Dziś nie będzie o odchudzaniu bo nic się w tej kwestii u mnie nie zmieniło, nadal męczę się z tą 7 z przodu. I powiem szczerze że nie chce mi się ćwiczyć, nie chce mi się zdrowo odżywiać. Od paru miesięcy przechodzę bardzo ciężkie chwile. Nie chce mi się nigdzie wychodzić, z nikim widywać, mam ochotę tylko leżeć w łóżku. Nawet do pracy nie chce mi się przychodzić, co kiedyś robiłam z ochotą. Jestem zmęczona, nie fizycznie ale psychicznie. Wszędzie widzę szczęśliwe pary, a to zaręczyny, a to ślub, a to dziecko. I niby się cieszę szczęściem innych, ale jest mi niesamowicie przykro. Przykro mi, że ja nie mam nikogo, z kim mogłabym się podzielić problemami i radościami. Nie mam komu napisać smsa na dobranoc, nie mam komu powiedzieć jak mi czasem ciężko. Wszystko to w sobie duszę. Niby mam córkę, ale to nie to samo. Po tylu latach samotności pragnę zmian. I coraz bardziej pogrąża mnie myśl, że młodsza już nie będę i raczej już nie dla mnie poznanie kogoś.