Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
powolny zmierzch lata.


Niby ciepło, niby jeszcze lato, ale powoli już widać, że nadchodzi koniec. Poranki chłodniejsze i mgliste, wieczory szybciej nadchodzą, słońce niżej. To normalna kolej życia, a jednak świadomość, że czas tak galopuje jest przykra. Dopiero co planowałam wyjazdy wakacyjne z uwagą na stan męża po operacji. A dziś liczę godziny do piątego wyjazdu, mentalnie szykuje się do szóstego i do kolejnego zabiegu męża. Dziś jestem przymulona po nocy bezsennej z powodu bólu właściwie wszystkich stawów. Wstawałam co 2 godziny, a gdy wreszcie przed 5 przysnęłam, to jakiś bezmyślny z zieleni miejskiej zaczal podlewać rośliny w kwietnikach, hałasując silnikiem napędzającym pompę. A wieczorem i nocą mocno padało! Zmiana zatem planów, tylko dom i pakowanie do podróży. Obejrzałam mecz Polska- Francja w siatkówkę, szkoda, że chociaż 1 set nie nasz, ale i tak ich podziwiam. Na obiad kurczak pieczony z warzywami, na ostro. Do tego mizeria i fasolka zielona. Pobyt wyjazdowy przedłużyłam do niedzieli. Liczę także na jakieś grzyby leśne. Dziś weszłam na stronę sanatorium, gdzie będziemy komercyjnie przez tydzień, przymierzam się do zabiegów. Na najbliższy wyjazd zabieram 3 książki,  2 kryminały, 1 babska lekka. Czytam szybko, powinno wystarczyć. Waga rano zaskoczyła mnie pozytywnie, to chyba zasługa skromnej kolacji i regularności posiłków. Oby tak dalej!

  • Julka19602

    Julka19602

    11 sierpnia 2024, 08:20

    Gdzie jedziecie do sanatorium. Też przymierzam się do tygodniowego wyjazdu jesienią i nie mam pomysłu. Może Wasz ośrodek jest sprawdzony i warty polecenia. Pozdrawiam