Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nadszedł czas, by coś ze sobą zrobić! A moja pasja? Kocham kwiaty..

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3441
Komentarzy: 114
Założony: 6 lutego 2014
Ostatni wpis: 3 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Sendia

kobieta, 65 lat, Wrocław

163 cm, 67.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

Dziewczyny, co myślicie o ćwiczeniu na stepperze?

Jakoś tak chodzi mi ostatnio po głowie.. 

31 marca 2014 , Komentarze (3)

Dziękuję Wam, kochane dziewczyny, za wszystkie dobre rady w sprawie marnotrawienia jedzonka. Ja mam dietę "nową smacznie dopasowaną" i też mam ustawione powtarzające się posiłki raz na dwa dni. Jednak zawsze powtarzają się tylko obiady, czasem śniadania. Pozostałe posiłki bywają różne. Ale skorzystam z Waszych rad z pewnością. 

Jednej rzeczy nie robię, mianowicie nie ćwiczę w weekendy. Teraz, gdy już zrobiło się cieplej, walczę na swoich ogrodowych grządkach i daję Wam słowo, że jest to lepsze, niż jakiekolwiek inne ćwiczenia. Na przykład w sobotę prawie pół dnia deptałam po swoim trawniku w takich butach z kolcami (przeprowadzałam aerację, czyli napowietrzanie trawnika) i była to świetna gimnastyka dla nóg. Wbijanie nogami tych bucików i wyciąganie ich ze zbitej po zimie ziemi, jest nie lada wyczynem. Wieczorem miałam już tylko ochotę zawiesić je (tzn. nogi) gdzieś wysoko na lampie i nie robić nimi już nic. Tak samo jest z odchwaszczaniem, można spędzić na czworakach sporo czasu i mam wtedy wrażenie, że żaden skalpel ani inne wygibasy nie są mi już potrzebne. 

W poprzednim poście chciałam Wam pokazać moje piękne grządkowe hiacynty, ale jakoś nie chciało mi się wgrać zdjęcie. Spróbuję dziś ponownie, ale jeśli mi się znowu nie uda - wybaczcie.

Chyba się udało :)

P.S. Dede! Link do Cardio przesyłam na priv, bo nie wiem, czy tu mogę go umieszczać.

30 marca 2014 , Komentarze (8)

Pomaleńku, ale waga ciągle spada. Najbardziej cieszy mnie spadek centymetrów w talii, bo w końcu spodnie przestały być ciasne i w biodrach i udach czuję luzy, więc jest super. Z ćwiczeniami jest różnie, nie jestem  w tym zbyt systematyczna, głównie z braku czasu, ale znalazłam świetną stronkę z ćwiczeniami cardio, gdzie są one dość intensywne, ale zajmują tylko 25 minut, więc to mi najbardziej odpowiada. 

Mam trochę problem z jadłospisem, głównie z marnotrawieniem niektórych produktów. Jadłospis mam ułożony, więc ściśle się do niego stosuję, ale pewnych rzeczy nie da się kupić w takich ilościach, jakie są w nim podane. Rozumiem, że jestem w stanie kupić odpowiednią ilość pieczarek, owoców, mięsa, pieczywa czy wędlin. Ale już np. sałaty nie da się kupić w liściach, a rzodkiewek w sztukach. Tak samo z serkami, które w przepisach są podane w łyżkach, a co z resztą? Podobny problem jest z kukurydzą z puszki, czy groszkiem konserwowym. Do przepisu potrzebna jest np. 1 łyżka kukurydzy, reszta puszki zostaje do wyrzucenia? I żeby jeszcze ten sam przepis powtarzał się np. za dwa dni, to rozumiem, ale najczęściej tak nie jest. Trochę mnie to wkurza, tym bardziej, że mój mąż nie je pewnych rzeczy, żeby na przykład je wykorzystywał do swoich posiłków, bo ani sałata, ani kukurydza to nie dla niego. 

Jak Wy, z ułożonym jadłospisem, radzicie sobie z tym problemem? 

17 marca 2014 , Komentarze (2)

Mały remoncik w sypialni całkowicie pochłonął mój wolny czas w ostatnich dniach. Ale przy okazji stwierdziłam, że konsekwentna jestem i uparta, bo diety nie odpuściłam ani na chwilę i grzechów też żadnych na sumieniu nie mam. Może tylko jedynie ćwiczenia trochę skróciłam, ale tyle się nagimnastykowałam przy sprzątaniu i przy pozimowych porządkach przy ogrodowych roślinkach w minione ciepłe dni, że czuję się całkowicie rozgrzeszona. Zaglądałam prawie codziennie do Waszych pamiętników, czytałam Wasze wpisy i cieszę się z wszystkich Waszych sukcesów. Minął pierwszy miesiąc mojej diety. Jestem zadowolona, bo schudłam prawie 4 kilo, czuję się dobrze, nie chodzę głodna i luzy mam w pasie i w innych miejscach także, więc myślę, że nie jest źle. Nie chcę już chudnąć szybko. Ok. 3 lata temu odchudzałam się dietą Dukana, schudłam w ponad 2 miesiące 10 kilo, ale kiedy tylko wróciłam do normalnego jedzenia, przez prawie 2 lata wróciła mi poprzednia waga. A poza tym jedzenie na Dukanie było dla mnie zbyt monotonne, chodziłam głodna i.. zła. Teraz czuję się najedzona i zadowolona, więc mam zamiar konsekwentnie przestrzegać zasad, które ktoś tam dla mnie wymyśla. Więc trzymajcie kciuki za moją wytrwałość.

I na koniec miły obrazek dla oczu, zakwitły już u mnie pierwsze tulipany. :D

4 marca 2014 , Komentarze (4)

Ojej, strasznie zaniedbałam swój pamiętnik i nawet nie mam nic specjalnego na swoje usprawiedliwienie.
Może to jakieś wiosenne przesilenie, może lenistwo zwykłe, ale fakt pozostaje faktem, że widok laptopa działał na mnie raczej źle i starałam się omijać go z daleka.
Pączkowy dzień przeżyłam bez żadnego trudu i bez pączka oczywiście.
Dietę trzymam sztywno, nie podjadam wcale, staram się ćwiczyć, choć najczęściej sprowadza się to tylko do rowerka.
Ale cóż, te 300 dziennie zrzucone na pedałowaniu, musi mi na razie wystarczyć.
Plus ileś tam zrzuconej nadwyżki na sobotnich, ostatkowych wygibasach, a co..
Sobotnia waga zaskoczyła mnie pozytywnie. W sobotę było mnie znowu mniej o 0,9 kg, ale już ponowne ważenie w niedzielę pokazało aż 1,1 kg mniej przez ubiegły tydzień. Superaśnie!
Tym sposobem ślimaczek na moim pasku ruszył się wreszcie trochę konkretniej.
Potrzebuję chyba jakiegoś pozimowego kopa, a raczej wiosennego zastrzyku..
Może takiego? 

26 lutego 2014 , Komentarze (3)

Wczoraj już nie dałam rady, żeby jeszcze usiąść do laptopa.


To taki żart oczywiście! 

I pomyśleć, że dopiero niedawno się chwaliłam, że daję radę się zorganizować.
A tu niestety, zmęczenie ze mną wygrało!
Z niecierpliwością czekam na sobotnie ważenie, sama jestem ciekawa, co tam moja waga pokaże.
Ćwiczę systematycznie, dieta jest ze mną cały czas , więc nie powinno być źle.
Jutro będzie kolejna próba silnej woli, czyli pączkowe szaleństwo.
Zwłaszcza w pracy nie będzie łatwo, a właściwie tylko w pracy, bo nie wierzę, żeby mój staruszek przytargał do domu jakieś pączki, wiedząc, jak pilnie przestrzegam niejedzenia słodyczy.
Postanowiłam, że nie dam się złamać!
I za Was, dziewczyny trzymam kciuki, żebyście się nie dały takim właśnie pokusom:


POWODZENIA!!!

24 lutego 2014 , Komentarze (3)

Skonana jestem, ale usiadłam tu jeszcze na chwilę.
Pomiar z panem stolarzem i podpisywanie umowy na wykonanie przyszłej szafy w sypialni, zajął mi prawie całe popołudnie.
Ale dumna jestem z siebie, bo zdążyłam ze wszystkim.
Przygotowałam sobie na obiad pyszny makaron z warzywami, zrobiłam surówkę na jutro do pracy i jeszcze 40 minut ćwiczyłam.
Więc jednak udaje mi się jakoś zmieścić w czasie te wszystkie nowe obowiązki, choć lekko nie jest, bo resztkami sił siadłam teraz do laptopa.
Ale uciekam już spać, bo powieki same spadają mi na komputerową klawiaturę, a jutro też jest dzień i już wiem, że do najłatwiejszych należeć nie będzie.
Dietkę trzymam, zachcianek nie mam (aż sama się dziwię), więc na razie wszystko idzie dobrze.
Oby tak dalej!
Na pożegnanie taki zabawny obrazek, żebyście się uśmiechnęły do mnie wirtualnie.


23 lutego 2014 , Komentarze (5)

Mój nastrój jest dzisiaj zdecydowanie pozytywny z powodu rannych pomiarów.
Dzięki temu, bez wahania, mogę powiedzieć, że dzisiejszy dzień był wspaniały i sprawiła to nie tylko piękna, wiosenna pogoda. 
I dla Was także, moje kochane, mam coś na poprawienie nastroju.
Kolorową wiosnę, która zagościła u mnie już na dobre.








Nawet bez wypuszcza już pąki

23 lutego 2014 , Komentarze (6)

Może przesadzam z radością, ale to prawda, że już niewiele z tego rozumiem.
Zrobiłam dziś rano świeże pomiary i oczom własnym nie wierzyłam. 
W biuście i w biodrach po 1 - 2 cm różnicy.
W pasie aż 7!
Ale największy szok przeżyłam z pomiarami uda. Mierzyłam dwa razy, bo nie chciało mi się wierzyć.
Tym bardziej, że właśnie w udach przybyło mi ostatnio najwięcej.
I jest 10 cm różnicy! Szok!
Więc zważyłam się jeszcze raz, bo jakoś wierzyć mi się nie chciało w tak mały spadek wagi, tym bardziej, że luzy czuję wyraźne w pasie i w ogóle.
No i co?
Albo moja waga oszalała, albo ja. 
Ukazało mi się równiutko 68, czyli to wskazywałoby na to, że jednak zrzuciłam ten kilogram w ciągu tygodnia.
Nooo, od razu humor mi się poprawił i zęby pokazałam w szerokim uśmiechu.
To jest właśnie ta motywacja, o którą mi chodziło. SUPER!!!
Aż chce się żyć!!!

22 lutego 2014 , Komentarze (2)

No i jest to, czego się obawiałam.
Szału nie ma, bo w ciągu tygodnia spadło mi tylko 0,6 kg.
Z 69 na 68,4.
Pewnie coś robię źle, może jem za duże porcje, a może za mało piję?
Z ćwiczeniami w tym tygodniu też była kicha, bo w piątek nie ćwiczyłam wcale, ten ból łydek dalej mi na to nie pozwalał.
Za to dzisiaj zaliczyłam spacer z małżem, trzeba te łydki rozruszać.
Z jednej strony ważne, że waga jednak spada, a nie rośnie, jak dotychczas.
Ale z drugiej strony, po cichu liczyłam na trochę więcej. 
Dzisiaj znowu z determinacją odmówiłam kawałka serniczka.
Ale nawet specjalnie mnie nie kusił.
Nie poddaję się, jadę dalej z tym koksem!