Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chyba jestem normalny...chyba. Ciężko tak o sobie coś napisać, nie lubie tego. W zasadzie prowadzę normalne życie tylko jeść lubię bardziej niż inni no i lenić się też. Połączenie tych dwóch pasji sprawiło, że teraz jestem głównym "wieprzem" w swojej miejscowości,

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 18610
Komentarzy: 411
Założony: 3 sierpnia 2016
Ostatni wpis: 17 kwietnia 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wieprz14

mężczyzna, 41 lat, Międzychód

180 cm, 187.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 kwietnia 2019 , Komentarze (13)

Dzieńdoberek Wszystkim, chciałem tylko poinformować, że ciągle dycham, ciągle walczę, masy już nie robię ino teraz rzeźbę:) A tak na serio pół żartem to dieta, ale tym razem od profesjonalnej Pani dietetyk i powiem Wam  że odnalazłem klucz do sukcesu. Taki wieprz jak ja jest dosłownie zachwycony, żrem więcej niż prze dietą i waga leci. Ogólnie przez ostatnie 4 miechy poleciało 25kilosów a mojej żonce 10 bo jesteśmy na wspólnej misce. Całą rodziną się przykładamy teraz. Jedzonko pierwsza klasa, ale to trochę kosztuje. Jednak warto każdej wydanej złotówki. Z aktywności to chodzimy każdego dnia na kilkukilometrowe spacery z psem, była też siłownia, ale na razie wolimy spacery. Mieszczę się już w ciuchy 6xl he he. Ogólnie nawet fajne to szykowanie posiłków, na ile mogę to pomagam żonce, są nawet rzeczy które mi wychodzą smaczniejsze niż jej, sama mi to przyznała. Jutro kolejna wizyta u dietetyczki i ważenie, robimy to co miesiąc. Aha i KOCHAM śniadanie typu jogurt naturalny + truskawki + płatki górskie podprażone z miodem . Mógłbym to jeść co dziennie a mam tylko we wtorki z truskawkami i  w czwartek z malinami. Uwierzyłem, że tym razem się uda. 

20 stycznia 2019 , Komentarze (9)

Dzień dobry wszystkim, oświadczam oficjalnie, że jeszcze dycham, ciężko bo ciężko, ale jakoś. Ciągle walczę, ale teraz walka wygląda inaczej, została przemyślana i obrano długoterminową strategię. Z tego co wcześniej pisałem wyszła jeszcze większa dupa, moja dupa, bo większa i tłuściejsza niż na początku odchudzania. Stanęło na załamce, a waga wskazała 212 kg. Rekordzik życiowy, not cool. Lecz... nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Niczym armagedon spadło to na moją żonę. Wspólnymi siłami i po długiej analizie błędów podjęliśmy decyzję - idziemy do profesjonalnej Pani dietetyk. No i poszliśmy, efekt zadziwił mnie i przeszedł całkowicie moje oczekiwania. Mamy razem z  żonką wspólną dietę, te same posiłki tylko inne porcje. Jedna lista zakupów. Trochę drogo bo ok 1900 zł za 2 osoby na miesiąc, ale jakoś wydalamy finansowo, odeszły inne rozrywki i nieplanowane fufu. Jem strasznie dużo, wszyscy z rodziny jak patrzą ile jem mówią, że to za dużo na ciecie i pewnie nie schudnę, ale po pierwszych 4 tygodniach waga pokazała 13,5kg mniej. W samych łydkach spadło 9 cm. Aktualnie teraz 24 stycznia mam drugie ważenie po 2 miesiącu diety. Od 2 tygodni zaczęliśmy też chodzić na siłownie, ale plan treningowy został opłacony i ułożony również przez profesjonalistę. Mało tego 3 razy w tygodniu ćwiczymy pod jego okiem, jeszcze tydzień tych ćwiczeń wprowadzających i zaczniemy treningi na większą skalę. Musiałem przestać dowierzać sobie i swojej wiedzy, a zaufać ludziom, którzy w "tym" siedzą. Wiele błędów popełniałem, ale teraz jest szansa wszystko naprawić. Prawdę powiedział ten który rzekł, że aby schudnąć trzeba jeść. Jem bardzo bardzo smacznie i dużo, jestem w szoku, że aż tyle muszę zjadać, a powiem że chyba w życiu lepie nie jadałem i nie czułem się lepiej. Mnóstwo energii, mało stania przy garach, może godzina dziennie i wszystko ogarnięte. Przepisy proste i smaczne. Wszystko można kupić w Biedronce. Nie lubię tylko jeździć na zakupy, ale jakoś to na razie wytrzymuję. Jak pierwsze zakupy zrobiliśmy z żoną i przytargaliśmy wszystko do domu to stwierdziliśmy, że miesiąc to będziemy jeść a tu po tygodniu pustka w lodówce. Poprawiło się absolutnie wszystko  w naszym życiu, jak tylko przeszliśmy na zdrowe jedzonko. Śpimy jak dzieci, czujemy się rewelacyjnie. Z psem chodzimy na bardzo długie spacery, zapasy z żoną nago też mniej komicznie wychodzą. Ogólnie pytam, dlaczego...dlaczego dopiero teraz, ile czasu zmarnowałem. Może tak miało być, człowiek jednak musi czasami wiele przejść aby coś zrozumieć. Dziękuje Wam wszystkim  za pamięć, będę starał się częściej coś pisać. Mam nadzieję, że może tym razem się uda. 

21 maja 2018 , Komentarze (16)

Dzień dobry wszystkim. Dawno tu nie zaglądałem, ale dla wszystkich zainteresowanych i wspierających mnie robię ten wpis aby dać małe świadectwo swojej walki. Nie poddałem się i zasuwam ostro. Od ostatniego wpisu trochę się zmieniło, mam 6 treningów tygodniowo plus dłuuuugie spacery z pieskiem wieczorami. Aktualnie robie trzy treningi FBW w planie treningowym ułożonym przez trenera osobistego, w sumie trening w systemie AB na zmianę. Każdy taki trening to 5 ćwiczeń ze sztangą z progresją cieżarów i plamą potu w mijscy wykonywania przeze mnie tych ćwiczeń. Pozostałe 3 treningi to pływanie na basenie, aktualnie przepływam bez przerwy 750m żabką lub piskiem, ale za jakiś czas postaram się zwiększyć ten dystans. Co ciekawe przez ostatnie 3 tygdonie mimo diety i ćwiczeń waga drgnęłą dopiero po 2 tygdoniach. Aktualnie mam 192 kg, czyli 12 kilosów mniej od wagi początkowej. Dieta ustalona na 3000 kcal, to takie minimum, nawet nie wiem czy czasami nie zamało i dlatego nie poleciało przez te 2 tygodnie nic, choć koszulki i ciuchy chyba luźniejsze na moje oko. Jest możliwe że zdobyłem trochę masy mięśniowej. Mimo iż to dopiero początek góry lodowej do stopienia to przecież od czegoś trzeba zacząć. Ciągle wzbudzam sporo zaintersowania swoimi gabarytami i ciągle ludzie na mnie patrzą jak na małpę w zoo, ale ta małpa zaczęłą się wiecej ruszać, tak jakby życie we mnie wstąpiło:) Pobudka prawie codziennie o 5.30. wczoraj o 8 rano byłem już na basenie oddalonym 35kilometrów od swojej miejscowości. Najfajniesze w tym wszystkim jest to, że mi się zaczęło to wszystko podobać. Zaczynam lubić ćwiczenia i ruch, czuję się zdecydowanie lepiej, ze spaniem też jest dobrze, nie męczę  się już godzinami przekręcająć się z boku na boku i brakiem snu, tylko ledwo co wsunę drugą nogę i już chrapię. W małżeństwie też jest super, zacząłem bardiej żonie pomagać, zacząłem sprzątać, gotować, wyprowadzać dużo i często psa normalnie jestem jak nowy model. Żona chyba zrozumiała że tym razem wziąłem to na serio bo teraz sama już kombinuje jakieś chodzenie z kijkami po mojej siłownie wieczorem i inne aktywności fizyczne. No i fajnie. Muszę na koniec złożyć świadectwo wszystkim niedowarkom, że tę moc otrzymałem po odmówieniu nowenny pompejańskiej, możecie myśleć że jestem jakiś nienormalny baaa nawet głupi, ale ja wtedy pytam  - spróbowałeś - odmówiłeś - Nie? TO spróbuj, odmów całą i wtedy się wypowiedz. 

9 kwietnia 2018 , Komentarze (11)

Święta, święta i po świetach 5 kilogramów więcej. Start od początku. Brak słów.

26 marca 2018 , Komentarze (11)

Dzień dobry, cześć i czołem... na poczatek kluski z rosołem. Po strasznie burzliwym tygodniu kolejny mały wielki sukces, waga znowu poleciała o 2,2kg. Fajnie by było jak by tak leciało cały czas aż do tych upragnionych 90kg, ale przyjdą pewnie też chwile zastoju. Ubiegły tydzień był straszny, w zasadzie cały spędziłem na ... kiblu, masakra. Chyba jelitówkę złapałem, horror dosłownie, ale bez szczegułów. Od dzisaj ruszam znowu na siłownię, jutro basen i tak dalej. Ciągle odmawiam nowennę pompejańską i utrzymuję motywację. Jem w sumie wszystko, nawet słodkie, ale w ograniczonej wersji tzn. nie tyle ile bym chciał. Kawałem może dwa ciasta na tydzień. Żona mi wczoraj powiedziała,  że wydaje jej się że łydki mi zmalały i sam też to zauważyłem, fajnie. W ubiegłym tygodniu z racji choroby aktywność fizyczna była znacznie ograniczona, ale nie zabrakło rekordów pokonania odelgłosci z kanapy do toalety. Nadchodzą święta i trochę się obawiam czy wytrwam we wszystkich postanowieniach, bardzo bym chciał. Wiem jednak, że to okres bynajmiej u mnie w rodzinie gdy jest dużo fajnego żarcia i ogólnie je się zdecydowanie więcej. Bedzie to test mojej silnej woli.

19 marca 2018 , Komentarze (22)

Witam, wszystkich. Drogie Panie, koleżanki i koledzy ogłaszam mały sukcesik, dzisiaj rankiem waga wskazała 3 kilogramy mniej. Jest dokładnie na mierniku 196,6 kg. Ten progres zawdzięczam w sumie niewielkim kosztem, wprowadziłem kilka zmian w swoim życiu i to chyba strzał w dziesiątkę. Ograniczyłem bardzo napoje słodzone, piję tylko wodę, herbatę i kawę z mlekiem i słodzikiem, ewentualnie jak już jest bardzo ciężko to napój z soku zagęszczonego. W piątek żona wychodząc z domu mówi do mnie tylko nie rozrabiaj, a ja mówię spokojnie - mam już rozrobione he he. Taki żarcik. nie mogłem się powstrzymać:) a tak wracając do tematu, zaliczyłem też dwukrotnie siłownię i dwukrotnie basen, dodatkowo też chodzę prawie codziennie na długie spacery z Tofikiem. Z żarła w zasadzie nie poleciało za dużo, zmieniłem natomiast to, że jem co 3 godziny i troszkę mniej, za to jem wszystko. W tygodniu zaliczyłem raz maca, na drugie śniadanie biorę sobie kanapki z szynką albo jakaś inną wedliną, póżniej owoce albo jogurt pitny, po powrocie do domku obiadek w wersji light, czyli jeśli się da to coś w miarę ditetycznego, kolacja jakiś serek albo tuńczyk albo sałatka. W sumie dietka 3000 kcal, więc dla innych to sposób na masę dla mnie dieta. Kluczem do sukcesu okazało się nie obcinanie drastycznie kalorii. Zrozumiałem że lepiej jest wolniej, ale systematyczniej niż szybko i dużo. Przy tej drugiej opcji po miesiącu byłem zerem energetycznym i szybko nadrabiałem w nawiązką to co zgubiłem wcześniej. Warto też wspomnieć, że nowenna pompejańska chyba działa, bo nie rzucam się już jak reksio na szynkę, tylko spokojnie sobie jem i nawet odstawiam kiedy poczuję sytość, czego nigdy przedtem nie byłem wstanie zrobić. Poza tym mam mnóstwo energii i po prostu ostatnio jakoś jestem bardziej szczęśliwy -  mimo różnych problemów nie tracę radości ducha, optymistycznie patrzę na świat i uwierzyłem, że jeszcze nie jest za późno na zmiany. Jeszcze będę kupował ubrania w normalnym sklepie. Dodatkowo rodzinka zmotywowała mnie tym że jak przez rok schudnę 80 kg to mama da mi 2 tysie na ciuchy - taka opcja zachęca jeszcze bardziej  do walki z otyłością. Żonka też zauważa różnicę, sam sobie prasuję ciuchy na wyjazd czego w sumie nie cierpię robić, sprzątam w domu, jestem bardziej pomocny i uczynny i w sumie postanowiłem być na TAK, jak w tym filmie. Staram się zapierać i robić wszystko co wcześniej odkładałem lub przekładałem od razu. W pracy idzie elegancko, może uda się wykręcić założone progi. Nie mam zaległości papierkowych, synek zadowolony bo tata więcej się z nim bawi, zabieram go na spacery i ogólnie jest zdecydowanie lepiej. Moją żona odmawia w mojej intencji też tę nowennę i może to są efekty. Polecam każdemu, takie małe świadectwo składam teraz, że warto. Wprawdzie auto służbowe nadal skręca w lewo same, ale kiedyś wyjdę na prostą:)

5 marca 2018 , Komentarze (29)

Jeszcze do niedawna rozpacz, żal i złość. Od dzisiaj ranka zagościła nadzieja  - wróciła jedyneczka z przodu, wprawdzie to nadal kwalifikacja sumo, ale cieszy oko ta jedynka. Mały drobny sukces, jako cel wyznaczyłem sobie minus 60 kilosów do końca tego roku i drugi etap kolejne minus 40 w 2019. Ja piernicze jak mogłem się tak utuczyć, jak to się stało?! Z aktywności wybrałem basen 3 razyw tygodniu od tego tygodnia i siłownia również 3 razy w tygodniu od nastepnego. Nie chce już szukać wymówek. Moi bliscy wszyscy się ze mnie śmieją i nie wierzą mi,  że przechodzę na dietę i zamierzam ćwiczyć. Zbyt wiele razy już to słyszeli, nie dziwię się im, racja po ich stronie. Marzenie jest, czy realne? Czas pokaże. Marzy mi się wejść do sklepu i wybrać ciuchy które będą mi się podobać. Muszę przyznać że na porządne ciuchy wydaję teraz majątek i wcale nie płacę za jakąś wielką super jakość, ale głównie za rozmiar. Sklepy  z odzieżą dla mega otyłych maja ceny jak z kosmosu, a chetnych nie brakuje. Od 10 dni odmawiam nowennę pompejańską w intencji opanowania apetytu i umiarkowania w jedzeniu i piciu. Wsparcie duchowe bardzo mnie mobilizuję. Nie wiedzieć czemu, wierzę że się uda, że tym razem schudnę, wytrwam, pozbędę się balastu. Daj Dobry Boże...pliz

22 lutego 2018 , Komentarze (10)

Dziękuje Wam wszystkim za wsparcie, było mi to potrzebne, nie straciłem jeszcze do końca nadziei i wyznaczyłem sobie nadchodzący poniedziałek za początek walki. Wiem, że nie powinnienem tego tak odkładać, ale chce sobie wszystko uporządkować do tego czasu, zaplanować i przygotować psychicznie. U mnie właśnie głowa jest największym problemem, zapalam się do działani, ale jeszcze szybciej się gaszę. Wpadłem a w zasadzie otrzymałem wczoraj natchnienie to pewnej rzeczy, która może mi pomóc. Postanowiłem spróbować i zacząć od dzisiaj, jestem osobą wierzącą i fakt iż sobie nie ufam nie znaczy, że nie warto zaufać Matce Bożej. Maryja obiecała, że każdy problem da się rozwiązać za pomocą różańca świętego. Wczoraj po wyżaleniu się na vitalii, przez cały czas miałem w głowie tylko myśl - chwyć się różanca - no i postanowiłem od dzisiaj zacząć nowennę pompejańską. Będę starał się pisać na bieżąco o swoich poczynaniach, nie ukrywam też, że bardzo liczę na Wasze wsparcie. 

21 lutego 2018 , Komentarze (24)

Ciężko mi tak ze sobą, jestem beznadziejny, nic mi nie wychodzi, nie dotrzymuję obietnic ani nie osiagam zaplanowanych działań. O tym, że chce schudnąć wiem od kilknastu lat, ale nie mogę tego zrealizować. Próbowałem i podddawałem sie setki razy już chyba, kompletnie brak mi motywacji. Waga znowu pokazała 2 z przodu i jestem zrozpaczony. Czy warto jeszcze próbować? czy jest sens? Jeśli nie schudnę pozostało mi kilka lat życia. Jak się zmotywować, kiedy wszystko jest obojętne. NO i nawet jeśli podejmę wyzwanie co za kilka tygodni będzie już wiem, przestanę ćwiczyć, zacznę znowu żreć i z 15 zrzuconych kilogramów zrobi się 25 nowych na kręgosłupie. Po co mi to, zresztą kiedyś trzeba umrzeć, czy za 5 czy za 25 lat jaka to różnica.

15 września 2017 , Komentarze (27)

Dzień dobry wszystkim. Bardzo dobry początek bo udało mi się wrócić do 1 z przodu, wprawdzie to dopiero początek góry lodowej, ale jakiś start musi być. Po dwóch treningach na basenie i w zasadzie odstawieniu jedzonka waga poleciała o 8 kg. Dzisiaj kolejny trening. Wprawdzie nie obeszło się bez małych komplikacji bo za drugim razem to nie dosyć, że swoimi gabarytami przykuwam uwagę to na dodatek tego wykonałem jakiś chińsko-czeczeński ruch tyłkiem tak, że kompielówki podarły się na tyłku. Teraz problem jak wyjść z wody i przejść przez cały basen, no wiec manwer ten wykonałem na bank bijąc rekord ginessa w prędkości opuszczania basenu. Na plus - wczoraj mój największy skarbek, a zarazem najmniejszy w stadzie skończył 4 lata i mimo, że na stole było mnóstwo słodkiego wołającego do take me, take me - to skończyło się tylko na kawie, nawet tortu nie spróbowałem. Niepodobna to rzecz do mnie. Zaliczyłem też dwukrotnie dentystę i jednego kła się pozbyłem, a drugiego kła udało się naprawić. Pozostała jeszcze tylko wizyta na czyszczenie kłów z kamienia. Wyhodowane też włosy udało się doprowadzić do porządku i swojej ulubionej fryzjerki, wprawdzie ledwo się wbijam w fotel u niej w salonie, ale za to strzyże szybko, ładnie i omija uszy - póki co mam dwa  i słyszę. Mój spanielek też odczuwa małą różnicę bo zabieram go na dłuższe wypady i bawimy się w aportowanie kija, ale u nas to wygląda tak, że rzucam  - później jest etap, że Tofik biegnie po kija a później jest koljeny etap kiedy ja biegam za Tofikiem i próbuję zabrać mu kija. Komiczne widowisko, wieprz prawie 200 kilowy biega. Pewnie w innych miejscach polski jak ja biegam za Tofikiem to Wy odczuwacie wstrząsy sejsmiczne?