Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem studentką prawa, której większość czasu absorbują właśnie studia:) międzyczasie znajduję troszkę czasu na dobrą książkę, fajny film, spacery a od jakiegoś czasu na ćwiczenia;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 24437
Komentarzy: 686
Założony: 6 marca 2013
Ostatni wpis: 10 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
anna290790

kobieta, 34 lat, Świnoujście

174 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 marca 2015 , Komentarze (2)

Czego najbardziej w sobie nie lubię? Jeżeli chodzi o ciało to znalazłoby się pewnie kilka rzeczy ale nie o to chodzi..;P najbardziej wkurza mnie we mnie samej brak konsekwencji który pojawia się od czasu do czasu... i to od czasu do czasu to zdecydowanie za często. Po półmaratonie nastąpiła czarna dziura, spoczęłam na laurach? hm... chyba nie, ale dużo się działo- zamieszanie w życiu osobistym, szukanie pracy i zderzenie z betonowym murem w tej kwestii.... szukanie swojego miejsca na ziemi bo nie bardzo wiadomo co ze sobą zrobić po studiach.. a przecież miało być tak dobrze.

Tak czy inaczej biegałam, mniej lub więcej ale zawsze coś. Od stycznia wróciłam do intensywnych treningów, właściwie dużo i z takim " zacięciem" nie biegałam od początku, bo pojawił się plan: maraton we wrześniu . Jest marzec a ja mam jakiś motywacyjny, energetyczny i nie wiadomo jaki jeszcze zjazd. I wracam do Was bo jak byłam tutaj  było się trudniej poddać, trzeba się wtedy przyznać do porażki nie tylko przed samą sobą.. Więc witam ponownie i zaczynam plan B:)

Miłego i aktywnego dnia:)

Twoje ciało potrafi wszystko - Pod warunkiem, że przekonasz do tego swój umysł

7 września 2014 , Komentarze (2)

Wczoraj był wielki dzień na który czekałam od dwóch miesięcy, a właściwie czekałyśmy;). O 5 pobudka, 7.30 zwarte i gotowe siedziałyśmy w autokarze pełnym symaptycznych ludzi zwanych biegaczami i opuszczałyśmy Świnoujście, żeby zmierzyć się z półmaratonem. Ostatni tydzień przed biegiem miałam rozplanowany dokładnie- jedzeniem spanie, treningi- niestety z plany pozostały planami, które zweryfikowało życie i brak czasu, trudno tak czy inaczej pobiec trzeba i spawdzić co udało się zrobić. O 10.30 wystrzał i nagle okazuje się, że to już, że ruszamy a przed nami ponad 21 km, pogoda śliczna.... ale wymagająca- słońce, właściwie jak na wysiłek fizyczny to żar z nieba, i na całej trasie jedyny cień to krzewy rosnące u ludzi w ogrodach;). Cóż... wystartowałyśmy z kopyta( przynajmniej jak dla mnie) do 10 km było całkiem całkiem, przy 13 zaczynał się kryzys, nogi zaczęły się buntować, głowa zaczęła się buntować. Nie chciałam odpuścić, ale też bardzo chciałam dobiec do mety w ogóle, więc lekko odpuściłam. Towarzyszka "niedoli" chciała wyciągnąć mnie "za uszy" z kryzysu, tyle że ja wiedziałam że to już nie pomoże a tylko ona straci cenny czas.. Tak czy inaczej od 18 km to już walka o każde kilkaset metrów jak dla mnie. Przechodząc do meritum i omijając te 3 ostatnie kilometry aby nie użyć wszystkich niecenzuralnych słów jakie wtedy cisnęły mi się na usta- udało się dobiec! Czas.. cóż szału nie ma 2h 24 min 5 sekund, ale samo wpadnięcie na metę jest niesamowitym przeżyciem. Udział w takiej imprezie jest niesamowitym przeżyciem, zazwyczaj biegam sama albo z przyjaciółka, a wczoraj biegłam wśród ponad 400 osób, i te miarowe kroki kilkudziesięciu otaczających osób.. Myślę że tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć!:) Po wpadnięciu na metę ( wczłapaniu raczej;)) krótkie podsumowanie- NIGDY WIĘCEJ... żeby pół godziny później planować kolejne biegowe przygody:)

Ps. W takim biegu dopiero docenia się "bratnią duszę" która biegnie obok i wspiera, nie musi nawet nic mówić po prostu jest. I nawet jeśli lepiej się rozdzielić na chwilę żeby biec swoim tempem to sama świadomość, że czeka na mecie osoba która była gotowa przebiec z Tobą taki dystans dodaje skrzydeł. Dziękuję:*

10 sierpnia 2014 , Komentarze (2)

Koniec tygodnia i brak sukcesów. Był plan, był harmonogram.. i CO?! I spośród 3 treningów przewidzianych  w tym tygodniu tylko jeden zrobiłam jak należy. Na drugi poszłam z dobrymi chęciami i nastawieniem i na tym dobre się skończyło no cóż. 

Piątkowy trening:

Został miesiąc do półmaratonu. Zaczynają pojawiać się wątpliwości czy to całe przedsięwzięcie to był dobry pomysł, ale na razie będę się go nadal trzymać. 

Miłej niedzieli

5 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

I nie o pogodę dzisiaj mi chodzi;) Ale mi się na metafory zebrało, to pewnie przez to że kilka dni mnie tu nie było. Do sprawozdania mam do dołączenia dwa treningi: piątkowy i dzisiejszy. 

Piątkowy: 

Udało mi się zrobić kilometr więcej niestety wredne Endomondo miało "zły dzień" i postanowiło nie zaskoczyć od razu czego skutkiem jest obcięcie tego km, no ale niech mu będzie;)

Dzisiaj po pracy było takie dwa w jednym: z jednej stront strasznie chciałam iść pobiegać a z drugiej byłam padnięta, chyba jednak wstawanie o 5 nie jest moim powołaniem albo po prostu jeszcze nie wpadłam w ten rytm... ale koniec końców trzasnęłam lekką godzinną drzemkę i powlokłam się do lasu. Dość ciężko mi się dzisiaj biegło, w planie bylo : 45 minut w pierwsztm zakresie + 12 przebieżek po 30 sekund na 60 sekund przerw+ 10 minut truchtu, zrobiłam 56 minut bez przerwy i na koniec przebieżki, które zaczynam na prawdę lubić bo czuję się po nich taka...oczyszczona, mimo zmęczenia lepiej mi się oddycha. 

Swoją drogą był jeszcze jeden powód tego że nie chciałam odpuścić dzisiejszego treningu- wczoraj MINĄŁ RÓWNY ROK od mojego pierwszego treningu:). Pamiętam moje podejście rok tej samej porze: " to się nie uda.... ja i przebiegnięcie 10 km?! To chyba jakiś żart!". A dzisiaj jestem w trakcie przygotowań do półmaratonu:). Kiedyś już pisałam o zaletach biegania ale z każdym dniem się w tym utwierdzam, nie tylko pozwala wzmacniać siebie i swój charakter ale niekiedy stawia na drodze bratnie dusze tak samo ( albo bardziej zakręcone na tym punkcie). Dużo zawdzięczam bieganiu: to że schudłam, że stałam się w jakiś sposób silniejsza i że mam przyjaciółkę od serca z którą niejedną kroplę potu wylałyśmy na treningach:);*. To na tyle z prywaty i sentymentów odnośnie rocznicy:). 

Dzisiejsze tętno spoczynkowe trochę mnie zaskoczyło, bo to najniższe jakie u siebie zauważyłam: 48. Teoretycznie niskie tętno spoczynkowe oznacza, że poprawia się wydolność układu krążeniowego a tym samym kondycja, więc w sumie jestem zadowolona i mam nadzieję że to nie zapowiedź jakiegoś osłabienia.

Hm.. Chyba mnie dzisiaj lekko poniosło z zanudzaniem więc pora kończyć:) Spokojnej nocy i udanego jutrzejszego dnia. 

30 lipca 2014 , Komentarze (6)

Wczoraj stuknął mi kolejny rok;) który uważam za udany pod względem..hm.. "sportowym";) W ciągu niego udało się trochę schudnąć i zaczęłam biegać;)Aleeeee nie o tym;). Dzisiaj kolejny trening, miał być wczoraj ale że kontrole nade mną przejął tort i i brak czasu to został leciutko przesunięty na dzisiaj, w nagrodę oczywiście pewnie za to przesunięcie lało dzisiaj jak z cebra jak wychodziłam z domu..ale jako rześko było:)!

Sprawozdanie z treningu: miało być 30 minut w I zakresie później 6 razy na zmianę 2 minuty tempo około 5:40 km/min i odpoczynek w truchcie i na koniec 10 minut truchtu. Oczywiście troszkę przyspieszyłam w sensie nie odpoczywałam w truchcie a w wolniejszym biegu ( choć nie jestem pewna czy aby na pewno się to u mnie czymś różni:P) A wyglądało to tak: 

Dooookładnie:) Ps. Miłego wieczoru:)

26 lipca 2014 , Komentarze (7)

Taaaa głupio to brzmi, nie?:P Pamiętam, jak kiedyś mi to powiedziała pewna osoba i jak wracałam z treningów na początku początków kiedy zaczynałam i przebiegnięcie 2 km było wyczynem. Dzisiaj przypomniałam sobie co to znaczy, gdy już tak na prawdę Ci się nie chce.. jesteś zmęczona, gorąco, wilgotno, chce się pić i masz ochotę się zatrzymać ale nie robisz tego bo wiesz że będziesz wściekła, że nie wykonałaś planu.. w pewnym momencie to już nie nogi decydują o tym czy biegniesz czy nie, ale to co masz w głowie. I dziś po 10 km miałam dość a było  jeszcze 6 do domu... przebiegłam w sumie 15, doczłapałabym pewnie też ten 16 ale nie chcę przeginać bo jedno poniesienie ambicji i kontuzja może zrobić akuku.. Dzisiaj według planu miałam biegać bez przerwy 90 minut w I zakresie, zrobiłam troszkę więcej i niestety nie w pierwszym zakresie ale to mnie nawet nie zdziwiło przy tej temperaturze i wilgotności. 

Mam ochotę na coś niezdrowego....eh.. 

Miłego sobotniego wieczoru:)

24 lipca 2014 , Komentarze (6)

Dzisiaj kolejny trening:) Z tym że trochę mnie poniosło, nie mogłam wbić się w czasy które powinnam mieć, ale do rzeczy. Miałam biegać dzisiaj 20 minut w I zakresie ( powiedzmy że się udało)i później 5 razy na przemian kilometr w tempie mniej więcej 6:15 min/ km i kilometr w tempie 7:15 km/min. i zakończyć 10 minutowym truchtem, ale te wolniejsze odcinki biegłam za szybko... zwalniałam i wydawało mi się że będzie ok ale za szybko! Odbiegłam więc lekko od planu, ale w sumie trochę się cieszę bo widzę różnice;)

Jeżeli chodzi o jedzenie to : 

Śniadanie: drożdżówka ( wiem, wiem szczyt zdrowej żywności)+ kawa

Obiad: Makaron ze szpinakiem, mięsem i suszonymi  i świeżymi pomidorami

Kolacja: Powtórka z obiadu bo nie chciało mi się już nic tworzyć+ mandarynka i banan

Jakby ktoś miał ochotę na sycące danie, to polecam i wrzucam przepis: Makaron gotujemy. Na patelnię wrzucamy świeży szpinak i smażymy do miękkości, następnie przyprawiamy i dodajemy 2-3 łyżki jogurtu greckiego a na końcu kilka pokrojonych suszonych pomidorów. Można dorzucić jakieś podsmażone mięsko:)Do przygotowanego sosu wrzucamy makaron który się nim fajnie "okleja" , na wierzch idealnie jak dla mnie smakują słodkie pomidorki koktajlowe:) 

Czuję dzisiaj dość konkretnie nogi, mam nadzieje że jutro będą mniej "ołowiane". Trochę się jednak dzisiaj :przytyrałam" i oczy same mi się zamykają:P Dobranoc;):D

22 lipca 2014 , Komentarze (15)

Dzisiaj dzień w pracy- osiem godzin stania i siedzenia na przemian.. No cóż tak czy inaczej nie mogłam doczekać się końca i tego, że po dwóch dniach przerwy wybiorę się pobiegać. W planie miałam biegać 45 minut później zrobić 10 przebieżek i zakończyć 15 minutami biegu, ale lekko to zmodyfikowałam i przebiegłam całą godzinkę a na końcu zrobiłam przebieżki. Co mnie zaskoczyło? Po przebieżkach czułam się świetnie, fakt faktem trochę zmęczona ale nie byłam w stanie doprowadzić się do maksymalnej zadyszki;) to chyba nieźle;

Jedzeniowo dzisiaj delikatnie: w pracy sałatka owocowa + łyżka serka homogenizowanego+ musli i kawałek sernika z jagodami( mniam!:)) 

Po pracy żeby nie opóźniać treningu tylko żel energetyczny. 

Po treningu: bułka z wędliną i kiszonym ogórkiem+ krążek ryżowy z masłem orzechowym i dżemem

Poczułam dzisiaj lekko kolano... niestety po 5 km ale postanowiłam że się nie zatrzymam i tym sposobem po 8 km dało sobie spokój zobaczymy na jak długo..

Na dobranoc : 

19 lipca 2014 , Komentarze (1)

Aaa zaszalałam i zaczęłam od aforyzmu, a co:)! Właśnie wróciłam z treningu - zmęczona ale jaka zadowolona:D. Choć czasy mogłyby być lepsze i pewnie dałoby się przebiec więcej,ale małymi kroczkami do celu. Dzisiaj miało być bieganie 45 minut- 2 min przerwy- 45 minut, co uległo lekkiej modyfikacji. Było 60 minut biegu i po 2 minutowej przerwie 30 minut. W sumie wyszło jakieś 13,6 km:). Tak się cieszyłam, że nie zacina mi się dzisiaj pierwszy raz od kilku dni Endomondo i chciałam sprawdzić ile przebiegnę w równe 60 minut, ale żeby nie było za różowo po 50 minucie zachciało się do mnie dzwonić i Endo się na mnie obraziło i wyłączyło zaraz po tym, wr.... Mam nadzieję, że moje soczyste "k****" nie wystraszyło zwierzyny w lesie:). Tak czy inaczej, trening zrobiony - dzień zaliczony:). 

18 lipca 2014 , Komentarze (11)

Dzień wolny, to znaczy wolny od biegania bo jakoś zbyt wiele wolnego czasu nie było mimo, że nie widzę zbytnich postępów w żadnej z dziedzin;P Mimo przerwy w harmonogramie miałam iść dzisiaj bo jutro do pracy i pewnie ciężko będzie wpasować bieganie w harmonogram dnia, ale cóż jak mus to mus. Dzisiaj zajęłam się sprzątaniem i jakimś dziwnym trafem "uciekł" mi na tym cały dzień- prędkość naddźwiękowa powiedziałabym;P Może jutro w końcu uda mi się wstać o tej 5 rano skoro świt i pobiegać w chłodzie ( hm... nadzieja matką głupich?;))

Udanego piątkowego wieczoru:)