Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Moje ciało jest Świątynią Piękna....

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6203
Komentarzy: 106
Założony: 27 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 4 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Bisochii

kobieta, 47 lat,

164 cm, 96.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 lipca 2010 , Komentarze (6)


Odkryłam pewną zależność - im jest mnie mniej tym wzrasta mój krytycyzm. Bardzo długo tolerowałam siebie w wersji XXL a dzisiaj nie mogłam patrzeć w lustro na siebie w wersji już trochę mniejszej. Stan euforii minął....

Gdybym nie zaczęła biegać, nie odkryłabym w pełni uroku miejsca w którym mieszkam. Pozornie to nudne osiedle typowo angielskich domów, ale wystarczyło skręcić w jedną ślepą uliczkę, by znaleźć się na pięknej, zielonej i wręcz dziewiczej przestrzeni (trawa pięknie wystrzyżona więc nie taka ona w pełni dziewicza:-) ). Obawiałam się, że będę musiała przez 10 tygodni biegać tymi samymi uliczkami, a ja mam rewelacyjne miejsce z rzeczką, drzewkami i śpiewającymi ptaszkami:-). I również dla tego aspektu, takiego bardzo bliskiego kontaktu z naturą, polubiłam te moje codzienne wycieczki. Weszłam w drugi tydzień treningu (trzy minuty biegu, trzy minuty marszu, 5 serii), kondycja w dalszym ciągu kiepska - no, ale gdyby była dobra, to nie potrzebowałabym takiego planu:-).

Dieta bez zastrzeżeń, żadnych wpadek. Ale  jutro planujemy wyjazd nad wodę a podczas takich wycieczek okrutnie jestem wystawiana na wszelkiego rodzaju próby. Może nie polegnę - ta dzisiejsza trauma przed lustrem zmobilizowała mnie do jeszcze większego zwarcia szeregów.

2 lipca 2010 , Komentarze (10)


W końcu się ruszyła - nie jest to jakiś spektakularny spadek wagi (1kg) ale cieszy bardzo. Ja już się rozruszałam - wago, ty też byś mogła:-)

Podsumowując dwa miesiące walki o nową siebie:

* jestem lżejsza o 9 kg
* jestem węższa w talii o 13 cm
* tyleż samo (13 cm) ubyło mnie w biodrach
* moje udo zmniejszyło się o 7 cm
* zaczęłam się świadomie odżywiać: przez ten okres ani razu nie sięgnęłam po białe pieczywo, ziemniaki, napoje gazowane; moje wpadki dotyczą głównie słodyczy
* systematycznie ruszam się! I sprawia mi to olbrzymią przyjemność.

Ale sama, bez Waszego wsparcia, nie osiągnęłabym tego. Dziękuję!



                                                                                         ....... z własnego ogródka :-)

1 lipca 2010 , Komentarze (3)

Siódmy dzień zaliczony. Dzisiaj miałam komfort bo na nogach nowe buty.
Upatrzyłam sobie w internecie zupełnie inne, ale w sklepie poszłam za radą specjalistów i kupiłam właśnie takie:





A na zupełnie inne okazje takie:


Nie mogłam się im oprzeć.... .

Jeśli chodzi o buty do biegania - nie sądziłam, że znalezienie tych właściwych jest takie skomplikowane. Najpierw trzeba wiedzieć jaką się ma stopę -  czy stopę neutralną, prawidłową, czy może tzw. pronator  - wtedy, gdy stopa ucieka do środka; a może supinator - gdy stopa jest  nadmiernie wydrążona z powodu zbyt mocnego stawania na zewnętrznej krawędzi. Dla zainteresowanych artykuł   , w którym wszystko jest dokładnie opisane jak to sprawdzić. Ja mam stopę neutralną  - odcisnęłam mokrą stopę na ręczniku papierowym i to co mi wyszło świadczy o tym:-). A już o zawrót głowy przyprawiła mnie ta tabela , w której szczegółowo zostały przyporządkowane modele butów do typu stopy. Ja nie sądziłam, że to jest aż tak bardzo indywidualna sprawa:-). Zdaję sobie sprawę, że zajmują się tym zawodowcy - te kilka minut mogłabym i w zwykłych trampkach przebiec, ale chciałam od początku podejść do tematu poważnie. Plan zakłada 10 tygodni, ale mam nadzieję, że bieganie stanie się moim żywiołem...Dobre buty już mam - dzisiaj po prostu płynęłam....





30 czerwca 2010 , Komentarze (7)


Dzisiaj nie miałam ochoty na bieganie - dzień był senny, upał, żadnego przewiewu. Z konwersacji wróciłam przed 21 i najchętniej wskoczyłabym od razu do łóżeczka, ewentualnie przytuliłabym jeszcze wiedźmina, na którego czytanie w ciągu dnia nie ma szans. Wskoczyłam jednak w dres i zaliczyłam swój kolejny marszo - bieg. Potem jeszcze 45 minut rozciągania. Więcej ruchu nie było bo zamiast spaceru leżeliśmy z Maluszkiem w ogrodzie...Dzisiejsze menu idealne

Za trzy tygodnie powinniśmy być w Polsce, tylko prawdopodobnie nici z naszego wspólnego wyjazdu. Pewnie polecę samolotem z dziećmi. A miało być tak pięknie...Nie mamy na to żadnego wpływu więc już przestałam się wściekać - przyjmuję to....tylko nawet nie chce mi się przygotowywać do wyjazdu. Bez samochodu w Polsce nie pojedziemy w te wszystkie miejsca, które planowaliśmy zobaczyć, no i nie będziemy razem. Idę spać bo dopadają mnie jakieś smutki:-)

29 czerwca 2010 , Skomentuj

Marnotrawna córka wróciła na właściwą drogę - trzyma się ściśle diety i nie rozgląda za słodkościami;-)

Kolejny marszo - bieg zaliczony. Odkrywamy (w dalszym ciągu team z synem) całkiem fajne miejsca do biegania - gdzieś tam schowane między rzędami nudnych domków łączki, obok rzeczka, jakiś mostek - kto by pomyślał? Tylko buty w dalszym ciągu kiepskie - już nawet znalazłam w internecie te odpowiednie ale nie ma czasu jechać do sklepu... . Mam wrażenie, że moja doba kurczy się, mimo, że wstaję ok 6 a kładę po północy.

Aktywność fizyczna trochę większa niż wczoraj: 40 minut marszo - biegu, 40 minut ćwiczeń rozciagających i godzina spaceru. Mam nadzieję, że tendencja wzrostowa utrzyma się:-).

 I niech ja tylko w piątek nie zobaczę efektu, wago!!!

28 czerwca 2010 , Komentarze (2)


Po czwartym dniu biegania jestem obolała - boli mnie po prostu wszystko, włącznie z obtartą piętą. Ale w końcu czuję, że uaktywniam swoje mięśnie. Dzisiaj aktywności było dużo (jak na moje możliwości oczywiście): godzina intensywnego spaceru z Maluszkiem, pół godziny marszo - biegania i pół godziny ćwiczeń rozciągających. Do japki nic słodkiego nie wleciało. Na wagę na razie nie staję, zrobię to dopiero w piątek - po weekendowych harcach może czekać mnie rozczarowanie...

A teraz prysznic i jeszcze kilka kartek wiedźmina - tak długo opierałam się Sapkowskiemu, aż w końcu sięgnęłam po niego i popłynęłam... .

27 czerwca 2010 , Komentarze (3)

Miałam dzisiaj namiastkę Mazur w środkowej Anglii:-)



Było upalnie, błogo i troszeczkę niegrzecznie  - kilka czekoladek ... . Dla przeciwwagi - dużo spacerowania, bo miejsce cudowne.

Bilans weekendu  - jadłam niewiele, piłam hektolitry wody i ....dałam się pokonać ogromnej pokusie na słodycze. Chociaż pokusa to eufemizm jeśli chodzi o stan, który mnie ogarnął.
Nowy tydzień - nowe postanowienia. Na razie kazałam rodzinie zabrać wszystko co słodkie z zasięgu moich oczu i rąk.

Trzeci dzień biegania odhaczony! Mój syn nadal dzielnie mi towarzyszy - chyba oboje polubiliśmy te pół godziny ze sobą, również dla takich walorów terapeutycznych.. Podczas marszu mamy okazje rozmawiać ze sobą , tylko we dwoje.... . Biegamy wieczorem , kiedy Maluszek jest już w objęciach Morfeusza. To zdecydowanie lepsza pora dla mnie, niż nerwowe ranki, bo Maluszek ma różne pory budzenia. Mam kiepskie buty do biegania  - natarłam sobie niestety piętę, więc mam spory dyskomfort. Muszę się wyrwać na zakupy i poszukać odpowiedniego obuwia, bo to jest podstawa. Z każdym dniem zapał do biegania rośnie...


25 czerwca 2010 , Komentarze (3)


Właśnie otworzyłam sezon biegowy - muszę się chociaż tym pochwalić, bo jeśli chodzi o dzisiejszą dietę....to lepiej wymazać ten dzień z pamięci. Rzuciłam się na tort, któremu wczoraj tak  dzielnie się oparłam:-( Ale nie zamierzam się o tym rozpisywać  - już przywołałam siebie do porządku. Zmobilizowałam swojego syna i razem będziemy realizować dziesięciotygodniowy plan treningowy.

Dziewczyny, dziękuję za wszystkie słowa wsparcia, bo to dzięki Wam, dzięki Waszym doświadczeniom zrozumiałam, że dieta to tylko połowa sukcesu i że nie osiągnę go, jeśli nie zmienię swojego stosunku do aktywności fizycznej!


25 czerwca 2010 , Komentarze (2)

Żadna z diet nie będzie skuteczna w moim przypadku, jeśli będę zapominać o tabletkach obniżających poziom TSH  (mam niedoczynność tarczycy). Od tygodnia noszę się z zamiarem pójścia do GP po receptę i jakoś mi nie po drodze...... Nie znajduję innej przyczyny nieskuteczności kopenhaskiej , wszystko robię jak należy - jedynym odstępstwem jest kawa z mlekiem...ale z niej nie zrezygnuję.

Wstałam dzisiaj przed 6 z zamiarem biegania. Zachęcona wpisami biegających Vitalijek, postanowiłam dołączyć do tego peletonu:-). Wskoczyłam w dres i już miałam wychodzić, ale Maluszek zaalarmował, że właśnie się obudził i potrzebuje mojej obecności.. Zazwyczaj śpi do 7, więc miałam nadzieję, że zdążę wrócić.... Zacznę wieczorem


Szkoda, że nie mam w okolicy takich plenerów....i takiej sylwetki ....:-)

Na kopenhaską nie mam już siły. Wczoraj skusiłam się na sałatkę a dzisiaj już zupełnie poza programem był tuńczyk. Może wrócę do eksperymentu jak zacznę brać tabletki. A  teraz koncentruję się na bieganiu i innej aktywności fizycznej - bo skoro mój Organizm próśb nie słucha, to muszę użyć innych argumentów:-)

24 czerwca 2010 , Komentarze (3)


Trzymam rygor diety ale niestety waga drgnęła minimalnie - nie takiej nagrody oczekiwałam za te wszystkie wyrzeczenia. Jestem trochę zawiedziona, ale pocieszam się tym, że im wolniej waga spada tym istnieje mniejsze prawdopodobieństwo efektu jo-jo. No przecież muszę się jakoś pocieszać:-)

Za chwilę  - o ile Maluszek mi na to pozwoli - zabieram się za robienie tortu dla mojego syna. Dzisiaj ma urodziny. To ma być tort w wersji light, ponieważ ideą odchudzania (chociaż może bardziej ideą zdrowego odżywiania) zaraziłam swoje dzieciaki. W naszym domu od jakiegoś czasu przestała gościć cola i inne gazowane napoje, słodycze pojawiają się niezwykle rzadko ( w weekendy i przy takich okazjach jak dzisiaj), staram się im uzmysłowić kaloryczność niektórych produktów , żeby jadły bardziej świadomie. Oczywiście nie zawsze się to udaje, ale kropla drąży skałę...:-).

Potem planujemy zjeść coś poza domem - zawsze tak świętujemy urodziny w naszej rodzinie. I już się zastanawiam co ja będę jadła???. Zostać przy wodzie, czy zrobić wyłom i zamówić sobie jakąś sałatkę? To są pytania egzystencjalne:-)

Ćwiczę nadal. Nawet zaopatrzyłam się w hula hop  - ale kręcenie kółkiem powyżej 10 minut nudzi mnie:-(. Muszę sie zmobilizować do jeszcze większej aktywności fizycznej, żeby podkręcić swój metabolizm - naczytałam się na ten temat tylu mądrych artykułów i wiem, skąd te przestoje wagowe. To obrona mojego organizmu (sic!). A ja Cię tak bardzo proszę - poddaj się już, nie walcz! Ale mój organizm próśb nie słucha...