Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem szczęśliwą dwudziestopięcioletnią Mamą zmagającą się z nadwydatnym pociążowym brzuszkiem i dodatkowymi kilogramami. Do zdrowego odżywiania zmobilizowała mnie tęsknota za atrakcyjniejszym wyglądem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 30047
Komentarzy: 278
Założony: 13 września 2011
Ostatni wpis: 18 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Metamorfoza.

kobieta, 35 lat, Wrocław

170 cm, 56.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 maja 2014 , Komentarze (1)

Kochane!

7.05 zakończyłam dziesięciodniową kurację Mai Błaszczyszyn. Nie będę kłamać - nie przysłużyła mi za bardzo. Mimo codziennego spożywania dużej ilości warzyw i owoców toaletę odwiedzałam co trzy dni - b.źle! Po jej zakończeniu czyli na następny dzień od 8.05 jestem na ulubionej diecie 1000kcal i ta forma jednak jest dla mnie jak najbardziej odpowiednia. Jem to na co mam ochotę aby zdrowo i nie przekraczając 1000kcal, sporadycznie do 1050kcal maks. Czuję się wyśmienicie, mam lepsze samopoczucie, nie chodzę głodna [!] jem różnorodnie toteż nie mam nagłych zachcianek. Odstawiłam słodycze, kiedy mam na coś ogromną ochotę zjadam dwie kostki gorzkiej czekolady lub słodki owoc [kalorie wliczając oczywiście do menu]. Nie zrezygnowałam z pieczywa - jem ciemne bułki wieloziarniste, za którymi kiedyś nie przepadałam, a teraz nie wyobrażam sobie ich nie jeść. Nie twierdzę, że jasne pieczywo mnie nie kręci, ale zdając sobie sprawę z wartości odżywczych obu bułek, nie mam wątpliwości, że po skończonej diecie 1000kcal zostanę przy ciemnym pieczywie.

Mimo iż jak do tej pory zrzuciłam tylko 3,5kg jestem szczęśliwa, bo wreszcie udało mi się wbić do głowy jak ważne jest racjonalne, zdrowe odżywianie. Wcześniej pakowałam w siebie wszystko co było możliwe - bo w lodówce już długo stoi i zjeść trzeba, po dziecku obiad, bo nie dokończyło, a taki dobry wyszedł... i tak w kółko. Teraz już wiem, że po zakończeniu diety nie będę tego robić. Będę kupować tylko najzdrowsze czekolady - gorzką, mleczną i z orzechami, z przewagą tej pierwszej. Przerzucę się z herbaty ekspresowej na liściastą, ziemniaki będę jeść wyłącznie w formie nieprzetworzonej, pure raz na tydzień/dwa i tylko jeśli będę miała przemożną potrzebę. W menu więcej warzyw, owoców, ryb, napoje wyłącznie niesłodzone z wyjątkiem silnej zachcianki - bo nie oszukujmy się, każdy z nas je ma i odmawianie sobie wszystkiego w 100% też nie jest zdrowe. Jestem zdania, że trzeba słuchać swojego organizmu, on niejednokrotnie daje nam sygnały czego mu brakuje. Wszystko z głową.

18.05.2014 - 1035kcal

A jak u Was? Trzymacie się diety?

Ściskam!!!

5 maja 2014 , Skomentuj

Waga spada bardzo opornie. Nie smuci mnie to jednak, mam nadzieję, że dzięki temu, że wszystko odbywa się spokojnie, po przejściu na 1000kcal nadal będę chudnąć mało, ale sukcesywnie i nie rzucę się na jedzenie.

65,7kg, po zejściu do 60kg będę szczęśliwa, poniżej 60 to ambitny plan. Do osiągnięcia, ale nie będzie to proste przy dziecku, które notorycznie zostawia po sobie pół talerza zupy, czy delikatne mięsne pulpeciki w ulubionym sosie. Nienawidzę wyrzucać jedzenia dlatego wciąż czyszczę po niej talerze - każdego dnia po niemal każdym posiłku. Kiedy jestem na diecie nie mogę i o ile nie ma w domu mojego męża - odkurzacza, wszystko wyrzucam. Mam olbrzymie wyrzuty sumienia, ale nie mogę traktować swojego żołądka jak śmietnika, który przyjmuje wszystko po wszystkich - z żalu.

Dziś ósmy dzień diety Mai. Jutro wprowadzam do diety nabiał, czyli naturalny jogurt z muesli. Mogę zjeść rybę, lub porcję fileta z kurczaka - rozplanuję sobie wszystko na dwa ostatnie dni diety z nadzieją, że schudnę do tych równych 65kg.

4 maja 2014 , Komentarze (1)

Trzymam się diety, a waga stoi w miejscu. To pewnie za sprawą tego, że nie ćwiczę, ale podjęłam decyzję, że zacznę od rozpoczęcia 1000kcal. Obecnie podczas oczyszczania dostarczam organizmowi zaledwie 600kcal, wolę poczekać na wzmocnienie sił. Niestety, mimo wszelkich zapewnień nie odwiedzam regularnie toalety. Nie ukrywam, że na tym zależało mi chyba najbardziej i znowu klapa.

Po jutrze do diety wprowadzam nabiał, za trzy dni kończę i rozpoczynam 1000. Jeśli dotrwam, będę z siebie dumna. W zasadzie w ogóle nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłabym się złamać i zakończyć dietę przed czasem. Nie ukrywam, że owoce powoli wychodzą mi już bokiem, ale wytrzymałam już tydzień, wytrzymam i kolejne trzy dni. Straciłam niemal 2,5kg to niewiele, a jednak czuję się lżejsza. Mam dużo lepsze samopoczucie. To pierwszy ale z pewnością nie ostatni raz kiedy oczyszczam się z pomocą Mai Błaszczyszyn. Następnym razem wybiorę sezon, ze zdrowszymi i lepiej dostępnymi na rynku owocami i warzywami.

P.S Wy też nie możecie doczekać się truskawek? ;>

Mmm... <3

30 kwietnia 2014 , Komentarze (2)

Waga leci pomału, ale nie mam zamiaru niczego przyspieszać. Stosuję się do diety i liczę, że w efekcie końcowym poprawi się nie tylko moja figura, ale przede wszystkim stan zdrowia i samopoczucie. Mam nadzieję, że do czasu wakacyjnego wyjazdu będę wyglądała na tyle znośnie, że nie będę aż wstydziła się pokazać na plaży w kostiumie kąpielowym [w chwili obecnej miałabym problem]. 

Jest też coś na czym zależy mi najbardziej. To nauka racjonalnego odżywiania, która ma wejść mi w krew, która ma stać się nawykiem. Nie chcę zamęczać się dietą przed miesiąc, dwa a później znowu wrzucać w siebie wszystko jak leci. Nie mam zamiaru robić ze swojego żołądka śmietnika po raz kolejny. Nie po to pracuję nad sobą tyle czasu, żeby to zaprzepaścić. Wszystkie te słowa już kiedyś wypowiadałam, a potem... wróciłam z powrotem na Vitalię. :|

Nie można odmawiać sobie wszystkiego, ale też niewskazane jest traktowanie swojego żołądka jak worka na śmieci. Mam nadzieję, że dzięki nabytym zdrowym nawykom uda mi się przestawić i moją rodzinę na właściwy tor. Z pożytkiem dla wszystkich.

Dziś 3/10 Mai Błaszczyszyn, a więc wprowadzamy warzywa. Jaram się od wczorajszego wieczora, bo na jabłka i winogrona ciężko mi już nawet patrzeć. ;) 

29 kwietnia 2014 , Skomentuj

Jak na początek diety, gdzie żołądek jest jeszcze dość mocno rozciągnięty, radzę sobie całkiem dobrze. Pierwszy dzień picia wyłącznie wody mineralnej i wczorajszy, były -nie oszukując- ciężkie. Okazało się jednak, że owoce faktycznie hamują uczucie głodu. Dziś rano wstałam z łóżka i w ogóle nie miałam ochoty na jedzenie. Zgodnie z dietą wypiłam sok z pomarańcza i cytryny rozcieńczony wodą i jak do tej pory nie mam ochoty sięgać ani po jabłka, ani winogrona. 

Nie powiem - robienie kanapek do pracy mojemu mężowi to jednak duże wyzwanie. Chlebek, wędlina i warzywa pachną o niebo lepiej niż dotychczas. A dzisiejszy poranny omlet dla dziecka - pyszności. Próbuję jednak przetłumaczyć sobie, że efekty tego wyzwania już niebawem będą widoczne, poczuję się lepiej psychicznie i fizycznie, wpłynie to korzystnie na moje zdrowie i samopoczucie, więc nie mogę się złamać. Trzymam się, ale przede mną jeszcze osiem dni, a później 1000kcal do odwołania.

Dzisiejsza waga 66,7kg czyli niemal dwa kilogramy mniej. Czuję się troszeczkę lżej, więc wszystko idzie w dobrym kierunku.

 Miłego!

28 kwietnia 2014 , Skomentuj

Jakkolwiek to zabrzmi - nie chciałam tu wracać. 

Wszystkie wiemy dlaczego.

Odchudzamy się; ćwiczymy, dajemy z siebie wszystko, przerzucamy na zdrową żywność - cuda na kiju wyczyniamy, co by wreszcie móc stanąć przed lustrem i z czystym sumieniem stwierdzić:

- Tak, podobam się sobie.

Ja się sobie nie podobam i dlatego znowu tu jestem.

Przejście w tryb 'mama' - jakby nie było siedzący, bo w większości w domu sprawił, że przytyłam. Zawsze byłam jak to mówią grubej kości, codziennie rozbierając się do wieczornego prysznica widziałam, że tu czy tam misięprzytyło, ale na Boga to co zobaczyłam wczoraj na wadze przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

68,4kg - aż tyle nie ważyłam NIGDY. No, może poza okresem kiedy byłam w ciąży, ale to się przecież nie liczy. A więc NIGDY. Niedawno skończyłam 25 lat i widzę, że moja tendencja do tycia wzrasta z wiekiem. Moja mama jest osobą puszystą, dlatego jak najszybciej muszę opanować swoje napady głodu i [przede wszystkim] zajadanie się słodyczami. Dlatego tu jestem.

Jeśli chodzi o diety - nigdy nie byłam na żadnej określonej od A do Z. Ufałam sobie, jadłam do 1000kcal dziennie i udało mi się kilka kilogramów zgubić.

Tym razem przed 1000kcal postanowiłam się oczyścić. Wczoraj cały dzień na wodzie, a dziś rozpoczęłam dietę owocowo - warzywną Mai Błaszczyn. Po tym czasie standardowo 1000kcal i nauka zdrowego trybu życia.

No to START [po raz kolejny i znowu mam nadzieję, że ostatni].

WAGA POCZĄTKOWA: 68,4kg

8,5 do zrzucenia MUSOWO, pozostałe 3 według ambicji.

HAVE A NICE DAY!

  

5 grudnia 2012 , Komentarze (1)

Szesnasty dzień diety.

Jestem na półmetku do celu numer 1.
62,2kg.
Spadam w dół, a to ciekawy lot. Love it! 

Całodzienny bilans posiłków:

~ Sałatka warzywna [sałata, ogórek, pomidor, cebula, kukurydza, ketchup]
~ Salaterka zwykłego makaronu
~ Danone ale ziarno śliwkowy
~ Kasza gryczana + czerwone buraki
~ CDN

Szybko zleciał mi ten rok. W zasadzie to nie wiem nawet kiedy. Tak niedawno były pierwsze urodziny mojego Szkraba, a lada moment skończy już dwa lata. Święta, Sylwester - to wszystko było tak niedawno, a za chwile następne uroczystości. Odnoszę wrażenie, że czas ucieka mi szybciej wraz z upływem lat. Im jestem starsza tym przeżyte przeze mnie lata wydają się krótsze. Wy też tak macie?

Śmigam robić obiad dla rodziny. Nawet nie macie pojęcia ile kosztuje mnie gotowanie dla Nich tych wszystkich pyszności, których ja nie mogę nawet skosztować. Dziś pyszny sos, a ja zajadam się suchą kaszą i dostaję czkawki. Ach to dietowanie... 

4 grudnia 2012 , Komentarze (1)

Piętnasty dzień diety.

62,5kg - to ma sens. 

Wczorajszy dzień, choć nie da się ukryć - trudny dla mnie i ogólnie to co zobaczyłam na wadze, okazało się być bardzo motywujące. Wczoraj odniosłam wrażenie, że mocno mnie to zdołowało, a dziś wstałam z wielką chęcią zmian. No i to co zobaczyłam na wadze podniosło mnie na duchu jeszcze bardziej. Niespełna dwa kilogramy w dół od początku diety. Jeśli uda mi się dotrzymać kroku to na Wigilię będę cieszyć się 60kg - moją starą [i stałą kiedyś] wagę. Ale nie zapeszam, bo póki co sama w to nie wierzę...

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Sałatka warzywna [sałata, ogórek, pomidor, feta, kukurydza, cebula] + grzanka
~ Sałatka owocowa
~ Ryba + czerwone buraki
~CDN

Nie powiem, że jest mi łatwo. W brzuchu burczy mi dziś chyba najbardziej odkąd zaczęłam dietę. Walczę z chęcią podjadania między posiłkami. Nie dam się! 

Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów oczekuję Świąt, śniegu i całej tej otoczki, atmosfery wiążącej się z nadejściem zimy. Choć pasjonatką nie jestem, to w tym roku Wigilię spędzimy bardzo rodzinnie, w ścisłym gronie i to jest magiczne. Jako, że ja będąc dzieckiem nie pamiętam, abym miała radosne Święta, chcę żeby moje dziecko poczuło ich magię każdym kawałkiem swojej duszy. I zrobię wszystko, aby tak się stało. Tym bardziej, że w tamtym roku Mąż pracował w Wigilię i nie było Go z nami przy stole, w tym roku ma wolne i będzie cudownie! 
Dziś jedziemy odebrać choinkę i bombki. Jak co roku zadajemy sobie z Mężem to samo pytanie: Czy na Święta zobaczymy choć trochę śniegu? Bo na skrzypiący pod butami biały puch z każdą chwilą coraz bardziej tracimy nadzieję. 

A jak u Was? Oczekujecie Świąt? Jak myślicie, będą takie jakie chcecie aby były?

Po jutrze Mikołaj. Od kilku dni wciąż przypominam mojemu dziecku, że Mikołaj przynosi prezenty tylko grzecznym dzieciom. I powiem Wam, że [hihi] skutkuje. 

Dobrego dnia moje Skarby!
M.

3 grudnia 2012 , Komentarze (2)

Czternasty dzień diety.

Podsumowanie dwóch tygodni diety będzie krótkie acz treściwe:
63,4
...bez odbioru.

Trzeba być mistrzem, żeby będąc na diecie schudnąć i znowu przytyć - a to wszystko w przeciągu dwóch tygodni. Nie mam na to sił, po prostu nie zniosę dłużej tego rozpaczliwego widoku, KONIEC definitywny. Jestem na etapie obrzydzania sobie słodyczy i najbardziej kalorycznych potraw, których z chęcią bym skosztowała. Nic się nie stanie jak od czasu do czasu zaburczy mi w brzuchu - koniec podjadania!
Do Świąt zostało 20 dni i zrobię wszystko, żeby do tego czasu zrzucić jak najwięcej ciała. 60kg było moim świątecznym marzeniem, ale już raczej nie do spełnienia biorąc pod uwagę ile czasu zmarnowałam. Bo inaczej tego nazwać nie można. Zupełnie nie rozumiem - na prawdę jem zdrowo. Kula w łeb!

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Owsianka z kakao
~ Sałatka owocowa
~ Warzywa z patelni + ryż
~ Sałatka warzywna [sałata, ogórek, pomidor, kukurydza, feta, cebula] + grzanka

Brzuszków 150 + ćwiczenia ogólne

Jutro ważę się kontrolnie - co by zobaczyć czy ubyło chociaż 0,01 - jeśli nie, podejmuję kolejną walkę sama ze sobą i ważę się raz na tydzień. W przeciwnym wypadku będę się dołować i z mojej diety nici. Jutro wszystko się okaże.

2 grudnia 2012 , Komentarze (1)

Trzynasty dzień diety.

Wczoraj nastąpił kryzys. Odżywiam się zdrowo i ćwiczę, a waga stoi, w najgorszym wypadku idzie w górę. Wszystko przez to, że nie odwiedzam toalety.
Miałam doła, zbuntowałam się, zaczęłam jeść więcej i ku mojemu zdziwieniu - odblokowałam się. Chyba był mi potrzebny taki dzień, w którym będę mogła zjeść więcej, niż do tej pory. Odchudzanie nie idzie mi najlepiej, porównując z poprzednimi próbami, jest bardzo mizernie. Jutro dwa tygodnie odkąd zaczęłam dietę i aż boję się rano wchodzić na wagę, bo jakoś jestem przekonana, że nie zobaczę zadowalających mnie cyfr. W tamtym roku w dwa tygodnie schudłam 3,5kg i szlag mnie trafia, bo w tym zapewne nie ubyło nawet 2... Chyba zbyt lajtowo potraktowałam tę dietę. Pora wziąć się w garść, ale tak na prawdę Święta tuż tuż, a do tego czasu muszę spaść do 60kg. Mam trzy tygodnie. Dam radę, dam radę, dam radę! Nawet jeśli jutrzejszy widok na wadze zbije mnie z tropu, nawet jeśli się załamie i wszystkiego odechce mi się w sekundę, NIE PODDAM SIĘ!!!

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Kromka chleba wieloziarnistego z sałatą, ogórkiem, pomidorem i mieszanką kiełków
~ Dwie czarne herbaty z cytryną
~ Kasza jęczmienna z fasolką szparagową w pomidorowej zalewie
~ Sałatka owocowa
~ Pół jogurtu Jogobella
~ Sałatka warzywna [sałata, ogórek, pomidor, kukurydza, feta, mieszanka kiełków, papryka, cebula, ketchup]
~ Dwie grzanki z masłem

Wciąż mam wrażenie, że to wszystko za dużo. Że jeśli chcę schudnąć to pora trochę od tej gęby odebrać. Mąż mnie nie gania, dziecko też, bo mówić nie potrafi, a ja zachowuje się jak odkurzacz. Przyłapałam się dziś znowu na strasznej czynności - jadłam z przyzwyczajenia, mimo, że nie odczuwałam głodu.

Brzuszków: 100
Niechcemisie niechcemisiemisie nic.