Wczoraj poległam. Najpierw na śniadanie przepyszny chlebek ziołowy, wieczorkiem powtórka z rozrywki i dodatkowo bułeczki maślane - przepyszne z masełkiem, popijane ajerkoniakiem. Zaszalałam na maxa, mea culpa. Zabrakło mi wytrwałości, choć 5 dni wytrzymałam. Postanowiłam się wspomóc dietą vitalii. Wcześniej miałam wykupioną ze sporym sukcesem. Będę się opierać na niej, żebym nie chodziła niedożywiona, bo może to jest powodem, źle zbilansowana dieta.
Dziś targana wyrzutami sumienia wzięłam się za porządną fizyczną pracę. Wysprzątałam cały dom, ledwo żyję. Potrzebowałam tego wysiłku. Może przy następnej chętce na zabronione jedzonko też będę ruszać do pracy?
annaewasedlak
4 kwietnia 2016, 18:02Niemal każda z nas tak ma ,ze pada, by potem powstać i walczyć dalej . Pozdrawiam
Allofme888
4 kwietnia 2016, 17:54Nie się nie stało, trochę ćwiczeń i dalej dietka :) Trzymam kciuki
j.yuna
4 kwietnia 2016, 16:56Dlatego trzeba sobie pozwalac od czasu do czasu na dobre przyjemności, bo inaczej człowiek się rzuca, a ja to już w ogóle się rzucam -.- ale walczę z tym, damy radę! :)