Jest oki. W limicie się zmieściłam, trochę też posprzątałam, więc ruch jakiś był. Czuję się bardzo dobrze. Dietka mi służy, i powiem szczerze, że jest mi na niej jak na odtruciu. Te tłuste potrawy bardzo mnie spowalniały, chodziłam jakaś bez życia, zmęczona, osowiała, jak cień samej siebie.Do tego miałam tendencje do obrzęków i zatrzymana woda powodowała, że wyglądałam jak nadmuchany balon.Do dietki jestem pozytywnie nastawiona- widzę,że tysiączek kalorii to w moim przypadku niemal optimum. Jeśli będę chciała utrzymać swoją wagę na poziomie 54 kilo to wystarczy mi 1600 kalorii. To całkiem sporo- akurat tyle, że można czuć się bardzo sytym. Do tego w planach karnet na basen, i ogólna metamorfoza, którą sobie zaplanowałam na przełomie jesieni i zimy. Trzeba coś zmienić, bo zbliża się do mnie wielkimi krokami 29 latek, ostatni rok dwójki z przodu i trzeba będzie ten mały kryzys jakoś sobie zrekompensować.
Teraz zabieram się do czytania-
Agatha Christie- "Samotny Dom"
edytawes1
31 lipca 2010, 00:23tak taka lekka dietka to jak prawdziwe odtrucie organizmu...pozdrawiam
pikej
31 lipca 2010, 00:20pisząc notkę zaznaczasz jakieś słowo i klikasz na ikonkę hiperłącza - taka jakby agrafka, stoi pośród wstawiania obrazków, rodzajów czcionek. wtedy pokazuje Ci się okienko URL, tam wklejasz dany link. klikasz Ok i jest done ;) mam kolegę w Końskich ;p