Po wczorajszym treningu crossfit w nocy musiałem kremować uda - dobrze, że miałem maść ketanol w domu, znacznie pomogła - szło spać. Dzisiaj schody to wyczyn, ale co tam. Żona ma odwrotnie, nogi nic a cała góra cierpi na zakwasy. Nie zamierzamy się jednak poddać, wczoraj byliśmy tak szczęśliwi po treningu, że nie pamiętam takiego szczęscia od momentu jak nam się synek urodził. Ja strasznie się bałem, ale jakoś poszło, nie zszedłem z tego świata. Od 3 tygodni trzymam dietę 2500 kcal no i ćwiczę. Do Pani dietetyk jestem umówiony na 18 sierpnia, wtedy dokonam pomiaru wagi i obwodów. Po cichu już marzę, o ciuchach jakie sobie kupię jak będę chudy. To luksus móc chodzić w tym co Ci się podoba. Ja od lat chodzę w tym co po prostu mieści i zakrywa moje cielsko. Jest kilka osób w moim otoczeniu, które nie wierzą w mój sukces, śmieją się i mówią, że już słyszeli iż się odchudzam albo iż biorę się za siebie. Nie mogę ich za to winić bo mają 100% racji, tylko teraz ich słowa nawet są dla mnie dodatkową motywacją - chciałbym im pokazć, że się mylą, że faktycznie mówiłem i robiłem coś a później się poddawałem i było gorzej niż przed. Teraz jednak jest jakoś inaczej. W głowie czuję się mocniejszy, od lat się nie czułem tak jak teraz. teraz mi się po prostu chce. Czuję, że tym razem może się udać bo n igdy wcześniej tak mi się nie chciało. Poza tym jakoś wszystko się ułożyło, nigdy wcześniej żona się nie mobilizowała, a teraz masakra. Od 3 tygodni nie palimy fajek, przestrzegamy diety i razem ćwiczymy. Ja znoszę trochę lepiej to rzucanie palenia, ale żona też już teraz lepiej to znosi. Pierwszy tydzień to tylko latającej miotły jej brakowało.
AnnaSpelniona
4 sierpnia 2016, 17:31Nic tak nie mobilizuje jak słowa znajomych typu nigdy jej się nie uda schudnąć !!!!!! Wszystko siedzi w głowie krok po kroku ,powoli. .....dasz radę !!!!! Na ból głodowy i zakwasy się nie umiera ..ja z płaczem z łóżka przez tyd wstawalam hahahhahahhaha na czworaka taki ból był hahhahaha ale warto dla kondycji ..... ja jestem w połowie drogi !!! Dasz radę
wieprz14
4 sierpnia 2016, 19:13Dokładnie, dziś jest jutro o którym mówiłem wczoraj:) boli, ale musi boleć - początki nie są łatwe. A tutaj walka toczy się o normanlość, o normalne życie
anpani
4 sierpnia 2016, 13:00Napiszę tutaj komentarz, nie pod tamtym. Jak mam być szczera, to chodzi głównie o stawy. Ja mam jak Ci napisałam 30 kg nadwagi i to jest spore obciążenie dla stawów,żeby ich nie zajechać, to np. nawet nie myślę o bieganiu. Przy dużej nadwadze wystarczy na początek wprowadzić długie spacery, np. nordic walking - do tego nie potrzeba żadnej kasy jak w przypadku np. basenu, bierzesz kije i lecisz. Na początek 3 km, za miesiąc 7 czy 10 za jednym razem( każdy sobie sam wyznacza ile da radę), a chód jest naturalny, więc krzywdy sobie nie zrobisz. Przy dużej nadwadze też łatwiej o kontuzję, a przy nagłym rzuceniu się na sport jeszcze łatwiej. Dlatego najlepiej podejść do tego racjonalnie. Uwierz mi, że będziesz pięknie chudł zaczynając od spacerów i pilnowani michy. :- ) Z czasem można dokładać sobie aktywności ale najgorzej, to na początku się zniechęcić a później zaniechać ( wiem, bo tak miałam jak się rzucałam na głęboką wodę w kwestii sportu) . Nie chcę Cię zniechęcać oczywiście , decyzja należy zawsze do Ciebie :- )
Maratha
4 sierpnia 2016, 12:38razem zdecydowanie latwiej, a rzucanie palenia i dieta w tym samym momencie to wyczyn... Podjadac nie mozna, nie ma czym zajac rak.... Tez kiedys probowalam, nie lubili mnie wtedy w domu, oj nie lubili :D a crossfit - w sumie i PanSzescian i Anpani juz sie w tej kwestii wypowiedzieli - ja dodam tylko od siebie tyle - sama sie rzucilam w pewnym momencie na insanity, zrobilam chyba 2 treningi i rzucilam cwiczenia w diably na kilka miesiecy, bo bylo zwyczajnie za ciezko. Potem przez dluzszy czas cwiczylam cos bardziej dopasowanego do mojej kondycji, pod koniec tego okreu w sumie moglabym zrobic insanity, ale juz do tego nie wrocilam i raczej nie wroce, w glowie mam ciagle to - za ciezko. Czasem lepiej zrobic krok w tyl, ot dla rozbiegu. Jak Ci cross pasuje - super, tylko uwazaj na wypalenie i zmeczenie materialu, bo o to jest bardzo latwo i na kontuzje, bo jak cialo nie przyzwyczajone do wysilku (a umowmy sie przy tej wadze nie jest przyzwyczajone) to o kontuzje latwo. ja dawniej chodzilam kilometry, piesze wycieczki rajdy. Doroslam, zaczelam prace za biurkiem, nie chodzilam duzo - pojechalismy na wakacje, codzilismy na spacery, niby nic, tylko chodzenie ale po 4-6h dziennie minimum wrocilam z kontuzja kolana taka, ze przez tydzien nie moglam nogi zgiac, a wazylam lekko ponad 70kg... Wiec zwyczajnie uwazaj na siebie i sluchaj ciala
Kora1986
4 sierpnia 2016, 11:27jak się robi to razem to jest dużo łatwiej - wzajemnie się mobilizujecie. Utrzyj nosa tym co w Ciebie nie wierzą!
Estysia
4 sierpnia 2016, 11:19Super, brawo! Tylko tak dalej! :-)
anpani
4 sierpnia 2016, 10:50Kiedy nadejdzie dzień kryzysu ( bo niestety takie nadchodzą ) to zawsze zajrzyj do tego wpisu powyżej. Głowa to połowa sukcesu, od niej się wszystko zaczyna. Fajnie, że razem działacie, ja również mobilizuję się z moim facetem. On nie musi chudnąć, może zrzucić kilka kg ale chce mieć lepszą kondycję no i mnie wspierać. Razem raźniej :- ) i razem lepiej przejść przez kryzysowe momenty.. :- )