Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
weekend w Kazimierzu


piątek: 10 km na rowerze i 4 godziny w samochodzie:(, tak niecałe 200 km = 4 godziny, bo teraz jest gorzej, żeby później było lepiej i wyjazd z Warszawy w stronę Krakowa jest jednym wielkim korkiem na placu budowy. I wieczór na rynku(impreza), żadnych ciastek, lodów, deserów(donut), jedyny cukier to miód w grzańcu.

sobota: 82 km na rowerze, wąwozami do Nałęczowa, powrót przez Wiślaną skarpę (droga bardzo "naokoło"). Pogoda super. Nigdy nie widziałam tyle jabłek jednego dnia. A na obiad grzecznie ryba i kasza z własnego pojemnika na kolacje.  

niedziela: 60 km na rowerze - tu mniej znaczy więcej. Promem do Janowca i na zamek, ale przez lasy, które okazały się suchą pagórkowatą piaskownicą.

  • beaataa

    beaataa

    5 października 2015, 11:05

    Cały dzień mam na to. Jakiś obiad, jakieś foty, jakiś zachód słońca, tu 20 km tu 30 m, nie jest to jakaś mordęga. Raczej przyjemna, całodzienna wycieczka.

  • Martynka2608

    Martynka2608

    5 października 2015, 07:54

    Fajny weekend :))))