Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jak sie dowiadujesz,


ze kolejna znana Ci osoba - zdiagnozowana zostaje z rakiem, to naprawde cos sie w Tobie kurczy,cos zmienia , cos sie dzieje, ze nie jestes juz ta sama osoba. Nie mowie tutaj o strachu, ktory zaczyna zagladac Ci w oczy (coz dopiero powiedziec o Osobie bezposrednio dotknietej tym "wyrokiem"?!) z powodu ewentualnej utraty Kogos Bliskiego, ale o siebie, czy sprostasz zadaniu bycia kims, kto pomoze Chorej Osobie? Bo, z pewnoscia, chcialoby sie byc kims, kto Choremu wytlumaczy wszystko, co Chorego boli - i fizycznie, ale bardziej - duchowo...Bo procz szoku , ktory naprzod dotyka Chorego, potem - bolu -z powodu podejmowanego leczenia (jakiejkolwiek formy by ono nie bylo), to Chory zaczyna stawaic pytania, mnostwo pytan...Pierwszym pytaniem (najczesciej zadawanym w takiej sytauacji) jest:"dlaczego ja?!"  I tu - nie mam odpowiedzi...Tu sie gubie...Jedyne co moge uczynic w takiej chwili to ...milczec...Osoby z ktorymi sie znam, wiedza o moim "swiatopogladzie", a raczej, o"poza-swiatopogladzie", bo wiara w Boga wykracza poza swiata granice. No i wtedy, gdy dochodzi do rozmowy o sprawach tak zawilych jak  osad Bozy, zaczynam czuc sie jakbym Boga zawodzila brakiem Jego obrony.. Czy Bog w ogole oczekuje ode mnie Jego obrony w tak trudnych dla czlowieka, wciaz nie roztsrzygnietych -- przez (nawet) Doktorow Kosciola - kwestiach? Mysle, ze nie oczekuje odemnie "cudow", wie Kim jestem, co robie, czego -nie robie, ale tez wie, ze podskornie czuje, iz swiat oskarza Boga o najwieksze nieszczescia , ktore przyprawaiaj sie Ludzkiemu Gatunkowi! I w tym momencie musze (czuje , jak cos we mnie sie buntuje!), oponowac takiemu postawieniu spraw przez ludzi. Cos jest we mnie takiego, co nie pozwala mi spokojnie odbierac takich oskarzen, cos, co mi mowi, ze prawda jest zupelnie inna, ale jeszzce nie w tej chwili - do zrozumienia przez nas, przynajmniej przez wiekszasc z nas....Z czym ja sie mierze? Z wielkoscia swiatowego zapytania o sens zycia? Cala historia ludzkosci dowodzi poszukiwania sensu naszego istnienia, a kazdy z nas ma tylko jedno zycie, aby zmierzyc sie z tym pytaniem-wyzwaniem...
   Tym razem , to tyle...Mam postanowienie opisywania rozmow z Osoba Chora na raka, z kims bardzo mi bliskim, z kims, Komu swiat sie wali, a co ja na to? Pokornieje, codziennie, bardziej...i bardziej....
  • anakow

    anakow

    10 października 2008, 20:13

    nigdy nie zapomnę tego co dla mnie zrobilaś...jesteś wielkim człowiekiem..dziękuję

  • anakow

    anakow

    10 października 2008, 20:12

    kochana Krysiu

  • babbi55

    babbi55

    10 października 2008, 17:53

    My biedne żuczki świata nie zmienimy nie ale być przy nich możemy. Pozdrawiam!!!!

  • magdast

    magdast

    9 października 2008, 23:29

    przeczytałam..i miałam ocotę napisać..zapytaj Marioli ..ale ona to zrobiła sama..pozdrawiam i sciskam mocno,...

  • mariolkag

    mariolkag

    9 października 2008, 22:00

    jak tu dzis filozoficznie ......jak zwykle zreszta. Mysle, ze wiele spraw , o których prawisz jest prostsza niz z Twojej perspektywy być sie wydaje.Po prostu rozmawiaj, a przede wszystkim słuchaj. I opisuj.Buziaki Krysiu.