Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Grupy

Sylwetka

Obecna Obecna sylwetka

O mnie

TwardaJA ----> no bo Twarda jestem Ja;) kto ma dać radę, jak nie ja? :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 96670
Komentarzy: 1314
Założony: 20 czerwca 2010
Ostatni wpis: 15 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
TwardaJa

kobieta, 37 lat,

163 cm, 56.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 lutego 2011 , Komentarze (7)

Co u Was?

Jak mija czas?  U mnie dużo się działo, dzieję, i będzie działo:)

Zakończyłam już sesje. W sumie, mam w indeksie jedno 3,5 , a reszta ocen mi odpowiada:)  Mam średnią 4,57 na semestr i jestem z siebie dumna:)   Co więcej - dostaliśmy nowe plany zajęć, mam teraz w ostatnim już semestrze - zajęcia tylko w czwartki i piątki , w dodatku, te czwartki to tylko co drugi..... więc - wyprowadziłam się już z akademika. Będę dojeżdżać te 110 km w te rzadkie, skąd inąd, dni zajęć.  Szkoda mi było pieniędzy na akademik, skoro spałabym tam dwie noce w miesiącu. 350 zł to jednak kupa pieniędzy. a tak - opłacę tylko dojazdy, a nie dojazdy i fikcyjny nocleg.   Już zwiozłam rzeczy do domu, rozpakowałam się, jestem u siebie:)   Mój Luby oczywiście zadowolony.... dwa dni świętowaliśmy sobie haha, odpustowymi kolacjami:) Ale nie żałuję, po tych chorobach, sesji..... należało mi się :)

Teraz zabieram się za siebie - w nowej osłonie:)   Jutro, bądź po jutrze - zależy czy się jutro wyrobię, pójdę do Urzędu Pracy. Wiecie...oglądałam ich ofertę szkoleń, jedno - jest po prostu stworzone dla mnie!   I będzie realizowane w późniejszej części roku, kiedy już utracę status studenta. Nie wiem tylko,czy nie przeprowadzają wcześniej rekrutacji i czy mnie to w jakiś sposób nie zdyskredytuje. Muszę się wszystkiego dowiedzieć!  Chcę też zrobić kurs pedagogiczny......zamarzyłam o prowadzeniu zajęć plastycznych z dziećmi.Podobno mam predyspozycję. Lubię rysować, nie wiem, czy Wam coś kiedyś pokazywałam?       Zresztą, mogłabym też zaczepić się w szkole, nawet ucząc przedsiębiorczości, ekonomię w końcu kończę:) Ah ! tyle mam do zrobienia:)

W piątek mam urodziny! Fajnie wypada, w szalony piątek ahhaha będę mogła zjeść ciasto:D A planuję upiec marchewkowe z bakaliami...... ale nie wiem czy nie zmienię planów:) Może macie jakieś propozycje ciast, nie za bardzo opchanych kaloriami?? :)        Jutro w Lidlu, są w gazetce kredy pastelowe, do moich szkiców jak znalazł, sprawię sobie jako prezent urodzinkowy:)

Wczoraj już nawet ćwiczyłam! pierwszy raz po chorobie. Co prawda jeszcze pokasłuję, i boli mnie gardło, ale ćwiczę w domu ŻEBY SIĘ znowu NIE rozłożyć.  Wyskakałam się przy aerobiku, od razu humorek miałam:)

Przez ostatnie dni, sporo szkicuję. cieszy mnie to, to było zawsze moje hobby. od dzieciństwa. Kochałam rysować. Blok za blokiem szedł. Jak byłam mniejsza, miałam z 6 lat, to wiadomo, że w sklepach często nie było nawet bloków aż tyle.....zwłaszcza , że mieszkam w małym miasteczku, to kurde, rwałam zeszyty mamie z przepisami, jak się kartki kończyły hahaha:)  Może i teraz się tak rozkręcę?  Miło by było:) Dostałam też zamówienia, na masę solną, na walentynki....ale coś nie mam weny no....:)  

Kupiłam też w promocji w markecie budowlanym tapetę i farbę, n oi kinkiet do łazienki. Ha!  Biorę się za drobny remont w domu:D  pomaluję łazienkę w piękne wzory...... Ojciec już ręce załamał.... hahaha.... bo jako pedantka..... i perfekcjonistka - jak to ujął " będę swoje malowidła tydzień czasu robić, a on się nawet nie wykąpie" :D   no cóż, czasem trzeba dać mi upust hahah:D


Jadam - poza , ostatnimi dwoma dniami, całkiem zdrowo. Nie narzekam - rybki są, warzywka są, zupki są..... :)  Piję wodę..... mało kawy - ale to chyba z winy choroby hahaha:)

No nic kochane, trochę wam nabazgrałam:)

Buziaki kochane!
Trzymajcie się, a ja lecę porysować:)

Pa!
Maryśka!

29 stycznia 2011 , Komentarze (4)

Cześć dziewczyny!


Co u Was słychać?  u mnie - jako tako, to chyba najwłaściwsze określenie.

Zacznę od zdrowia: Poleżałam w łóżku, długo, oj długo. Przespałam praktycznie dwie doby. wyobrażacie to sobie? Mama budziła mnie tylko,żeby coś zjadła, posiedziałam chwile, i kładłam się znowu do łóżka. W środę, poczułam się nieco lepiej. Wzięłam się więc za pisanie pracy mgrskiej. Dopisałam i poprawiałam co trzeba. Wysłałam wczoraj promotorowi, ale nie dał jeszcze znać co o tym sądzi. Czekam...   Skoro czułam się trochę lepiej - wybrałam się dziś na miasto. Kupiłam rybkom żywy pokarm, sobie  - dwie miseczki do płatków, no i torebkę.  I to wyjście, to chyba był błąd. bo teraz znowu leżę w łóżku, bez siły zupełnie. Tak hmmm... słabo się czuję :( Wezmę na noc leki....

Robiłam też w tygodniu wyniki . i uwaga, jestem taka szczęśliwa - nie mam już anemii! Wyniki są w normie. Mam zaniżony tylko jakiś jeden parametr, i w związku z tym, przez 3 miesiące mam brać suplement diety z żelazem. Ale już jest dobrze, już nie biorę żelaza z megą dawką na receptę. Ginekolog powiedział, że skoro anemia znika, to będzie można niedługo spróbować odstawić hormony.....:)

W ten czwartek mam egzamin. Ostatni w tej sesji. muszę się wziąć za naukę. Mam nadzieję, że jutro będę się lepiej czuć. Muszę się zmobilizować. Dzięki bogu, nie ma tego materiału aż tak dużo. Dam radę.Muszę.

Ważyłam się też. Waga - elektroniczna, czyli ta, która pokazywała zawsze trochę więcej,  pokazała 56 kg. Super, znaczy , że nie tyję na tych hormonach. Cieszy mnie to bardzo.

Teraz zmykam, do braciszka, bo płacze. Zachciało mu się króliczka - a rodzice się nie zgadzają. Trzeba mu jakoś pomóc się z tym uporać:)


A tu macie trochę z mojego menu:

- płatki pszenne, jabłko, banan.



- pieczone ziemniaki, pieczony kurczak, kapusta kiszona z jabłkiem.



- kasza jaglana z warzywami, jogurt naturalny, warzywa na patelnie z podsmażaną kiełbaską.



-serek wiejski z truskawkami, 2 kromki razowca.



- twaróg chudy z malinami,



- ziemniaki, potrawka z fasolki szparagowej z kiełbaską.



- rosół z gotowanym mięsem z kurczaka.



- babka ziemniaczana, papryka zielona.



No nic.
Uciekam,
trzymajcie się ciepło!
Maryśka

23 stycznia 2011 , Komentarze (7)

Hej Kochane!

Co u Was? Mam nadzieję, że dobrze, że lepiej jak u mnie. Jestem wykończona. Za mna niezwykle ciężki tydzień.  Miałam 4 zaliczenia, i 2 egzaminy. Jeden egzamin jeszcze przede mną.... Spałam po 3- 4 godziny dziennie. Uczyłam się całymi dniami. W sumie było warto, z większości ocen jestem zadowolona. Ale za to długie przemęczanie dało się we znaki  - wróciłam do domu i leżę chora. Boli mnie wszystko - gardło, zatoki, głowa, mięśnie, i co dziwne  - uszy też Wczoraj wieczorem mnie tak zwaliło z nóg.... a dziś obudziłam się i na dodatek dostałam okres, żeby "za lekko nie było"....  Spędzę ten tydzień w łóżku.... egzamin mam 3lutego - zdążę się nauczyć.Musze odpocząć. nie pozbyłam się nawet tego bólu karku i mięśni - ale i tak jest lepiej dzięki tym maściom z antybiotykiem.

Wróciłam do domu w czwartek w nocy.W piątek - poleciałam do lekarzy -ale już mnie rozkładało, więc ginekolog nawet mnie badał, powiedział, że u niego w gabinecie jest tak zimno, że w ogóle jakaś grypę złapię. Przepisał mi tylko dalej tabletki. Powiedział, że sprawdzimy, czy okres wrócił, najwcześniej za 3 miesiące....  Byłam też u doktor rodzinnej. Dostałam skierowanie na morfologię. Jutro rano pójdę. Ciekawe co z tą anemią, ale dobrych myśli nie mam, bo ostatnio znowu jestem ciągle zmęczona.... No ale może to przez nawał nauki? eh. no okaże się.

Z ocen - no podostawałam praktycznie same 5, ale jedna 3,5 się trafiła. Test jak dla mnie, był trudny. I uważam, że zakres obowiązującego na niego materiału absurdalny - uczyłybyście się, ile wynosiło bezrobocie w Polsce w 2004 roku? albo wskaźnik zatrudnienia w Danii w 2007 roku?  No toż to jakaś masakra! ale zaliczone. z głowy. ważne, że już koniec:)   A tu mój piesek, dzielnie przeszkadzała w nauce, w końcu drapanie jej za uchem jest ważniejsze, haha.



Dzień babci i dziadka za nami. Moich dziadków odwiedziłam razem z braćmi. Daliśmy im kubki- specjalne, dedykowane. dla każdego. Np. Dla babci Heli:  zdjęcie babci, zdjęcie wnuków i życzenia:) w takich ładnych kwiatowych ramkowych zdobieniach. Bardzo się dziadkom podobały. Cieszę się, że trafiłam w gust:)  Tu macie jeden, tak wyglądał;







Jadam normalnie. nie mam problemów z jedzeniem. Dołożyłam dużo warzyw. częściej rybki. Tu macie parę zdjęć, nie dużo, bo większość tygodnia spędziłam w akademiku.

Kanapki z pasztetem, węliną, pieczarki, szczypior,pomidor.



Płatki bran flakes, mleko 1,5%, pomarańcz.



Ziemniaki, kotlet schabowy, pomidor, cebulka, papryka żółta.



Kubek mleka, jabłko, pomarańcz.



Herbata owocowa. Kanapki z wędliną. Pieczarki, szczypior, żółta papryka, ogórek.



Chlebek razowy, pomarańcz, serek wiejski z cynamonem.



Zupa szczawiowa.



Serek wiejski z jogobellą light.



Surówka z jabłka i marchewki.




Hmmm..... dawno się nie ważyłam. muszę się jutro zważyć.
Dzisiaj planuje poleżeć, pospać. zregenerować siły. jak się poczuje lepiej - to dokończę jeszcze podrozdział pracy mgrskiej. Muszę wysłać, to co mam promotorowi, inaczej mi nie da wpisu z seminarium.

Wracam do łóżka. Pa Kochane!
Trzymajcie się!

15 stycznia 2011 , Komentarze (7)

Hej Kochane!

Co u was?  u mnie nie najlepiej jakoś. Mam potworne utrapienie z karkiem i plecami. No takiego bólu to już dawno nie odczuwałam. Dziś już nie wytrzymałam i poszłam do lekarza. Dostałam zastrzyk przeciwbólowy, maści przeciwzapalne, plastry rozgrzewające i nakaz ODPOCZYNKU od dźwigania i sportu   Jak czekałam wtedy na opóźniony pociąg z bagażami na ramionach, to naciągnęłam mięśnie karku i szyi, a potem chcąc mimo wszystko ćwiczyć - zruszyłam okolice kręgosłupa i doprawiłam mięśnie pleców .... aj ja jaj.... ruszam się teraz jak stara babcia.... Nawet siedzieć teraz przy komputerze jest mi potwornie ciężko. Zaraz wracam do czytania na leżąco notatek. Czwartkowe zaliczenie zawaliłam. jestem z siebie mega niezadowolona, wyniki będą pod koniec następnego tygodnia, ale już wiem, że oblałam. No cóż.....teraz trzeba się bardziej postarać, żeby pozaliczać resztę....  Ogólnie też mam złe samopoczucie fizycznie - leżę, bo muszę, nie mogę poćwiczyć, jak tylk ocoś zjem, to się czuje taka pełna , że szok, taka ciężka, opasła wręcz. Ba! nawet jak kawę wypiję, to się czuję jak beczka:(  Nie wiem co z tym zrobić.... Teraz zjadłam na kolacje warzywa na patelnię, z jogurtem naturalnym i pomarańcz, i czuję się jak świnia . Masakra jakaś..... ehhhh. W dodatku ból w klatce piersiowe nie ustępuje. Lekarka powiedziała, że mam się oszczędzać i nie przesadzać ze sportem na świeżym powietrzu, bo znowu się nabawię zapalenia oskrzeli. Jak w zeszłym roku..... A póki co, dużo miodu, gorących napoi, porządny szalik i witaminy.


Przyszła też wczoraj moja nowa lampa do akwarium.teraz tam jaśniutko jak o ho ho. No i moja rybka, która miała ostatnio problem ze zdrowiem, to zechciała go w końcu wyjaśnić, i urodziła w nocy ponad 30 małych czerwonych mieczyków, haha:) A nawet nie była gruba! Oszukiwała mnie:D Dziś zamówiłam też prezenty dla dziadków - specjalne kubki. Ze zdjęciami podwójnymi: mnie i rodzeństwa, oraz w zależności : zdjęciem babci albo dziadka:) No i dedykacja, wiadomo:)  Mam nadzieję, że się ucieszą.


Tu macie trochę moje menu, porozrzucane, wybaczcie, ale nie mam siły teraz układać,ok?

Herbata owocowa, kanapki z razowcem, no i trochę warzyw, wiem, że miałam zwiększać ich ilość.


Kasza manna z musem jabłkowym.



Potrawka z fasolki szparagowej, (robiłam w lecie, podawałam Wam przepis) Pychaaa!. paluszki rybne.



Kanapki z razowcem, ogórek, jogurt naturalny.



Kasza manna z migdałami.



Potrawka z fasolki szparagowe, dwa dni w tyg ją jadłam haha.



Dzisiejsze śniadanie: 3 kromki razowca z pasztetem, kawałek sera żółtego, pomidor, pieczarka, szczypiorek, cebulka.




A tu, dwie bluzki jakie sobie kupiłam w Cichlandzie. Strasznie mi się podobają. Jedna Biała, druga w odcieniach fioletu. Za białą zapłaciłam 13, a za drugą 14 zł :D






No nic kochane, to tyle.

Wracam do łóżka na mój elektryczny kocyk.

Papa, maryśka!

11 stycznia 2011 , Komentarze (8)

Cześć Kochane!

Ależ mam ostatnio ciężki okres. Potwornie się czuję. Nie starcza mi na nic siły. Ciągle chce mi się spać. BOli mnie potwornie głowa. A dziś doszedł jeszcze ból w klatce piersiowej.....już taki miałam w zeszłym roku, skończyło się zapaleniem oskrzeli i płuc, jejku, nie chce znów przez to przechodzić:( chodzę teraz opatulona w 3 warstwy ubrań:( A osłabienie- no cóż, muszę iść do rodzinnego, skończyło mi się żelazo. Chyba takie odstawienie mi nie służy. Powtórzę od razu morfologię.

Dzisiaj zapisałam też braciszka do okulisty. Coś on dziwnie patrzy,mruży oczka. niech mu zbadają wzrok. Dostał 1 z kartkówki z matematyki, z dodawania i odejmowania pod kreską, strasznie był dziś smutny.... A niby umie to.....nerwus,zestresował się pewnie.

Ja z kolei teraz wyszłam spod prysznica. Maluję paznokcie, muszę się do ładu doprowadzić, bo jutro jadę do akademika i na zajęcia. Mam zaliczenie w czwartek, a w środę w dzień zajęcia. Wracam do domu w czwartek. Jadę ciuchcią, trzymajcie kciuki!! mam jutro kurs po piątej rano......eh. Piekielna godzina! Ale cóż, jak się chce być więcej w domu, to trzeba zrezygnować z paru godzin snu.

Zamówiłam też na allegro oświetlenie do akwarium nowe. Kurczę, okazało się, że mi w zoologicznym posprzedawali roślinki, które wymagają znacznie więcej światła, niż ma mój zbiornik. Tylko kilka mniejszych szczepów jakoś rośnie. Masakra, zanim ja się wszystkiego nauczę, to całe wieki miną!   Ale wytarła mi się kolejna rybka. Odłowiłam 8 małych gupików. Łącznie w kotniku pływa już 12 gupików i jeden mieczyk:) Podkarmię je, niech podrosną i podaruję ciotecznemu bratu - w sam raz ma pod koniec miesiąca urodziny (a  jego rybcie się pochorowały i zostało mu tylko kilka sztuk).

Dzisiaj ćwiczyłam też tak jak się należy. 60 minut aerobiku.   ooo  słuchajcie, znalazłam w internecie fajny zestaw ćwiczeń na brzuch. Popatrzcie sobie:

http://www.modeling.pl/?sub=artykuly&fil=read&poz=11&art=50&dz=11&page=1

Już trzeci raz je robiłam. Naprawdę czuję, ze ruszają się przy nich inne mięśnie.  Ponieważ udało mi się poprawić wygląd nóg i ud, to teraz poszukuję informacji i ćwiczeń, jak poprawić swój brzuszek:) Teraz planuję się na nim skupić.   Choć w akademiku nie mam warunków, więc jutro chociaż na spacer pójdę,albo pobiegać na stadionie - chociaż boję się tego bólu w klatce piersiowej:(



Ćwiczymy i ćwiczymy i  osiągamy sukces,o!   Mi trochę zostało za dużo skóry po zrzuceniu kilogramów, wiadomo, ale póki młode ze mnie dziewczę ( jeszcze dokładnie przez miesiąc! 11 luty - moje urodziny:D )   to pracuję starając się ujędrnić, co się da. Uda wyglądają znacznie lepiej, niż kiedy zaczęłam nad nimi pracować. Grunt to się nie poddawać:)


Zdjęcia posiłków mam - wkleję Wam jak wrócę do domu.
No nic kochane. Idę się spakować, poczytać notatki na zaliczenie, i spać.
Jutro w drogę!
Buziaki!

9 stycznia 2011 , Komentarze (6)

hej Kochane!!

Oh! co się dzieje, z tym czasem?? na nic mi go ostatnio nie wystarcza!!to przerażające. ja w tym tygodniu mam już pierwsze zaliczenia, a nie uczyłam się jeszcze nic. nic a nic. Dzisiaj miałam w planach dzień naukowy - ale niestety, jak to bywa, dzieje się coś, co nie pozwoli zrealizować postanowienia.   Córeczki mojej siostry ciotecznej - mają bal w przedszkolu. babcia szyła im przebrania (księżniczki i bałwanka) i dziś się gorzej poczuła, znowu kroplówka, serducho skakało..... musiałam pojechać i robić za pomoc krawcowej. Dzień zleciał, a ja nie zrobiłam [potem już nic konstruktywnego. eh.

Wczoraj skończyłam kolejny projekt na zajęcia. Dziś popiszę jeszcze pracę magisterską. Niedawno wróciłam z kijków - wybrałam się o takiej porze, żeby obejrzeć " światełko do nieba". Śliczne te fajerwerki. I niezwykle zacny cel przyświeca tej orkiestrze świątecznej pomocy.

Tu Wam pokażę mój grafik z tego tygodnia. generalnie nie jestem z siebie zadowolona. Przez ten naciągnięty kark, mam problemy z poruszaniem się i nie zawsze mam siłę poćwiczyć. Mało było tego ruchu moim zdaniem. Mało też w tym tyg piłam wody. Stwierdzam tez że jem coraz mniej warzyw - więc dziś nadrabiałam, na kolacje miałąm warzywka z patelni i sok wielowarzywny.



A tu macie moje menu , z 3 ostatnich dni:

Przedwczoraj:

Śniadanie: 4 kromki razowca z wędlinami, chrzan z żurawiną, herbata owocowa.



II śniadanie: kasza manna, dwa kawałki wafli które zrobił mój brat.



Obiad: ziemniaki zapiekane z żółtym serem, kurczak pieczony (zjedzony bez skóry), pomidor z cebulką.



Kolacja:  Kubek mleka, banan , jabłko.


Wczoraj:


Śniadanie: 4 kromki razowaca, wędlina, chrzan z żurawiną, pomidor, pół jabłka.



II śniadanie: kasza manna.

Obiad: ziemniaki, biała kiełbaska z chrzanem, ogórki ze słoika.



Kolacja: paprykarz ( z puszki), mizeria - pół ogórka z jogurtem naturalnym bez cukru,


Dziś:

Śniadanie: 4 kromki razowca z wędliną



II śniadanie: kawałek piernika (dziadek mi wcisnął!)

Obiad: sałatka z makreli ( z puszki) z mizerią - ogórek i jog. nat., 2 kromki razowca.

Kolacja: warzywa na patelnie, jogurt nat z czosnkiem, sok wielowarzywny.


No dobra kochane. to na tyle. Popatrzcie sobie jeszcze jeszcze na moją małą kudłatą kulkę z jej ulubioną zabawką, haha, a ja lecę do nauki:)
Maryśka!



Moja słodycz:)

6 stycznia 2011 , Komentarze (10)

Hej Kochane!

 Brrrrrr! jak dzisiaj na moich Mazurach było zimno!!!   taki przeszywający wiatr w dodatku wiał - nie poszłam przez to na kijki. Ledwo wytrzymałam godzinkę z braćmi na sankach.!

Wtorek i środę spędziłam na studiach swoich. Pojechałam w miarę bezproblemowo. we wtorek - pociągiem. I wracałam do domu w środę po południu - mój boże!!!   co się dzieje z PKP, to ludzkie pojęcie przechodzi :(   Pojechałam na dworzec - wiecie, laptop na ramieniu, na drugim torba z notatkami,książkami itp. myślałam, że ramiona pourywa,..... ale mówie pojadę pociągiem, zawsze to szybciej jak busem. Pojechałam na pociąg, który ZAWSZE , od 5 lat jeżdżę w końcu, jest podstawiany godzinę wcześniej. Pojechałam więc na tyle wcześnie, żeby zająć sobie miejsce siedzące (nie raz w końcu stałam w korytarzu)...  I co? czekałam razem z tłumem ludzi ponad tą godzinę na mrozie, na peronie, nikt nas nie powiadamiał, że coś się dzieje, w momencie, kiedy już powinien odjeżdżać pociąg- podano komunikat - że podstawienie ulegnie dalszemu opóźnieniu z przyczyn technicznych!!!! i czekaliśmy następne 30 minut..... podstawili nam w końcu ZIMNY wagon, bo szynobus nawalił. W sumie, jechałam więc 2,5 godziny w czapce i rękawiczkach nawet. A co moje ramiona z tymi rzeczami wycierpiały.....Kochane, ja się ledwo ruszam :( mój kark jest tak naciągnięty, że nawet skręt głowy sprawia mi ból:(((((  już mam serdecznie dość tego jeżdżenia :((

Mimo wszystko - dziś zmusiłam się do jakichś ćwiczeń - domowych, pomyślałam, że może choć trochę rozluźnię te mięśnie.... ale chyba nie podziałało....

W ogóle, to we środę, na wykładzie, miałam prezentację. Przedstawiłam projekt, nad którym tyle dni pracowałam. Razem z koleżankami dwiema - i o dziwo, nawet nas kobiecina nie skrytykowała, toż to szok! byłyśmy ostatnią grupą, która przedstawiała w tym semestrze, i zarazem jedyną, której nie skrytykowała. Za tydzień ma nam przedstawić propozycję ocen. no ciekawe co powie:)



Zdjęć menu niestety nie mam, pożyczyłam bratu aparat:) Ale napiszę wam co dziś zjadłam:)

Śniadanie: 3 kromki razowca ( dość duże) z wędlinami.

II śniadanie: BRAK - nie byłam głodna, bo spałam dziś do 9tej, i późno zjadłam I śniadanie:)

Obiad: Ziemniaki zapiekane z serem żółtym, pieczony kurczak bez skóry.

Kolacja: 2 naleśniki z konfiturą i jabłko (mama Lubego mnie tak rozpieszcza )


Tak w ogóle. to mam ostatnio problemy z akwarium wiecie....zastanawiam się ,czy nie mam za słabego oświetlenia, bo obumierają mi niektóre roślinki..... muszę wynaleźć jakiegoś specjalistę, żeby mi doradził. I jedna rybka mi chorowała, miała problemy z trawieniem - ale udało mi się jej pomóc:) Internet to błogosławieństwo - mogłam w nim wyszukać dokładne instrukcje, jak tej małej istotce pomóc:) No i jutro przychodzi mamy koleżanka - oddam jej młode mieczyki i gupiki - tak mi się ślicznie rozmnażają :) chyba im się podoba u mnie:)          No i w dodatku moja suczka dostała @ ! oszaleje - kolejna urojona ciążą przede mną!  No ---- chyba, że jej nie dopilnuję, haha, Panie boże broń!!! :)

No nic, lecę słonka, poczytam,

i spać:)
Buziaki!

2 stycznia 2011 , Komentarze (11)

hej Kochane:) jak mija początek roku?

Mi dzisiejszy dzień minął nawet dobrze:) rano wstałam co prawda z bólem głowy. Jak zawsze ostatnio - chyba to wina tabletek..... Tak sądzę.   Ale poszłam z psem na spacer. Przewietrzyłam się. Zjadłam śniadanie i przeszło:)   Zgodnie z postanowieniem - ubrałam się dziś w domu - nie w dresy poplamione moje domowe----- ale w obcisłą bluzeczkę i jeansy, takie luźne, żeby jednak było wygodnie:) I podziałało- nie czuję się jak stary kapeć za przeproszeniem hahaha:)   Po drugim śniadaniu - wybrałam się na kijki:) Prószył sobie śnieżek , przyjemnie było:) podreptałam godzinkę, dotleniłam się:)   Potem prysznic, znowu spacerek z psem...... czas na obiad:)   Po obiedzie, poszłam do lubego. Ubrałam się nawet w sukienkę, i włożyłam kozaki na obcasie, choć ciężko było iść, haah:) ale kurde, takie obcasy, to niesamowite dopalacze! kiedy ich kobieta nie włoży , od razu się czuje inaczej! takie damskie dopalacze:)

Jutro pójdę sobie na zakupki. Może coś ciekawego uda mi wyhaczyć :)

Dzisiaj pokaże Wam mój grafik z tego tygodnia....:) Jestem dumna z ruchu..... :) Nie ważne, że może nie na siłowni, ale był, i czuje się ok:)
W tym tyg. poświęciłam tez sporo czasu na pisanie pracy. Wydziergałam ponad 10 stron:)



No nic kochane, teraz znikam.
Obejrzę Dr. Hausa , poczytam książkę i pójdę spać:)

Buziaki!

1 stycznia 2011 , Komentarze (5)

Hej Kochane!

Mam nadzieję, że miło spędziłyście sylwestra i że w udanych nastrojach wkraczacie w Nowy Rok:)Oby dla Każdej z Nas, był dużo lepszy i przynosił tylko dobre i szczęśliwe chwile:) Życzę Wam tego no i sobie , z całego serducha:)

Ja czytając trochę Wasze wpisy, też doszłam do pewnych przemyśleń.  Otóż: rok 2010, nie był dla mnie łatwy. Zachorowałam na anemię. Mam trochę problemów w domu. Potem zanik okresu. Ostatnio też nie czuję się najlepiej. Ale co tam. Jakoś dam radę. Jakoś - trzeba dać. Udało mi się przez ten rok utrzymać dalej wagę. to już dwa lata.... Dostałam stypendium naukowe - co mnie dowartościowało. Zawsze jakieś plusy się znajdą.

W tym roku kończę studia. Mam obronę planowaną na czerwiec. Uzyskam tytuł magistra z ekonomii. Wiele moich planów na ten rok wiążę się z tym właśnie....  

Do swoich wstępnych planów zaliczam:
- obronę w terminie
- znalezienie pracy
- remont pokoju mojego
- wyjście z anemii
- lepsze "dbanie" o siebie. Nie chce już chodzić w powyciąganych dresach po domu. nawet w domu trzeba się dobrze czuć.
- kupienie dziadkom na zakończenie studiów nowego telewizora (oni płacili przez te 5 lat za mój akademik. ja odkładam z naukowego stypendium, sprawię im prezent)
- chciałabym też znaleźć sobie przyjaciółkę. Pomyślałam, żeby się zapisać na jakieś zajęcia, w rodzinnym mieście, może kogoś spotkam. Ze swoją przyjaciółką, "rozstałyśmy" się, parę lat temu. Zaczyna mi strasznie brakować babskiego towarzystwa. :(

Dodam pewnie jeszcze coś do tej wstępnej listy....ale głębiej nawet nie miałam dziś siły się nad tym zastanowić.


Tu macie moje manu z dzisiaj:

Śniadanie: 4 kromki razowca, z domowym pasztetem i klopsem.



II śniadanie: branflakes, kukurydziane płatki i łyżka siemienia lnianego. do tego mleko 1,5%.



Obiad: zupa pomidorowa z makaronem i dwie kromki razowca z pasztetem.



Kolacja: 125 g twarogu chudego, keczup, jeden kabanos, pół papryki czerwonej. Twarogu nie zjadłam, bo mi nie zasmakował, zrobiłam sobie kubek mleka gorącego z miodem.




No nic,  uciekam. Popracuję jeszcze nam moją pracą mgrską.

Buziaki!

30 grudnia 2010 , Komentarze (4)

Hej Moje Laseczki:)

Co tam u Was? Wyszykowane na swoje sylwestrowe szaleństwa? Piękne kiecki, paznokcie, włosy?:)

Ja muszę się przyznać, że oczywiście, ubiorę się "ładnie" umaluję itp, ale sylwestra spędzam z moim Lubym, w domu. Zgodziliśmy się w tym roku robić za niańki. Moi bracia i ja, zwalamy się na głowę do Lubego :) no i piesek, wiadomo:)   Tak nam wygodniej - jego babcia jest chora, trzeba, żeby ją przypilnować.... Inaczej zostalibyśmy u mnie. Ale sądzę, że dla chłopaków to frajda, być w innym miejscu.....zrobimy im zabawę, pogotujemy razem, zrobimy ciasto sami, i mini biwak haha:) Jakoś to będzie:)  Pieska muszę nafaszerować lekami.....eh. NIe zdążyłam ich dzisiaj kupić! mam 2 tabletki, a ostatnio moja sunia przytyła trochę, w zeszłym roku 2 wystarczyły, teraz boję się , że zbraknie.... Dokupie 2 na wszelki wypadek. Niech ona prześpi tą noc. Trzy lata temu - jak zaczęła się bać farejwerków  (wcześniej jako szczeniak się nie bała) to miała stan przedzawałowy Wolę jej oszczędzić strachu .... I tak wybierałam się do zoologicznego dokupić jeszcze karmę żywą dla rybek, to zajdę po drodze do weterynarza.

Ja dzisiaj miałam na moich mazurach istny atak mega mroźnej zimy. Nie mogłam wyjść z klatki schodowej, tyle śniegu napadało ahaha. W dzień też wiało potwornie i sypało dalej. Pod wieczór się uspokoiło, więc skorzystałam - i wybrałam się na kijki:) ponad godzinkę mi zeszło:) Fajnie, lepiej się poczułam, to skorzystałam:) Lubię się poruszać na świeżym powietrzu.....ah, kiedy znowu będą mogła pobiegać??? ale kijki też są fajne:)

W dzień pisałam też projekt na zaliczenie przedmiotu i troszkę pracy mgrskiej. Podrukowałam nowe materiały, jutro może w wolnej chwili jeszcze trochę popiszę:) Bo dziś to zasiądę już tylko do książki i poczytam na noc:)

Postanowiłam tez po sylwestrze, może jak zdążę to w poniedziałek, pójść do fryzjera - ale ja mam fobię w tym temacie, boję się, pewnie stchórzę:P  Ja do fryzjera chodzę średnio 2-3 razy do roku:P unikam ich jak ognia. Potem płaczę, że mnie oszpecono, że źle wyglądam, mówię wam, gorzej jak z dzieckiem ahhaha:)


Dzisiejsze menu:

Śniadanie: 4 kromki razowca, pasztet domowy, pomidor, ogórek - po kilka plasterków. Herbata owocowa:)



II śniadanie: kasza manna (mleko 1,5%, 4 płaskie łyżki kaszy), 3 kawałki makowca.



Obiad: ziemniaki, pomidora połowa, duszone mięsko - pycha (duszona łopatka, z warzywami, grzybami, w zalewie pomidorowej mmmmm!)



Kolacja: 125g twarogu chudego, banan, kubek mleka ciepłego z miodem.


No dobra.
Uciekam pod prysznic i do książki:)
Buziaki!
Maryśka!