Trzy tygodnie diety. Dzisiaj nie jestem zadowolona, bo po weekendzie zawsze jest na wadze mniej, ale nie tym razem. Weekend jako tako też był grzeczny. Pozwoliłam sobie w piątek na 3 drinki po 50 ml wódki każdy, a w niedzielę na pół piwa. Poza tym w piątek zjadłam 2 rogaliki drożdżowe produkcji teściowej. Podsumowując waga nie spadła, ale i nie wzrosła. Dzisiaj 61,7kg. Plan jest taki że w piątek powinno być 61,1kg. Będzie ciężko. Do tego właśnie w piątek mam spotkanie przy pizzy i piwku. Pizzy jeszcze s tym roku nie jadłam.
Tak sobie zaplanowałam moją dietę. 10 kg w 100 dni. Dzieląc to na połowę muszę osiągnąć -5kg w 50 dni. Jeszcze na pół daje mi -2,5 kg po 25 dniach, czyli do piątku.!!! Generalnie przypada -1kg na 10 dni. To chyba nie dużo. Fajnie że jest dużo dojrzałych owoców, bo mogę sobie pozwolić na conajmniej dwa różne dziennie. Dzisiaj to był banan i gruszka, ale jem dużo pomarańczy i winogron. Nie wspomnę o bananach, jabłkach, kiwi, mandarynkach. Trochę gorzej z warzywami bo pomidory już są niejadalne. Zostaje ogórek, papryka. Na koniec dodam że zasadę mam taką: śniadanie jem sama obiad skromny, a za kolację dziękuję. Może znajdzie się grono osób które mnie krytykują, ale uważam że skoro zjadłam tyle że przykryłam, to teraz muszę się pogłodzić. Jak się ocieplić to dołączę sport. W moim przypadku to bieganie. Aktualnie chodzę tylko raz w tygodniu na basen, ale z dziećmi nie popływam za dużo. Zrobię co najwyżej 10 - 15 długości.