Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem strasznym uparciuchem. Dążę do ideału, chociaż tak naprawdę nie wiem czym jest ten ideał, ale mam w głowie zarys "mnie idealnej". Jestem straszną pesymistką. Jeżeli chodzi o moje zainteresowania to przede wszystkim sport, odżywianie człowiek, jeżeli coś mnie naprawdę interesuje staram się zawsze dowiedzieć się czegoś nowego. A co mnie tak naprawdę skłoniło do odchudzania, prawie wszystko, zgryźliwe komentarze na temat mojego wyglądu, za małe ciuchy, albo te w których widać każdy dodatkowy kilogram, kłopoty ze zdrowiem i problemy z moją kondycją. Zawsze chciałam być szczupłą dziewczyną, która nie wstydzi się swojego ciała.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 48599
Komentarzy: 576
Założony: 27 czerwca 2010
Ostatni wpis: 25 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Carmellek

kobieta, 33 lat,

160 cm, 65.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 sierpnia 2010 , Komentarze (4)

Przez kilka dni mnie nie było, ale to tylko i wyłącznie wina tego iż nie miałam internetu, postaram się wszystko nadrobić. Jeszcze nie jestem pewna ale chyba jutro wyjeżdżam, jadę na wieś, aby zarobić trochę pieniędzy. Tam akurat nie będę miała w ogóle dostępu do internetu, tak więc dopiero pod koniec wakacji wracam. Strasznie nie lubię tam jeździć, ale pierwsza myśl zarobię trochę kasy i odpocznę sobie od rodziców, bo ledwo ze sobą wytrzymujemy .



Teraz akurat zaczął się sezon na malinki, później się zacznie aronia i może trochę zarobię, a przy okazji schudnę. A jeżeli chodzi o moją wagę to nie mam pojęcia ile ważę i jak na razie nie będę tego sprawdzać, zważę się jak wrócę, a i dodatkowo pod koniec miesiąca obowiązkowe mierzenie.



Związku z tym, że nie miałam internetu i w ogóle strasznie mi się nudziło, wzięłam się w końcu za czytanie książek, posprzątałam trochę w domu i jestem w trakcie sprzątania w swojej szafie. W szafie znalazłam mnóstwo ciuchów, które nosiłam w podstawówce, najzabawniejsze jest to, że spokojnie mieszczę się w nie, połowę rzeczy już wywaliłam, ale zostawiłam również takie, które nie za dobrze wyglądają przy mojej wadzę. Przynajmniej będą dla mnie taką jakby motywacją.

Wczoraj wybrałam się na zakupy, chciałam sobie kupić coś na te rozstępy, akurat było tylko serum z Perfecty, co prawda kiedyś używałam tego, ale długo trzeba było czekać na efekty. Doszłam do wniosku, że i tak mi się nigdzie nie śpieszy, a poza tym te rozstępy mam tylko na udach, więc nikt ich jak na razie nie widzi . Dodatkowo jeszcze kupiłam sobie serum modelujące biust z Eveline, tu akurat efekty widać od pierwszego zastosowania. Jest troszeczkę droższy ale czytałam o nim dużo pozytywnych opinii, więc warto go przetestować tym bardziej jak chcę się mieć ładny biust po odchudzaniu .


Co do mojego odchudzania to jakoś daje radę, chociaż ostatnio mało ćwiczę, no ale staram się to w jakiś tam sposób naprawić. Może na wsi zacznę biegać albo zacznę się więcej ruszać, jednak najgorsze tam będzie jedzenie.

11 sierpnia 2010 , Komentarze (10)

Już brzuch mnie nie boli tak jak wczoraj, ale no cóż nie obyło się bez tabletek. A jeżeli chodzi o ibuprom, nurofen czy inne leki bez recepty to one przynajmniej u mnie nie dają rady . Co najważniejsze dostałam już ketonal, więc jest dobrze.

Byłam dziś na mieście załatwić kilka spraw i poszłam do drogerii aby rozejrzeć się za tymi balsamami na rozstępy, normalnie cała półka tego jest. I w końcu wyszło na to, że nie kupiłam żadnego, bo nie mogłam się na nic zdecydować. Muszę jeszcze raz się tam wybrać, za dużo pieniędzy nie mam, więc kupię coś niedrogiego.



Jeżeli chodzi o dietę to porażka, chociaż wydaje mi się, że zjadłam mało, ale ogromne lody włoskie, które zjadłam przed południem nabiły mi kalorii. Wyszło troszeczkę więcej niż się spodziewałam i zapewne tego nie spaliłam, bo nie miałam kiedy ćwiczyć. Zamierzam jeszcze pokręcić hula hoopem i może pojeżdżę na rowerku, ale co do tego ostatniego to pewna nie jestem. Może spalę choć troszeczkę tych kalorii .

10 sierpnia 2010 , Komentarze (9)

Beznadziejny dzień. Od samego rana boli mnie brzuch , normalnie wytrzymać nie można. Co prawda miałam w domu jakieś leki przeciwbólowe, ale mi potrzeba zawsze czegoś mocniejszego, szkoda, że takie leki są dostępne tylko na receptę. A u mojego lekarza jakoś nie mogę się doprosić aby wypisał mi receptę na głupi ketonal. No ale nieważne, jakoś po kilku godzinach męki i łykania jakiś lajtowych tabletek przeszło mi, aż tak wytrzymała na ból to ja nie jestem.



Przez ten cały ból brzucha nie miałam ochoty na jedzenie, czyli dieta leży jak zwykle. Zaokrąglając tak może niecałe tysiąc kalorii by się nazbierało, co do ćwiczeń to dziś nic nie ćwiczyłam i jak na razie nie zamierzam.



Wczoraj pisałam o tym, że kręcę hula hoopem i, że nie widać żadnych efektów. Otóż mój hula hoop z podwójnym masażerem kupiłam sobie jakiś rok temu i prawie codziennie nim kręcę około godziny stoję i macham tyłkiem, a efektów nie ma i chyba nie będzie.
A jeśli ktoś nie umie kręcić, to zasada jest prosta im cięższy będziecie miały hula hoop tym łatwiej będzie nim kręcić (mój waży coś ponad kilogram).

9 sierpnia 2010 , Komentarze (11)

Tak jak pisałam po obżarstwie była jednodniowa głodówka, cały dzień na zielonej herbacie. Mam taką malutką nadzieje, że nie przytyłam. Jeśli chodzi o moją wagę to nie mam pojęcia ile obecnie ważę, i tak na wszelki wypadek nie będę na nią wchodzić przez najbliższy tydzień.

A teraz zamierzam powoli wrócić do diety, z dzisiejszego bilansu wynika, że zjadłam tak plus, minus tysiąc kalorii. Wszystko raczej biorę z przybliżeniem, bo nie chcę mi się tego wszystkiego ważyć i przeliczać. Do tego kręciłam prawie godzinę hula hoopem, co prawda nie widzę efektów, nie mam nawet delikatnego wcięcia w talii .



A jutro na zakupy , zamierzam kupić sobie jakiś cudowny balsam, który oczywiście ma zdziałać cuda i usunąć mi rozstępy. Co prawda jeszcze nie wiem czy jakikolwiek balsam to potrafi, ale no cóż trzeba wszystko przetestować.

8 sierpnia 2010 , Komentarze (8)

Wczorajszy dzień to całkowita porażka, staram się go teraz wymazać z pamięci. Tak ogólnie dzień był dobry tylko wieczorem szykowała się impreza, była pizza, były lody tiramisu, w sumie nie zdawałam sobie sprawy ile to cholerstwo ma kalorii, dziś jak zobaczyłam to normalnie się przeraziłam. Wcisnęłam w siebie kilka tysięcy kalorii, co działo się później to była totalna masakra, ból żołądka, cały czas miałam ochotę wymiotować, od tego obżarstwa nie mogłam w ogóle spać. Już tak nie zrobię.



A dzisiaj nie jestem w stanie nic zjeść, czuje się okropnie. Pewnie jeszcze mój żołądek nie zdążył tego strawić w sumie to się nie dziwie, tyle żarcia na raz. Nic nie jadłam cały dzień, pije tylko zieloną herbatę, może jak się delikatnie przegłodzę to nic mi się nie stanie. Jutro już wracam do jedzenia, czyli liczenie kalorii i ćwiczenia. Mam nauczkę, szkoda tylko, że nie potrafię uczyć się na swoich błędach.

6 sierpnia 2010 , Komentarze (10)

Wszystko sobie już ułożyłam i rozplanowałam. Co prawda bez niczyjej pomocy, ale przeczytałam parę ciekawych artykułów o zdrowym odżywianiu, odchudzaniu i o ćwiczeniach. No i.... już wszystko rozumiem. Otóż cały czas popełniam te same błędy, jem mało i zazwyczaj dużo chudnę, potem próbuje powoli wrócić do jedzenia, no i trach bach jest efekt jo-jo. Co do ćwiczeń to w moim przypadku są nieregularne, powinnam to jak najszybciej zmienić i zacząć się więcej ruszać.



Zacznę od początku, czyli od jedzenia - diety. Zgodnie z moim zapotrzebowaniem na kalorię, aby schudnąć powinnam jeść maksymalnie 1200 kcal i od jutra tyle zamierzam jeść, czyli trochę się pobawię w liczenie i przeglądanie tabelek. Założę sobie specjalny zeszyt i będę liczyć kalorię, nic mi innego nie pozostaje, później może wystarczy tylko regularne jedzenie, ale do tego jeszcze daleko.

Aktywność fizyczna, u mnie obecnie jest bardzo umiarkowana, ćwiczę sporadycznie, jak mam dobry dzień, albo jak mam ochotę, to tak. Muszę to jak najszybciej zmienić, zaczynam od prostych ćwiczeń, które będę wykonywać codziennie, później przejdę do czegoś bardziej trudniejszego. Ogólnie chciałam się zapisać na siłownie czy aerobik ale no cóż jak zacznie się szkoła (klasa maturalna), to raczej czasu na to nie znajdę, więc będę ćwiczyć w domu.



Zaczynam od jutra, dziś wszystko dokładnie dopracuje. I muszę w końcu wypróbować moje herbatki ziołowe, które mają poprawić mój wygląd, kurację mam na sześć miesięcy, warto spróbować, w sumie nie mam nic do stracenia.

5 sierpnia 2010 , Komentarze (5)

Żadnego ważenia dziś nie będzie, jestem obrażona na wagę , a tak poważnie to na wagę wskoczę dopiero w sobotę bądź niedziele . I mam nadzieje, że tym razem będzie mniej.

Prawie pół dnia ściągam różne ćwiczenia z internetu, jak na razie przeważają ćwiczenia związane z abs, ale są też na różne partie ciała. Teraz muszę ułożyć jakiś plan, hm... ciężko będzie, strasznie ich dużo jest . A ja kompletnie się na tym nie znam, to są ćwiczenia głównie na wzmocnienie mięśni brzucha i ich rozbudowanie. Nie mam pojęcia czy codziennie ćwiczyć jakąś inną partię ciała, czy codziennie przerabiać wszystkie ćwiczenia po kolei. Szkoda, że nie mam prywatnego trenera, byłoby łatwiej .



4 sierpnia 2010 , Komentarze (6)

Chyba pobije moją wagę, już mnie tak denerwuje, że szok. Chciałam się zważyć z samego rana, stawałam na nią chyba z cztery razy, a ona raz więcej, drugim razem mniej. I sama już w końcu nie wiem ile ważę, ale dobra, powiedzmy, że przytyłam te 0,5 kg . Jakim cudem przytyłam nie mam zielonego pojęcia, przecież nie było żadnego obżarstwa. Ale dobra nieważne, może jednak to moja wina, może powinnam jeść jeszcze mniej niż teraz, może powinnam więcej ćwiczyć.
Płakać nie będę, choć mam żal do siebie i do tej cholernej wagi .



Nie zamierzam już stawać na tą kłamczuchę, bo liczby będą coraz większe. Teraz muszę kontrolować ilość jedzenia, dziś to nie ma sensu, bo pojechałam po całej linii, ale w sumie to i tak nie ma znaczenia, skoro wyrabiam się w limicie.

Nadal ćwiczę 8 min. abs, z każdym dniem jest coraz łatwiej, będę grzecznie i cierpliwie czekać na efekty, może w końcu jakieś będą widoczne. I zaczynam robić brzuszki, może jako tako poprawią wygląd mojego brzucha. Idę ćwiczyć, bo pewnie znowu przytyje .

3 sierpnia 2010 , Komentarze (3)

Dziś wstałam wcześniej, a raczej zostałam obudzona, gdy mamuśka wpadła do mnie do pokoju, eh... .  Ogólnie to od rana coś robię koło domciu, ale nie mogę się jakoś zebrać aby posprzątać u siebie w pokoju, normalnie za nic. Chyba te sprzątanie rozłożę sobie na raty, w końcu mam cały tydzień, no prawie cały.

Moja szafa, a raczej jej zawartość leży na kanapie, wszystko rzucone. Zrobiła się z tego ogromna piramida nieposkładanych ciuchów. Hm... to chyba znak, że trzeba ogarnąć w pokoju . Co do zakupów to zostały przełożone, jest tak bardzo gorąco, że w autobusie normalnie się rozpłynę, mam taka małą nadzieje, że się ochłodzi, choć trochę.



Jakoś cały czas chodzę głodna, no nie znowu . Z rana zjadłam trzy duże kanapki z serkiem i cebulą, eh... nie ma to jak cebula z rana . A później mamuśka zrobiła mi leczo, oczywiście bez mięska, w końcu pogodziła się z tym, że nie jem mięsa. Hm... z tego co widziałam w miseczce, to leczo składało się z cukinii, papryki, pomidorków i cebuli. Więc zapewne kaloryczne nie było, teraz tylko czekam na kolację, zjem serek lub kanapeczki. A tak w ogóle to zapełniam mój żołądek herbatą, jak na razie działa .



Ogólnie to ciężki dzień, jak dla takiego lenia jak ja . Jeszcze do tego wyrąbałam się na schodach i na tyłku zjechałam, naprawdę śmiesznie to wyglądało, gorzej było jak wstałam, wtedy zobaczyłam, że rozwaliłam sobie cały łokieć . A to wszystko dla tego, że napełniałam basen i zapomniałam o tym, w końcu usłyszałam, że woda się przelewa, więc buta po schodach, szkoda, że zamiast zbiec ja zjechałam po nich, ale na szczęście sytuację opanowałam, do tego tyłek mnie nie boli, a rana się zagoi .

2 sierpnia 2010 , Komentarze (8)

I znowu wstałam po 14, wrr.... . Zamiast korzystać z wakacji ja śpię, z jednej strony to źle, bo marnuje cały dzień, a z drugiej to dobrze, bo sobie odpocznę. Dziś miałam podwójne budzenie, najpierw obudził mnie mój królik, który pakuje się do łóżka, co prawda nie miałabym nic przeciwko gdyby nie wariował tak . Później obudził mnie tatusiek, który jechał do pracy i przyprowadził do mnie mojego pieska, bo biedactwo nie będzie samo spało, eh... . Potem położyłam się na chwilę, która trwała dość długo, na szczęście miałam jeszcze kilka godzin do przyjazdu rodziców, więc zdążyłam ogarnąć co nieco w domciu.



Z jedzeniem całkiem dobrze, choć zdarzyło mi się zjeść kilka czipsów, ale dość małą ilość. W ogóle jakoś nic mi się nie chcę, muszę co nieco ogarnąć w pokoju, bo mam normalnie taki burdel, że szok. Jutro będą zakupy , a później sprzątnie. W końcu muszę dorwać się do mojej szafy, bo jest tam 70% rzeczy których nigdy nie założyłam na siebie, ciekawe czy jeszcze się w nie zmieszczę. I dodatkowo przy tym sprzątaniu spalę trochę kalorii, w sumie wyjdzie mi to na dobre.