wyjasniam, ze ze smutkiem, i z rozczarowaniem,ze pozegnalam sie z Pania Sonia. Przykro mi, ale...Otoz, w ubiegly czwartek, rozstawalysmy sie w jak najlepszych chumorach, z planami szybkiego spotkania, gdzies w srodku obecnego tygodnia. No, ale , poznym wieczorem , w niedziele, P.Sonia zostawila mi wiadomosc na automatycznej sekretarce, zebym....przyniosla Jej z powrotem bizuterie, ktora Jej wzielam( czyli, co, ukradlam?!)....Bo, jesli nie, to wezwie policje, i wsadza mnie do wiezienia...No coz, najpierw przyszedl szok, potem, niedowierzanie, a na koncu lzy, bo inaczej byc nie moglo. Zas teraz, to jest we mnie lek, ze "cos sie stalo" miedzy p. Sonia, a Jej Synem, bo, juz pani Sonia zaprzestala telefonow do mnie (w poniedzialek, z samego rana - byly kolejne trzy nagrania, z wydluzona nieco lista rzeczy zaginionych...czyli - ukradzionych). No, i rada-nie-rada, postanowilam zglosic na policje , ze jestem pomowiona o kradziez bizuterii, i do tego-jestem straszona policja. Od razu policji dalam do zrozumienia, ze nie chodzi mi o wszczynanie procesu, lecz o moje zabezpieczenie sie, na wypadek, gdyby doszly jakies inne oskarzenia. Coz, musze przelknac to jakos, choc, nie powiem, przykro jest mi, ale jeszcze bardziej, to martwi mnie kondycja psycho-fizyczna P. Soni, ze nie wspomne o swoich podejrzeniach , do jakich popycha mnie moja za-iscie wybujala wyobraznia! Bo, otoz, oczami wyobrazni widze P.Sonie , ktora "lapie na goracym uczynku swojego Syna, i oto caly swiat wali sie pod nogami, bo przeciez, to Jej wlasny, pierworodny...A On w odwecie, wymusza na Niej milczenie - mocno atakujac slaba Matke..."Istny kryminal! A, prawda moze byc bardziej prozaiczna, ot; Kobiecina schowala gdzies tak "dobrze" bizuterie, ze odnalezc jej nie moze...Tylko, gdyby nie mogla odnalezc, to...dalej by do mnie wydzwaniala z pogrozkami, prawda? Moj Maz twierdzi, ze moge sie spodziewac telefonu od P.Soni, (jak owa bizuteria sie odnajdzie) zapraszajacego mnie do kolejnego przyjscia, jak zawsze to bywalo w Jej zwyczaju, ot, jakby nic sie nie stalo! Calkiem mozliwe...Niestey, ja juz tam nie pojde, poprostu, czuje sie niebezpiecznie w okolicy Tych Ludzi, ktorzy maja zapasci na pamieci i - do pewnego stopnia - moga byc nieobliczalni! A ja?- musze chronic siebie i Bliskich, bo taki jest zew krwi, mojej - takze...Nie zmienia to postaci mojego odczucia co do P.Soni, jest mi poprostu Jej bardzo, ale to - bardzo zal! (i o Kim ja teraz bede pisala?Cale szczescie, zdazylam zrobic P.Soni zdjecie, wlasnie w ostani czwrtek mojego tam pobytu....)
P.S. Czyli, zle sny, ktore "ostrzegawczo" potraktowalam, nie decydujac sie na wyjazd do Chicago...spelnily sie, tylko, ze dotyczyly innego wydarzenia....
P.S.2 Otoz, Pani Sonia po przerwie parodniowej w dzwonieniu do mnie, poczela ponownie, tyle, ze nie oskarza mnie juz o nic, a pyta sie, czy przyjde do Niej w piatek "na robotki"...Nie odpowiadam na telefony, nie, juz nie bede tam chodzila...Zal mi Pani Sonii, ale, musze juz w tej chwili bronic sie przed kolejnymi "ciosami starosci". Wszytskiego Dobrego Pani Soniu! Bez zadnych zlosliwosci, bez pretensji, bo niema o co...Starosc...Jaka mnie czeka?
megi62
10 lutego 2007, 00:02co u ciebie?
mariolkag
9 lutego 2007, 07:34to wszystko smutne :((
Muka
8 lutego 2007, 08:57Krysiu, tak mi przykro... Ale ja pewnie tak samo bym postapiła. Szkoda, ze tak się skończyła twoja znajomosc z p. Sonią....
stellabella
7 lutego 2007, 21:44No i wcięło cały wpis-chciałam tylko powiedzieć że bardzo smutna jest taka starość...Ściskam Cię mocno Krysiu papa
megi62
7 lutego 2007, 19:39ja przyłączam się do moich przedmówczyń - dobrze zrobiłaś . Mniemam, że synalek bazuje na niepamięci starszej pani i pewnie ją jeszcze podjudza. Od takich ludzi z daleka!!!!!!!! Tylko szkoda że włożyłaś tyle serca w opiekę a tak ci "podziękowali". Pozdrawiam cieplutko.
pusia61
7 lutego 2007, 17:22mi bardzo, że znajomość z Panią Sonią tak się skończyła ale masz zupełną rację, przypuszczam że może tu również chodzić o jakąś chorobę związaną z wiekiem - chory człowiek potrafi oskarżyć kogoś o najgorsze rzeczy i nawet o tym nie pamiętać, zetknęłam się kiedyś z czymś takim. Krysieńko przy okazji bardzo serdecznie cię pozdrawiam i przesyłam gorące całusy.
agusia3r
7 lutego 2007, 10:29Historia pani Soni zawsze mnie poruszała... tym bardziej jest mi przykro, że sprawy nabrały takiego obrotu... Jednak myślę, że napewno dobrze robisz... Powinnaś mieć tu na uwadze przede wszystkim siebie i swoją rodzinę... Trzymaj się ciepło...