Aktywność fizyczną zaliczam sobie na duży plus. Rano medytacja i ćwiczenia izometryczne. Po południu dwugodzinny marsz w tempie 5km na godzinę. Przerwy robiłam tylko na fotografowanie. Zdjęcia uzmysłowiły mi, że lato zbliża się do końca.
Zaraz po powrocie do domu wzięłam się za skalpel Chodakowskiej. Tym razem zrobiłam jedną przerwę na picie, a drugie uzupełnianie wody zaliczyłam na ćwiczeniu, którego nie potrafię zrobić. No i trochę ruchu przy porządkach.
Z dietą jeśli chodzi o rodzaj produktów wszystko w porządku, ale z ich kalorycznością, to już nieco gorzej.
Zaczęłam czytać bardzo interesującą książkę Anny Dodziuk "Pokochać siebie". Polecam.
Miłego...
ibiza1984
12 sierpnia 2013, 19:26Wracam powoli do rzeczywistości, chociaż po takich wakacjach przychodzi mi to szalenie trudno. Żniwa to dla mnie taki wakacyjny przełom. Kiedy dobiegają ku końcowi zdaję sobie sprawę, że za chwil kilka lato również zamieni się z jesienią na miejsca. Pozdrawiam Cię mocno i jeszcze wakacyjnie. Korzystajmy z tego, że pogoda nas rozpieszcza. Buziaki!
rozanaa
11 sierpnia 2013, 07:53Niestety lato tak szybko mija, piękne zdjęcia:) a książkę chętnie przeczytam , pozdrawiam
Depechoova
10 sierpnia 2013, 21:49Grunt, że skalpel zaliczony :) jest satysfakcja;)
Mileczna
10 sierpnia 2013, 20:24Prześliczne zdjęcia.....miłego łikendu !!!!