Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wiktorianka

kobieta, 53 lat,

165 cm, 62.20 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

22 marca 2014 , Komentarze (11)

tyle dzieli mnie od wakacji....

waze 64.5 ( wieczorem..tzn teraz...po calym dniu )

zakladam, ze jak sie zepne to moge tracic kilogram w 10 dni...

czyli do urlopu 8 kg....a nawet 8.5 kg

myslicie, ze mozliwe????

sprobuje....co mi szkodzi :P:P

20 marca 2014 , Komentarze (10)

....ani jedna ani druga z topikowych okolicznosci nie sprzyja diecie

no ale w koncu 47 urodziny Ceza sa tylko raz w zyciu :)

byla herbatka...bez ciasta...

byla kolacja ....niestety wegetarianska ( w kluskach byly zoltka jajek )

no i byly dwa drinki....pyszne...z mussem malinowym...takie geste prawie jak lody :)


noooo i byl egzamin...

jak sie okazalo zdany :)))

w oczekiwaniu na rezultaty herbatka przy plazy.....

i zdziwiona mina, ze sie jednak udalo :)


...na wage nie wchodze z wiadomych wzgledow....no i na dodatek jeszcze wczoraj @ sie przypaletala....wiec wyniki na pewno beda malo realne hehehheh

szkoda psuc sobie nastroju wskazaniami szklanej ....poczekam do poniedzialku :))

16 marca 2014 , Komentarze (10)

...bo juz nawet nie wiosna...

mam nadzieje, ze zostanie tak na dluzej

biegam, jezdze rowerem i regularnie odwiedzam gym

na kilka dni bylam wylaczona z zycia przez moja powypadkowa szyje

niestety tylko tramal pomagal

no i oczywiscie moj osobisty masazysta

chociaz ten ostatni przyprawial mnie o takie bole, ze schodzilam z lozka z placzem

w nagrode za dzielnosc dostalam od ceza kupon na masaz goracymi kamieniami

to dopiero byl relax...czulam sie jak w niebie

w czwartek kolejny wielki egzamin przede mna

ucze sie jak moge....chociaz nie za bardzo moge :P:P

dzisiaj probowalam na plazy

najpierw zatem przejechalam 26 km rowerem

potem postanowilam polazic po plazy

by w koncu wyladowac z dupskiem  w ratanowej kanapie na restauracyjnym tarasie

udalo mi sie "przerobic" jeden rozdzial....czyli podsumowujac nie jest zle :)

6 marca 2014 , Komentarze (10)

...czyli przygotowania do kolejnego egzaminu...
dietowo i wagowo bez zmian chociaz powiem, ze malo z tego rozumiem
wrocilam do intensywnych cwiczen...
niemalze codziennie godzina na biezni ...okolice 10 km i 700kcal spalonych
zaraz po tym basen i jacuzzi...
to ostatnie to tak troche z przymusu...
nie lubie marnowac czasu na bezczynne lezenie
ale to zalecenie mojego fizjoterapeuty
po grudniowym wypadku i uszkodzeniu czegos tam w szyi mam napady okropnych bolesci
babelki maja pomoc
prywatne podworko tez bez zmian
kolejny miesiac z rzedu tasiemka bialego velvetu zaczerwienila sie smutna odpowiedzia mojego organizmu na usilne starania o Malenstwo
uciekamy sie do przeroznych forteli...nocujemy w egzotycznych miejscach tracac mala fortune i niestety nic...
chyba powoli nadchodzi czas zeby odpuscic...
jedzeniowo ostatnio kroluje ogorek...
nie wiem skad mi sie to wzielo, ale nie moge sie opedzic od jego smaku
otulony plaszczykiem hummusu smakuje wybornie...
dzis o 19 mam spotkanie z osobistym trenerem
moze on cos wymysli w sprawie mojego chudniecia
no to by bylo na tyle....
aaa....i zaczelam sie uczyc tradowania...
mam demo konto i probuje sie w tym wszystkim rozeznac...
bede sobie dorabiala na waciki...wohoooo!!!!

21 lutego 2014 , Komentarze (8)

....fajny dzien....
wracam do zywych wohooo
od rana 5 mil ( na biezni niestety bo zamkneli mi dostep do plazy po nocnym obsunieciu sie klifu) i godzinny BOOT CAMP...
powrot do domu i pyszny shake z bananow i mleka migdalowego...
potem godzinna wedrowka do mojej ulubionej weganskiej knajpki w ktorej zjadlam czekoladowe raw ciacho popijajac je pyszna latte na bazie mleka sojowego
no i na koniec wizyta w kinie 6D....wow!!!
obejrzelismy dwa filmy ( kazdy 6 min )....jeden to jazda kolejka gorska a drugi to wedrowka po cmentarzu...
niesamowite odczucia...
wiatr wiejacy w twarz, deszcz padajacy na glowe i dotyk czegos tam....no i oczywiscie ruchome krzesla....
nie pamietam kiedy sie tak ostatnio nakrzyczalam heheheheh
polecam goraco....!!!

20 lutego 2014 , Komentarze (7)

....czas sie odezwac, aczkolwiek nic ciekawego do napisania nie mam....
no moze to, ze znowu moge biegac outdoor...
w koncu przestalo padac ( nie wiem na jak dlugo )
no i sprawilam sobie endomondo do telefonu
zastanawiam sie jak moglam bez tego funkcjonowac
idealna zabawka
przebieglam dzisiaj 5.41 mili co daje troche ponad 8 km
wydaje mi sie, ze spalanie kalorii jest tam troche nieadekwatne, bo policzylo mi ponad 800 kcal spalonych....niemozliwe raczej
czas kiepski bo ponad godzina, ale na swoje usprawiedliwienie dodaje, ze bieglam plaza, po pisaku i przy dosc silnym wietrze
przy podbiegach troche nadwyrezylam miesien w udzie...czuje go do teraz

jestem przerazona tym co dzieje sie na Ukrainie
w takich momentach doceniam fakt zycia w wolnym kraju gdzie wolnosc obywatela jest jednym z priorytetow
myslami jestem na Majdanie

30 stycznia 2014 , Komentarze (23)

....czytam te vitaliowe pamietniki i komentarze do nich.....i ...wynika z tego wszystkiego, ze facet to podla istota, kawal miecha nieczulego, skurwysyn i cham...i ze tego kwiatu pol swiatu...i ze olac chu...ja....i ze najlepiej poszukac sobie innego...lepszego, ktory po czasie i tak okaze sie swinia i oszustem...
chyba zyje w innej czasoprzestrzeni...
jestem po kilku nieudanych zwiazkach...
ale nadal uwazam, ze mezczyzna to wspaniala czesc calego wszechswiata
nikt nie rodzi sie idealny...
nikt nie kocha bezinteresownie ( wiem, wiem....tutaj moze podniesc sie larum, ale takie jest moje zdanie w tej kwestii....no chyba, ze rozpatrujemy milosc rodzicielska, ale to zupelnie inna para kaloszy )
kazdy ma prawo do wolnosci w kazdym momencie swojego zycia....nie wtedy kiedy nam to odpowiada....
nie mozna uszczesliwic nikogo na sile i nie mozna zatrzymac miloscia
im krotszy sznurek tym chec odejscia silniejsza....
nie mowmy o mezczyznach zle...
oni tez sa ludzmi...tez miewaja zle dni...tez chca pobyc czasami sami...tez sie boja...tez popelniaja bledy...tez ich zaluja ..
czasami sa wspanialymi przyjaciolmi...czasami swietnymi kochankami....a czasami dwa w jednym...
bywaja zlosliwi i gderajacy...
uparci i fochajacy....
odchodza od nas i zdradzaja.....
ale czy my kobiety nie robimy podobnie????

9 stycznia 2014 , Komentarze (18)

....nie lubie siebie takiej...rozmemlanej, placzacej zamknietej na cztery spusty przed swiatem...myslalam, ze potrafie sobie radzic z ciezkimi sytuacjami...ale jak widac nie za bardzo...
nie pojechalam na uczelnie...nie dalam rady...a za dwa tygodnie egzamin z costs and revenues...dosc wazny...jak to egzamin...
Cez zaplanowal nam wakacje...w jakims cieplym kraju...w 5gwiazdkowym kurorcie...z wlasna plaza...autem do dyspozycji, lodka motorowa i rowerami....ale jak na razie nie potrafie sie tym cieszyc.....kochany jest....robi co moze...kiedy jest w domu to jeszcze jakos funkcjonuje, ale kiedy drzwi sie za nim zamykaja zaczyna sie czarna dupa....
dzisiaj sie zmusilam do wyjscia....ubralam stroj do biegania, buty na nogi i.......po pol godzinie bylam juz znowu w domu...chociaz pogoda wymarzona do biegania....14 stopni na plusie i slonce....
draznia mnie ludzie....
drazni mnie gwar uliczny....
drazni mnie slonce odbijajace sie w morzu...
straszny czlowiek sie ze mnie zrobil....
i to w kilka tygodni....
no ale mysle, ze to moje dzisiejsze polgodzinne bieganie to juz jakis krok do przodu...
dostalam awans w pracy...
zarzadzam teraz grupa moich wspolpracownikow....
nawet nie zglaszalam swojej propozycji na to stanowisko...
to oni mnie wypromowali...
twierdzac, ze bede w tym swietna...
no i teraz nie moge ich zawiesc....
nie moge stac sie oschla pania dowodzaca...
ale to jedyny sposob zeby ukryc swoje emocje...
wiec w pracy udaje....
ciezko tak pracowac przez 12h....
bo tak naprawde do tej pracy potrzeba serca....
a ja je gdzies zagubilam....
moze ktos ma jakies do wynajecia??....cena nie gra roli...

3 stycznia 2014 , Komentarze (11)

....i od czego tu zaczac....
najlepiej byloby od diety...
ktora jest i nie ma w niej spektakularnych zmian...
nie przytylam ani nie schudlam....
nie cwicze od miesiaca, ale obiecuje sobie poprawe
wrocilam do pracy...
swieta byly smutne i zaplakane....
sylwestra spedzilam pracujac wolontaryjnie w hospicjum...
na dwa dni przed Wigilia mielismy wypadek...
niby nic groznego, ale uszkodzilo nam karki....bol nie do opisania
od naszej Alinki dostalam piekny lazurowy szal-komin
Alinus....Cez mowi, ze wygladam w nim jak aniolek
dziekuje Ci baaaardzo!!!!!
gotowalam, bo przeciez mam jeszcze syna....
i nawet bylo 13 potraw....
ale cos w srodku nie pozwalalo sie cieszyc....
i tak jest do dzis.....
boje sie wrocic na zajecia...
kolezanka siedzaca obok jest w ciazy....
mialam termin na 3 tygodnie po niej....
nie jestem gotowa na to spotkanie....
mysle o rezygnacji....moze bede kontynuowac w przyszlym roku?
odkrylam nowy pyszny napoj....
mleko migdalowe, daktyle i banany....
sloooodki, zdrowy i sycacy.....
polecam na sniadanko :)

23 grudnia 2013 , Komentarze (8)

Kochani.....
Milosci z serc najblizszych....szczesliwosci nieskonczonej...ciepla rodzinnej atmosfery przy blasku wigilijnych swiec i radosnego spojrzenia w nadchodzacy nowy rok...
delektujcie sie kazda chwila spedzona z bliskimi i przyaciolmi...
Merry Xmas and Happy New Year :)))