Tak jest, poszłam dziś do Calypso, jak się okazało pierwszy raz od roku. Przypominam sobie moje wielkie zamiary rok temu, nawet fotkę zrobiłam w kostiumie, którą możecie oglądać w pierwszym wpisie. Była fotka, siłownia i dieta i zostało gówno + kolejne 2 kg tłuszczu. Masakra.
Tym razem nie skończę tak, mam nadzieję, dzięki Wam i Vitalii.
Jako się rzekło siłownia miała miejsce dziś wczesnym popołudniem.
Z wielkim strachem siadałam do każdego kolejnego urządzenia począwszy od wioseł poprzez atlas, machiny do przywodzicieli, pleców, brzucha, dupy skończywszy na steperze. Okazało się, że siły mi nie ubyło. Jednak bębny utrzymały formę, natomiast moja kondycja jest w strzępach, w stanie opłakanym a właściwie to chyba nie ma jej wcale. Wskoczyłam na pół godziny średnim tempem na steper i już po 10 minutach mdlały mi nogi a jęzor wywalony przydeptywałam sobie śmiało. Rozpacz i porażka. Trzeba to naprawić.
Miałam zacząć biegać, ale mnie Ananiasz wystraszył, że za dużo 10 minut. Na marszobieg i minutowe zrywy to mi się na ulicę nie chce wychodzić. Spróbuję na bieżni pojutrze, zobaczymy jak to jest z moim bieganiem. Obawiam się , że podobnie jak ze steperem. No cóż, nie jest łatwo ruszać się z 25-kilowym nadmiarem. A jutro w domu przywalę sobie serię brzuszków, taka solidną, żeby potem nie móc wstać z łóżka. Uwielbiam to :-)
ewusha
6 lutego 2013, 10:20No właśnie! Ja sobie ćwiczę już 4 tydzień i widzę postępy. Potrafię przebiec kawałek bez zadyszki. Mogę już nawet biec w miejscu przez jakieś 20-30 minut i nie umieram. Ale wczoraj sobie zaserwowałam ćwiczenia na brzuch i dzisiaj to czuję, oj czuję. Dasz radę, wiadomo, nie od razu Kraków... Ja się muszę w takim razie odważyć wyjść na dwór z tym bieganiem, a właściwie też z marszobiegiem... Tylko jak się ubrać? Bo buty już mam!
Ananiasz1968
6 lutego 2013, 08:12Aniu, spokojnie! Daj sobie te pierwsze dni na rozkręcenie, na przyzwyczajenie mięśni do wysiłku. Po co Ci te mocne zakwasy na początek? Wiem..wiem, gadam jak tatuś, ale gdzie się spieszyć? Razem na pewno damy radę!