Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ja Ogrzyca, czyli skąd do cholery wziął się OGR na
tym blogu?!?!


To chyba zrozumiałe, że nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby być postrzegany jako Ogr. No bo co? Taki Ogr to przecież człapie, beka, pierdzi, dużo je i jest gruby na dodatek, a do tego bywa egoistyczny. Ja też nie chciałam być postrzegana jako Ogr. Tak mnie wychowano, abym przed społeczeństwem jawiła się jako Grzeczna Dziewczynka: dobra, miła, uczynna, taka co to ostatnią koszulę bliźniemu odda, a sama zębami z zimna kłapać będzie. A że do tego perfekcjonistką jestem, to była ze mnie taka Grzeczna Dziewczynka że hej! Dobra, miła i uczynna, normalnie na plecach transparent nosiłam „możesz mnie wykorzystać a ja się nie będę złościć tylko z uśmiechem jeszcze cię w rękę pocałuję”. Moimi ulubionymi słowami było: muszę, powinnam, należy, trzeba. Tak mnie wytresowano, że dbałam o innych, o siebie prawie wcale. Matka Polka Idealna. Do tego nie wolno mi się było złościć. Ja naprawdę NIE CZUŁAM złości. Święta Pańska Jakaś! Tyle że jakoś nie czułam niczyjej wdzięczności. Znacznie częściej czułam się wykorzystana i nic nie warta. Nie, nie byłam z tym szczęśliwa!!! Dlaczego wbrew sobie wciąż zachowywałam się jak Grzeczna Dziewczynka? Bo tak bardzo nie chciałam, żeby odkryto we mnie… Ogra. Grzeczna Dziewczynka zamknęła więc go w szafie i udawała, że wszystko jest cacy.


Pewnego dnia, jakiś rok temu, zebrałam się na odwagę i wypuściłam Ogra z szafy. Faktycznie, natychmiast zaczął domagać się jedzenia. Ponadto bydlę chlipało, mlaskało, człapało, było totalnie nieuczynne, dużo spało, a kiedy było szczęśliwe – tańczyło. A szczęśliwe było prawie non stop, wystarczyło to dobrze nakarmić, wrzucić do jakiejkolwiek sadzawki gdzie mogłoby popływać, zostawić samotnie z dobrą książką albo po prostu pozwolić się temu wyspać. Ponadto Ogr nie uznawał wymyślnych fryzur wymagających długiego stania przed lustrem ani niczego, co wymagałoby zbyt dużo jego ogrzego wysiłku. Różnicę między nieszczęśliwą, nerwową Grzeczną Dziewczynką, robiącą cały czas to, co NALEŻY, a radosnym i wyluzowanym Ogrem, który robi tylko to, co CHCE było widać gołym okiem od razu. Tego dnia pokochałam Ogra całym sercem, a Grzeczną Dziewczynkę znienawidziłam i postanowiłam zamknąć do szafy. Rozpętała się wojna o wpływy między Dziewczynką a Ogrem.


Od tego czasu robiłam wszystko, aby z Grzecznej Dziewczynki stać się Ogrem. To nie takie proste, kiedy wychowano Cię według „dobrych chrześcijańskich zasad”. Dziewczynka dzielnie walczyła o swoją chorą pozycję, ale Ogr z każdym dniem rósł w siłę. Nagle przyjaciele zaczęli przecierać ze zdumieniem oczy i pytać: „co się stało że odzyskałaś radość życia?”. A ja wtedy opowiadałam im o Ogrze. Większość z nich polubiło zwierzaka. Nie wszyscy oczywiście, bo przecież Ogr bywa egoistyczny i nie odda ostatniej koszuli za nic w świecie, więc nie wszystkim było to na rękę. Zwłaszcza tym, którzy wolą się otaczać Grzecznymi Dziewczynkami.
Chcę wam jeszcze powiedzieć w tym miejscu, że Ogr nie jest do końca zły. W ogóle nie jest zły! Kiedy już zadba o swoją ogrzą dupę, chętnie dzieli się z innymi swoją radością i tym, co posiada. Przykład? Zerknijcie jedną notkę wyżej na tym blogu. Grzeczna dziewczynka uważała że NIE NALEŻY jeść słodyczy bo się nigdy nie schudnie i nie częstowała nimi przyjaciół ani sama ich nie jadła. Ogr nakupił słodyczy, podzielił się z innymi i… nikt nie przytył! Ba, jeszcze ktoś poczuł się kochany… Na tym właśnie polega sekret Ogra. Tylko zaakceptuj go takim, jaki jest!!!



Jest jeszcze trzeci zwierzak w moim życiorysie. Z tym to było najgorzej. Odważyłam się go wywołać dopiero jakieś dwa miesiące temu przy pełni księżyca. O kim mowa? Ano o samym imć panu Demonie Głodomorra! Może kiedyś opiszę Wam cały seans spirytystyczny i to jak po wywołaniu Demon wylazł i stał się tak wielki, że zapełnił cały pokój i wydawał się jeszcze straszniejszy… Suma sumarum, podczas kilkugodzinnego seansu dogadaliśmy się z Panem Głodomorra. Oznajmił, że nie jest moim wrogiem, a przychodzi tylko wtedy, kiedy dzieje mi się jakaś krzywda (lub co gorsza sama ją sobie wyrządzam). Wychowano mnie na Grzeczną Dziewczynkę, która nie zwraca uwagi na swoje potrzeby. Potraficie uwierzyć, że nie pozwalałam sobie na przykład czuć zmęczenia, za to odczuwałam głód (albo raczej psychiczny przymus jedzenia). Taka cecha Grzecznej Dziewczynki jest bardzo przydatna dla tych, którzy ją wykorzystują. Nie będzie się skarżyła na zmęczenie, więc będzie bardziej wydajna. A jak odczuwałam złość? Ależ ja żadnej złości nie czułam. Za to wściekłość rozładowywałam opróżniając lodówkę. A co z „nie chce mi się?” Wystarczyło „podjeść co nieco” i już mi się chciało. Albo tak się objadłam że czułam się senna i mając wszystko gdzieś szłam spać, faktycznie nie robiąc tego, czego mi się nie chciało. Ale żeby wprost powiedzieć że mi się nie chce? O, co to - to nie! Poza tym Pan Głodomorra chce mi dać trochę przyjemności, bo ja przecież żadnej innej przyjemności poza jedzeniem nie uznawałam. Zawarłam więc pakt z Panem Demonem Głodomorra i postanowiliśmy współpracować.

Najpierw nauczyłam się rozpoznawać i opisywać fizyczny, prawdziwy głód i odróżnić go od psychicznej zachcianki – Głodomorry. Kiedy pojawia się Głodomorra, natychmiast pytam ogrzej części siebie, czego mi potrzeba albo co mi dolega.
„Chcę spać” – odpowiada Ogr a ja staram się w miarę możliwości iść tego dnia wcześniej spać, żeby gadzina się wyspała.
„Wściekam się na Iksińskiego” – warczy wzburzony Ogr, a ja rozważam całą sytuację jeszcze raz i w wyobraźni uspokajam małe, wkurzone Ogrzątko. W zależności od potrzeb wybaczamy Iksińskiemu lub postanawiamy przeciwdziałać wyrządzanemu nam złu.
„Nie chce mi się sprzątać, chcę tańczyć” – jęczy Ogr, kiedy niosę szmatę i miotłę. Jeśli jest w miarę czysto, olewam temat. Jeśli jest bardzo brudno, proponuję Ogrowi wysprzątanie najmniejszego pomieszczenia i podjęcie decyzji czy chce nam się dalej sprzątać. Zwykle Ogr, zachwycony efektami, domaga się wtedy dalszego sprzątania i cała akcja przebiega sprawnie, a na koniec tańczymy razem radośnie w wysprzątanym mieszkaniu.
„Chcę jeść do syta smaczne rzeczy” – burknął pewnego dnia Ogr, a ja najpierw zdębiałam, a potem… posłuchałam Go! Dziś po sześciu tygodniach mam prawie 5 kilogramów mniej i szczęśliwego Ogra w szafie. Grzeczną Dziewczynkę zaprzęgliśmy do liczenia kalorii. Kiedy za głośno drze mordę że „nie należy przekraczać limitu kalorii…” to dostaje w łeb i wpada na jakiś czas do piwnicy, a my z Ogrem oraz Panem Demonem Głodomorrą żyjemy radośnie i szczęśliwie, czego i Wam i Waszym Ogrom oraz Demonom życzę!

PS A przyjemności? Zaakceptowałam że jedzenie to też prawdziwa przyjemność i możliwość dzielenia się miłością. A wtedy nagle odkryłam, ile innych przyjemności oprócz jedzenia jest na świecie. Ogr mi w tym walnie pomógł oczywiście! Ale o tym to już w innej notce...


Teraz już rozumiecie, skąd Ogrzyca w nazwie bloga?
  • jovanka28

    jovanka28

    13 listopada 2013, 19:38

    mój Ogr się dopiero budzi do życia... nadal jeszcze Grzeczna Dziewczynka ma większe wpływy i nie wiem, jak ją zdetronizować po tylu latach :)

  • Wonkaa

    Wonkaa

    13 listopada 2013, 14:18

    Ty to masz życie poukładane, pozazdrościć :-)) Muszę i ja odszukać swojego ogra. Ale mi dałaś do myślenia, no, no .....

  • Trollik

    Trollik

    11 listopada 2013, 18:29

    piekna symbioza

  • MARCELAAAA

    MARCELAAAA

    11 listopada 2013, 16:26

    No powiem Ci że bardzo pięknie to opisałaś :)Taką komitywe to można trzymać ze zwierzakami ,tym bardziej że każdy swoje miejsce zna i nie wychyla sie do przodu :)Gratuluje takiego zwierzyńca :)