Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Lubię kino, filmy i życie w mieście. Szczupła sylwetka pomoże mi znaleźć szczęście i pewność siebie :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1913
Komentarzy: 12
Założony: 24 lipca 2014
Ostatni wpis: 9 lipca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Droplet.

kobieta, 26 lat, Rzeszów

159 cm, 54.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 lipca 2015 , Komentarze (2)

Pomyśleć tylko, że to już prawie rok odkąd mam to konto. A zmian nie ma. To smutne. Smutna jest myśl, że w tej chwili siedząc wygodnie na łóżku mogłoby być już dobrze. Mianowicie przez ten rok mogłabym osiągnąć to czego pragnę odnośnie swojej wagi i wyglądu. Wiele osób mówi, że wygląd nie ma znaczenia, a jednak ja tak nie uważam. Nie stawiam go na pierwszym miejscu, ale zawsze liczy się pierwsze wrażenie. Niech mi nikt nie wmawia, że to jak człowiek wygląda nie wpływa na to jak się go postrzega, przynajmniej na początku znajomości, albo wtedy kiedy ktoś jest obcy. Do tego zalicza się również waga. Tyle czynników wpływa na to jak kogoś widzimy, tyle czynników wpływa na to jak widzimy siebie. Jakiś czas temu wpadłam na niezwykle niemądry pomysł by pogorszyć swój stan psychiczny, abym mogła się zakwalifikować do jakiejś terapii psychologicznej itp. Muszę przyznać, że w pewnym stopniu zrobiłam ku temu postęp. Głupia byłam. Nadal jestem. Tyle, że obecnie coraz trudniej jest mi żyć z ludźmi. Uważam, że mój wygląd przyczynia się do mojej samooceny, a w połączeniu z innymi sprawami staje się jeszcze bardziej zamknięta w sobie i odcinam się od świata. Zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli schudnę nie zmieni to całego mojego życia nie wywróci się ono o 360 stopni. Ale jednak by pomogło. Może nabrałabym więcej wiary w siebie i ruszyła naprzód. Nikt za mnie niczego nie zrobi, problem w tym, że lubię się wyręczać innymi. Trzeba się ruszyć, choć to nie jest takie proste. To niezwykle długa i ciężka droga.

Niech się uda, kiedyś...

4 stycznia 2015 , Skomentuj

Piję sobie zieloną herbatkę, może jakaś wróżka się pojawi i zabierze trochę tu i tam :))

Wczoraj było nawet ok, poskakałam chwilę na skakance (300 skoków), przysiady (60), brzuszki (100) i chciałam jeszcze coś z Mel B ale tak mi się zacinało, że nie wytrzymałam nerwowo :D. W sumie to nie są jeszcze jakieś bardzo wymagające ćwiczenia, ale jestem trochę leniuchem więc uważam to za dobry początek.

Dziś trochę gorzej, mała zsiadka rodzinna, pare ciasteczek o i tak dzień zleciał i 0 nauki, nie wiem kiedy ja się wyrobię, zawsze wszystko na ostatnią chwilę (mózgu dlaczego mi to robisz?!) Jutro już luźniejszy dzień na 100% coś poćwiczę :))

2 stycznia 2015 , Skomentuj

Jeszcze chwila i skończy się przerwa świąteczna, jeszcze chwila i skończy się pierwszy semestr. Jeszcze chwila i ferie, jeszcze chwila i wakacje. Jeszcze chwila i stanę się nową mną. Jednak chwila to pojęcie względne. Czas, który upłynie od teraz do 7 stycznia nie będzie tym samym czasem, który upłynie od teraz do nowej mnie. Ten drugi będzie dłuższy i cięższy, ale w końcu to tylko chwila, warto poczekać (i popracować nad sobą oczywiście).  :)

+ dobrze się ćwiczy

1 stycznia 2015 , Skomentuj

Ależ ja lubię skakać w czasie. Dawno tu nie byłam, a to dlatego, że ciągle ponoszę porażki. No cóż. Mój mózg jest chyba zaprogramowany nie do końca tak jak powinien. Powinnam powykonywać jakieś małe zabiegi i operacje, żeby zmienić myślenie i nastawienie, bo bez tego ani rusz. Kurcze no może akurat teraz się uda. A jak nie to pewnie znowu zawitam tu za pół roku, ale już z wagą "ohoho" bo ostatnimi czasy nietrudno mi jest przytyć. A najgorsze jest to, że nad tym nie panuje - coraz szybciej i coraz więcej. Może to właśnie jest ten moment, warto spróbować, bo w codziennym życiu moja waga i wygląd utrudniają mi normalne funkcjonowanie obniżając samoocenę i "serio serio" mam już nieźle pokićkane w główce. 

Do roboty! :)

5 sierpnia 2014 , Skomentuj

Już myślałam, że wszystko wróci do normy i zacznę ćwiczyć. No, ale... Dzisiaj doszłam do wniosku, że już naprawdę nie wytrzymam, spróbuję jutro. Mam nadzieję, że ból nie będzie tak duży i dam radę go znieść. I że wreszcie coś zrobię. Postaram się wybrać ćwiczenia, które aż tak bardzo nie będą obciążać mojej łydki Pewnie bardziej skupię się na brzuchu na razie, choć większy problem mam z dużymi biodrami oraz masywnymi pośladkami i udami :/ Dam znać jutro jak mi poszło! :)

31 lipca 2014 , Komentarze (6)

Nadal nie mogę ćwiczyć! To strasznie dobijające, kiedy już jesteś na tyle zmotywowana żeby zacząć coś musi przeszkodzić. Z dietą średnio, bo mam myślenie tylu "po co, skoro nie mogę ćwiczyć". Już się nie mogę doczekać, żeby zacząć z siebie wylewać pot, gubić kilogramy i czuć się pewniejszą i szczęśliwszą. Tak bardzo tego pragnę, że fakt, że nie mogę ćwiczyć jest dosyć przygnębiający. Czekam z niecierpliwością, bo tak strasznie chciałabym zacząć to wszystko tak na 100% :)

27 lipca 2014 , Komentarze (1)

Nowy wpis za dwa dni, sobota była okej wszystko jak należy, jestem z niej zadowolona. Z dzisiejszego dnia nie do końca, zaczęło się średnio, bo w porannym pośpiechu zdążyłam zjeść tylko połowę wyznaczonego posiłku. Nie chciałam zaprzepaścić ustalonych godzin kiedy jem i czekałam do II śniadania. Niestety ledwo wyczekałam pory obiadu i wydawałoby się, że już do końca dnia będzie w normie. To było złudzenie. Wyszłam do miasta z rodziną, a jak to z nimi - jakieś przekąski, napoje, lody. No i wieczorem koło 20 wpadło do tego wszystkiego ciasto. O tyle dobrze, że była to taka a' la szarlotka, żadnych ciężkich oraz słodkich mas itp.

Jutro muszę odstąpić od diety, ponieważ jutrzejszego dnia nie spędzę samotnie. Nie chciałabym zepsuć takiej chwili, kiedy mogę spotkać się z kimś znajomym, bo nie zdarza się to często i cieszę się, że jutro będę mogła.

Ale już we wtorek wszystko wraca tzn. dieta. Mam nadzieję, że będę mogła też już jako tako ćwiczyć. Chciałam zacząć biegać, ale u mnie rano jest mnóstwo ludzi, a ja mam zawsze takiego "wstyda". A o czwartej rani biegać nie będę, wieczorek też odpada.

To tyle, nie załamuje się, wiem co robię i bardzo pragnę sukcesu!

25 lipca 2014 , Skomentuj

Cieszę się, że zrobiłam wszystko co zaplanowałam. Mianowicie chodzi tu tylko o dietę. Trzymałam się zdrowych produktów i jadłam potrawy w równych odstępach. Ale najbardziej jestem dumna z tego, że nie podjadałam. U mnie jest to duży problem, ponieważ moja silna wola nie jest wypracowana, a także zwykle "zajadam smutki", więc o nietrzymanie diety jest mi łatwo. Najtrudniej jest wieczorem, wtedy pokusa jest największa, bo za dnia aż tak trudno nie jest :)

A teraz mały bilans. Nie mogę mieć aż tak za złe to co zjadłam na śniadanie, ponieważ nie miałam jako takich produktów, a przecież lepiej zjeść cokolwiek niż nie posilić się niczym i jeszcze bardziej rozregulować organizm. 

Śniadanko: bułka pszenna z dwoma plastrami żółtego sera i ćwiartką papryki + zielona herbata; obiad: miseczka zupy jarzynowej (bez śmietany i więcej warzyw niż "wody"); podwieczorek: cztery plastry pieczonej cukinii z przyprawami; kolacja: dwie małe kanapki z chleba razowego, białego sera półtłustego i pomidora "malinówki"

Postanowiłam zaznaczać kolorem z jakich posiłków jest zadowolona - zielony, z jakich po części - żółty/jasny brąz i jakich powinnam była unikać - czerwony

II śniadania nie ma dlatego, że wstałam późno i już nie było sensu tego dzielić na pięć posiłków.

Ćwiczeń na razie nie mogę wykonywać z powodu uszkodzeń łydki, próbowałam, ale jednak wolę to wyleczyć.

24 lipca 2014 , Komentarze (3)

Czwartek, popołudnie. Kolejny dzień, w którym myślę o zmianie. Żyję w świadomości, że moje szczęście w tym ohydnym ciele nie ma bytu. Nie zacznę myśleć o sobie dobrze nim nie schudnę. A i to nie przychodzi łatwo. Ciągle wydaje mi się, że nic się nie dzieje, a dzieje się bardzo dużo. Marnuje życie i wiem o tym. Łudzę się na jakiś cud, który jest niemożliwy. ten "cud" mogę dokonać tylko ciężką pracą. Uda mi się jedynie wtedy, kiedy będę w to wierzyć, a ja już chyba nie potrafię...

Niby zaczęłam tu pisać. Wydawałoby się, że mam motywację, że wierzę. Ale jak zwykle to pewnie słomiany zapał, choć oczywiście chciałabym coś osiągnąć. A ja potrafię tylko użalać się nad sobą i żyć w samotności. Nie uważam się za osobę nie wiadomo jak grubą, ale dla mnie to za dużo. Wstydzę się siebie i swojej wagi.

Zobaczymy co przyniesie czas, mam nadzieję, że zmiany na lepsze. Od września nowa szkoła, chciałabym zacząć wszystko od nowa i cieszyć się życiem.