Kilka razy miałam już z nią do czynienia, krótko i zupełnie króciutko.
Był zachwyt całkowity😍 i rozczarowania🤐. A przez ostatnie lata zwykły brak kontaktu. Ale w moim klubie, od dłuższego czasu jest joga, tylko że w soboty, jako trzecia godzina po sztangach (to co lubię najbardziej) i po interwałach. No i mój wewnętrzny krytyk marudził, że to za długo, że joga nie powinna być w fitnesowej sieciówce...
Ale taka jestem sztywna, nieporozciągana, że wczoraj dałam tym zajęciom szansę. I było ciężko, ale jednocześnie bardzo przyjemnie. Ta joga zostanie już w moim grafiku i teraz mam chęć na więcej.
Poniedziałek: 20 km rower i spacer=regeneracja
Wtorek: 20 km rower
Środa: 20 km rower + komplex x 4 + 50 min. ABT
Czwartek: 20 km rower + rozciąganie w południe
Piątek: 20 km rower + komplex x 5
Sobota: 10 km rower i 3 x po 50 minut: sztangi + TBC + joga
Niedziela: 10 km rower + 50 minut TBC
Jako wytrzymałościowy bonus_codzienna walka z wiatrem, deszczem, śniegiem i dwoma dziurawymi dętkami.
A na rozgrzewkę pamiątkowy przepis z Czech: dużo świeżej mięty, imbir i cytryna.
S. jeszcze trochę miodu do tego dodaje.