Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem szczęśliwą dwudziestopięcioletnią Mamą zmagającą się z nadwydatnym pociążowym brzuszkiem i dodatkowymi kilogramami. Do zdrowego odżywiania zmobilizowała mnie tęsknota za atrakcyjniejszym wyglądem.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 30192
Komentarzy: 278
Założony: 13 września 2011
Ostatni wpis: 18 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Metamorfoza.

kobieta, 35 lat, Wrocław

170 cm, 56.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 listopada 2012 , Skomentuj

Jedenasty dzień diety.

Wczoraj tuż przed zaśnięciem miałam piękną wizję. Ja w samym środku Galerii Handlowej w pudrowej mgiełce kontrastującej z naturalną opalenizną, w ciemnych modnych, obcisłych rurkach w rozmiarze XS/S z nieco podwyższonym stanem i czarnych platformach. Rozpłynęłam się na samą myśl o tym, wiem, że to wszystko jest do zrobienia i patrzenie na swoje ciało teraz powinno motywować mnie do walki. A niestety motywuje średnio. Nie wiem czy to jakieś jesienne przesilenie? Mam chęć, marzenia, plany, ale jakoś tak nie mam na to wszystko siły...

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Dwie kromki chleba wieloziarnistego z pieczoną szynką z kurczaka, sałatą, rzodkiewką, ogórkiem, mieszanką kiełków i ketchupem
~ Zupa pomidorowa z ryżem
~ Kasza jęczmienna z sosem pomidorowym
~ Sałatka owocowa z jogurtem naturalnym
~ Makaron w ziołach z warzywami w sosie pomidorowym
~ Zielona herbata

Za dużo zjadłam. Ten makaron był mi w ogóle nie potrzebny, w końcu byłam najedzona. Ale robiłam na kolacje dla dziecka i postanowiłam spróbować - błąd. Tak mi zasmakował, że nałożyłam sobie na talerz obfitą jak dla mnie porcję.
Teraz żałuję, jutro pewnie ze strachu nie stanę na wagę.

Brzuszków: 150

Udało mi się zdobyć film, na którego obejrzeniu zależało mi od roku.
Mowa o 'W imieniu diabła'. Oglądałam wiele filmów tego typu i każdy mi się podobał. Po przeczytaniu kilku opinii na jego temat mój zapał lekko ostygł, ale jak wiadomo ilu ludzi tyle opinii. Napiszę o nim jutro, a Wam Kochane bez względu na to jak spędzacie dzisiejszy wieczór życzę, aby był on wyjątkowy. W końcu dziś są Andrzejki. :)

Kiss, M.

29 listopada 2012 , Komentarze (2)

Dziesiąty dzień diety.

Cóż mogę powiedzieć... oporrrnie.
W dziesięć dni zrzuciłam niecałe dwa kilogramy.
Porównując wyniki z nieco ponad roku gdzie w tydzień schudłam trzy, jest mi trochę smutno.
Ćwiczę, nie mam żadnych napadów głodu, jem z głową, a mimo to jest tak... oporrrnie?

Jest pozytywny akcent dzisiejszego dnia - wyzdrowiałam.
Nabrałam więcej mocy, mam też większy zapał do działania, CHCĘ SCHUDNĄĆ!
Ciężko jest. Patrząc w lustro wydaje mi się, że w ogóle nic nie zrzuciłam, dalej widzę tłustego prosiaczka z tyłkiem oblanym cellulitem. Nie powiem, że wcześniej mi to nie przeszkadzało, owszem - denerwowało.
Ale teraz mnie to już po prostu obrzydza, nienawidzę siebie takiej. 

Właśnie dzwoniła moja mama. Zainspirowana moją przykładną postawą w dążeniu do idealnego wyglądu kilka dni temu również postanowiła zrobić ze sobą porządek.
Kupiła sobie niezbędne surowce na rozmaite potrawy, skrupulatnie je łączyła, po czym właśnie poinformowała mnie, że 'wczoraj wieczorem zeżarła pół czekolady, a dziś nawpierdzielała się pierogów z kapustą i grzybami - no bo jak tu nie zjeść, jak leżą i patrzą?'
Nie jest mi Jej żal, bo jest leniem [czego oczywiście nie omieszkałam Jej powiedzieć] i kompletnie nie ma silnej woli. Muszę przyznać, że zrobiło mi się lepiej, bo też uwielbiam słodycze i nie boję się użyć stwierdzenia, że jestem od nich uzależniona, a jednak daję radę. Dopiero odkąd zaczęłam zwracać większą uwagę jak żyję i jak jem, zrozumiałam, że nie jest mi żal tych otyłych z własnej woli. Każdy zdrowy człowiek ma szansę, żeby samodzielnie zmienić swoje życie, czego dowodzą zdjęcia i relacje ludzi, którzy zrzucili x-dzieści kilo. Wszystko jest do zrobienia tylko trzeba dać z siebie 110%.
Gra z pewnością jest warta świeczki, ocenę pozostawiam Wam...


Rozwinęłam się ze swoją wypowiedzią jak dywan, pora przejść do konkretów.

Całodzienny bilans posiłków i napojów.

~ Rogalik z pieczoną szynką z kurczaka
~ Ryż + pół piersi z kurczaka + warzywa z patelni
~ Sałatka warzywna [sałata lodowa, ogórek, rzodkiewka, kukurydza, mieszanka kiełków, niewielka ilość ketchupu]
~ 0,5l czarnej herbaty z cytryną

Tak wiem, brakuje owoców i jakiegoś mlecznego przetworu. Przyznam Wam, że dopiero teraz zauważyłam te braki. Jutro na pewno będzie lepiej, o niczym nie zapomnę, nie ma szans!
Jutro owocowa sałatka z jogurtem naturalnym. I już. I zielona herbata!

Brzuszków: 250.

Zamykając dzisiejszy wpis - pamiętajcie, wszystko w Waszych rękach!

27 listopada 2012 , Komentarze (1)

Ósmy dzień diety.

Waga stoi, bo: raz - nie odwiedzam regularnie toalety, dwa - nie ćwiczę.
Możecie mnie bić, kopać, poniżać - nie mam siły.
Wlecze się za mną to wstrętne choróbsko! W jednej chwili wydaje się, że jest szansa na poprawę, a następnie sru! I znowu mnie rozkłada... 

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Rogalik z masłem
~ Dwie czarne herbaty z pomarańczą
~ Banan
~ Dwa pulpety kapustą i ryżem
~ Wafelek
~ Dwie kromki pieczywa Sonko z serkiem topionym
~ Sałatka warzywna [sałata, pomidor, ogórek, rzodkiewka, papryka, oliwa z oliwek]

Za mało pije. Powinnam więcej, bo dieta, bo choroba... W ogóle powinnam więcej. Wszystkiego więcej - owoców, warzyw... Byle nie ohydnie bezproduktywnego żarcia.

Plan na jutro - zwlec się z łóżka i wreszcie wyjść się przewietrzyć. Chociażby pod pretekstem wizyty w aptece po lekarstwa i  w sklepie po niezbędne rzeczy do domu. Choroba rozleniwia. A jeszcze tak niedawno śmiałam się jej w twarz, mówiłam mężowi, że już tak dawno nie poległam, że nie ma szans by mnie dopadła. I proszę.

Do Mikołajek zostało już tylko dziewięć dni. Prezent dla Młodej mam już chyba od dwóch tygodni - schowany w szafie. Codziennie odliczam dni i nie mogę doczekać się dnia w którym go otworzy.
Kiedyś nie znosiłam Świąt. Żadnych. Wszystko zmieniło się kiedy na świecie pojawiła się Oli. Teraz już tylko czekam na nie z utęsknieniem. 


Ponoć niebawem ma spaść, cieszycie się? 

26 listopada 2012 , Komentarze (1)

Siódmy dzień diety.

No i 63. Masz Ci los...
Wszystko dlatego, że nie odwiedzam toalety.
Trochę na własne życzenie, bo jem mało zbilansowane posiłki.
Wszystko zmieni się za kilka dni, po wielkich powypłatowych zakupach, bo póki co jestem na etapie 'wyjadania', a to na moją dietę nie działa zbyt dobrze. Wielkie zakupy już niebawem, póki co siedzę w domu i uwaga - wciąż choruję.

Wagowe podsumowanie tygodnia: 1,4kg w dół.

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Rogalik z masłem
~ Zielona herbata
~ Pulpet z ryżem i kapustą + łyżka ziemniaków
CDN

Tych ziemniaków miało nie być. Wszystko przez to, że moje dziecko zawsze zostawia tyle jedzenia... Tłumaczę się - może. Ale ja niecierpię wyrzucać jedzenia, więc dojadam po Niej w granicach normy. Do ziemniaków wcale mnie nie ciągnie. Dobrze, że nie zostawia mi na pokuszenie słodkości. Jak mąż, niestety.

Więcej WARZYW, OWOCÓW i BŁONNIKA. I więcej RUCHU.
Moje założenie na najbliższe dni i tygodnie ciężkiej pracy nad sobą.



'Zmiany zachodzą tylko wtedy, gdy idziemy pod prąd, kiedy robimy coś całkowicie wbrew wszystkiemu, do czego przywykliśmy'.

Więc do roboty dziewczęta, nie ma na co czekać!

25 listopada 2012 , Komentarze (1)

Szósty dzień diety.

62,8kg
Całkiem nieźle.

Choroby ciąg dalszy.
Dziś wydawało mi się, że jest o wiele lepiej, tymczasem wieczorem znowu kanał.
Sama już nie wiem czy wybrać się do lekarza czy lepiej nie wychodzić z domu i wyleczyć się na własną rękę. Nie raz mi się to udało, może tym razem również...

Mąż wodzi mnie na pokuszenie czekoladą, ale póki co jestem silna.
Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Owsianka z truskawkami
~ Dwa jabłka
~ Czarna i zielona herbata
~ Papryka faszerowana
~ Pulpecik z ryżem i kapustą

Jak i chorobowo to i filmowo. Obejrzałam 'People like us' - całkiem niezły. Zapisze się w pamięci jako film wart uwagi, ale niestety moim numerem 1 nie zostanie. W każdym razie polecam na długi jesienny wieczór. Trochę melancholijny, ale na pewno warty obejrzenia.

Jutro mija tydzień.
Założyłam sobie, że do świąt na pewno zejdę do 60kg,
a dołożę starań aby do Wigilii zobaczyć na wadze piątkę z przodu.
Nie może być inaczej! :)

24 listopada 2012 , Skomentuj

Piąty dzień diety.


Wspaniałomyślny mąż zabrał dziś dziecko do dziadków, a mama może w tym czasie odpocząć i odpowiednio długo wyleżeć, bo co tu ukrywać - czuję się o wiele gorzej niż wczoraj. Wzięłam prysznic, umyłam głowę, zjadłam obiad i oglądam 'Małą Czarną'. Już dawno nie miałam okazji żeby tak się zrelaksować. To straszne, ale fakt - posiadanie dziecka i opieka nad nim to nie zawsze bajka. Czasami człowiek potrzebuje samotności -bez wyrzutów sumienia.

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Owsianka
~ Dwie zielone herbaty
~ Trzy paluszki rybne + surówka z czerwonej kapusty
~ Jeden racuch
~ Mały banan
~ Dwie czarne herbaty z cytryną
~ Omlet z jednego jajka
~ Woda mineralna niegazowana

Waga: 63,4

Na diecie jestem piąty dzień, a wydaje mi się jakby to była wieczność. Wieczność bez Nutelli i Kinder Czekolady od których w ostatnim czasie mocno się uzależniłam. Serio, potrafiłam wpakować do ust łychę Nutelli, kiedy mąż był w łazience i szybko przeżuwać, co by tylko nie zauważył i nie zwrócił mi uwagi. Jestem hipokrytką - proszę Go, żeby zabierał mi słodycze, kiedy zauważy, że się zapędzam, a jak Go nie ma - wpieprzam za troje i cieszę się, że nie widzi. Teraz nie robię tego, bo jestem na diecie, ale muszę pracować nad tym, żeby na przyszłość całkowicie wyleczyć się z chowania ze słodkościami.

Przez choróbstwo nadrabiam braki w filmach.
Z polecenia obejrzałam 'Nietykalnych' i niestety trochę się zawiodłam. Po przeczytaniu recenzji szykowałam się na mega boom pełen śmiechu i wzruszeń, niestety tak się nie stało. Ogólnie fajnie, że film jest oparty na faktach, pomysł super, ale czegoś zabrakło. Nie czuję żebym zmarnowała niespełna dwie godziny, ale jednak pozostaje niedosyt.
Przed spaniem 'People like us' - podobnie jak z poprzednim filmem jestem nastawiona na dużo, zobaczymy czy się nie zawiodę.

A jak u moich Kochanych Dziewczyn? ;>
Nie grzeszycie? Ćwiczycie?

See U 2morrow. ;*
M.

23 listopada 2012 , Komentarze (2)

Czwarty dzień diety.

Przeziębiłam się. Gardło boli mnie od samiuśkiego rana i żaden specyfik nie pomaga. Modlę się co by tylko nie zarazić Córki.

Z jedzeniem średnio - pomimo bólu nadal mam ochotę mielić gębą 24h. Walczę ze sobą. Kupiłam dziś mężowi ciastka. Myślałam, że skoro za nimi nie przepadam nie będzie ciągnąć mnie w ich stronę - błąd.

Waga: 63,8
Nie ma czym się podniecać, wciąż mam wrażenie, że brzuch wisi mi do kolan.
Wałkom stanowcze i zdecydowane NIE.

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Cztery racuchy
~ 3 zielone herbaty
~ Porcja kopytek [bez dodatków] + surówka z czerwonej kapusty
~ Mały banan
~ Sałatka warzywna [sałata, pomidor, ogórek, kukurydza, papryka, oliwa z oliwek]

Mam ochotę na pączka. Jak nigdy nie jem pączków, a już lukru na nim po prostu nie znoszę, tak dzisiaj mam na niego taką ochotę, że zaraz chyba zniosę jajko.

Pragnę wyjazdu, gdzieś daleko, gdzie jest pięknie i kwitną kwiaty. Tu na przykład...


Lubię jesień. Dzisiaj mam po prostu gorszy dzień.

22 listopada 2012 , Komentarze (1)

Trzeci dzień diety.

Wpisu z dnia wczorajszego nie ma. Powód jest prosty - wolałam ćwiczyć, niż wieczorem w jedynej chwili tylko dla siebie siedzieć przy laptopie.
Jestem z siebie dumna, mimo iż ciężko idzie mi walka z pokusami - ku mojemu zdziwieniu nie tyle słodycze, co normalne jedzenie chodzi za mną non stop... Nie podjadam - to dobrze, ale w moim odczuciu jem za dużo...

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Trzy kromki pieczywa Sonko z serkiem topionym i pomidorem
~ Dwie herbaty zielone
~ Mały banan
~ Chochelka krupniku
~ Dwa paluszki rybne + surówka z czerwonej kapusty
~ Dwa racuchy
~ Woda mineralna niegazowana

To nie jest tak, że wymyśliłam sobie dietkę na kilka dni, że za chwilę znów zacznę wpieprzać za pięcioro - ja na prawdę chcę schudnąć, lepiej wyglądać i przede wszystkim - lepiej się czuć. Będę do tego dążyć, muszę wreszcie ustabilizować tę wagę, tak jak było przed zajściem w ciążę - tylko czy to jest w ogóle możliwe? Kiedyś waga stała w miejscu, nie wiem dlaczego teraz jest inaczej.

Nie mogę się doczekać wyprzedaży. Ja - liczę na to, że o 5 kilo szczuplejsza - niosąca do kasy wyłącznie ciuchy w rozmiarze S.
Oby się udało...

Ćwiczę. Dziś tylko setka brzuszków + luźne ćwiczenia, bo złapały mnie zakwasy... Nie oszukujmy się, ostatni raz ćwiczyłam wtedy kiedy ostatni raz się odchudzałam, czyli jakieś pół roku temu. Zero aktywności fizycznej poza lataniem za moim bąblem. A nie powinno tak być, bez względu na to czy się odchudzam czy nie powinnam wdrożyć w swoje życie trochę ćwiczeń. Ale wciąż mi się nie chce, bo leń ze mnie niemiłosierny. Poprawię się.

20 listopada 2012 , Komentarze (2)

- Kochanie, to straszne przytyłam 5kilo!
-...Widać.

No to czas start!

Pierwszy dzień diety.

Waga: 64,4
Wymiary: 87/74/98

Powiem Wam szczerze dziewczyny - załamałam się.
Raz, że byłam przekonana, że jestem węższa w talii. Dużo węższa.
Dwa - mam prawie setę w biodrach, Jezus Maria!

Co zrobię jak schudnę i osiągnę satysfakcję z tego jak wyglądam?
Wrócę w obieg i wybiorę się na sesje, którą planowałam już długo długo, ale nigdy się nie zdobyłam, czas to zmienić. Już sobie to wszystko obmyśliłam i zaplanowałam. Dziś to tylko plany, ale jutro mogą stać się rzeczywistością. 

Całodzienny bilans posiłków i napojów:

~ Rogal z serkiem topionym i pomidorem
~ Dwie zielone herbaty
~ Łazanki [bez mięsa]
~ Jabłko
~ Dwie kromki chleba wieloziarnistego z masłem
~ Papryka czerwona
~ Woda mineralna niegazowana

Po dzisiejszym dniu krótko mówiąc padłam na pysk.
Spać chciało mi się od popołudnia, bolała mnie głowa - generalnie wszystko na NIE.
Ale musiałam zrobić brzuszki, wstydziłabym się za siebie gdybym nie dała z siebie nic w pierwszym dniu diety. I teraz jestem z siebie dumna, mimo iż to tylko 100 brzuszków po których nie wiedziałam którędy do sypialni... W końcu od czegoś trzeba zacząć.

Jutro obiad u mamy. Obiecuję się pilnować.


?
M.

19 listopada 2012 , Komentarze (1)

5 miesięcy i pięć kilo w górę.
Pochłaniam jak potwór!!!


Siedzę w domu z dzieckiem, all day all night. Nie wstyd mi, że jem za pięcioro, bo poza nim nikt mnie nie widzi. Nikt nie zwróci mi uwagi, bo dziecko jeszcze potrafi powiedzieć: Mamo przestań wpierdalać. O Boże, oby nigdy się nie nauczyło!

Przeprowadziliśmy się, a ja z tego szczęścia oszalałam, robię rodzinne śniadanka, obiadki, kolacyjki - full wypas, milion kalorias.
Jeszcze tak niedawno widziałam na wadze piątkę z przodu, a dzisiaj - 65.

Koniec ze słodyczami - tylko dzisiaj na przykład, wpieprzyłam worek trufli. Ale mi głupio.

Przed urodzeniem dziecka zajmowałam się fotomodelingiem, teraz aż wstyd w ogóle zacząć temat, przecież nie z taką ilością sadła...

KONIEC, KONIEC, KONIEC!
Nie będzie już więcej oglądać tłustego odbicia w lustrze, za nic w świecie.

Czy jestem gotowa na dietę? Nie, nie chce mi się przepotężnie, ale jak nie zrobię tego teraz to za chwilę na wadzę zobaczę siódemkę z przodu, a tego bym nie zniosła.

Cel 1 - 60kg
Cel 2 - 57kg

Trzymajcie kciuki, rozpoczynam walkę ze swoimi słabościami; z wpieprzaniem wszystkiego co wpadnie mi w ręce - z nudów, ze zgubną miłością do słodyczy, walkę z samą sobą....
Po raz n-ty...

Jutro ważenie i mierzenie.