Długo mnie tu nie było. Kompulsywne jedzenie wzięło górę i nie chciałam rozpisywać się o tysiącach kilokalorii pochłanianych każdego dnia...
Od jakichś dwóch tygodni jest lepiej. Nie objadam się jak oszalała ani się nie odchudzam. Jem normalnie i staram się robić to z rodziną. Tak więc, rano śniadanie bez szaleństw w żadną stronę. Jakieś płatki, kanapki, kawa, sok pomidorowy, jabłka.
Później obiad. Zwykle mięso lub ryba, nie chce mi się wegekombinować, bo im więcej myślę o jedzeniu tym więcej wciągam, ziemniaki, kasza lub ryż i warzywa.
W ciągu dnia jem ze dwie porcje zupy. Ostatnio wróciły do naszego rodzinnego menu, bo tata nie może bez nich żyć. Ja korzystam, gdyż zupy uwielbiam.
Kolacja w zależności od dnia: bywa, że mały jogurt, bywa i spaghetti. Staram się nie przekraczać 2500 kcal, żeby nie przytyć. Nie ograniczam się przesadnie, bo boję się, że kompulsy i zachowania kompensacyjne wrócą. Muszę osiągnąć najpierw wewnętrzną równowagę...
UlaSB
23 lutego 2015, 17:48Cieszę się, że jest trochę lepiej... Masz rację, na razie spokojnie, nie rzucaj się znowu w wir diet... Buziaki!
Pszczolka000
23 lutego 2015, 17:14Dobre podejście, stopniowo najpierw dojdź do ładu na poziomie 2500 kcal, a później zredukujesz i zaczniesz chudnąć ;) ja miesiąc kurczyłam sobie żołądek zanim przeszłam na dietę ;)
Hellcat89
23 lutego 2015, 16:49pewnie zla mialas diete ... zbyt regorystyczna.... albo za malo kcal.... lub czegos brakowalo i organizm sie zbuntowal.... powodzenia;)
Grubaska.Aneta
23 lutego 2015, 16:01I co na to waga na taki sposób odżywiania. ?
jablkozcynamonem
23 lutego 2015, 17:03skoczyła do 91kg, i od dwóch tygodni stoi w miejscu