Trochę mi źle, bo jak widzę swoje uda i tyłek.... I ten brak czasu na ćwiczenia lub totalne zmęczenie. Przy dwójce dzieci rok po roku jest ciężko. Czasami zapominam swojego imienia. Marzę o chwili tylko dla siebie.
Dbam o siebie. To jest plus. Nie zapominam, ze jestem kobieta. Staram się wychodzić z koleżankami, jechać do znajomych, ale niestety wszystko jest takie nijakie...
Potrzebuje jakiejś zbawczej mocy, siły.
Nie wiem skąd brać!
Czuję, ze mój organizm potrzebuje ostrego wysiłku, spokoju i jakiegoś detoksu.
Marzę o 59. I czerwiec skończy się z 5 z produ. Obiecuje.
Nie wiem skąd wezmę energię. Moze z kosmosu?