Witajcie... ponownie.
Jestem okropna. Odchudzanie mi nie idzie. Zdrowe odżywienie ustąpiło miejsce stresowi, a rower nic a nic nie chce mi pomóc. Robię dziennie po 30-50 km, ale efektów... brak. Udało mi się za to przytyć kilogram, jak nie dwa. Nie jest to pozytywne. Wolałabym, żeby był spadek wagi niż wzrost. No, ale cóż zrobić?
Nie wiem jak tym razem zacząć. Cel, który sobie obrałam w kwietniu sięgał końca lipca. Co się z tym wiąże- wyprawa na Woodstock. Z moją porażką za nic nie będę mogła założyć krótkich spodenek, a tym bardziej kostiumu.
Nie mam zielonego pojęcia, do jakich ćwiczeń się zastosować. Zresztą... ja i ćwiczenia to para nie do połączenia.
Tak, dopadł mnie lekki kryzys i zwątpienie.
Może Wy macie jakieś wskazówki czy podpowiedzi?
inezalie
28 lipca 2015, 16:26spokojnie możesz założyć spodenki :* ja też zaczynam chyba setny raz...
Schmetterlingg
21 lipca 2015, 21:58Napewno nie jest tak źle jak piszesz bo na pasku nie masz nadwagi więc spodenki i strój spokojnie zakładaj i baw się dobrze! Motywacja przyjdzie tylko cierpliwości ;)
kari_x3
26 lipca 2015, 19:05Oj, dziękuję. Aż się uśmiechnęłam na ten komentarz. Na skąpy strój się nie odważę, ale po powrocie kategorycznie biorę się za siebie :)
lkjhgfdzxcvbnuyxd
21 lipca 2015, 21:55Mam tak samo jak Ty :(
kari_x3
26 lipca 2015, 19:06Mam nadzieję, że u Ciebie będzie widać efekty ;)