Wczorajszy dzień nie był przykładny. Powiedziałam mojemu Mężowi, że jestem słaba z czym on się nie zgadza widząc jak np. ćwiczę, ale do sedna... w ramach drugiego śniadania w pracy zjadłam dwa kawałki pizzy z tuńczykiem.... Poczęstowała mnie koleżanka z pokoju. Skusiłam się..... dlaczego?? Bo i tak czasem czuję się jak anorektyczka. Koleżanki w pokoju co chwile przynoszą jakieś ciasta, cukierki, a ja jak anorektyczka jak nikt nie widzi chowam je do torebki i zabieram do domu dla Męża. Wczoraj przyniosłam mu dwa kasztanki, dzień wcześniej kawałek murzynka. A swoją drogą strasznie to jest męczące, że nie mogę sobie pozwolić na cukierka czy kawałek ciasta, bo zaraz tyję..... W ramach rekompensaty swojej zachłanności na dobre jedzenie 30 min skakałam wieczorem na skakance. Coś wydaje mi się, że za bardzo lubię jeść i chyba muszę więcej ćwiczyć....
Po wczorajszym grzeszku wróciłam do początków swojego pamiętnika. Zaczęłam czytać wpisy ze stycznia, lutego. Kurcze - ważyłam nawet 55,9 - więc co - ja nie dam rady??!! Może wolniej, ale dam!! Macie rację nie mogę się poddawać! Wtedy w sumie nie jadłam tak mało, ale cm poszły dzięki ćwiczeniom. Wracam do starego systemu ćwiczeń i bardziej przykładam się do masażu ud, żeby wrócić do ich wyglądu z początku roku. Z całą pewnością stwierdzam jedno - dieta to ciągła, powtarzam CIĄGŁA walka!!
ps.... i ja zamierzam ją w końcu wygrać!
AMORKA.dorota
25 września 2013, 19:57fajny przepis wykorzystam na pewno.Ty wiesz,że ja tez często chowam jakies słodycze jak ktoś mnie częstuję,mówię,że na potem.a co do mgły to z rana powiedziam do męża to samo.Pozdrawiam serdeczni>Gonie Twoją wagę.Pa,,,,,
therock
25 września 2013, 14:15bardzo lubię takie kotleciki:) a walkę wygrasz, na pewno:)!!!
grubelek1978
25 września 2013, 12:26bo teraz skupiam się na pieczeniu a nie jedzeniu :D a faktycznie jakoś najlepiej się czuję kiedy mogę tworzyć te swoje torty :D
pannanikt00
25 września 2013, 10:40Nooo masz silną wolę jak potrafisz przynieść do domu kasztanki dla męża..;) Ja bym je pożarła jak nie w pracy to w drodze do domu;)
berdonkaa
25 września 2013, 10:21Spróbuje tych ziemniaczków z chęcią :) też mam problem z odmawianiem pyszności - ale faktycznie gdy się dużo ćwiczy to można sobie czasem na coś więcej pozwolić. powodzenia kochana :*
Pixy.
25 września 2013, 09:46Ja też wolę zaserwować sobie więcej ruchu niż wiecznie odmawiać kawałka czekolady, ciastka czy ukochanego makaronu:) No i wyćwiczone ciało zawsze będzie lepiej wyglądać niż ciało zagłodzone :P
Okruszek83
25 września 2013, 09:38Tak trzymaj :) Jak się już jest na diecie to trzeba być na niej cały czas, to taki nowy sposób na życie, czasem (ale rzadko) można sobie pozwolić na coś innego, ale na co dzień trzeba się tego trzymać... mam nadzieję, że ja wytrwam jak już znowu zacznę... :)