Od chyba 10-ciu lat S. i ja w letnie m-ce jeździmy na wakacje Szkocja_Norwegia. Moje dwie wielkie wakacyjne miłości. Tylko sie staramy, żeby: miejsca były nowe, miejsca były na wybrzeżu, a najlepiej żeby to wyspy były, puste, dzikie, oszałamiające odmiennością (ruiny zamków, foki, pufiny i delfiny mile widziane i klify).
W Szkocji już niewiele takich miejsc/nowych zostało. Zeszłoroczne wschodnie wybrzeże było rozczarowujące.
Tegoroczny plan był taki, żeby samochód zostawic w Mallaig i już tylko rowerować na nieznaną pólnoc. Plan super, ale cos w tych miejscach mnie uwierało, one nie były TAKIE..?? breathtaking? Ale co tam po zdjęciach w google można wiedzieć..
No ale ja nigdy nie widziałam Eilean Donan Castle ( a to rzut beretem będzie, to mała zmiana nastąpiła = zaczniemy tam).
Ale tam jest most na Skye!! (mój nr 1-3 szkockich miejscnajbardziejmagicznych, byłam tam 3x). I juz po drodze rzuciłam tak mimochodem: a może Skye..?
Pogoda było świetna, pokręcone niecałe 300 km, ale to dlatego, że to był wyjazd klifowy = targanie pustych rowerów po skałach, powrót po sakwę jedną, drugą, trzecią
A potem nagroda = nocleg w miejscach takich że
W czasie deszczu (jeden przedpołudnie) było czytanie Raven Black by Ann Cleeves, wciągajace mnie zupełnie i rozczarowujące mnie zupełnie na końcu i dzierganie MIss Grace.
Z jedzeniem było różnie: śniadania super zdrowe, a póznie za duzo fish/scampi&chips, a zamiast kolacji piwo..albo wino..
Uszło mi to a sucho = waga 53,3.
A za 10 dni wracam tam na ponad dwa tygodnie, nogami juz przebieram...