Tak. Rozeźliłam się strasznie. Kiedy czytam i słyszę, żeby mi pobłażać. Bo ja przecież jestem grubaską. Ok, schudłam trochę, ale czy to znaczy, że mi wszystko wolno? Może moim bliskim i znajomym wolno głaskać mnie po główce mówiąc "kochanie, a może ciastko? A może czekoladkę? jedziemy do maca? Co ci zamówić, zestaw? duży? " Jak mnie to drażni! Tak nie wolno!
To fantastycznie, że ludzie na mnie patrzą i są nawet tacy co myślą " niech sobie zje...to nic, że jak niesie tę tackę to ledwo sapie, niech zje...przecież ona też ma uczucia, nie wolno się z niej naśmiewać, nie wolno komentować sobie tam po cichutku. Trzeba być wyrozumiałym dla grubasa, niech się opcha jeszcze, bo może mu smutno i lepiej się poczuje. Niech wie, że my go tu wszyscy wspieramy" Krzyczeć mi się chce! A już na pewno kogoś opier... :) Co to za tok myślenia?
Ja rozumiem, że nie wypada głośno się śmiać, już to dziś gdzieś napisałam, że śmiech jako reakcja obronna, przed tym, że cos nas przeraża, to oznaka niedojrzałości. Ale wyobraźmy sobie taką sytuację- siedzę ze znajomymi i oni w niewybredny sposób komentują otyłą kobietą- czy nie powinnam wyciągnąć wniosków? jakie to będą wnioski to już zależy- albo, że kumpluje się z idiotami, albo, że czas coś zrobić, bo inni ludzie tak właśnie mnie postrzegają.
Jeśli wchodzę do maca (gdzie w ogóle nie powinnam się stołować, taka jest smutna prawda) i zamawiam kawę, będę inaczej postrzegana niż kiedy wchodzę i niosę tacę niezdrowego żarcia. Sama też poczuję się lepiej, bo wygram z łakomstwem.
Czy jeśli moje dziecko nabawiłoby się otyłości, to zapraszałabym je tam, bo mnie bardzo prosi? Bo kocham? jeśli kocham, to jestem głucha na takie prośby, to staram się pomóc a nie pogłębiam jeszcze chorobę. Jeśli ulegnę, to jestem głupia. To wszystko psychika. Kiedy ja męża proszę o jakieś niezdrowe żarcie, to tak mu tańczę na poczuciu winy, że aż słychać jak tupię przy tym. Potrafię się gniewać, mieć focha, niemal płakać i udawać niemal słaniającą się na nogach ze wszelkimi bólami wskazującymi na nadejście rychłej śmierci głodowej (jak bym nie mogła zjeść czegoś innego). Jak on musi się czuć...? czasem się złamie i to ode mnie zależy, czy w porę się opamiętam. On mi pozwala, bo kocha...albo chce mieć święty spokój
Pomóc grubasowi to nie mysleć o jego uczuciach, bo to kłamca jakich mało, jeśli ma ochotę na coś, czego nie powinien brać do ust. Już wolałabym widzieć jak ludzie reagują choćby wybuchem śmiechu kiedy próbuję cos zamawiać, bo przynajmniej więcej bym tam nie poszła, niż patrzeć litościwie, albo nie daj boże myśleć "niech zje, dlaczego ma nie zjeść, przecież ma uczucia, niech pierdyknie w diabły pół miesiąca odmawiania sobie i morderczych ćwiczeń...niech sobie zje skoro ma ochotę, ma do tego prawo jak każdy inny człowiek".
Bzdura!
To nie o uczucia chodzi- jak się uzależniłam od tłustego żarcia, to jedynym uczucie jakie mną kieruje, jest chęć zaspokojenia pożądania związanego z jedzeniem takiego świństwa, poczucia smaku tegoż, a nie głód prawdziwy. Poczucia, że znikają problemy, bo często zajadamy najpierw problemy, a potem przyzwyczajamy się, że problem= żarcie tego czy tamtego.
Jeśli mi ktoś pobłaża, daje mi przyzwolenie, a ja szybciutko i zwinnie przerzucam winę na niego. pozwoliłeś mi, to Twoja wina, że taka jestem- myślę sobie, albo co gorsza mówię. Kiedy moja mama piecze ciasto, czy to jest równoznaczne z tym, że wpycha mi je do buzi? Nie. To ja decyduję. Ale jeśli zapytam- "Mamo? Mogę to zjeść?" to co powinna powiedzieć "Nie. jesteś na diecie, potem będziesz miała ochotę na kolejny kawałek, lepiej nie", czy powinna powiedzieć "proszę, jedz jeśli masz ochotę". Jak się zachowam kiedy już będzie po? W pierwszej sytuacji najpierw się obrażę, ale za kilka minut będę z siebie dumna, że się nie złamałam. W drugiej-zjem, potem jeszcze kilka (bo my grubasy tak mamy-Ach, jak już zjadłam jeden to trudno, zjem jeszcze kilka a od magicznego jutra już zero- a kiedy już się najem, poczuje cos w rodzaju wyrzutów sumienia, ale swoją złość poza tym, że na siebie skieruje jeszcze na nią, na to, że mi pozwoliła.
Tak. Otyli mają uczucia. każdy ma. nawet karaluch pewnie cos tam sobie czuje. Ale czy to znaczy, że przez tę nasza wrażliwość i własną ludzie powinni pozwalać nam pogłębiać chorobę?
Wolę jak się ze mnie podśmiewają, bo zamówię mniej, albo wcale. Wolę mieć powód do tego, żeby się opamiętać, niż żyć w przekonaniu, że wszystko jest ekstra i niczego nie trzeba zmieniać, bo jak to ktoś napisał byłoby nudno, gdyby wszyscy byli tacy sami. My nie jesteśmy tacy sami, mamy inne rysy, poglądy. Ale byłoby ciekawiej, gdyby wszystkim żyło się dobrze we własnym ciele, gdyby byli zdrowsi i sprawniejsi. Nie sądzę, choć słyszymy, że otyli są weseli i szczęśliwsi, że to prawda. To pogodzenie się ze stanem rzeczy, lenistwo i brak efektów, albo takie pobłażanie powoduje, że przestajemy walczyć w przekonaniu, że wszystko jest chyba ok. Rozeźliłam się dziś strasznie
A pijakom pobłażamy, mówimy masz, kochanie, napij się jeszcze. Nie wyśmiewamy? tak? To taka hipokryzja...jedz grubasie bo masz uczucia, ale alkoholiku nie pij, bo niszczysz swój organizm...A czym ja się od niego różnię? Tym tylko, że on alkohol może odstawić, a ja jeść muszę.
katy-waity
2 sierpnia 2015, 15:35Za bardzo roztrząsać to co inni powinni zrobić w sytuacji gdy widzą, że "grubas je". Przesadzasz, tak jakby było Ci trudno uwierzyć, że to NAPRAWDĘ nie JEST innych (obcych) business co inny nakłada na talerz . Idąc tym torem myślenia, każdy w imię" świętej krucjaty" powinien mieć prawo prosto w oczy, publicznie , ironicznie, czy wręcz z śmiechem pełnym pogardy rozliczyć sąsiadkę z tego,że nadal jest z mężem, którego zachowanie NAM nie odpowiadaa ( my byśmy przecież z takim typem nie były), wyśmiać głośno i mieć poczucie obowiązku zainstruowania jak prawidłowo ów sąsiadka powinna wychować swoje dziecko według naszej myśli, powinnismy się czuć również w świetym obowiązku wyrwac z rąk i podrzeć natychmiast gazetę, która sąsiadka kupuję, a która według nas wyłącznie ogłupia i nie wnosi nic wartościowego do życia ... i miliony innych takich bzdur..... Masz jakiś problem z tym, że ktoś Cie nie wyśmiał gdy jadłaś? nie zabronił? nie poniżył?. "Ich" winisz za to ze jesteź gruba? Czyli nie masz własnego 'mózgu"? , że tak bardzo liczysz na mózgi innych? Mogłaś poprosić męża/ siostrę (jeśli masz) aby zabronili, skrytykowali głośno, wyśmiali Cię publicznie, ale na litość, uważasz, ze każdy obcy człowiek na ulicy który ma BMI w normie ma prawo pouczać grubszą osobę w sposób dosadny/chamski jak ma jeść??. Ja tego 'nie kupuje'...i zaskakuje mnie 'przyklask" takich zachowaniem - innych vitalijek (czytając komentarze) jakie to wszystkie idealne są, w każdej dziedzinie życia (bo nie widzę sensu aby z głośną chamską krytyką zatrzymywać się tylko na 'jedzeniu" , eeeeeh jak wspomniałam wyżej 'dlaczego tylko na jedzeniu") ;) No daaaalej, zróbmy polowanie na grubasa!, w hamburgerowaniach, a może złapiemy na ulicy jakiegoś biedaka, który ŚMIE jeść coś tuczącego, zróbmy to polowanie, może akurat komuś to pomoże (tylko na pewno nie grubasowi) A zakład że wyłącznie 'pouczający/ wyśmiewający" lepiej się poczuje? zejdzie mu "wentyl emocjonalny wyżyje się po innych własnych niepowodzeniach w domu czy w związku;) wow
karaluszyca
2 sierpnia 2015, 18:14ojojoj ależ ja powtarzam po raz enty, że nie popieram śmiania się z innych, ani wtykania nosa w ich talerz. Hahahaha ludzie, czytajcie ze zrozumieniem :D Czy ja gdziekolwiek napisałam, że trzeba podejść do kogoś i mu wypomnieć, że je? Nie. Powiedziałam, że to ja, JA wolę jak się ze mnie podśmiewają, bo konstruktywna mniej lub bardziej krytyka działa na mnie MNIE motywująco. Śmiać mi się chce, jak każdy usilnie próbuje mi udowodnić, że podoba mi się wyśmiewanie ludzi. Absolutnie nie mam żadnego problemu. Nie lubie kiedy ktoś udaje świętszego niż jest. Oczywiście, że byłam w sytuacji, w której ktoś wprost zwróciła uwagę na moją tuszę. Wolę już tak, niż ma mi mówić jak świetnie wyglądam, a po kątach pieprzyć jaki to ze mnie pasztet. Przynajmniej będę wiedziała, że powinnam coś ze sobą zrobić, a nie trwała w przekonaniu, że wszystko jest ok. To świetnie, że jeden wpis wzbudza tyle emocji hahahaha, ale smutne, że ludzie widzą tam coś, czego nie napisałam, a najśmieszniejsze, że sobie dopisują własną interpretację, parafrazując moje słowa :D Pokaż mi, jedno zdanie, w którym poieram śmianie się z LUDZI (INNYCH NIŻ JA SAMA). Jedno :) Bardzo chętnie wtedy zastanowię się jak Ci odpowiedzieć na te wszystkie krzyki o mężach i gazetach, bo tak naprawdę poza swoim cudzy mężowie mało mnie obchodzą. Wkurza mnie, kiedy ludzie kreują się na lepszych niż są, żeby czasem nie wychodzić przed szereg. Wyjdź przed szereg, to Cię zlinczują, co widać na załączonym obrazku. Pokaz mi tylko jedno zdanie, w którym jest napisane, że jestem za tym, żeby wyśmiewać kogokolwiek, albo komukolwiek zwracać w macu czy innym tego rodzaju lokalu uwagę na to co ma na talerzu, skoro w tak bardzo elegancki sposób mi to zarzucasz. :) Nikogo nie winię poza sobą za swoją otyłość o czym już kiedyś pisałam, ale nieistotne. jeśli tak zgrabnie zarzucasz mi różne rzeczy, zacytuj choćby jedno zdanie, które to potwierdza w powyższym wpisie. Pozdrawiam :)
katy-waity
2 sierpnia 2015, 18:31Komentarz został usunięty
katy-waity
2 sierpnia 2015, 18:31nie TYLKO ja zwróciłam uwagę na to i nie tylko ja tak zrozumiałam Twoj wpis , wiec cos w tym jest (sama nie czytasz ze zrozumieniem swoich własnych wpisów skoro tego nie dostrzegasz);) Twoj wpis brzmi jakbyś była cała 'za" za prawem zwracania uwagi publicznie przez obce osoby "grubasom" ze jedza cos tuczacego, i do tego się odniosłam.
karaluszyca
2 sierpnia 2015, 18:43Poprosiłam Cię o jedno zdanie potwierdzające zarzuty, które wobec mnie wysuwasz. Piszę jak bym była...albo nie była :D proszę. Jeśli się komuś cos zarzuca, warto to uzasadnić :) Ale nie mus :D
katy-waity
2 sierpnia 2015, 14:09Komentarz został usunięty
katy-waity
2 sierpnia 2015, 14:07Komentarz został usunięty
katy-waity
2 sierpnia 2015, 14:03Komentarz został usunięty
Leirion
2 sierpnia 2015, 11:25To my decydujemy, o tym, co i ile zjemy. Robimy swoim bliskim wodę z mózgu, więc czego od niich oczekiwać. Jak mama piecze ciasto, to naszym zadaniem jest sprobowac i nie jesc wiecej, albo nei probowac w ogole. Nasze zyce i nasze decyje, nasza odpowiedzialnosc nasze zwyciestwo nad slabosciami. Czemu ktos mialby sterowac naszymi decyzjami, ograniczajac nam manewry. Jeden sie ucieszy jak mu sie twardo odmow, inny wybiegnie z placzem nazre sie w samotnosci. Jednej zlotej metody nie ma. Natomaist nie powinni zachecac i specjalnie nas wyciagac. A jak juz - to my musimy se słą charakteru wykazac.
karaluszyca
2 sierpnia 2015, 18:17czasem w sytuacji kiedy otyłośc jest chorobą, bardzo często silnie powiązaną z psychiką siła woli nic nie znaczy. Jak przy każdym innym zaburzeniu odżywiania.
Leirion
6 sierpnia 2015, 17:44Ale ne kazdy ma tak powazne zaburzenai odzywiania. PRzytyki anorektyczkom czy bulimiczkom tez nie pomagają, a czesto poglebiają problem. Tu potrzeba terapii. Ja werzę, że jednak znaczna część ludzi otyłych dysponuje jednak jakimś rozsądkiem i widzi co ze sobą robi. Ja np z pełną premedytacją wcinam właśnie krakersy - wiiem jaki skutek to bedzie mialo na wadze, wiem jak duzy jest moj tylek, jem swiadomie - dlaczego więc jem? Bo mam slabą wolę, bo chęć żżarcia krakersa jest ogromna, mimo że obiad się robi. Odsetek osób nierpozonających problemu jest newielki. SPolecznie lepej jest widziane tez bycie tolernacyjnym niz wyzywiska cyz komentarze. Bo nazwanie kogos za jego plecami grubasem, albpo pouczanie obcych ludzi to nie moja broszka też. Niech ta osoba się sobą zajmie, każdy z nas wiedzie swój żywot i rodzi się z podobną umiejętnoscią dostrzegania faktoe. Jak ktos nie widzi, ze jest gruby, nawet jak waży 130 kg - to albo chce sie oklamywać (komentarz nie pomoze), albo jest chory (komentarz nie pomoze), albo jest glupi (komentarz nie pomoze i jeszcze agresję wywoła). Masz zaburzenia odżywiania od zawsze? Czy zwyczajnie jak ja wpierdzielałas chipsy ;) Jeśłi wpierdzielalas (a czytalam, ze tak:P) to jestes swiadoma swojego ciala mozliwosci - ii zaden kop spoleczny ani wredne uwagi nie są Ci potrzebne - moc musi plynać z wewnątrz :D
karaluszyca
11 sierpnia 2015, 22:41Jest cos w tym co napisałaś. :) Powiem tak- według mnie każdy, kto dochodzi do dużej wagi (jak ja) albo niezwykle niskiej, każdy kto skupia się bardzo na jedzeniu, świadomie się objada czy nie je świadomie prawie nic, ma problem z jedzeniem, w sensie potrzebuje pomocy, bo cos jest nie tak, ma większe lub mniejsze zaburzenia związane z odżywianiem. Tak ja myślę, ale ile ludzi tyle opinii. Nie twierdzę, że moja, na jakikolwiek temat jest jedyna i słuszna. tak sobie mówię, bo to pamiętnik i moje przemyślenia. Mogą się podobać lub nie. :) Dziekuje za komentarz :)
laauraa
1 sierpnia 2015, 13:14A i jeszcze jedno, piszesz tak, jakbyś za swoje dodatkowe kilogramy miała pretensje do całego świata, tylko nie do siebie. No bo przecież nikt Ci nie powiedział, że źle wyglądasz i tylko podsuwał jedzenie.. a każdy ma swój rozum. To chyba dobrze, że nie podszedł i nie stwierdził "po co jesz, zobacz jak wyglądasz". Przecież takie zachowanie mogłoby doprowadzić do tragedii! Kultura mówi żeby częstować wszystkich... a częstowany ma wybór czy skorzystać. Każdy powinien sam dorosnąć do zmian, Twoja nadeszła teraz. I super, gratuluję, że dajesz radę. No i nie wiem kto się wyśmiewa z alkoholików, bo ja na pewno również nie. Uzależnienie jak inne, na pewno nie ma w tym nic śmiesznego.
karaluszyca
1 sierpnia 2015, 18:47A to nie prawda, to trzeba przeczytać od początku to co piszę kochanie. Obwiniam tylko i wyłącznie siebie i to, że przez kilka lat przytyłam tak bardzo, że ludzie mnie nie mogą rozpoznać na ulicy. Przytyłam, bo się obżerałam, co opowiedziałam na wstępie, ale nie każdego może to interesować :) Nie zrozumiałaś :) chodzi mi o to, że takim grubasom jak ja nie można pobłażać, ani głaskać ich po główce, za to, że się faszerują tłuszczem. Takie grubasy jak ja potrzebują, żeby nimi ktoś potrząsnął. :) Absolutnie nikogo nie winie za swoją otyłość, tylko siebie, ale często lubiłam zrzucać odpowiedzialność na tych, którzy umożliwiają mi zajadanie się czymś, czego jeść nie powinnam :) To tajemnica ludzkiej psychiki :)
karaluszyca
1 sierpnia 2015, 19:28Ktoś kto jest otyły jak ja nie ma rozumu, ma niepowstrzymaną czasem chęć najedzenia się tym, czego jeść nie powinien, bo na diecie sobie ciągle wielu rzeczy odmawia. częstując grubasa nie dajesz mu wyboru, dajesz mu okazję i to w dodatku usprawiedliwioną, bo tak rozumując, on, żeby być kulturalny- nie odmówi kiedy jest częstowany. Kultura nakazuje, żeby będąc gościem, nie urazić w ten sposób gospodarza. :)
laauraa
1 sierpnia 2015, 13:07No proszę, nie wiedziałam, że mój wpis mówiący o tym by nie śmiać się z jedzących, otyłych osób wywoła tak wielkie emocje i to jeszcze w taką stronę, że tak, powinniśmy to komentować i im zabraniać. Według Ciebie widząc otyłą osobę na ulicy powinniśmy podchodzić i mówić jej, że jest paskudna, to może się opamięta?? A może mając otyłych znajomych, zapraszając ich do siebie na jakąś uroczystość zamiast tortu czy innych słodkości, którymi częstujemy wszystkich, stawiać przed nimi miskę sałaty z wiadomością "to dla twojego dobra"? Nawet osoby otyłe, od czasu do czasu, odchudząjąc się powinny zjeść coś mniej zdrowego po to by nie zwariować! A druga sprawa to co mnie obchodzi ktoś inny, ktoś kogo nie znam.. a nawet jeśli znam i jest otyły, a dobrze mu z tym? no wiem, zdrowe to nie jest, ale przecież nie będę na siłę kogoś zmieniać i mówić mu jak okropnie wygląda, czy śmiać się za plecami. Często takie osoby potrafią bardziej cieszyć się życiem i są bardziej szczęśliwi, radośni niż ci wychudzeni. (może stwarzają pozory, nie wiem, ale znam taką jedną osobę). Mogę spróbować przekonywać do zdrowego odżywiania, ale nie będę umoralniać na siłę by przestała się objadać. I to właśnie objadanie najczęściej jest przyczyną tak wielu kilogramów, a nie jeden posiłek w maku. Po wyjściu z tego maka założę się, że jest poprawka w domu. Dziecko będę uczyła jeść zdrowo, nie zaprowadzę na fast fooda, nie będę karmiła słodyczami i sama będę dawała mu dobry przykład jak jeść. A na kogo wyrośnie? mam nadzieję, że na osobę, która będzie wiedziała jakich wyborów żywieniowych dokonywać. A jeśli będzie otyła to jasne, że kebaba nie będę jej kupować, ale jak będę robić ciasto to kawałka nie zabronię. Takie zachowanie może doprowadzić do depresji. Rodzice od razu powinni dawać dobre wzorce, a nie później zabierać z talerza. Otyła osoba może być otyła przez brane leki, tak jak pisałam nikt nie zna historii danego człowieka. I nikt nie ma prawa śmiać się z otyłości, oczywiście popierać też nie. A i dzięki, moi znajomi w niektórych sytuacjach to może i idioci.
karaluszyca
1 sierpnia 2015, 19:12Nie kochanie, nic takiego tu nie napisałam, że mamy podchodzić do kogoś na ulicy i wytykać mu to jak wygląda. . Chodzi mi o to, że szlag mnie trafia, kiedy ktoś mówi mi, że niech sobie grubas je co chce, bo ma uczucia. Bzdura! Niech się opamięta, bo jeśli ktoś nim nie potrząśnie, jeśli w jego życiu nie dojdzie do takiej sytuacji, która go pchnie do zmiany, to nigdy się nie zmieni. Gdybym robiła imprezę, a bywa, że robię, a miała w gronie kogoś, kto wiem, że jest na diecie, albo widzę, że powinien się ograniczyć, to tak skomponowałabym menu, żeby i on mógł sobie wybrać coś co go nie utuczy, sama tez się tym zajadając i chwaląc. oczywiście, że mam tyle taktu, że nie zwróciłabym mu uwagi, ani nikomu innemu na to, że je za dużo, albo nie to co powinien. W tym wpisie, nie o to mi chodzi. Chodzi mi o to, że absolutnie nie wkurza mnie i nie potępiam krytyki kogoś, kto na własne życzenie z lenistwa i braku umiaru robi sobie krzywdę. A gdybyś widziała na ulicy, że ktoś podcina sobie żyły, albo chce rzucić z mostu to co? Też byś machnęła ręka i stwierdziła "on ma też uczucia, niech się zabije, to jego prywatny wybór. " tak? To tak jak nie przeszkadzać grubasowi w obżeraniu. On tez się powoli doprowadza do takiego stanu, który albo wyłączy go z życia zawodowego, społecznego albo zabije nadciśnieniem czy cukrzycą czy innym choróbskiem. Piszesz, że osoba otyła, może być taka przez brane leki- to moja ulubiona wymówka i o niej tez tu pisałam. Wiesz dlaczego? Bo choruję na astmę. To jedna z popularniejszych chorób, którą się wini za otyłość, bo leki sa nafaszerowane sterydami. I co z tego? Nie przytyłam z ich powodu, tylko dlatego, że jadłam więcej niż powinnam. Nikt nie ma prawa śmiać się z niczego, z ułomności i nieszczęścia. Otyłość to nie jest ułomność, to choroba. Ale jeszcze raz powtarzam- ja już może nie tak otyła ja 36 kg, a teraz dwadzieścia kilka, wole usłyszeć za plecami śmiech, bo to mi da kopa do działania, a nie widzieć jak ktoś na mnie zerka bez żadnej reakcji dając mi złudne poczucie, że wszystko ze mną w porządku. I absolutnie nie napisałam nawet słowa o poziomie intelektualnym Twoich znajomych. Uważam, że zachowali się normalnie, bo już lepiej wprost wybuchać swymi emocjami niż udawać i rozmyślać po cichu- tyle że każdy ma swój sposób, który uważa za najodpowiedniejszy.. Nie mam jeszcze dzieci, nie wiem jak będę je wychowywać i czy uda mi się ustrzec je przed śmieciowym żarciem, bo niestety, przyjdzie czas, że tak jak ja , samo zacznie o sobie decydować. Ale idąc twoim tokiem myślenia to będąc na zakupach jeśli mnie maluch prosi o batona, a już się dorobił dzięki spełnianiu jego zachcianek, żeby go nie frustrować, mam mu kupić następnego? Bo go wpedzę w depresję? Pomaganie chorym czasem jest bolesne i przeczy wszelkim zasadom współżycia społecznego, ale tylko dzięki temu jest skuteczne. Otyłość to choroba.
Mama_Krzysia
1 sierpnia 2015, 12:43Jeśli chodzi o najbliższe otoczenie to zgadzam się z Tobą. Jestem tak jak Ty uzależniona ale nie tyle od tłustego jedzenia co od słodyczy i jak alkoholik gdy je widzę aż się trzęsę. Nie ważne, że potem nie spię w nocy bo boli mnie żołądek. Wszystcy wiedzą o moim uzależnieniu ale posuwają mi słodycze i mnie to irytuje. Jednak nie chciałabym żeby się ze mnie wyśmiewano w sklepie, że kupuję kolejną czekoladęczy cukierki (nie zawsze dla siebie).
karaluszyca
1 sierpnia 2015, 19:14ok, ale gdybyś usłyszała za sobą niewybredny komentarz- sięgnełabyś po nią? Bo ja bym się zawstydziła i paradoksalnie mimo, że komentarz zepsułby mi dzień, a może i miesiąc, to dałby mi do myślenia, pohamował od kupna.
Mama_Krzysia
1 sierpnia 2015, 21:07a ja bym kupiła a komentującemu zwróciła uwagę na jego zachowanie. Gdybym taką uwagę usłyszała od kogoś z rodziny to co innego.
karaluszyca
1 sierpnia 2015, 21:11A ja bym się zawstydziła :) albo powiedziała cos w stylu, " może i racja, ale nie potrafię sobie odmówić" Nie wiem...ale na pewno bym się zawstydziła. :D i pomyśleć, że ja taka wstydliwa jestem :D
AgnieszkaHiacynta
1 sierpnia 2015, 12:25Po to człowiek ma rozum, żeby go używać. Ja nie wyśmiewam osób otyłych, bo nie znam ich historii. To osoba otyła musi wziąć się w garść i schudnąć, skoro wie, że ma problem. Nie jesteś już małą dziewczynką i chichoty innych nie powinny być wyznacznikiem Twojego działania. Wpis osoby, do którego się odwołujesz, był znacznie dojrzalszy.
karaluszyca
2 sierpnia 2015, 00:10No pewnie, brak reakcji na śmiech innych jest naprawdę wyrazem wielkiej dojrzałości. jak kogoś biją to myślmy, ze go boli, ale stójmy i patrzmy. Wydaje mi się, że jeśli dobrze nie dostane po tyłku, to raczej w garść się będę brała opornie. Ja. Bo ja zwykle piszę o sobie :)
AgnieszkaHiacynta
2 sierpnia 2015, 00:55Nie rozumiem zdania o braku reakcji. Z ostatniego zdania wynika, że takowa reakcja była. Cóż. Ja jestem inna. Jak się zapuszczę, to mnie po tyłku daje lustro. Polecam te w niektórych przymierzalniach ;-)
karaluszyca
2 sierpnia 2015, 02:00Tyle, że ja w to nie wierzę. :) Gdyby tak było, autorka, rozpisując się mocno, na wstępie, opisała by również reakcje znajomych. A nie zrobiła tego. Bo taka sytuacja nie miała miejsca. Sądzę, choć nie było mnie tam i nie wiem, że ona pomyślała o tym, co chciałaby im powiedzieć, ale nie zrobiła tego. Z prostej przyczyny. Gdyby to zrobiła, sytuacja nie przeniosłaby się na inną osobę, a znajomi siedzieliby patrząc na nią jak na kosmitkę. Poza tym jeśli dalej mówi, że znajomi zmienili obiekt wyśmiewania, to hahahaha nie powiem co o tym myślę, bo nie chcę obrażać ludzi, których nie znam, ale czy trzeba ich znać, żeby wyciągnąć wnioski? :) Bywam jędzą, ale szczerą. Fajna, mądra z niej dziewczyna i jej reakcja jest poniekąd miła. Ale ja jestem grubaską, nie chcę by mnie wspierać w tyciu, ale wolę, żeby mną potrząsnąć.
kawonanit
1 sierpnia 2015, 12:20Hmm... jakbyś pisała tylko o osobach z najbliższego otoczenia to bym się podpisała rękami i nogami. Jednak przytaczasz tu również sytuację z obecnością osoby otyłej w fast foodzie i wypowiadasz się przychylnie do reakcji typu podśmiewanie. A to uważam, że jest nie tylko dziwne, ale i bardzo nie na miejscu. Dlaczego? Bo kultura osobista wymaga, żeby w miejscu publicznym zachowywać się przyzwoicie. Po drugie, to absolutnie nie jest nasza sprawa. A rzecz numer 3 - nie krytykujmy innych za coś, co robimy sami, bo jak rozumiem, my też siedzimy w tej "restauracji" i pochłaniamy syfne żarcie.
karaluszyca
1 sierpnia 2015, 19:23no tak, w porządku, ale czy wszyscy ludzie na świecie są tacy kulturalni? każdy reaguje wedle tego jak został wychowany. Nie wierzę w to, że ktokolwiek, kto ma problem z wagą słysząc, albo widząc takie zachowanie, nie zastanowi się nad tym co zamówi i w jakiej ilości. Nie chodzi mi o to, że popieram takie zachowanie, ale z drugiej strony siedząc w towarzystwie osób tak się zachowujących, zwróciłabym im uwagę, bo nie robiąc tego wychodzę na hipokrytkę, moje zachowanie przeczy moim poglądom. Nie śmieję się, ale będąc z nimi, biorę w tym udział, daje przyzwolenie na to, żeby śmiać się z innej osoby. :) A druga rzecz, moje przykłady sa przerysowane i zwykle staram się mówić o sobie, co mi by dała dana sytuacja, bo tak uważam, każdy z nas może mieć własne zdanie na ten temat. Moje jest takie :)
aluna235
1 sierpnia 2015, 12:13Nie sposób się nie zgodzić. To temat rzeka,złożony i nic tu nie jest białe albo czarne.... A dieta kopenhaska to jedna z najgorszych i najgłębszych diet,jojo murowane. Pozdrówka
karaluszyca
1 sierpnia 2015, 19:24Masz rację :) Nic nie jest czarne albo białe.
zzielonejgorki
1 sierpnia 2015, 11:55Mnie najbardziej rozbraja, jak te grubasy komentują sylwetki bardzo szczupłych osób - że wychodzona, że anoreksja, że Oświęcim, że patyk, że kościotrup, że deska... Bo przecież chude osoby, w przeciwieństwie do grubasów nie mają uczuć ;) Uczucia idą w korelacji z ilością tkanki tłuszczowej. Świetny tekst, z dystansem, pozdrawiam :)
karaluszyca
1 sierpnia 2015, 12:00o właśnie! Racja! Oni też mają. A często z zazdrości tak mamy zwyczaj sądzić- chuda-to anorektyczka :D albo za mało je :) święte słowa. :D