Roguckim zakrzyknąć :

                                 Dla mnie też niezbyt łaskawy był dzień.
                                Dla mnie też za długa zima i zła.
                               Dla mnie też, ale przyznaj, że w sumie się żyje cudnie.
                              I przestań wyć! Przestań wyć! Przestań płakać!

Taaak, w sumie się żyje cudnie, więc o so chozi?!

Dość.

Teraz jadłospis (mam nadzieję, że nie polegnę jak wczoraj) :

I - owsianka z suszonymi morelami i śliwkami, kawa

II - grahamka z serem i szynką, sałata, banan

lunch - grahamka z pasztetem z kurczaka, sałatą, Kubuś

obiad - potrawka z kurczaka z ryżem, kawa

przekąska - po treningu - szklanka kefiru ( właśnie, co białkowego lepiej wypić po treningu ? PiW pije swoje koktajle białkowe a ja co? Maślankę, kefir, jogurt?)

kolacja - 1/2 makreli, sałata

Ruch

dziś zaczynam przygodę z killerem. Chciałabym podołać. Życzcie mi szczęścia !!!

Jutro znajomi mają zjechać...mam nadzieję, że nie odwołają w ostatniej chwili (tak z nimi bywa)...bo mam ochotę się napić....

Poza tym uważam, że weekend powinien zaczynać się już w czwartek.

Ok. Spadam do pracy....


 

30 stycznia 2013 , Komentarze (2)

na początek jadlospis :

I - owsianka z pieczonym jabłkiem i brzoskwinią, kawa

II - jogurt naturalny z pieczonym jabłkiem i brzoskwinią, łyżka czekoladowych kulek zbożowych, marchewka

lunch - Kubuś - szklanka, pieczona, faszerowana mięsem papryka, 2 mandarynki

obiad - wczorajsza zupa fasolowa, kawa

przekąska - szklanka kefiru lub jogurtu z owocami

kolacja - jajko, pomidory z cebulką czerwoną, plaster szynki z kurczaka

Ruch

tona prasowania wysypująca się z szafy, a jak starczy sił to 30 minut steppera.

 

Zrobiłam wczoraj skalpel. Ale to chyba ostatni raz. Przejrzałam płytę z killerem i bardziej mi się on podoba. Skalpel jest monotonny, męczę się ale równoczesnie i nudzę. A w killerze jest i kardio i interwały. No i mniej ćwiczeń obciążajacych kolana. A moje kolana wołają o ortopedę !!! Niestety. Zresztą, moim skromnym zdaniem, killer wygląda bardziej efektywnie, kardio pozwoli spalić kalorie a interwały wyrzeźbić to i owo (aha, akurat da się rzeźbić w tłuszczu ). Zobaczymy, coś muszę ćwiczyć, bo jednak powoli się od tego uzależniam.

Teraz do ogarnięcia zostaje dieta - racjonalny, zdrowy jadłospis!! I okiełznanie nieposkromionego apetytu i chęci podjadania. Wiedza teoretyczna jest tylko reszty brak. Moze któraś z witalijek ogarnie mój jadłospis i skieruje na właściwe tory?! właściwie dochodzę do wniosku, że gdybym paliła papierosy i piła wino - nie musiałabym tak duzo jeść....no tak, palenie rzuciłam dawno temu ale miłości do papierosów się nie pozbyłam. Co do wina....chyba nie mogę notorycznie chodzić nawalona  A szkoda, świa byłby bardziej w 3D.

Aguś, dzięki za życzenia - przekażę małżonkowi.

Z innych rzeczy : dół nie mija, widzę jakiś promyk słoneczka, jakiś skrawek błękitu, jednak dalej życie nie sprawia mi przyjemności.

Obejrzałam Hobbita - fajny.

Zaczęłam oglądac "Grę o tron" - jak dla mnie za dużo scen, które nic nie wnoszą - czyli sexu. Ale obejrzę, choćby dla samego Seana Beana, który piknie się prezentuje z mieczem przy boku....ach...jakiż to mężczyzna

Czytam pana S.Kinga- zbiór jego opowiadań ....normalnie strefa mroku.

Znów słucham FF, poza tym hip-hop mi gra...

Tęsknię za żużlem, Australią, nartami, Rafaello, słońcem, upałem....

Wciąż nie ma wyznaczonego terminu operacji Kinii...

 

29 stycznia 2013 , Komentarze (3)

Dola ciag dalszy. Niestety. Jestem zmęczona, znudzona, zdegustowana ...swoim podejściem do życia, swoją pracą, swoim życiem rodzinnym. Potrzebuję bezludnej wyspy...widzę, że stoję przy ścianie. Czyżby syndrom szklanego sufitu ?!

Nic to, dół to dół, trzeba go przeżyć, iść dalej, ogarnać się. I pracować.

Zgrzeszyłam wczoraj, tak jak zapowiadałam. Ale jak grzeszyc to czymś dobrym. Zgrzeszyłam więc kawałkiem tortu daquais....no co tu dużo gadać....kocham ten tort !! I jeszcze kocham tort pod nazwą cookies - ale ten będzie dopiero na urodziny Młodej. Fakt, było mi niedobrze, w ruch poszły kropelki żołądkowe. W końcu raz mąż ma 40ste urodziny, no nie?! Ale żeby nie było - zaliczyłam skalpel, jak bóg przykazał.

Zadzwonili wieczorem znajomi, całkiem spontanicznie umówiliśmy się na sobotę na imprezkę u nas ! I moze to dziwnie zabrzmi, cieszę się !!! Już myślę nad tym, co zrobić do jedzenia....Moze to mnie wydobędzie z doła.

Moje menu na dziś :

I - owsianka z truskawkami, kawa z mlekiem

II - jogurt grecki z truskawkami, bananem i płatkami kukurydzianymi, jabłko

lunch - 2 roladki z piersi indyka ze szpinakiem, pomarańcza

obiad - bulionówka zupy fasolowej z mięsem z  piersi kurczaka, kawa

kolacja - jajko, plaster twarogu, koktajl z jogutu i kefiru z brzoskwiniami.

Za mało piję, muszę wrócić do picia butelki wody w pracy ? Tylko jak, kiedy za oknem tak paskudnie i jedyne, na co mam ochotę to grzane wino...

Ruch 

Skalpel - 45 minut.

Taak, dojrzałam do tego, żeby rozpocząc znów SB. Zrobię to w poniedziałek, po wszystkich gościach. Myślę, że to dobra decyzja. Bo coś muszę ze sobą zrobić.

No a tak wogole to muszę zrobić wyniki i iść do endokrynologa....bo pewnie te doły mają związek z moją nieszczęsną tarczycą.

Dobra, wracam do pracy. Muszę....myślami natomiast jestem w Australii

28 stycznia 2013 , Komentarze (2)

Hej!

Siedzę w tabelkach kosztowych...słucham Medium....zaczynam lubić hip-hop?! rap?! mam dość...jestem dziś wkurzona na maxa. Wszystko mnie denerwuje, baby w autobusie, breja na chodnikach, szefowa w pracy....chcę na bezludną wyspę!!!!

Dziś mój mąż ma urodziny. 40-ste. To chyba to, świadomość nieuchronnie zbliżającego się dnia...te moje zmarszczki, mój brak konsekwencji, ten mój beznadziejny charakter - moje życie jest powodem.

Ciągle nie radzę sobie z dietą. Jednego dnia jest ok, drugiego nie umiem się ogarnąć. Waga stoi (dobrze, że nie rośnie) - no bo jak ma spadać?! Znów tracę motywację do wszystkiego.

przyjdę do domu, wrzucę płytę ze skalpelem, zrobię swoje - ale wszystko bez przekonania. I co ja mam zrobić? Chyba czeka mnie jednak wizyta u dietetyczki...i pewnie skończy się tak, że wywalę kasę i gówno osiągnę.

 MOTYWACJO PRZYBYWAJ!!!!! Najlepiej na białym/czarnym rumaku...

Mój dzień dzisiaj :

I - owsianko-jęczmienianka z prazonym jabłkiem, kawa

II - 4 plasterki szynki gotowanej, 3 plasterki indyka w galarecie z warzywami, mandarynka

lunch - jabłko, roladka z piersi indyczej ze szpinakiem, surówka z kapusty i marchewki

obiad - kasza gryczana, gulasz z szynki

przekąska - kawa, kawałek tortu.

Dalszego jedzenia nie bedzie (to kara za ten tort urodzinowy)

Mój fitness :

skalpel Chodakowskiej - 45 minut. Z bolącymi kolanami...

moje życie jest do doopy!!!

25 stycznia 2013 , Komentarze (1)

Dziś dzień śmieciowy. Siedzę w tabelkach od biegłej, nie bardzo mam czas na regularne jedzenie ale na rozmyślania o jedzeniu - i owszem.

Jadłospis dziś nieciekawy, z racji tego, że wczoraj zaliczyłam totalny zgon - tak źle się dawno nie czułam. Nie ma to tamto, dziś już lepiej.

Jadłospis :

I - owsianka z bananami, kawa

II - twarożek, mandarynka

lunch - kaszka manna waniliowa, jabłko

obiad - zapiekanka z makaronu i musu jabłkowego

przekaska - kawa z mlekiem

kolacja - jajco, plaster pieczeni rzymskiej (made by mama), surówka, szklanka kefiru

Ruch

coś z mojej biblioteczki autorstwa Chodakowskiej.

Po wczorajszo-dzisiejszych rozkminach doszłam do wniosku, że nie będę się katować skalpelem. Jednak moje kolana bardzo źle znoszą wszystkie te uginania, zginania, wykroki. Chrupie mi coraz bardziej, przeskakuje, mam problemy, żeby wejść po schodach,narty też zrobiły swoje...niestety. Wezme po prostu jakiś trening spalający kalorie a nie modelujący, z modelujacego zostawię ćwiczenia na brzuch, pupę, ramiona i łydki . Szkoda mi ale nie chcę wylądować na operacyjnej a później na kilka tygodni w gips. A ku temu niestety to zmierza. Powinnam pójść do ortopedy, zrobić rtg kolan i pewnie po bilansie to zrobię. Ale z Chodakowską się nie rozstanę !

Ciągle nie mam fotek wszystkich z Karpacza.

Miłego weekendu

 

24 stycznia 2013 , Komentarze (3)

Jadłospis :

I - owsianka na chudym mleku z prażonym jabłkiem, kawa z mlekiem

II - 3 plastry rolady śniadaniowej z kurczakiem, mandarynka

lunch - duża porcja salatki z kurczakiem, pomarańcza

obiad - bulionówka pomidorowej z makaronem i gotowanym udkiem ,

przekąska - kawa,

kolacja - jajko, pomidor, rolada ze śniadania (końcówka), szklanka kefiru

Ruch :

30 minut steppera

Wczorajszy skalpel zaliczony.

Wieczorem nudności, nie wiem, po czym? Moze po jogurcie???

Mam problemy ze snem. Znów!!! Śnią mi się ogromne, wstrętne pająki. Długo zasypiam, rano nie mogę otworzyć oczu....znacie coś dobrego na sen?

Dziś ciekawa audycja w trójce...o książce "Dieta bez pszenicy". Podobno to zboże jest tak zmodyfikowane, że ma 48 chromosomów (dobrze usłyszałam???) i już wlaściwie nie jest tą samą pszenicą, którą jadali nasi dziadkowie. I jest szkodliwa właśnie przez te modyfikacje. Wszyscy, którzy choruja na choroby autoimmunologiczne powinni unikać właśnie pszenicy. No ja ze swoim Hashimoto ... to jedna z chorób auto, której przczyna moze mieć źródło w pszenicy. Kurcze muszę odsłuchać to jeszcze raz. A książka będzie dostępna dopiero w lutym. A bo ja taki freak jestem...zdrowożywieniowy ( w teorii ). Szkoda tylko, że mam tak słomiany zapał.

 

 

23 stycznia 2013 , Komentarze (3)

Wróciłam. Jestem zmęczona. Zmęczona po urlopie. I wymarznięta na maxa !! Jazda przy -10 stopniach to super pomysł!

Masakra...moje kolana źle się czują. jak się ogarnę (mamy biegłą w pracy ) to wrzucę więcej fotek. Póki co delektujcie się stokiem na Białym Jarze...ja oszalałam : 6-osobowa kanapa z podgrzewanymi siedzeniami, zamykana gondola, fajne trasy...no ale ja specjalistką nie jestem - to dopiero mój pierwszy taki maxymalny sezon na nartach. No i uwielbiam nocne zjazdy !

Jak było? Zajefajnie !!! Mało jadłam, nawet oscypków z grilla mało, dużo piłam...niestety. Stałam się fanką pigwowej soplicy, nie wspominajac o gorzkiej żołądkowej pitej ukradkiem na stoku...tak, wiem to jest słabe . Dużo ruchu, dużo spacerów, sanek, zjazdów na jabłuszkach, duż śmiechu. Nie chciało się wracać.

Powoli ogarniam rzeczywistość. Oczywiscie staram się jeść dietetycznie, różnie bywa, bo np. w niedzielę, po przyjeździe miałam masakryczny głód i jadłam wszystko, co podleciało pod rękę, zagryzając pasztet z puszki bitą śmietaną w spreju. Przyznaję, masakra.

Ogarniam się też z ćwiczeniami. Zaczynam dziś  od nowa skalpel Chodakowskiej. Jak bozia przykazała 4 tygodnie - 4 razy w tygodniu. Poza tym ściagnęłam jogę na komórkę - mam zamiar zgłębiać, moze na wiosnę zapiszę się do klubu.

Mój jadłospis na dziś :

I - owsianka z pieczonym jabłkiem i rodzynkami : 4 łyżki płatków owsianych, 1/2 jabłka uprażonego z łyżką rodzynek - bez cukru, mleko 0.5 %, kawa

II - 3 plastry rolady śniadaniowej z kurczakiem ( a robi się to tak : piecze się placek z jajek z przyprawami - bez mąki, rozsmarowuje farsz - gotowaną pierś z kurczaka z marchewką, pietruchą, selerem, zawija się to w roladę i folię i wkłada do lodówki) - super sprawa,

lunch - 1 filet z miruny, 2 mandarynki

obiad - bulionówka zupy pomidorowej (niezabielanej ) z makaronem, kawa z mlekiem

kolacja - twaróg - 1 plaster, szklanka maślanki z truskawkami i otrębami

Ruch

skalpel Chodakowskiej - ok 45 minut

To tyle.

Modlę się, żeby już stad wyjść albo żeby biegła już poszła....Jezu jak ja nie lubię tych corocznych kontroli !!!! Zawsze mi się wydaje, że wszystko jest źle. Poza tym czeka na mnie milion tabelek do wypełnienia!! Juz mi słabo.

A propos...czy na diecie można wypić grzańca?

 

 

 

11 stycznia 2013 , Komentarze (7)

Stanęłam dziś na wadze. Szoku nie było. Albo ta waga kłamie albo ja nie wiem co. Ale jako żem próżniak - obejrzałam sie w lustrze od góry do dołu...mmmm mam płaski brzuch ! Co prawda do wystających kości biodrowych jeszcze dużo brakuje ale...doprowadzę się do takiego stanu, bez obaw !

A tu fotka moich nowych włosów - kolor mroźne trufle (?), prosze niezgłębiać niedostatków tej fotografii

taaa..góra włosów jaśniejsza niż dół, takie odwrócone ąbre heer ...efekt - yyyy zamierzony? W każdym razie włosy są ciemne, ale nie bylabym sobą, gdybym już nie marudziła...nic to, koło kwietnia - maja znów się rozjaśnię

Piątek :

I - owsianka z suszonymi owocami, kawa z mlekiem

II - 1/2 ciabatty z zółtym serem i filetem z indyka ( i niestety już to pochłonęłam)

lunch - druga połówka owej ciabatty, pomarańcza

obiad - dorsz pieczony, ogórki kiszone

przekąska - kawa

kolacja - koktajl - ostatnio pijam koktajle z jogurtów naturalnych i mleka, dziś zrobię z truskawkami i dodam otręby.

A tu specjalnie dla Anki ta sama plaża - 5 minut przed :

Tu jeszcze oko Saurona patrzyło na Międzyzdroje i Świnoujście  . Dziwnowskie wejście do portu w pełnej krasie ...kiedyś można było po tym falochronie przejść do końca. Fajnie było.

Boszz wysiedziec tu do 15stej a później....hurra wolne ! Zakupy, pakowanie, ogarnianie !!!!

Wczoraj byłam na wywiadówce. I pochwalę się, a co tam, moje dziecię - II klasa gimnazjum - średnia 5, 55 - same szóstki, piątki i jedna czwórka - z fizyki. Druga średnia w klasie, stypendium !!! No no, dumna jestem!!

Dobra, spadam, bo szefowa krąży, jeszcze każe kopertę zwrócić za nieróbstwo i co wtedy???

A to, żebyście nie pomyślały, że się zmieniałam...Już tęsknię :

Tego pana w czapce niestety nie będzie w Stali w tym roku....szkoda...

No , spadam...do zobaczenia za tydzień?

M.

10 stycznia 2013 , Komentarze (10)

Dziś rano spotkała mnie baardzo mila niespodzianka....nie...nie byl to szybki numerek z mężem (myśl niegłupia, należałoby to wcielić w życie)  ani też nie czekał przed domem piękny książę na czarnym (nie białym) koniu ( moze raczej motorze żużlowym, choć nie...koń też moze być )...nic z tych rzeczy. Otóż otrzymalam kopertę, białą kopertę a w niej...i znów nie zgadliście, to nie byl bilet do Sydney. Ale radość z zawartosci porównywalna. I powiem więcej...mogłabym tak co miesiąc !! I nie, nie mam wyrzutów sumienia.

Poza tym pochwalę się, bom chwalipięta i dość próżna persona (tak, nadal uważam, że świat kręci sie tylko wokół mojej osoby !) czeka mnie awans, w przeliczeniu to moze nie wychodzi tak oszałamiająco jak brzmi..ale miło, że ktoś po 10 latach pracy docenia.

Z postanowień postanowiłam wyrzucić punkt dotyczący alko a w jego miejsce dodać "nie podjadać, nie wietrzyć lodówki, nie chrupać".

Co do reszty postanowień ... wszystko odkładam na "po Karpaczu". Z tym przeklinaniem to ciężko jest, cóż ordynus ze mnie i często wymyka mi się to i owo. Ale walczę, walczę !!! Poza tym mam megamotywację do odwielorybienia się. Nawet nie wiem, z czego ona wynika. Pojawiła się nagle i dopadła mnie. I siedzi w głowie. Mam nadzieję,że się uda. Że ten stan będzie trwał i trwał i trwał....

No i ofkors cały czas, kiedy nie myślę o odchudzaniu, myślę o wyjeździe. Jedziemy w 3 pary + przychówek (młoda, młody, trochę mniej młoda i 3 całkiem młodych). Mamy do dyspozycji całe duże mieszkanie w centrum. Z jedną parą byliśmy już w Czechach, z tymi drugimi nie...towarzystwo to znajomi PiW z pracy...nie wiem czy ogarnę ten zamęt. Jak wiecie miłośniczką dzieci to ja nie jestem. Kolejny mój dylemat to 3 sezon w tym samym ałtficie !!!! Boszzz toż to zniewaga, 3 sezon w tym samym !!! masakra no nie, , wstyd, moze lepiej żebym nie wyłaziła na Karpacz tylko siedziała w kuchni i gotowała obiadki towarzystwu !! Natomiast mój ałtfit na podróż będzie typowo żulowo-menelski : dresowe spodnie, bluza, t-shirt i ogromny szalik. Na nogach reeboki lub buty trekkingowe, jeszcze nie zdecydowałam...

No i zafarbowałam się. Już nie jestem miodowobrązowa, jestem mroźnotruflowa. Jednak wolę siebie w wersji ciemnej, od razu rysy sie wyostrzają, oczy zyskują ten niebiesko-szary odcień....tak, zdecydowanie wolę siebie a'la brunette. W jasnych włosach byłam taka rozciapciana, rozmyta.

Boszzz ale się narozkminiałam, kogo to obchodzi, co założę, albo gdzie pójdę. Matko !! Kończę już te bzdety.

Czwartek :

I -  owsianka na chudym mleku z duużą porcją uprazonego jabłka (bez cukru)

II - 4 pulpeciki (wielkosci orzecha włoskiego) z zupy (ktoś musi dojadać resztki)

lunch - owsianka z jabłkiem na wodzie, maślanka owoce leśne

obiad - chłopski garnek - tym razem nie w wersji Winiary ale made by me

przekąska - kawa, pomarańcza

kolacja - koktajl z bananów, jogurtu naturalnego, mleka - z posypką z kostki gorzkiej czekolady (mmmmm..pyszności..)

Z niedobrych wiadomosci...kończy się nam nalewka imbiorowo-miodowa (prezent od mamy) na przeziębienia !! Fakt, używalismy jej również w okresie bez przeziębień - ofkors w ramach profilaktyki !!! Że też właśnie teraz musi się kończyć....A skuteczna jest, stawia na nogi. Z przeziębienia pozostał mi tylko sexowny, zachrypnięty głos Edyty Olszówki. A i małżonek wraca między żywych, oswiadczył mi, że mógłby góry przenosić....taaa jasne....

Pa. M.

P.S. Plaża z fotki : Dziwnów, i wcale nie padało ! I było ciepło, i woda też ciepła. Ale focia faktycznie apokaliptyczna.

Trzęsacz- pamiętam ten kościółek z czasów kiedy było go więcej i bliżej. Ale wtedy nie robił takiego wrażenia.