Wczoraj mój dzień był naprawdę fajny!
śniadanie:
jogurt naturalny z 3 łyżkami płatków orkiszowych, truskawkami, jabłkiem i połową banana
II śniadanie:
miseczka gotowanej ciecierzycy
Wstałam wcześniej, żeby jeszcze się pouczyć i pooglądać preparaty, bo miałam na 12 kolokwium praktyczne z histologii (ustna przepytka przy mikroskopach, dostajemy szkiełka, musimy rozpoznać (WSZYSTKIE) co na nich jest i odpowiedzieć na zadane pytania). W środę zamiast się uczyć, pojechałam do Żlotych w ten największy deszcz po nową płytę Eldo (była premiera!)
O 10 poszłam na prosektorium i było dość fajnie, potem od razu na koło. Stresowałam się niesamowicie, bardzo nie chciałam trafić na jedną profesor, bo ona zawsze zadaje głupie i dokładne pytania, często nawet jak ktoś coś mówi dobrze, to odpowiada z niedowierzaniem ''na pewno? no co Pani mówi...'', żeby sprawdzić, czy ktoś jest pewny swojego zdania. Usiadłam, dostałam preparaty (mózg z mózgowiem, jądro, jajnik z macicą i jajowodem), czekałam aż Dr, z którym ostatnio zdawałam będzie wolny albo jakikolwiek inny lajtowy Dr, rozpisałam sobie wszystko co widzę i nagle oczywiście podeszła do mnie największa kosa, której tak bardzo nie chciałam i mówi mi, że na pewno już jestem gotowa. Ja na to, że nie za bardzo, a ona ''no to ja panią przepytam, a jak Pani nie jest gotowa, to Pani będzie za tydzień na poprawce''. Pomyślałam sobie, że już po mnie. Ale tak mi się dobrze z nią zdawało... bardziej rozmawiałyśmy i się śmiałyśmy niż mnie przepytywała. Często zadawała mi pytania o rzeczy, których nie widać, ja jej mówiłam tylko, gdzie to powinno się znajdować i nie musiałam nawet ustawiać mikroskopu na to miejsce. Pytała się mnie gdzie tam dzisiaj wychodzę, rozładowywała mój stres (największy na praktykach), na koniec zapytała się, czy chcę dostać jedno bardzo trudne pytanie, czy dwa znośne. Wybrałam jedno trudne, wzięłam wyzwanie, a ona to doceniła i pokazała mi po prostu... macicę :) Dostałam piękną piąteczkę i jestem przeeedumna z siebie! Potem pobiegłam na kolejne zajęcia, a po nich na obiad z dziewczynami. Wzięłam grillowanego łososia, warzywa na parze i trochę ryżu z warzywami.
Na podwieczorek zjadłam taką samą miskę ciecierzycy i kupiłam sobie Big milka, bo miałam na niego taką ochotę!
Potem pojechałam do miasta, umówiłam się z takim chłopakiem, którego poznałam z półtora miesiąca temu na imprezie. Na początku zaprosił mnie na kawę, ale poszliśmy na piwo, bo już było późno. To moje pierwsze piwo od chyba roku! Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i okazało się, że minęły 3 godziny, a czułam jakby to była może godzina. Odprowadził mnie do domu, wzięłam rzeczy i odprowadził mnie do koleżanki, bo umówiłam się koło 22.30 na naukę. Moja koleżanka odpadła i po godzinie zasnęła, a ja uczyłam się do 3, rozebrałam jej łóżko, bo zasnęła na książkach na dywanie i poszłam do domu do siebie (już robiło się jasno) :)
Nie wyspałam się za bardzo, bo wstałam o 7.30...
zjadłam śniadanie:
Domowa pełnoziarnista tortilla, jajka, pomidor, dwa małe jabłka (zjedzone najpierw)
Przepis na tortillę znajdziecie na moim blogu kulinarnym : www.feeleat.blogspot.com
Dzisiaj mam wykłady, ale najpierw muszę iść do lekarza, bo od ponad tygodnia mam potworny ból głowy. Taki, że czuję jak mi od środka rozrywa mózgowie! Na początku jak szłam spać, to mi przechodziło, a teraz to już nie pomaga, dodatkowo ciężko mi zasnąć, bo mam helikopter (klasyczny jak po alko) i chce mi się aż wymiotować z bólu. Pójdę do lekarza na uczelni, jak nie pomoże i nie dostanę skierowania na morfologię, to pójdę prywatnie. Muszę coś z tym zrobić, bo tak nie wytrzymam. Potem nauka, a wieczorem albo rolki (jeśli nie będzie mokro) albo bieganko :)
Wczorajszy dzień poprawiła mi również wiadomość od jednej pani w sprawie współpracy blogowej, może kiedyś Wam opowiem!
Lecę się szykować, trzymajcie się!