Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od zawsze byłam pulchnym dzieckiem... wszyscy powtarzali w kółko, że mogłabym coś ze sobą zrobić.. czułam sie z tym dobrze, ale... ale teraz mam na celu schudnięcie do wesela. wprawdzie mam jeszcze rok czasu, ale im wczesniej zacznę, tym lepiej dla mojego ciała i ducha :) studiuję germanistykę, więc z wyrzeczeniami jestem za pan brat :) ważę 76 kg, przy wzroście 168 cm, co nie jest zadowalającym wynikiem, ale wierzę, ze dam radę schudnąć, ale tym razem tak schudnąć, żeby waga nie wróciła :) !

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1179
Komentarzy: 29
Założony: 14 lipca 2016
Ostatni wpis: 23 lutego 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wojoowniczka

kobieta, 29 lat, Poznań

168 cm, 82.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 lutego 2017 , Komentarze (7)

Witajcie !

Dzisiaj obudzilam sie z optymizmem i nadzieja, ze waga zanotuje spadek :) Szybko wyjęłam wagę i poleciałam do łazienki, a tam okazało się, że... nic praktycznie nie schudłam. 0,1 kg od poprzedniego wazenia!!! Scheiße! 

Jestem na diecie juz 3 tygodnie, a w sumie schudłam niewiele ponad kilogram. Nie wiem, czym to jest spowodowane, ale skutecznie mnie to zniechęca do dalszej walki. Wiem, ze w poczatkowej fazie odchudzania chudnie sie najszybciej, kilogramy znikają jak szalone, a u mnie??? Null!! Jestem załamana.

Ale nie bede sie poddawać. Nie tym razem. Ciągle mam nadzieję na to, ze sie coś ruszy. 

Dzisiaj spotykam się z moją Przyjaciółką, pogadam z nią o tym, może mnie jeszcze bardziej zmotywuje do działania, bo szczerze mówiąc, dieta jest w porządku, a może coś ze mną nie tak... :( 

14 lutego 2017 , Komentarze (4)

Tak jak dzisiaj mówiłam, poszłam biegać z moją psiapsiółką.

Wycisk niezły. 

Ostatni raz biegałam miesiąc temu, dlatego do przewidzenia było, że będzie tak jak było. Już podczas drugiego kilometra myślałam, że płuca mi wyskoczą i pobiegną same. W głowie siedziała myśl "już nie dam rady, już kończę", jednak moja Asiula nie dawała za wygraną. Ciągle powtarzała, że dam radę, co to na mnie, takie małe 5 kilometrów. 

Blokada siedząca we mnie sądziła inaczej. Jednak zgodnie z namowami Asiuli nie przestawałam. Biegłam wolniej, czasami nawet szłam, ale do piątki dobiegłam :) 

Jeszcze do teraz słyszę jej słowa: "Patka, ja wiem, że stać cię na więcej." Może i stać, ale wbiłam sobie niepotrzebnie do głowy, że skoro tak długi okres czasu nie biegałam, to tak od razu nie dam rady przebiec piątki. Dodatkowym czynnikiem, który wspierał moje uparte myślenie były odcinki pokryte lodem. Niestety nie wszystkie scieżki w parku były suche. Bywały odcinki, na których można było złamać nogę. "Jeżeli przebiegniemy całą trasę bez złamania nogi, to będzie cud" - mówiła Asia. Nie wiem, czy można mówić o cudzie, bo wprawdzie nogi są całe, ale jeden upadek został zaliczony. :( Mam nadzieję, że to nie skończy się siniakiem, albo jakimś obiciem, bo wyglądało groźnie. Na szczęście szybko wszystko wróciło do normy i mogłyśmy kontynuować nasz pierwszy w tym roku wspólny bieg. :) 

Jadąc tramwajem do mieszkania, pomyślałam sobie, że jestem na dobrej drodze do wymarzonej sylwetki. Nie mogę na razie mówić o Wielkim Powrocie do Biegania, ale coś się we mnie przełamało. Z pomocą mojej Ambasadorki na pewno mi się uda. Stwierdziłam też, że znacznie łatwiej coś zaczynać na nowo, niż do czegoś wracać. Powracając do wykonywania czegoś ma się już utrwalone nawyki, które nie zawsze były dobre, a co gorsza - w głowie siedzi wizja poprzedniego stanu, kiedy daną rzecz się wykonywało. I tak, w mojej głowie siedzi obraz mnie sprzed roku, kiedy potrafiłam przebiec 7 km i dziękować sobie za taki wysiłek, a przy tym miałam dobrą kondycję. Dzisiaj znienawidziłabym siebie za postawienie sobie takiego celu biegowego, ale wówczas nie było to dla mnie problemem. 

"Kondycję długo się buduje, ale też długo się ją traci" - to powiedzenie będzie dla mnie nadzieją, że być może gdybym dłużej zwlekała z bieganiem, to byłoby z moją kondycją gorzej, a w rezultacie równałaby się zeru. 

Dzisiaj postanowiłam - idzie wiosna, tak więc rusz tyłek na świeże powietrze! Będę biegać. A bieganie - i to we dwójkę, na dodatek z taką osobą jaką jest Asia - jest jak porządny energetyk, który daje mocnego kopa nie tylko ciału, ale przede wszystkim duszy. :)

Będę silna! 

14 lutego 2017 , Komentarze (2)

Słońce nad Poznaniem dziś świeci :) Idealna pogoda na bieganie!!! Juz o 8 rano napisałam do mojej Ambasadorki Odchudzania - czyli mojej najlepszej przyjaciółki, czy ma czas i ochotę na bieganko. Ona zawsze na to, jak na lato - no chyba, że ma zajęcia albo jest chora :) Ale dziś jest ten piękny dzień, w którym - po nie wiem, jak długim czasie - pójdę bieeegać!!! Taka jestem podekscytowana, bo wiem, ile mi to radości sprawia, a wysyp endorfin gwarantowany!! 

Bieganie w pojedynkę wprawdzie też jest fajne, ale czasami potrzebuję kogoś, kto będzie nadawał tempo. A Ona - jako Studentka AWF - umie je na maksa podkręcić!! Uwielbiam treningi we dwójkę, bo wówczas nie tylko ciało odnosi korzyści, ale i duch. Za każdym razem, gdy się spotykamy jest okazja do pogadania, wyżalenia się sobie, podniesienia na duchu.. Nikt inny, jak ona nie rozumie mnie lepiej i nie pocieszy. Każde spotkanie - nieważne, czy przy tym biegamy, czy nie - kończy się mega uśmiechem na twarzy :D 

Dziś jest jeden z takich dni, kiedy mamy obie czas na wspólne spędzenie czasu. Już się cieszę, że się zobaczymy!!! 

10 lutego 2017 , Komentarze (4)

Zrzucone kilogramy: 0

A jednak.. brak efektów :( 

Tak jak myślałam, nie schudłam ani grama. Ani ani gramiusieńka! Nie łamię się tym jednak, bo tak naprawdę dietę zaczęłam w czwartek (czyli w dzień pomiaru).. Stricte trzymanie się diety - od czwartku :) wraz z tym dniem można uznać mój początek "dietowania" :) 

Ale muszę przyznać, że to całe "dietowanie" jest na prawdę bardzo pyszne!! Dieta od zawsze kojarzyła mi się zkatorgą, czyli głodem i złym humorem, a w przypadku tej - jest odwrotnie! Tak wiem, nie mogę osądzać jej skuteczności i w ogóle nie powinnam jej oceniać po jednym dniu stosowania, ale... wczoraj cieszyłam się jak dziecko, kiedy szłam do kuchni, a jeszcze bardziej uśmiechałam się sama do siebie podczas przygotowywania posiłków. Na takie pomysłowe dania, a już w ogóle na takie połączenia (jak np. burak i truskawka [a w planie diety mam jeszcze dziwniejsze połączenia]) w życiu bym nie wpadła! Mam kaloryczność 1300 (czyli sądząc po doświadczeniach z poprzednimi dietetyczkami - taką, która nie nasyci mnie i będę chodzić głodna - a w rezultacie i wkurzona na cały świat), ale jest wręcz przeciwnie!  Jem rzeczy, które pozostawiają po sobie uczucie lekkości i przede wszystkim sytości, a co za tym idzie - dobry humor. Duża ilość warzyw w każdym posiłku zapewnia mi właśnie te dwa uczucia, których nigdy bym nie łączyła z przebywaniem na diecie :) 

Oby dieta okazała się nie tylko smaczna, ale i SKUTECZNA! 

8 lutego 2017 , Komentarze (5)

Jutro mój pierwszy pomiar w trakcie diety. Nie spodziewam się cudów, chociaż w pierwszych tygodniach chudnie się podobno najwięcej. Byłam w domu u rodziców przez trzy dni, a tam nie przestrzegałam diety :( Jadłam co prawda mniej niż powinnam, jednak nie liczę na żaden kilogram.. co najwyżej może wyskoczyć 300 g mniej, ale to i tak żadna różnica.. 

No cóż, sesja się skończyła, nie mam zajęć, co przekłada się na większe ilości pochłanianych kilokalorii.. 

Niestety jestem tak zaprogramowana, że nie robiąc nic, jem więcej.. Przy braku zajęcia chce mi się więcej jeść.. :( 

 Dzisiaj zawiesiłam na tablicy korkowej przed biurkiem zdjęcie szczupłej dziewczyny i kilka haseł motywacyjnych, a także celów, które chcę osiągnąć. :) Tablica wisi nad biurkiem, które jest centralnym miejscem w moim pokoju. Codziennie spędzam za nim większość czasu. :) 

Jutro mam w planie zająć się pisaniem pracy - chcę napisać 2-4 stron. Mam na to cały dzień, więc powinnam dać radę! 

:D 

2 lutego 2017 , Komentarze (7)

witajcie !

Na początku tego roku kalendarzowego jak wielu ludzi, postanowiłam sobie że schudnę. Postanowiłam, że wrócę do wagi i wyglądu sprzed 4 lat, gdzie znajomi i rodzina na każdym kroku powtarzali, że odniosłam duży sukces, że udało mi się tak "ładnie schudnąć". 

Na tym zdjęciu ważyłam około 67 kg.

Byłam wtedy bardzo zadowolona z mojego wielkiego osiągnięcia. Jednak potem poznałam mojego obecnego narzeczonego i zaczęły się imprezy, wyjazdy do kina, na pizze, wskutek czego moja waga szybko podskoczyła i utrzymuje się do dnia dzisiejszego (z małymi skokami w dół i w górę). Najgorsze okazało się drugie półrocze roku 2016. W grudniu waga wskazywała 78 kg!!!

Tego było już za wiele. Od tego czasu zaczęłam patrzeć na siebie z nienawiścią. Lustro jest moim wrogiem i przyjacielem zarazem. Kiedy w nie patrzę, widzę grubasa, ale również widok ten jest motywacją do działania. 

Działanie rozpoczęło się wraz z początkiem stycznia. 

Mocna motywacja, silna wola oraz wizja chudszej wersji mnie silnie mnie trzymały w ryzach. Od początku roku trzymałam się tak ... dwa tygodnie?? 

Niestety..

Stres spowodowany połączeniem sesji, pisania pracy dyplomowej oraz pracy spowodował, że na zmianę nic nie jadłam cały dzień, lub też potrafiłam zjeść konia z kopytami.. 

Odbiło się to wszystko na mojej wadze. 

Jadąc we wtorek tramwajem na zajęcia pomyślałam, że sama nie dam rady.. Samo nic nie jedzenie, czy eliminowanie niektórych rzeczy wprawdzie da jakiś efekt, lecz JOJO mam w pakiecie. Zastanawiałam się, co się stało z tą dziewczyną, która potrafiła odmówić pójścia na piwo z koleżankami, czy ciasta na odwiedzinach u babci.. Gdzie moje silne postanowienie schudnięcia? 

Ten dzień był przełomowy. Postanowiłam dać sobie pomóc, wykupując dietę na Vitalii. Czytałam bardzo dużo pozytywnych opinii o tych dietach i ja również chcę wypróbować. Chce tym razem schudnąć, lecz tak by efekt utrzymał się na dłuzej. 

Zamówiłam diete na 3 miesiące. Mam do schudnięcia około 13 kg. Trzynastka będzie tym razem szczęśliwa - nie poddam się! 

Mam cel, do którego będę dążyć. :*

14 lipca 2016 , Skomentuj

Na początku była sobie mała dziewczynka. Dziewczynka ta od zawsze lubiła jeść. Niczego sobie nie żałowała. Jej rodzice także byli dla niej bardzo pobłażliwi. Ich argumentem było to, że „potrzebuje (jeść), bo rośnie”. No i dziewczynka jadła bez ograniczeń, jadła dużo, jadła niezdrowo, z czasem zaczęła jeździć po knajpach, jeść niezdrowe jedzenie… i tak waga dziewczynki dobiła do 80,4 kilogramów. W wieku 14. lat, jako uczennica klasy drugiej gimnazjum, pojechała z mamą na pierwszą wizytę do dietetyka. Tam pani dietetyk ułożyła dla niej plan żywieniowy, po którym w czasie miesiąca schudła 6 kilogramów. Pierwsza euforia, pierwszy sukces, pierwsze komplementy.. później już nie było tak różowo. Zatrzymanie wagi, mimo usilnych prób jej zrzucenia spowodowało tak silną niechęć u grubaski, że zaprzestała odchudzania na baaardzo długo. Dopiero w liceum zaczęła owa dziewczyna myśleć o tym, że chce poznać kogoś wyjątkowego. Wcześniej też chciała, ale od zawsze wiedziała, że żaden chłopak jej nie zechce, dopóki nie schudnie. Tak też zaczęła się przygoda z octem jabłkowym… czas ten wspominać będzie jako najlepszy w swoim życiu, bowiem owa przygoda zaowocowała udanym związkiem, który trwa do dnia dzisiejszego. Czas ten był także najlepszy pod tym względem, że waga wskazywała 65 kilogramów. Był to jak dotychczas najlepszy wynik w jej karierze. Ale każda kariera ma swoje wzloty i upadki, dlatego (już nie dziewczynka, a dorosła młoda kobieta) zmierzała się z kilkunastoma próbami schudnięcia.

Nigdy jej się jednak nie udało schudnąć tak, aby utrzymała wymarzoną wagę.. zawsze bowiem następował czas „rozpusty”, w którym owa kobietka pozwalała sobie na więcej, myśląc „jestem szczupła, to mogę jeść wszystko bez obaw”.

BŁĄD

To nie miało się tak potoczyć..