Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3838
Komentarzy: 12
Założony: 2 sierpnia 2016
Ostatni wpis: 2 listopada 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Miranda_P

kobieta, 34 lat,

165 cm, 78.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 listopada 2019 , Komentarze (2)

No może nie 2, dokładnie 1,9kg mniej :) Jak na pierwszy tydzień chyba nie jest źle, zwłaszcza, że jeszcze kończy mi się @. Ostatnie 3 dni może nie były idealne pod względem samych posiłków, ale kalorycznie raczej nie przegięłam.

W czwartek byłam na meetup'ie branżowym (na którym piłam tylko wodę, chociaż było darmowe piwo :D), a zaraz po nim umówiłam się z przyjaciółką na kolację i drinka. Mając to na uwadze, zjadłam tylko śniadanie, a w ciągu dnia wpadły 2 Slim Bready z plasterkiem sera koziego. Za to wieczorem hummus z dyni (na przekąskę), do tego ravioli z kaczką i białe wytrawne wino. Bosko :) I kalorycznie nie dobiłam do 1700kcal, więc bardzo spoko :D

W piątek jakoś długo wygrzebywaliśmy się z łóżek i śniadanie wypadło dopiero koło 10:00. Zrobiłam naleśniki orkiszowe z serem i owocami, do tego polewa z gorzkiej czekolady. Na obiadokolację był pieczony łosoś, do tego frytki z piekarnika i kapusta kiszona. W międzyczasie wpadła 1 wegańska kokosanka. Limit kcal zachowany :)

Dzisiaj (sobota) było wszystkiego po trochu, bo byliśmy u moich rodziców, ale tam też bardzo się pilnowałam. Zjadłam trochę żurku bez kiełbaski, na drugie kawałek pieczonego indyka bez skóry z ziemniakami i surówką z kapusty pekińskiej. Do kawy wpadł nawet jeden kruchy rogalik z marmoladą i kieliszek wiśniówki :D Po podliczeniu wszystkiego okazało się, że nawet mogę jeszcze zjeść kolację :D :D Zdecydowałam się na serek wiejski z łyżeczką dżemu malinowego.

Niestety, w tym tygodniu były tylko 2 treningi. Pewnie gdyby piątek nie był dniem świątecznym, poszłabym na trening. Kurczę, muszę poszukać całodobowej siłowni. Ta moja ma tak beznadziejne godziny otwarcia w weekendy, że przez samo to nie chce mi się iść. W soboty 10-14, w niedzielę 11-15. Trening w środku dnia jakoś mi się nie uśmiecha. A teraz w tygodniu krucho u mnie z czasem i nie zawsze udaje mi się dotrzeć. Obecny karnet mam do końca roku i wtedy pomyślimy. Plus taki, że do obecnej mam 10 minut drogi pieszo i traktuję to jako wstęp do rozgrzewki :D 

Ogólnie, jakieś te dni rozlazłe przez to, że niby świąteczne. Z plusów to wczoraj wieczorem uporałam się z górą prasowania, która zbierała się od zeszłego tygodnia. A dzisiaj po powrocie do domu wstawiłam rosół na noc do gotowania. Na świeżym ekologicznym indyku. Jak cudownie mieć rodziców na wsi :) Wolnowar pyka, na niedzielę będzie jak znalazł :)

30 października 2019 , Skomentuj

Tzn młoda choruje, a ja przez to uwięziona w domu razem z nią. Dzisiaj byliśmy u lekarza i to chyba jednak nie zęby lub coś do tych zębów się przyplątało. Mówił, że dzisiaj od rana wszystkie dzieci u niego z tą samą infekcją i nasza wyjątkowo łagodnie ją przechodzi. No cóż, tym oto sposobem młoda załatwiła sobie całkowicie wolne w żłobie na ten tydzień :p A ja nadrabiam swoją robotę po nocach :D

Jedzeniowo było tak sobie. Przekroczyłam trochę kcal i dobiłam do niecałych 1700, więc i tak nie jest źle. Wszystko przez to, że w ciągu dnia jakoś nie ogarnęłam jedzenia i po śniadaniu była dopiero obiadokolacja koło 17:00. Po niej piekłam jeszcze maślane bułeczki orkiszowe z miodem i tak pachniały, że nie mogłam nie spróbować. Dopiero po zjedzeniu (wiem, geniusz!) wbiłam wszystkie składniki do fitatu i okazało, że jest prawie 1700kcal :p No cóż... Mimo wszystko jestem dumna, że zjadłam tylko jedną :D :D Czuję się po części rozgrzeszona, bo dzięki temu pozbyłam się wątpliwości, czy iść na siłownię. Ze względu na @ zaliczyłam tylko cardio, bo już raz dźwiganie ciężarów w tym stanie niezbyt dobrze się dla mnie skończyło. 500kcal spalone :)

Dzisiejsze menu:

Śniadanie: jajecznica z 3 jaj na maśle klarowanym, kromka chleba słonecznikowego, pomidor

Przekąska: 2 kromki Slim Bread

Obiadokolacja: karkówka z kaszą jaglaną i buraczkami, bułeczka maślana orkiszowa

Plus standardowo 2 kawy z mlekiem.

Bułeczki ;)

A tutaj zdjęcia na dowód zaliczonego treningu :p

Tyle na dzisiaj, dobrej nocy :);) 

29 października 2019 , Skomentuj

Dosłownie. I to wcale nie dlatego, że jestem fizycznie zmęczona, ale psychicznie przytłoczona. To jest gorsze niż jakikolwiek wysiłek fizyczny. Nie chcę tu pisać o problemach, bo to nie miejsce na to, ale o pomysłach na życie niektórych ludzi, które bezpośrednio wpływają na mnie mogłabym napisać książkę i gwarantuję, byłaby bestsellerem :p Jak na złość, dzisiaj wyszło kilka takich spraw, że pod koniec dnia zastanawiałam się, co jeszcze pie*dolnie:D Do tego wszystkiego jeszcze dostałam @, ale to akurat dobrze, bo już mnie od kilku dni nosiło. Muszę się pilnować, żeby nie dopadł mnie kompuls... Na szczęście dzisiaj dietowo było ok. Nie było co prawda treningu, chociaż myślę, że spokojnie mogę w jego ramach zaliczyć noszenie córki na rękach przez pół dnia (zęby, wyleźcie wreszcie!!!).

Dzisiejsze menu:

Śniadanie: 2 parówki z indyka, grzanka z połowy bułki owsianej z kozim serem, pomidor

Obiad: karkówka z buraczkami

Kolacja: serek wiejski z dżemem malinowym, 2 kromki Slim Bread


Oczywiście plus 2 kawy z mlekiem i znowu 2 kosteczki czekolady (całe 70kcal :D). Wszystko w ramach limitu. Tyle na dzisiaj, wracam do roboty :p

28 października 2019 , Komentarze (1)

Bo jest po 22:00, a ja mam jeszcze masę rzeczy do zrobienia :p Wróciłam niedawno z treningu, szybki prysznic i jeszcze do roboty przed laptopem. Ehhh nie lubię sobie świecić tym ekranem po gałach wieczorami, ale jak trzeba to trzeba. Zwłaszcza, że dzisiaj młoda jednak została w domu, więc muszę nadrobić. Niby przez cały dzień ok, ale wieczorem temperatura znowu skoczyła do 38, jak tylko zasnęła - 37. Zobaczę, co będzie jutro, ale mam już umówione spotkanie, więc w razie czego mąż zostaje w domu.

Dzisiejsze menu:

Śniadanie: 2 jajka na maśle klarowanym, pół bułki owsianej z majonezem, pomidor

Obiad: kasza jaglana z boczkiem i pieczarkami, kapusta kiszona

Kolacja: warzywa z kurczakiem

Poza tym standardowo 2 kawy i niestandardowo - 2 kostki białej czekolady, bo wszystko jest dla ludzi :D W limicie się zmieściłam, do tego był trening, więc luz :)

A tutaj szybkie cardio po treningu siłowym

Całkiem udany dzień :) :) Mam nadzieję, że Wasz też do takich należał :)

27 października 2019 , Komentarze (3)

Miał być długi spacer, ale wyrzynające się 'piątki' u młodej dały o sobie znać i przez cały dzień miała stan podgorączkowy. Balansowała na granicy 38st. Wolałam nie ryzykować, zwłaszcza, że po południu się zachmurzyło i pogoda się popsuła. Od godziny córa już śpi, mierzyłam jeszcze raz temp i jest 37:) Dobrze, że samo spadło bez żadnych specyfików.

Odwiedziła mnie przyjaciółka i zamiast ciasta do kawy przyniosła owoce, żeby nam tyłki nie rosły <3<3 Jak miło :) Dzisiaj nie robiłam zdjęć jedzenia, bo w sumie to było bardziej dojadanie i zbyt apetycznie nie wyglądało :p

Dzisiejsze menu:

Śniadanie: 2 parówki z indyka, 1,5 kromki chleba żytniego z masłem, pomidor

Obiad: makaron ryżowy z sosem bolońskim (z wczoraj)

Kolacja: resztki z obiadu (młoda nie chciała za bardzo zjeść swojej porcji przez te zęby),                kromka chleba żytniego z masłem i serem kozim, papryka czerwona

Poza tym wpadło jeszcze po niewielkim kawałku mango i ananasa + 2 kawy z mlekiem. W 1600kcal się zmieściłam. Nie było spaceru, więc może zaraz pokręcę trochę hula hop. Ludzie!!! Ile mi zajęło nauczenie się kręcenia tym kółkiem... Ja to jakaś ułomna jestem czy co??? Za dzieciaka kręciłam bez problemu, a teraz taka niespodzianka(szloch) Dobra lecę, bo póki dziecię śpi trzeba korzystać.

Miłej reszty wieczoru życzę! :) :) :)

26 października 2019 , Komentarze (6)

Dokładnie tak. Kolejna próba odchudzania, oby tym razem skuteczna. Nie będę się silić na wpis przybliżający całą historię mojego życia z nadwagą, chociaż był czas (ok. 3 lata), kiedy czułam się ze swoją wagą ok. Nie zakładałam też nowego pamiętnika, chociaż ta "JA" sprzed kilku lat pewnie by tak zrobiła. Aktualna sytuacja wygląda tak, że waga pokazuje 80kg (najwięcej w moim życiu, nie licząc ciąży - 89kg). Ten niechlubny wynik osiągnęłam przez kompulsy, które przyplątały się za sprawą długotrwałego stresu. Postanowiłam zacząć dodawać wpisy, bo już raz bardzo mi to pomogło. Więc bez przedłużania... 

Dzisiejsze menu:

Śniadanie: 2 kromki Slim Bread razowego, 2 jajka wymieszane z majonezem, pomidor

Obiad: makaron ryżowy z sosem bolońskim

Kolacja: gofry orkiszowe z serkiem wiejskim i jagodami

Poza tym wpadły jeszcze 2 kawy z mlekiem i oczywiście 2l wody. W sumie ok. 1600kcal. Wiem, dzisiaj słabo z warzywami, ale do makaronu jakoś mi tak nie pasowała żadna surówka, a kolacja wyszła na słodko.

Dzisiaj bez ćwiczeń, ale mąż w delegacji, a nasza 2latka dała mi nieźle popalić w ciągu dnia i musiałam nadrobić parę rzeczy. Jutro w planie długi spacer. Po weekendzie mam plan zrobić 3 treningi na siłowni. Jakiś chaotyczny ten wpis, ale jest już późno ;p Jutro postaram się bardziej ogarnąć :) Miłej nocy :)