Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Kiedy ma się lat 36 i tyłek jak tylny układ zawieszenia od traktora , prędzej czy później trafia się na Vitalię i pisze pamiętnik. Jeżeli pisanie pamiętnika w jakikolwiek sposob pomoże mi przetrwać i finalnie założyć dżinsy rozm.38 , to czas zaczynac zabawę ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 7478
Komentarzy: 116
Założony: 2 marca 2016
Ostatni wpis: 27 marca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Assega

kobieta, 44 lat, Rzeszów

168 cm, 74.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

27 marca 2017 , Komentarze (3)

Witaj szczupła sylwetko :) W sobotę upiekłam serniczka Oreo , dodając do tego pyszny kaloryczny obiad w postaci wrapsów z sosem i mięsem .Wieczorem pół butelki wina i orzeszki solone ( to juz wina bratowej , praktycznie mnie zmusiła)

W niedzielę obiadek z odsmażoną kurką i fasolką szparagową (z bułeczką tartą ma się rozumieć) oraz ziemniaczki a na deser...Sernik ...a potem znów Sernik. 

Naprawdę uwielbiam tą moją dietę , pełen sukces.

Na wagę ze wstydu nie mogę patrzeć ale grunt to dobre samopoczucie.

Dobrze że resztę sernika oddałam teściowej.

22 marca 2017 , Komentarze (5)

Idę do fryzjera. Aktualnie czuję się teraz jak moja własna babcia Pelagia , więc muszę coś ze sobą zrobić. Do godziny 17.50 muszę zastanowić się co i tu juz większy problem bo sama nie wiem. Fryzjerce nie zaufam bo one zwykle mają fantazję która nie licuje z powagą wykonywanego przeze mnie zawodu (żart) . Pewnie setny raz poproszę o boba bo krócej to juz się boję. 

Wczoraj na kolację zrobiłam sobie omleta. W wieku 37 lat dowiedziałam się że jednak nie lubię omletów , świetnie wurwa , kolejna wtopa kulinarna. 

Moja córka wczoraj dostała swoją pierwszą 3 ze sprawdzianu. Chodzi do 2 klasy i lament był większy niż kiedy jej przez przypadek nadepnęłam na tableta. Dumna nie jestem ( z tej 3 ) ale takiego szału rozpaczy i darcia szat ze strony mojego dziecka się nie spodziewałam. Przynajmniej widać że się przejmuje. To pewnie też jej za kilka lat minie.

Obejrzałam ten sprawdzian i wyszło że moje sprytne dziecko zamiast przeczytać że ma zakreślić liczby nieparzyste to zrozumiała parzyste i zrobiła na odwrót. W następnym zadaniu , tym razem tekstowym, zamiast zrobić działanie na odejmowanie , zrobiła dodawanie. Przyznać jej jedynie muszę że obliczenia zrobiła bezbłędnie. Tłumaczyła się że była zaczepiana przez kolegę z ławki przed nią , który się odwracał i kazał patrzeć że potrafi zjeść kartkę papieru. To patrzyła. Ciekawe swoją droga co kolega dostał. No chyba że jadł ten test własnie. 

Wpadła do mnie wczoraj koleżanka i rzucała mięchem bo jej kochanek postanowił ją zostawić dla żony i dwójki swoich dzieci. Podły. A ta żona to ponoć ambicji i honoru nie ma bo powinna się elegancko wycofać a nie tak na bezczelnego chcieć męża przy rodzinie trzymać. Na szczęscie udało mi się ją szybko spławić bo bałam się że mój małżonek , który słyszał całą tą tyradę , zrobi coś niecenzuralnego. 

Wczoraj weszłam na wagę , optymistycznie spadło ok. pół kilo więc jest postęp. 

20 marca 2017 , Komentarze (5)

Jakoś tak w połowie kwietnia przestałam pisać. No i może czas zacząć znowu , bo zamiast bycia smukłą rusałką pozostaję krzepką walkirią. Rok temu złożyłam broń z wagą jakoś w przedziale 77-78 kg. Nawet nie pamiętam dlaczego. Mało ważne , dziś 80,60 kg i jest niewesoło. Choć na swoją obronę muszę nadmienić że zaczełam walczyć juz miesiąc temu ( w lutym było 82,2) ,więc juz jakiś spadek jest. Nie mam pewności czy będę pisać ale zdaje się że mi to jednak trochę pomagało więc będę się starała. Moim ogromnym problem są  naprawdę wolne efekty , często prawie nie zauważalne i żeby być wizualnie szczuplejszą potrzebuję dużo samozaparcia i wiary w to że kolejny raz się nie poddam. 

Przestałam się też katować bez sensu dietami bezcukrowymi i beztłuszczowymi. Jadam w miarę normalnie , odstawiłam trochę niezdrowych produktów , stosuję zamienniki i jakoś powoli prę naprzód. Idę dziś po Erytrytol bo moja przygoda z Ksylitolem zakończyła się tak że w trakcie remontu wywaliłam ponad pół opakowania do śmieci. No nie mogłam , nie smakowała mi ta moja kawa. 

Dzisiaj wzięłam do pracy jakąś zupę z Vifona " Bezglutenowa zupa wegetariańska z kluskami ryżowymi". Syf jak się patrzy ale rano był wyścig z czasem bo znowu wyłączyłam sobie w telefonie funkcję 'drzemka' i koncertowo zaspałam do pracy. No nic , najwyżej będę się dziś świecić od nadmiaru E. Do końca dnia jakoś to odpokutuję jedząc zdrowe warzywa i udając że je uwielbiam.

Swoją drogą zawsze mnie ciekawiło , wiele osób pisze " zmieniłam nawyki żywieniowe, odstawiłam śmieciowe jedzenie , jestem fit i mam lśniące włosy i jędrną skórę i właśnie przegryzam selera naciowego , popijając koktajlem z jarmużu". Nigdy nie uwierzę , zabijcie mnie , każda z was po cichu dała by się zabić za porcję frytek , smażonego kurczaka czy co tam innego preferowałyście za grzesznych czasów. 

Każdy lubi pogrzeszyć a najbardziej właśnie te które najgłośniej krzyczą "nie grzesz , wyrzuć kebaba" ;) Taka Lewandowska na przykład , po opublikowaniu przepisu na kotleta z liścia , zamyka się w łazience i grzmoci w całości ziemniaczki ze schabowym i mizerią na śmietanie. True Story...

21 kwietnia 2016 , Skomentuj

Czasami jest taki dzień kiedy ma się ochotę rzucić wszystko i iść w pi...

Mam dziś taki dzień.Jestem w pracy od godziny 7.40 , w tym momencie jest 8.50 a ciśnienie podniesiono mi już 3 razy i to dopiero początek znając moje szczęście.Znacie pojęcie "rozjuszony klient"? To jest własnie dzień takiego klienta. Przesyłka mi nie doszła , od rana tabuny ludzi dobijają się o swoje zaległe zamówienia, a ja siedzę , słucham , patrzę na nich i oczyma wyobraźni wsadzam im palec w oko. 

Na szczęście pierwsza fala poszła już w diabły , zrobiłam sobie kawkę , i włączyłam mój ulubiony sitcom na takie sytuacje. Mówię serio , masz zły dzien , włącz Mirandę choć na 10-15 min. Pomaga również na totalne spięcie pośladów przy okazji odchudzania. Jak zaczynam przesadzać z powagą należną zdrowemu trybowi życia , liczeniem kalorii , rzeźbieniem sylwetki ( ha,ha) , odpalam Mirandę. 

Wrzucam jakiś losowy odcinek :)

<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/2-EyFhV6V2A" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>

18 kwietnia 2016 , Komentarze (10)

Dałam radę! Po ostatnich tygodniach totalnego wk... , nadszedł moment zaiście epokowy. Mam to cholerne 7 z przodu!!!!!!! Dumne 79,8 ! Jak to jednak 20 dag robi różnice w postrzeganiu siebie. Jestem dziś na etapie "smukła i gibka jak łania" :D

15 kwietnia 2016 , Komentarze (10)

Równo za tydzień minie 2 miesiące diety. Niby kg zleciały , pasek pokazuje dumne 6 kg , choć dziś wątpię że te 86 było faktycznie na początku.Ważyłam się wtedy w pracy na wadze na której podobno wszyscy ważą ok.2 kg więcej niż na swoich domowych.Dziś myślę że zleciało mi maks. 5 kg

Jak dla mnie trochę wolne tempo ale i niema się co oszukiwać , nie głodzę się i mam już te swoje 36 lat , więc szaleństwa nie będzie. 

Kolejny problem - waga moja własna , domowa. Franca jedna zbiesiła się , wchodzę raz - 79,4 , wchodzę po 3 sekundach- 80,4 . Dziś dałam jej kolejną szansę.Weszłam , wyświetliła mi bezczelnie 81,4! No bez jaj , ja rozumiem że to waga elektroniczna ale odrobina empatii nawet od rzeczy martwych czasem by nie zaszkodziła.

Umiłowany mój małżonek kupił mi tę wagę ponad rok temu , sprawdziłam na necie , trochę się cholera wykosztował. Więc wywalić nie wypada. Przeszedł mi przez głowę szatański plan żeby zgonić winę za niefortunne zniszczenie na nieletnich , w sensie dzieci nasze, ale  boję się że są cwańsze ode mnie i prędzej czy poźniej by mnie wydały.

Każda odchudzająca się przyzna mi jednak rację , nic tak nie demotywuje jak waga która jaja sobie z nas robi. Za tydzień wyciągam metr krawiecki i jak on również nie pokaże mi tego co pragnę ujrzeć , to przysięgam , potnę na kawałki tępymi nożyczkami i spuszczę w toalecie.

Ja rozumiem posty doświadczonych o zdrowym ,mądrym odżywianiu się , że wolniej to lepiej,  a wogóle to lepiej wcale na pomiary nie spoglądać. Ale podejrzewam że znajdę na tym portalu minimum jedną taką jak ja ofiarę ,która ma w d... zdrowy tryb życia aż do śmierci , tylko chce po prostu mieć tyłek w rozmiarach akceptowalnych społecznie i brzuch który nie wywija pląsów przy każdym ruchu.

A ! I wiem jeszcze , chcę latem nosić zwiewne sukienki niczym rusałka ,i żeby mi się uda nie zacierały. Bo rusałki nie noszą pod sukieneczkami gaci sięgającyh połowy ud dla emerytek w kolorze bladego beżu.(wymiotuje)

11 kwietnia 2016 , Komentarze (2)

Idzie mi ta dieta jak krew z nosa. W sobote pojechałam po całości. Robiłam placki z cukinii , miały być dla męża i dzieci a zjadłam chyba 6 :( Smażone na tłuszczu w dużej ilości bo patelnia cholerna straciła na nieprzywieralności. Szlag.Potem były ciasteczka czekoladowe z duużą ilością czekolady. Piekłam , zjadlam kilka.W niedziele cierpiałam z powodu wyrzutów sumienia i oczyma wyobrażni widziałam siebie niczym ogromną orkę. Faktem jest ze takie wyskoki zdarzają mi się raz na jakiś czas , ten jest chyba trzecim  w przeciągu 6 tygodni diety.

Tygodniowe ważenia też wyglądają marnie , spada jakies 20 , 30 dkg tygodniowo. Tak to wygląda już 3 tydzień. Stabilizacja to jest to czego mi potrzeba , bo są dni kiedy jem po prostu za mało , a potem przychodzi taki dzień kiedy jem rzeczy niedozwolone i wyrzut sumienia wisi nade mną jak kat nad grzeszną duszą.

6 kwietnia 2016 , Komentarze (8)

Od kiedy klepnęliśmy ze znajomymi wyjazd na 100% , nabrałam wiatru w żagle.Całe pięć dni w Bieszczadach.Lubię mieć jakiś cel. Jeśli wiem że w niedługim czasie coś fajnego się wydarzy ,lepiej znoszę znoje i udręki życia codziennego. Mamy jechać co prawda ( znowu) w okolice Soliny , której szczerze nie znoszę ale i to mi nie straszne:) Będę się napawać , relaksować, pewnie w jeden wieczór dla przyzwoitości się trochę ubzdryngolę ( piwo pić będę  a potem umierać) Pozostaje modlić się o łaskawą pogodę i jak dla mnie to wystarczy.Postaram się oczywiście o jakąś aktywność fizyczną ale bez przesady , głównie planuję kontemplować uroki i oddawać się nic nierobieniu.Hmm..może nie do końca , gdyż wyjazd z dziećmi , a przy moim synu umiłowanym w zasadzie ciężko przewidzieć czy nie wrócę do domu rozjechana psychicznie i fizycznie:)Jest nadzieja ,że znajdę tam jakieś kury  które będzie mógł do woli napastować , żeby matka egoistycznie mogła zająć się chwilę sobą. Mąż w dzikim szale radości ,pewnie zaraz po wyjściu z auta zniknie w kierunku zachodzącego słońca,  razem ze swoją największą miłością czyli przyjacielem Pawełkiem. Mamy podejrzenia z żoną Pawełka że oni we dwóch kochają się bardziej niż nas w zasadzie, ale na uczucia niema rady, taka miłość.

Mają tam być z nami jakieś małżeństwa ,których nie znam.Postaram się być grzeczna i nie robić min ( bo ponoć robię ) i wdać się w miłą zapoznawczą rozmowę (ponoć nie potrafię być miła na początku) A. i W. powiedziały że dadzą mi w łeb jak znowu powiem coś uszczypliwego , a ja naprawdę nie robię tego specjalnie , jakoś tak samo ze mnie wychodzi jak ktoś mi nie podejdzie.Na walnięcie w łeb się zgodziłam dla świętego spokoju. 

Z odchudzaniem jakiś postęp wreszcie jest , pasek zaktualizowałam.Choć nie idzie mi to tak pięknie jak zakładałam , to ważne że powoli leci w dół. Myślę że trochę przesadzam z ograniczeniami w menu , fitatu wylicza mi dziennie jakoś podejrzanie mało kalorii. A jadam. I to często do syta bo nie lubię chodzić głodna.Trzeba się przeorganizować.

31 marca 2016 , Komentarze (18)

Wczoraj ,wracając z pracy wstąpiłam do ulubionej restauracji po najlepsze pierogi na świecie, dla rodziny , bo z lenistwa nic nie ugotowałam. Wzięlam 3 porcje , jeszcze cieplutkie , i od razu się przyznam że wracając spacerkiem pożarłam 4 sztuki. No nic , debila z siebie robić nie będę , wiedziałam ze to zrobię. Zaspokoiłam głód , który już zaczynał przejmować kontrolę nad racjonalnym myśleniem i dalej spacerkiem sunęłam w stronę domu. W tak zwanym międzyczasie , kontemplując uroki wczesnej wiosny dotarło do mnie że ja im te cholerne pierogi będę podgrzewać i znając moich bezwzględnych domowników , jeszcze cebulkę do tego podsmażać.Na cholernym masełku! Oczywistym jest że wydrę im te pierogi prosto z paszczy w napadzie szału i pochłonę zanim zdążą ruszyć widelcem.

Wlazłam do Biedrony , kupię sobie coś zielonego , zagryzę i może uchroni mnie to przed walką o pieroga.

Zobaczyłam zupki. Dla większości z was to pewnie żadna nowość , ja natomiast byłam bardzo mile zaskoczona sporym wyborem smaków , niską kalorycznością i składem całkowicie naturalnym. Kupiłam zupę krem z dynią i marchewką. 400 ml jedyne 196 kcal. Była naprawdę bardzo dobra. Dorzuciłam do tego pocięty w paseczki plasterek sera gouda , ukroiłam kromkę chleba żytniego i najadłam się tak ,że dłuugo czułam sytość. Co chyba najważniejsze, zjadłam ze smakiem.

Jak się łatwo domyśleć , w nosie już miałam te ich pierogi. Odgrzałam , podsmażyłam , nałożyłam.Patrzyłam nawet jak jedzą. Zwyciężyłam. Ok, nie liczę tych 4 szt. pochłoniętych po drodze. A właśnie , ciekawe ile kalorii mają 4 pierogi ( bez masła), trzeba sprawdzić.

30 marca 2016 , Komentarze (8)

Jak pisałam juz wcześniej ( kilka razy) , moją największą słabością jest wypijanie kilku kaw z mlekiem i cukrem.Dziennie. Dzięki pomocy Aniab2205 dowiedziałam się i poczytałam trochę o Ksylitolu i wczoraj kupiłam.Kilogram.

Nie wdając się w szczegóły ,jest mi po nim niedobrze. Takie wrażenie w gardle jakbym wapno wypiła.Natomiast nie poddaję się , mam kilogram i będę używać.Myślę że to kwestia przestawienia i przyzwyczajenia.Wizja redukcji kalorii w ciągu doby działa motywująco.

Dziś jest środa , dzień ważenia.Odpuściłam , przesunęłam ważenie na piątek , bo po świętach muszę się postawić do pionu.

Jestem w pracy , a najchętniej położyłabym się spać , nawet żaluzji nie odsłoniłam jak weszłam do gabinetu. Cisza , spokój , ptaszki śpiewają za oknem a ja o 10-tej mam ważne spotkanie , o 11-tej kolejne ( chyba ważniejsze). Nie wiem jak podołam ,jakiś mega dół mnie ogarnął.