Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

cukier zawsze rujnuje wszystkie moje dietowe zamiary

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3566
Komentarzy: 8
Założony: 19 września 2009
Ostatni wpis: 20 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
monka82

kobieta, 42 lat, Kokos

158 cm, 52.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 sierpnia 2015 , Skomentuj

Mój mały sukces. Waga 53 kg. Tyle zaplanowałam w styczniu. 8 miesięcy i 11 kg poleciało. Jestem z siebie dumna. Nie wracam do chleba, słodyczy. Dieta to dla mnie styl życia. Teraz muszę więcej się ruszać- spacer, rower i basen. Nie chcę ponownie wrócić do wagi w granicach 60 kg.

Dobrze, że ciało ma się dobrze, bo życie prywatne do niczego. Nie można mieć wszystkiego...... Masakra.

22 czerwca 2015 , Komentarze (2)

1 stycznia powiedziałam sobie dosyć, weź się w garść i zrób coś ze swoim ciałem. Minęło pół roku, zrzuciłam 8 kilogramów. Kiedyś powiedziałabym, że to żadne osiągnięcie, że tylko tyle, że to nic, ale dziś wiem, że pokonałam swoje słabości i wygrałam sama ze sobą. Myślałam, że jestem skazana na wagę powyżej 60 kg, ale czas i moje samozaparcie pokazały mi, że stać mnie na więcej. Jem "normalne" obiady, nie jem chleba, unikam słodyczy. Rezygnacja z chleba okazała się strzałem w dziesiątkę. Wcześniej waga stała jak zaklęta, a po odstawieniu chleba, zaczęła powoli spadać. Potrafię wypić kawę bez drożdżówki , zjem kawałek ciasta i nie sięgam po kolejny. 

Moje ciało wygląda o wiele lepiej, zniknął wielki brzuchol, nie mam boczków, ubrania, kiedyś za ciasne, teraz są luźne. Czuję się super. Nie chcę tego zaprzepaścić, chcę tak zdrowo jeść już zawsze i wiem, że organizm w którymś momencie zatrzyma się na tej swojej docelowej wadze. Wiem, że waga nie jest najważniejsza, liczy się samopoczucie i ubytek centymetrów.

Dziś zdałam sobie sprawę, że mocno zaniedbałam ruch. "Odkurzyłam" stepper i hula hop i oświadczam sama przed sobą i dla siebie, że będę solidnie ćwiczyć. Do celu tak blisko, a sama dieta nie wystarczy , muszę ruszyć dupsko i spalać kalorie. 

Wiem, że w gubieniu kilogramów liczy się cierpliwość, już nie chcę w miesiąc gubić 5 kg, wystarczy mi 1 kg, żadne głodówki nie mają sensu, pokora, systematyczność i konsekwencja to klucze do zdrowszej mnie. 

Kolejny cel to waga 53 kg. Nie określam czasu na zgubienie tych 3 kg, może to potrwać miesiąc, dwa lub trzy, ale wiem, ze cel osiągnę i zdaję sobie sprawę, że uda mi się to, jak zacznę regularnie ćwiczyć.

24 marca 2015 , Komentarze (1)

Drugi tydzień bez chleba. Bałam się, że nie dam rady, ale okazuje się, że tego chleba mi nie brakuje. Bałam się odstawić pieczywo, ale waga stała w miejscu. Zrezygnowałam z tylu rzeczy, a tu zero efektów. Skupiłam się nad tym co jem, czego jest najwięcej i padło na bułki i chleb. Od razu była decyzja- bułkom podziękujemy i nie żałuję, bo czuję się super lekko i waga w końcu ruszyła z miejsca. Trzeci miesiąc wygrywam z cukrem. Sama się zadziwiam. Kiedyś przed okresem słodycze były mi niezbędne, a teraz nawet pms mi nie straszny, nie mam ochoty na słodycze. Odkryłam koktajle, może owoce pomagają. Jestem zadowolona, bo już dawno nie widziałam na wadze 5, myślałam, że ta 60 mnie nie opuści, a tu surprise- jest mniej. Może przed wakacjami zobaczę moją wymarzona 53 na wadze.

22 stycznia 2015 , Skomentuj

Wyzwanie hoola opuszczam. Nie dam rady dobić do 1000 minut. Moja wina, moje lenistwo. Stepper jakos mi idzie, ale kręcenie hopem odpusciłam.

10 stycznia 2015 , Skomentuj

Przyznaje się bez bicia. Nie kręciłam hula hopem. Powrót po swiętach do pracy wybił mnie totalnie z rytmu. Doszedł okres i nie chciało mi się ruszać tyłka. Dobrze, że przynajmniej żywieniowo stoję dobrze. Zero słodyczy. Chyba organizm terapię szokową ma już za sobą, bo okazuje się że bez tych sweet-aśnych rzeczy świetnie sobie radzę. Owoce i warzywa górą. 1 kg na minusie, ale to pewnie zasługa ubytku wody po okresie, ale i tak jest się z czego cieszyć. 

Łapię hula-hop i działam. W tym roku się nie poddam, musi być konsekwencja.

1 stycznia 2015 , Komentarze (1)

Piszę, cobym o tym pamiętała Wyzwanie hula-hopowe. 1000 minut kręcenia w styczniu (2stycz-1lut). Na moje obliczonka- około 32 minut dziennie. Dobra, dam radę.

1 stycznia 2015 , Komentarze (3)

Zaktualizowałam dane. Spinam poślady i do boju. Nie wiem, który to już raz zaczynam. Jestem niecierpliwą istotą i dlatego za każdym razem rezygnuje z diety. Początki są zawsze super, waga zaczyna spadać, Moniska cała happy, po kilku tygodniach zastój wagi, zatrzymanie wody przed okresem, totalny spadek motywacji i znów wszystkie piękne plany, wizja nowej mnie, palą na panewce. A potem błędne koło, powrót do słodyczy, które zawsze mnie rozkładają na łopatki i dalej tyję. Masakra. Tym razem jak stanęłam na wagę i ujrzałam 64 to obleciał mnie strach, ja pierniczę, jeszcze w lipcu było 59. Przywaliłam 5 kilosów w 5 miesięcy. No to nieźle, w takim tempie w krótkim czasie spotkam się z 70tką na wadze i co wtedy? Pewnie płacz i zgrzytanie zębów. I pretensje do kogo? Tylko i wyłącznie do samej siebie. Cholera, nie chcę wyglądać jak supermodel, ale jak moje spodnie stają się za ciasne, a bluzki opinają coraz większy bębenos, to trzeba to zastopować i się ogarnąć, bo po kilku kolejnych kilogramach, będzie jeszcze trudniej to stracić. Najgorsze jest to, że jestem jakoś mało zmotywowana, tyle razy zaczynałam, później odpuszczałam, boję się że tym razem znów nawale. Trudno, nie mam wyjścia, przemianę czas zacząć. Nie będzie żadnych dziwnych diet, liczenia kalorii, głodówek. 

MINI PLAN

1. Ćwiczenia: stepper + hula hop (tylko to na dzień dzisiejszy sprawia mi frajdę)

2. Zero cukru (nie wiem jak, ale muszę pożegnać się z nim definitywnie, należę do tych uzależnionych, którzy muszą całkowicie odstawić słodycze, bo u mnie nigdy nie kończy się na jednej kostce czekolady)

3. Jedzenie na małym talerzu.

4. Błonnik.

5. Ananas i grejpfrut.

6. Kasze i warzywa.

7. Herbata zielona i woda mineralna.

21 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Dziś zdałam sobie sprawę, że jestem na Vitalii od 2009, niestety demotywująco działały moje poprzednie wpisy (ciągłe wpadki z jedzeniem i mało ruchu), więc podjęłam decyzję o ich usunięciu. Kurcze, gdyby tak można było z tymi kilogramami, edytuj i enter a ich nie ma......... Lata uciekają a człowiek ciągle walczy o wymarzoną wagę. Może to kwestia błędnego myślenia, może tą moją wagę ciało zaakceptowało i dlatego tak ciężko zrzucić tych parę kilogramów. Mój sukces to "kręcenie się" pomiędzy 60 a 63 kg, bo po ciąży było 68 i wyglądałam strasznie, więc to że nie dobiłam po 5 latach do tej wagi to już uznaję za sukces, ale od kilku lat nie mogę zejść poniżej tych 60 kg. To dla mnie zaklęta liczba, nie do przejścia.