Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Lubię... trudno napisać o wszystkim. Lubię wiele rzeczy :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4268
Komentarzy: 24
Założony: 27 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 19 czerwca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Isztarrr

kobieta, 56 lat, Wieluń

170 cm, 86.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 czerwca 2017 , Skomentuj

Jakoś tak...niechętnie wraca mi się do cwiczeń... Patrzę na rower, na trampolinę... No i patrzę. Bardzo dobrze mi to wychodzi.

Spoglądam na moje sprzęty znad komputera, gdzie co jakiś czas wypełniam ankiety, raporty na streetcom (tak mnie jakoś wkręciły kampanie), że wszystko inne przestało byc ważne.

Ale dzisiaj, gdy wstałam rano, doszło do mnie, że czas wszystko połączyc. Nie ma, że boli... Trzeba znaleźc czas na wszystko co uważam za ważne. I na zarabianie pieniędzy, i na kampanie (które polubiłam), i na sport, i na zdrowe odżywianie..., i na to co się stało nadbagażem przez zimę....

Ciężka walka przede mną - systematycznośc. Kiedyś przeczytałam, że nawyk ten można wypracowac przez 21 dni... To trochę długo, ale chyba dla swojego zdrowia warto?

Nie będę szarżowac. Polubic znowu sport - nie tak łatwo, bo gdzieś w głowie (co dziwne) tkwi myśl "że marnuję czas, a mogłabym coś uprac, pozmwyac...". Muszę się wyzbyc tego myślenia i postawic się odrobinę do pionu. 

Co prawda - dzisiaj tego nie zrobię. Lenistwo daje o sobie znac, a może bardziej takie ogólne zmęczenie dniem. Ale jutro (wiem, wiem nigdy nie zaczynaj od jutra), ale jutro... na pewno poskaczę na trampolinie. 

A moja klawiatura nie robi c z kreseczką... :(

30 maja 2010 , Komentarze (4)

Gdy na dworze nieładna pogoda, lubię pobuszować na YT i znaleźć jakiś interesujący filmik.
Dzisiaj znalazłam coś, co mnie zatrwożyło/zaskoczyło/zniesmaczyło...
Obejrzałam 5-odcinkowy film "Otyłe dziewczyny i ich partnerzy".

Może liczyłam, że ten film jest zupełnie o czymś innym...

W każdym razie obejrzałam.
Opowieść o fascynacji zbyt olbrzymiego ciała, o dokarmiaczach, o fascynatach tłuszczu...
Nie, nie jest to dla mnie zrozumiałe - pozwolić partnerowi, aby moje ciało miało wagę 200 - 300kg? Pozwolić mu dbać o siebie i nie chcieć schudnąć, bo inaczej on odejdzie?
Niezdrowe.

Nie chcę dopuścić do takiej sytuacji w moim życiu.
I choć przyszło zniechęcenie w drodze do celu - to jednak liczę na to, że zawrócę, że nie skorzystam z kolejnych zakrętów i poczuję, że przede mną znów droga jest prosta... 

 

27 maja 2010 , Komentarze (4)

Im zimniej na dworze - tym chętniej sięgam po rzeczy słodkie.

Zresztą im bardziej dopada chandra - to ma się ochotę na coś słodkiego. 
Znalazłam proste naukowe wytłumaczenie.
Cukier pobudza produkcję serotoniny, hormonu łagodzącego objawy stresu i depresji. 
Poleca się, aby zamiast słodyczy, które powodują szybki skok (a później spadek) poziomu glukozy, najlepiej jeść węglowodany złożone. Najwięcej znajdzie się ich w warzywach strączkowych (cieciorce i soczewicy) oraz w pieczywie z pełnymi ziarnami.


Znalazłam też dzisiaj na pewnej stronie chiński sposób na zmniejszenie apetytu na słodkie. Według niego aby zmniejszyć apetyt na CUKIER : cukierki, lody, ciasta, ciastka, słodkie desery można stosować zamienniki: mrożone banany, owoce (zamiast lodów), desery słodzone syropem klonowym, słodem jęczmiennym.
Nalezy też jeść więcej pełnego ziarna, słodkich warzyw, dyniowatych, jabłek, daktyli, gotowanych owoców, a mniej: mięsa, soli, nabiału.

Warzywa się powtarzają...
Cóż, może warto spróbować?
Zobaczymy.

4 kg do celu..., a dni 9...

 

25 maja 2010 , Komentarze (3)

Powoli docieram do 86kg...
Powoli..., ale i z niepokojem patrzę na swoje "podgardle".
Co prawda ciało ładnie się wchłania przy zmniejszaniu, ale owe "podgardle" nie chce się śpieszyć.
Widać skórę, której brakuje tłuszczyku, który ubył... - i wcale nie są to zmarszczki.
Czuję niepokój, bo chcę zrzucić prawie tyle samo co już zrzuciłam, ale nie chcę, aby było to widoczne na mojej szyi.
Nie chcę do końca życia chodzić w golfach!
Ktoś ma pomysł jak ratować szyję bez późniejszej operacji plastycznej?

11 maja 2010 , Komentarze (6)

Mija dzień za dniem..., a powera nie ma.
Weszłam w czas stagnacji... dzień mija, mniej więcej wiem co jeść, czego nie jeść - dzięki temu utrzymuję wagę..., ale niewiele spadam.
A przecież, gdzieś we mnie, ta motywacja krzyczy: "przecież chcesz, chcesz na początku czerwca mieć 86kg!"

No chcę.
Bo to by znaczyło, że wróciłam do wagi sprzed prawie 15 lat.
Więc chcę.
Bardzo.

Ale czegoś mi brakuje.
Wiary, że się uda? Nadziei?
Przecież już sporo za mną... Powinnam sobie ufać, że potrafię, że mogę...
A ja... zrobiłam się marudna, niepewna...

Wróciłam do ćwiczeń, od których umknęłam jakiś czas temu. Niewiele ćwiczę, ale jest poranny rozruch, a od soboty wracam do jazdy na rowerze.

28 kwietnia 2010 , Skomentuj

Chwilowo nie staram się zbyt mocno...
Mało ćwiczę, ogarnęło mnie wiosenne lenistwo.
Jem 5 posiłków.

Staram się pamiętać, że to nie są jakieś szczególne moje ograniczenia (ilość posiłków i ćiczenia), tylko że tak zawsze będzie wyglądał mój dzień.
Że jest normalny/naturalny...
Dzięki temu z uśmiechem wstaję co rano.

Przede mną... więcej ćwiczeń. To jest mój cel.
Ale jak siebie przekonać, że coś się lubi, jeśli się nie lubi... Albo jak powiedzieć sobie, że ćwiczenia nie są marnotrastwem czasu...

 

27 kwietnia 2010 , Komentarze (2)
Tak naprawdę to dawałam sobie radę sama.
Ot, tak... zawzięłam się w ubirgłym roku i zgodnie ze swoimi ustaleniami zrzuciłam pierwsze kilogramy (27kg).
Nie, nie głodzę się. Jem wszystko tylko systematycznie i w małych ilościach.

Ale nadszedł jakiś dziwny czas... Wiosna tak na mnie działa??
Mam ochotę jeść, jeść, jeść... I niekoniecznie mam ochotę na staranie się, aby być mniejszym, a przecież do celu, który sobie kiedyś wyznaczyłam jeszcze trochę... mi brakuje. Nawet więcej niż trochę.

Zabrakło powera..., chęci na pilnowanie się...
Wiosenne przesienie?