Pamiętnik odchudzania użytkownika:
blondiblue22

kobieta, 37 lat, Chojnice

168 cm, 61.50 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: misja - fit mama 2017 ! Piękna i zdrowa na zawsze ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 sierpnia 2012 , Komentarze (18)

Moja mama zrzuciła 9 kg dzięki zdrowemu odżywaniu. Fakt, że trwało to 10 miesięcy.... i fakt, że ma nadwagę... ale to nieważne. 2 kg jej wróciło, ze względu na stres... Jest silna, po jutrzejszym praniu mózgu bierze się za siebie.

Z mamą mam dobry kontakt. Moi rodzicę są, że tak powiem, do przodu. :) Nigdy niczego mi nie zakazywali. Byłam nieraz z nimi na dyskotece, ale co będę Wam tu pisać. Po prostu są fajni. :)

Fakt, że czasem się z mamą kłócę. Mamy silne charaktery. Jesteśmy wybuchowe, więc nie jedna ku*wa czasem poleci, nawet przy rozmowie telefonicznej, ale taka Nasz natura.

Odbiegłam od tematu.

Powracam. Mama chce też zacząć ćwiczyć. Całe życie była aktywna fizycznie. Dopiero dyskopatia doprowadziła ją do obecnej wagi i braku możliwości wysiłku. Kończyło się to bólem kręgosłupa... i leżeniem w łóżku przez nawet 2 tygodnie.

Po pierwsze mama już ma Skalpela na kompie.   O jej efektach też Wam czasem wspomnę.

Mama ma prawko. Obiecałam, że nauczę ją jeździć ,,na nowo". Mam swoje autko, któremu już nic nie zaszkodzi, nawet noga mojej mamy. Tym samym od pojutra będę godzinę dziennie z mamą pomykać.

Ale jeszcze... chodzi o to, że mama chce jeździć na siłownię. Mamy w okolicy 2.  Fakt, że prawie 20 km muszę gnać, ale... pojadę zobaczyć, czy mi się spodoba, jak tam trenerzy wyglądają... i może się zdecydujemy. Bo z poprzedniej, KTÓRA RACZEJ NIE WCHODZI W GRĘ, siłowni mam raczej średnie wspomnienia. Lans... poprzedni właściciele zrezygnowali i zrobiło się z tego miejsce schadzek napakowanych facetów, którzy pną się przed lustrami i laskami w oryginałkach, które kręcą rowerkiem z prędkością 5 km/h i chichotają. Więc... :)

A teraz jestem po Skalpelu. Po obiedzie. Przed rowerem. Za chwilę ruszam w teren.

 

 

1 sierpnia 2012 , Komentarze (15)

Dziś rano wstałam i mnie olśniło! :) Warto walczyć dalej po malutku. W końcu się dojdzie do tego, czego się pragnie. Ale po malteńku... Wiadomo, nie za wszelką cenę, mimo wszystko warto! :) Bo już po tych przebojach z opuchliznami miałam dość... i po tych centymetrach na plusie, ale kurcze! Wyglądam i tak spoko. Teraz będę modelować cielsko.

Poza tym ostro z Krzysiem od tygodnia się kłócimy. Przez to też łaziłam podłamana. Wściekła etc.

Dziś śniadanie pochłonięte. Później drugie. Teraz ogarnę wokół siebie, bo byłam u mamy na kawce... i zabieram się za Skalpela. Potem pomyślę co by tu wszamać w ramach obiadu. Patrzę na kaszę gryczaną i brokuła. Coś chyba w tych klimatach. ;-)

Obiecałam mamie, że będę ją uczyła jeździć samochodem na nowo. Bo ma prawko, ale nie jeździ. Jutro ma egzamin swój nauczycielski... jadę z nią.

Brzuch jeszcze dziś daje znaki, ale... ale już jest milion razy lepiej. Chociaż wciąż jest w jakimś dziwnym stanie.

Odnośnie Colonu C - bo już tu mnie laski moralizowały. Wiem, że to nie jest na dłuższą metę, ale warto wyregulować pracę jelit. Bynajmniej spróbować, tym bardziej, że u mnie z tym zawsze było ciężko. Jedno opakowanie, 2 tygodnie 2 razy dziennie, potem raz dziennie. I odstawię. Zobaczymy, jak sobie mój organizm poradzi.

Wyzwanie 18-dniowe. Czyli co dzień sport+wzorowe odżywanie, bez odstępstw. Trzeba jakoś się za 2,5 tygodnia zaprezentować. Skalpel+Killer i tak na zmianę i pomyślę o Brazill Butt Lift... aaaa! no i rower w terenie.  Dziś rower będzie na pewno. Oj, tak!

Podniosłam się z tego dołku, który ostatnio mnie dobijał. Jestem! I będę. Nom!:)

 

 

 

31 lipca 2012 , Komentarze (21)

Jest troszkę lepiej, ale nadal mi nie przeszło. Shit. :-/ Brzuch jak coś zjem rośnie. Rano delikatnie był odstający, ale później było gorzej.

Pogodziłam się z tym, że nigdy nie dojdę dietą i sportem bez chociaż delikatnego jojo. Mimo, że prawidłowo przeszłam stabilizację....

Ogólnie w obwodach jest mnie więcej, bynajmniej urosłam w biodrach o 1-1,5 cm podobnie w udach... W cyckach o 2 cm (widzę to gołym okiem, że są większe)... talii nie mierze, bo i tak jest ,,oszukana". Nie moja. I po boczkach czuję, że urosłam w siłę. No trudno! Po prostu teraz już będę jeść zdrowo ... i ćwiczyć.  Nie zamierzam być całe życie na diecie. Po prostu odmówię sobie fast foodów, sosów, ziemniaków na każdy obiad i słodkiego. Mam nadzieję, że gdzieś to poniesie mój organizm.  

Z pewnością chwalę sobie COLON C. Super jest, chodzę do kibelka 3-4  razy dziennie. Normalnie 1xdziennie po śniadaniu odwiedzałam WC. Espumisan też troszkę pomógł. Ale to zło nadal tam siedzi. Nie mam pojęcia, co to może być?!!!!! Nie chcę iść do lekarza. Jak nie przejdzie do piątku, to się wybiorę.

Podejrzewałam ciążę. Nawet zrobiłąm test - ujemny. Ale w sumie nie ma co się dziwić. Muszę poczekać do czasu @.

 Ostatnie dwa dni bez sportu. W niedzielę byłam na zakupach w poszukiwaniu sukienki na wesele. A wczoraj nie miałam ochoty przez ten brzuch, ale już za chwilę zabieram się za Skalpela. 

Po obiedzie jadę z Michem do miasta.

Sukienki w tą niedzielę niestety nic nie kupiłam. Była jedna, ale nie mieściłam się w ,,S" w Bershce, moje biodra się nie mieściły, a że to obcisła baskinka.... niestety  ,,M" nie było. Być może będzie dostawa, to kupię. A tak masakra z sukienkami. Jakoś nic mi się nie podobało.

Uciekam, 3majcie się ciepło. Później nadrobię, co u Was, bo Ewa czeka na mnie.

 

29 lipca 2012 , Komentarze (27)

Hej dziewczyny,

opuszczam Was na trochę.

Od 2 tygodni chodzę wzdęta i mam wdęcia, brzuch jak w 3/4 miesiącu ciąży.  Od rana do wieczora, nie mogę sobie z tym poradzić.

Wciąż mam napuchnięte kostki, raz mniej raz więcej. A dziś napuchnięta jestem cała, dosłownie.... kostki mniej, ale ręce .... nie wiem, czy to po odstawieniu tabletek anty na miesiąc!??!!! Ale nigdy tak nie miałam. :-/

Nie wiem, co mi jest, ale czuję się fatalnie. Mimo, że sportu być może nie odstawię (oprócz dzisiejszego dnia)to na 3 dni robię przerwę i w nim i w zdrowym odżywianiu, bo jeszcze trochę i pęknę. Może to by mi pomogło.

Za jakis czas się odezwę.

 

28 lipca 2012 , Komentarze (12)

Wstałam przed 7, ale jakoś leniwie podchodziłam do dnia. Właściwie godzinę połaziłam ... rozczesałam włosy. Potem przygotowałam śniadanie.Zjadłam z Michem. Jeszcze z 40 minut mi się odleży i zrobię coś tam z Ewą, prawdopodobnie Skalpela.

Colon C działa... Na czczo nigdy nie szłam na kibelek, a dziś, o proszę! I wczoraj też jakoś po obiedzie. Czekam na dalsze efekty, bo brzuch nadal jakiś wystający. Nie wiem, co mi jest. Ale naprawdę ubolewam nad tymi wzdęciami. Pojechałabym nad wodę, ale czuję się meganiekomfortowo.

Nie wspominając, że mam kostki opuchnięte i to konkretnie. Wyglądają okropnie.

Wczoraj 2xSkalpel, przy czym drugi skończyłam na ćwiczeniach na podnoszenie bioder, bo przyszedł mój i trzeba było go nakarmić.

Jutro przerwa w żniwowaniu i może na jeden dzień wyskoczymy nad morze się opalać. Dlatego spinam poślady... Dziś ma być +33 stopnie... Nieźle. Teraz zabieram się za składanie prania. Potem Ewa.

Może jednak pojechałabym popływać. Tylko kompana muszę znaleźć... :) Uciekam!

PS nie mierzę się, nie ważę... czuję, że mam więcej w obwodach, serio... chyba przez to żarcie ostatnio... mierzenie w dzień kiedy wybieramy się na wesele... ;-)

 

 

27 lipca 2012 , Komentarze (23)

Mam problemy ze wzdęciami, konkret od ponad 2 tygodni. Dziś kupiłam Colon C, będę testować. CZY KTÓRAŚ MIAŁA STYCZNOŚĆ Z TYM SPECYFIKIEM? Generalnie nie interesuje mnie tam ten błonnik, bo jego dostarczam odpowiednią ilość, ale te dobroczynne bakterie. Myślałam jeszcze o Activii, naturalnej oczywiście, bo jak przeczytałam skład smakowych, to się przeżegrnałam. :) Ma ktróraś doświdczenie? Wczoraj w ramach drugiego śniadania pochłonęłam. Fakt, że AŻ 2 razy wylądowałam wczoraj na kibelku, ale chyba to za sprawą intensywnego sportu.

Normalnie 1xdziennie, jakoś po śniadaniu... ,,Normalny" człowiek, to po każdym posiłku powinien iść, ale jak mało jest tych normalnych...

Wcieczorem pojechaliśmy... wieczorem? W nocy, bo to już po 22 było... popływać, także +20 minut  rekreacyjnego pływania ... komary cięły jak szalone, nie dało się wytrzymać.

Dziś półtora godziny po śniadaniu Skalpel. Znowu lało się ze mnie jak z cebra. Teraz odleży mi się obiad i chyba pokonam Killera ponownie... Wieczorem może rower, w nocy pływanie...

Gorąco dziś, parno... ledwo człowiek zipie. Ale wolę taką pogodę niźli deszczową. Jutro wyjdę jeszcze się opalić na słońce. Dziś dam skórze odpocząć.

A teraz wezmę książkę, poczytam... Mały relaks. Pranie zdąży się wyprać, to powieszę i wtedy spinam poślady i biorę się za ćwiczenia.... 

A teraz pierwszy raz dodaję zdjęcie w mini... i szpilkach.

Buziaki!

 

26 lipca 2012 , Komentarze (16)

Dokładnie. Chyba tyle dziś wypociłam.

posumowanie kaloryczne: nie było 1400, było 1780 i wstyd mi, czerwienię się, bo obiecałam...  ale od jutra, zarzekam się, zapieram rękoma, nogami... będzie 1400 i nie że coś tam boli...

podsumowanie sportowe:

godzina pedałowania w terenie=16 km

Skalpel

Killer

Jak tak ciepło, to ten pot lał się ze mnie strumieniami. Szok dosłownie. Na rowerze to pół biedy, ale Skalpel...... a Killer... dosłownie całe ciało miałam mokre.  Całe! Ślizgałam się przy ostatniej serii ćwiczeń, przy tym pierwszym, co nogi pod brzuch... Sikałam ze śmiechu. Ręce mi się ślizgały. Istne jaja! Hahahha... Ćwiczyłam dziś w topie i gaciach, bo myślałam, że zdechnę!

Kostki mam opuchnięte i to konkret. Ale to po Killerze. Niestety... taki jest skutek uboczny, te różnorakie pozy nie za bardzo moje ciało toleruje. Ale trudno. Jutro rano wymasuję. Chciałam bańkami, bo to zawsze fajnie pomaga. Nogi nie są ociężałe. Ale niestety... jestem opalona. A z tyłu spalona i bańki chyba by mnie zabiły. Tym samym muszę odczekać. A skończył mi się dziś żel z kasztanowca. Jutro w aptece muszę się zaopatrzyć w ten i z aloesu. Swoją drogą - aloes jest wspaniały. I super działa na opaleniznę, łagodzi. Nadaje się do golenia/depilacji, do demakijażu. No to wszystkiego i do włosów.

A, tak przy okazji włosów. Nadal praktykuję olejowanie. Aczkolwiek rzadziej jak jest gorąco, bo nie lubię z chodzić jak jest ciepło z olejem, a już w ogóle spać. Do odżywki do włosów dolewam kilka kropel.

Przetestowałam Radical-ampułki. Supersprawa. Aczkolwiek przyciemnia włosy, co mi się nie spodobało, bo akurat swój odcień bardzo lubię. Tym samym dziś na mojej głowie wyląduje sok z cytryny. Naturalnie rozjaśnia włosy. Najlepiej sok z cytryny i na słońce.... ale że już wieczór...

 

26 lipca 2012 , Komentarze (18)

Tak, dokładnie... bo mimo, że ćwiczę itd. z bioder nic nie leci... a jednak nie obijam się, chociaż ostatnio troszkę podżarłam ... Może dlatego. Wczoraj np. jednak nie byłam w stanie zrobić Ewy (nad czym osobiście ubolewam), bo po moim wpisie zadzwonił Krzysiu, że zjeżdża z pola i goście za godzinę. To ja hop pod prysznic. Przygotować ... i oto skończyła się impreza o 00.30, a ja 3 drinki z colą (zwykłą! nawet nie pamiętam kiedy taką piłam, z 4 miesiące temu?! hoho! jak nie później... i placek x 3), także spokojnie tysiączek kalorii. Dziś z rana postawiłam na cardio rowerem, godzine... na czczo. Nie czułam po tej mprezie głodu, więc hessa banana. Palić smalec! Przy okazji nieźle się spociłam, bo już o tej godzina temperatura nie oszczędza. Ale w końcu lato mamy raz do roku, do wuja! A, że cały lipiec go nie było, to nadrabiam.

Korci mnie tak to 90 w biodrach, że od dziś zjeżdżam do 1400 kalorii +rower+Ewa... i będę działać! Efekty mam nadzieję będę. Cóż?! 20 dni pozostało do wspomnianego wesela, na które się wybieramy. Mam nadzieję, że do tamtej pory coś tam ruszy w końcu. Dziewczyny, ja za Was pięści ściskam. Sama się nie opierd....am. Czasem mam dość. Położyłabym się do łóżka z piwem i chipsami. Ale kurde... potem włączam na Eska TV te teledyski i zaraz włączam Ewa i zapier....lam aż się kurzy, żeby wyglądać jak te panienki. I sobie chodzić po promenadzie nie bojąc się, że coś mi się trzęsie, a bynajmniej nie to, co powinno. I co?! Mnie to motywuje. Na mnie to działa. Chcę być petarda i chcę zachwycać się swoim ciałem. Może kiedyś, bo nie teraz. Ale czasem trzeba być trochę egoistą, żeby dojść do celu!!!! Walę wszystko i działam!

Dość późno, ale właśnie zjadłam śniadanie. Na dowód mojej wierności diecie będę zamieszczać dzienne bilanse. Naprawdę chcę raz na zawsze zrzucić, to co mi się nie podoba. A jednak te biodra i uda... no nie są takie jakie być powinny.

W ramach pół godzinki dla słoninki rozkładam kocyk i dziś opalam przód do końca. Jedno pranie już wyprane, powiesiłam. Posprzątałam po imprezie. Pomyłam gary. Zrobiłam Michowi wyprawkę na pole w postaci kanapek (oczywiście chleb pełnoziarnisty, szynka drobiowa... ;) do tego jabłko i brzoskwinia). Trzeba korzystać z pogody póki jest piękna.

Kochanieńkie... na kocyk biorę książkę Wałęsowej. Dobrze się czyta. :) No, Misiaczki. Dziś Skalpel+Killer w planie. Albo zamiast Skalpela drugi raz godzinne cardio w terenie wieczorkiem.

Buźka, bądźcie silne!

25 lipca 2012 , Komentarze (13)

Michu ma dziś imieniny i pracuje... Właśnie ropoczęła się akcja żniwna, której osobiście nie lubię. Chodzi taki cały dzień spięty... Ciężko się z nim dogadać. Ale cóż!

Nie wiem, czy dziś goście się zjawią, bo jak późno skończy, to nie będzie sensu ich fatygować. Najwyżej jutro. Placki poczekają. Oprócz mnie osobiście nikt na chwilę obecną nie ma do nich dostępu.  A ja ich nie tykam. :)

Ale gorąco dziś! O 10.oo wybrałam się na rower. Godzina pedałowania, 16 km za mną.  Za chwilę zabieram się za Killera.

Postawiłam dziś na nabranie koloru. I spiekłam sobie nogi i plecy z tyłu. Cóż! Ale nie bolą, to ważne. Jutro ta czerwień powinna zejść.

A teraz idę powiesić pranie. Potem wytrę podłogę w kuchni. I hop... Killeros santos.

PS Ale chodzi za mną zimny browar. :)

 

25 lipca 2012 , Komentarze (25)

Siedzę pod folią i czuję jak wypala się salceson. :) Już po śniadanku. Rano w łóżku zaśpiewałam mojemu imieninowe 100 lat. :) Potem zrobiłam mu racuchy owsiane (bardzo je polubił!) i kakao. Ja też wypiłam i zjadłam pyszną owsiankę!:)

Odnośnie kakao... kupuję z Wedla o obniżonej zawartości tłuszczu. Jest pyszne. Piję z łyżeczką cukru trzcinowego.

A teraz tyłek pali się pod kołdrą. Jak zmyję, to wstawię pranie i śmigam na rower. Po powrocie z terenu mam w planie mycie okien, bo wczoraj już się nie wyrobiłam. Potem sprzątanie pokoju, mam w zamiarze wyprać firanę.

20 dni do wielkiego wyjścia... plan jest taki, żeby co dzień min. 15 km na rowerze śmigać. :) Jeśli oczywiście dopisze pogoda.... A jak się uda, to nawet 2 x dziennie. + oczywiście Ewa... muszę pomyśleć o Brazil Butt Lift - tzn. konkretnie o Bum Bum.... fajnie mi się to ćwiczyło, dla przypomnienia zrobię, razem ze Skalpelem. A dziś w planie Killer. No... będziemy palić dziada!

Na razie nie odzywają się tam gdzie składałam CV'ke. Ale czuję, że się odezwą. No nic... muszę po prostu poczekać.

Aaaale pali! Zaraz idę zmyć!:)

To mój blok czekoladowy... zrobiłam w naczyniu żaroodpornym. :) I wyszedł sobie oto taki... Z orzechami włoskimi, migdałami. :) Mmmm...

I teraz filadelfia...

Ha! Zrobiłam z serduszkiem z wiśni. :)