Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12672
Komentarzy: 79
Założony: 21 lutego 2013
Ostatni wpis: 9 czerwca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mucha81

kobieta, 43 lat, N

170 cm, 89.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: cel I: 90kg, cel II: 85kg, cel III :80 cel IV: 75, cel V: 70

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 czerwca 2016 , Komentarze (7)

18 maja bylismy w koncu w klinice, szybki wywiad, badanie  = policystyczne jajniki, takie ze sama od razu zauwazylam... zalecil badania krwi w pierwszu dzien cyklu i droznosc jajowodow w 2-4 dzien. Na moj komentarz, ze w kwietniu nie mialam owulacji - brak obajowow i testy nic nie wykryly - powiedzial, ze to calkiem mozliwe, ze moge miec regularny cykl a przez policystyczne nie miec/miec nieregularna owulacje..hmmmm

To byl 10 dzien cyklu i stwierdzi, ze nie zapowiada sie zebym miala owulajce w maju. Pomimo tego robilam test codziennie, bo nakupowalam tego duzo, i idealnie 18 dnia (mam 32 dniowy cykl) test pozytywny, do tego wszystkie objawy - sprobowalismy....

Dzis powinnam dostac okres, zazwyczaj jest to ok 10:30 rano, jest prawie 12:00 i nic, 2 dni temu mialam taki PMS, ze masakra. Mam dylemat-  czy zrobic test ciazowy dzis czy poczekac kilka dni, bo moze okres pzyjdzie, w koncy PMS byl jak nic - oberwalo sie mezowi i niestety synowi tez...

Mam dosc tego czekania, ciagle na cos czekam, na owulacje, na okres, na wyniki testu, na wizyte, czas leci, juz jest czerwiec, pol roku od pierwszej wizyty u lekarza i nic sie nie dzieje... Chcialabym byc juz w Polsce i leczyc sie prywatnie, bo czy to NHS w uK czy NFZ w Pl to i tak trzeba czekac w kolejkach...

Robic ten test??????????????????????

5 kwietnia 2016 , Komentarze (10)

W koncu zebralam sie, zeby umowic sie do kliniki nieplodnosci - chwile mi zajelo zeby przetrawic info, ze cos jest naprawde nie tak... Wchodze wczoraj na strone - brak miejsc... dzwonie - brak miejsc, ale wysla list... dzis dzwonia, ze pierwszy termin na poczatku lipca (????!!!!!????!!!!) i wpisala mnie na liste oczekujacych - ktos jeszcze chce ponarzekac na polska sluzbe zdrowia ? :) ... no smiech na sali... w lipcu to ja juz bede w PL rozpakowywac walizki...

Co do diety to dopiero dzis sie ogarnelam i zaczelam na nowo, bo po swietach +2kg, a nie chce wrocic znow do 100... Wyjelam tez rower, trzeba go sparwdzic, napompowac kola i zaczne jezdzic do pracy, na poczatek tylko porannej i w zaleznosci od pogody. Sa ferie i jutro jest super oferta na lodowisku - moze jutro wybiore sie z synem (pewnie juz zapomnial jak ise jedzi, bo ostatni raz byl na Boze Narodzenie).

I zaczalam znow brac L-tyrosine - skonczylam dzis pierwsze opakowanie - moze dlatego natchnelo mnie na powrot do diety? Mam jeszcze jedno opakowanie i mam nadzieje, ze pomoze mi to zgubic kolejene 8-10kg.

Update 06/04 -  Wlasnie zadzwonili ze zwolnilo sie miejsce 18 maja - coz za szczescie :D

26 lutego 2016 , Komentarze (8)

Witajcie, wczoraj w koncu zobaczylam wyniki badan, TSH 1.75, czyli idealnie, reszta wynikow tez ksiazkowa, meza tez. Lekarz rozlozyl rece i skierowal do kliniki, tam kolejne badania, prawdopodobnie stymulacja owulacji (choc z moich obserwacji jest, jest regularnie, mam wszystkie objawy, testy pozytywne) i zobaczymy.

A teraz o moim TSH - w czerwcu 2015 bylo 5.72, masakra i tak tez sie czulam. Nie udawalo mi sie nic schudnac, jakies marne 2-3kg i tak szybko wracaly, ze nie warto tego liczyc. Jak wspomnialam w innym wpisie, nie chcialam wierzyc, ze mam chora tarczyce -bo ja nigdy nie choruje -  no ale objawy sie zgadzaly w 90%. Zaczelam czytac wszystko na ten temat i szukac naturalnych sposobow, bo hormonow boje sie jak ognia -to ostatecznosc dla mnie. I tu wam zdradze maly secret o ktorym nie wspominalam wczesniej - znalazlam L-tyrosine https://app.vitalia.pl/ bralam ja od lipca do konca grudnia 2015 w max. dawkach przez wiekszosc czasu, pod koniec juz polowe zalecanej, glownie ze wzgledu na dzialanie antydepresyjne. Jak zobaczylam ten wynik wczoraj, to cos mnie tknelo - przez kilka lat az do ostatniego pazdziernika czulam sie naprawde fatalnie, w pazdzierniku poczulam sie na tyle dobrze psychicznie, ze dalam rade zaczac diete (nie zebym nie zaczynala 1000 razy wczesniej) ale i ja kontynuowac a w efekcie zgubic te pierwsze 10kg. Wczorajszy wynik pozwala mi wiec wysunac wniosek, iz L-tyrosine podzialala. Ta poprawa na jesien to musialo byc to. Nie jest jeszcze idelanie, wiec moze znow bede brac tylko krocej.

Nasuwa sie rowniez pytanie - czy aby na pewno ten wczorajszy wynik to efekt brania L-tyrosine, czy faktycznie wynik z czerwca byl potwierdzeniem kiepsko dzialajacej tarczycy, czy byl to jednorazowy podskok? Czy na postawie jednego wyniku nalezy diagnozowac niedoczynnosc? Warto chyba byloby robic regularnie co kilka tygodni przez 6 miesiecy by zobaczyc czy wynik sie zmienia  czy oscyluje wokol jednej liczby... takie moje przemyslenia.

Przestalam brac l-tyrosine, bo nie dosc ze nietania, to nie wiedzialam jak do konca to wplywa na organizm, poczulam sie lepiej i planowalam isc do lekarza a nie chcialam aby zaburzylo to wyniki.

Koniec koncow wszystko wyszlo dobrze, wynik sie poprawil, schudlam 10kg i czuje sie dobrze. Mam jeszcze momenty depresyjne, ale zastanawiam sie czy to nie jest nawykowe - ta niechec przed spotkaniami, wychodzeniem do ludzi i "niech mnie wszyscy zostawia w spokoju".

Znajac NHS w UK moge sie spodziewac, ze pierwsza wizyta w klinice bedzie nie wczesniej jak za miesiac, dwa to moze kupie miesieczna dawke l-tyrosine? Kusi mnie bardzo.. :)

24 lutego 2016 , Komentarze (2)

Od kilku tygodni mamy lokatorow i ogolnie jest super, nikt sobie nie przeszkadza, pracujemy na rozne zmiany, przy okazji mam opieke do synka jesli trzeba ale ejst jedno male ale.... Robimy zakupy na zmiane, bo ogolnie jemy podobnie, tylko ze oni, zwlaszcza ona kupuja bardzo duzo slodyczy, a ze sa wspolne to i ja do tej szafeczki czesto zagladalam - efekt +2kg(!). Nie zabronie im przeciez, zwlaszcza,ze ona chudzinka taka... I do widzenia moja 8mko z przodu.... od zeszlej srody zawzielam sie i nie jem tego swinstwa, a szafka pelna chipsow, czekolady, batonikow, mam nadzieje ze niedlugo znow zobacze ta 8mke. Wczesniej jak sie chcialo to kupowalismy pojedyncze slodycze a nie multipaki, wiec nie kusila ta szafka. No ale zycie nie bajka i dam rade sama sie opanowac.

Kurs jazdy na lyzwach zakonczyl sie w poniedzialek i czuje niedosyt. Wiem, ze moglam pojsc do wyzszej grupy, ale nie chcialam zostawiac kolezanki, bo to w sumie byl jej pomysl. Utrwalilam podstawy i znow czuje sie komfortowo jak za czasow liceum, kiedy codziennie smigalam na lyzwach zima - w ferie to po kilka godzin :) Moze jeszcze sie zapisze, bo lodowisko caloroczne. Chcialabym sie nauczyc piruetu (umiem jeden obrot a reszta to walka o zachowanie pozycji pionowej), plynnie zmieniac kierunki i jazdy do tylu bez uczucia, ze zaraz wyrzne orla  i tego hamowania jak hokejowi lyzwiarze az lod pryska :)

Jutro w koncu wizyta u lekarza w zwiazku z wynikami badan. Jesli narzekasz na NFZ, pociesze cie, NHS w UK nie lepszy - na zwykla wizyte konsultacyjna czekalam 2.5tyg (!). Badan krwi nie widzialam, to nie wiem co tam wyszylo, wiec ciekawosc mnie zzera, a meza wynikow nie rozumiem. Zobaczymy co lekarz powie jutro.

5 lutego 2016 , Komentarze (26)

Nie prowadze pamietnika, ale dzis robie wyjatek....

Kupujac wczoraj test ciazowy mialam taka cicha nadzieje, ze moze tym razem sie uda... Niestety dzis rano jeden WIELKI, OGROMY minus. No nic, pomyslalam, jeszcze kilka dni do okresu, pewnie za szybko itd. Godz 10.30 ide do toalety a tu co??????? KURRRRRR....AAAAAA ZES JEGO MAC!!!!!!!!! chcialo mi sie krzyczec, polecialo pare lez, tylko pare,bo trzeba wrocic do biura. Caly misterny plan wzial w leb -  mialo byc tak pieknie a wyszlo jak zawsze. Kilka dni wczesnej, ale jak zawsze ok 10:30 rano.

Trzeba w koncu przyjac do wiadomosci, ze jednak cos jest nie tak i to grubo, ale u mnie nadzieja umiera ostatnia i ja bardzo ladnie umiem wypierac fakty....

A teraz troche tla historycznego: Synka urodz. w maju 2011, po 6 mies w domu deprecha na maksa, mysli ze zadnej drugiej ciazy itd. Przytylam i jeszcze wieksza depresja. Minely ponad 2 lata nie wiadomo kiedy, jakos sie pozbieralam w sobie i zaczelismy starac sie o drugie dziecko. Kuba rosl i widac bylo, ze brakuje mu rodzenstwa, ja zawsze chcialam zeby roznica nie byla za duza. Minal rok i nic, zrobilismy sobie przerwe, ludiz zbywalam tekstem "jak Bog da to bedzie..." - to dzialalo najlepiej, po takim tekscie nikt juz nie dopytywal. W czerwcu 2015 robilam wyniki, caly pakiet na wszystko - TSH 5.72, reszta idelanie, ksiazkowo. Zaczelam czytac o niedczynnosci, patrzac wstecz wszystko pasowalo, ale oczywiscie dalej nie dopuszczalam mysli, ze to moze to. Poza tym depresja calkowicie mi przeszla, a i objawy juz znikome. W zeszlym tyg w koncu poszlam do lekarza, maz tez, czekamy na wyniki - powinny byc w przyszlym tygodniu. Mimo wszystko mialam taka cicha nadzieje, ze jednak sie uda, ze nie jestem na nic chora a teraz zaczynam byc przerazona co to wyjdzie na tych wynikach???!!!!???!!!??

I jak na zlosc dzisiaj wysyp tematow "jestem w ciazy"

 NO ZESZ KURRRRRRR.............. JEGO MAC!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Kuba ma juz prawie 5 lat, ja prawie 35 zanim zajde w druga ciaze to on juz bedzie dorosly a ja za stara......

NO RYCZEC MI SIE CHCE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

20 stycznia 2016 , Komentarze (12)

W koncu udalo mi sie osiagnac cel I = 90kg. Dlugo mi zeszlo, waga to w dol to w gore, bo przeciez byly swieta. Codziennie zycie kreci kolo jedzenia, ile, co, kiedy. Sa dni kiedy mam dosc  i jem co chce. Jak tak policze to ogolnie zrzucilam 17 kg ale kilka razy przytylam co zrzucilam i na dzien dziejszy jest -10kg. No nic, pomalu do przodu.

Sa dni kiedy czuje sie szczuplej i jestem mega zadowolona, bo jednak to 10kg, a w inne to nadal jakbym miala 100kg. Psychika jednak ma wielki wplyw na nasze postrzeganie swiata  i siebie. Nad tym chce (nie musze :P) popracowac.

Czas na kolejny cel, troche mniejszy bo -5kg. Nie ustalam do kiedy, bo na mnie dziala to negatywnie. Po tych kilku miesiacach "dietowania" wychodzi ze Low carb jest dla mnie najlepsza opcja. Przy No carb byly jeszcze lepsze wyniki, ale za bardzo kocham chleb :) i dlugo nie dalabym rady.

Wciaz nie mam weny na cwiczenia, chociaz jest poprawa kondycji dzieki dodatkowej pracy wieczorami, 18-22, 3x w tyg po 4godz. Wykladam towar w sklepie "wszystko do domu", praca na akord, nie ma czasu na nic i trzeba zapitalac. Zupelna odwrotnosc mojej porannej biurowej pracy. Tez 4 godz, ale "nic nie robienia". Dzieki temu przynajmniej te 3 x w tyg nie podjadam wieczorem :) Jest zdecydowana roznica w kondycji - moge juz wbiegac po dwa stopnie na raz po schodach a wczesniej ledwo sie czlapalam.

Dodatkowo zapisalysmy sie z kolezanka na kurs jazdy na lyzwach - umiem jezdzic ale zawsze chcialam umiec cos wiecej. 1x w tyg 30min lekcji a potem mozna jedzic przez 2 godz az do zamkniecia. Przez swieta tez jezdzilysmy ale po 45min na innym lodowisku.

Byc moze za te kolejne -5kg w koncu odkurze orbitrek i ciezarki? Na razie lyzwy i pwieczorna praca musza wystarczyc.