W czwartek miną 3 tygodnie od porodu...
Siniaki na rękach po wenflonach znikneły.. krwiak na tylku po zastrzykach też juz blednie...szwy zdjęte..jak sobie przypomne jak sie czułam kilka dni "PO" to teraz jest cudownie;) Krwawienie połogowe prawie sie skonczyło..juz siadam...ostroznie, ale siadam;) (sukces, no nie?)
Z malutkim uczymy się siebie.. Już mogę powiedzieć, że troszkę go znam. Odpukać, w nocy je króciutko i natychmiast zasypia, wiec noce są ok. W dzień zdarza mu się troszkę poszaleć..czasem trwa to około 2 godzin..no i jeszcze te nieszczęsne póki co spacery...może się jeszcze przyzwyczai...
Powoli przyzwyczajam się do życia we trójkę...Jak Adaś spi idę na chwilke do miasta, czytam gazetę lub klikam. A śpi zazwyczaj ok 2-3 godzin, wiec mam czas "oddychnąć". Staram się nie zwariować i pozostać sobą;) Mam w planie zrobienie paznokci, fryzjera, solarium...;D Ale powoli ... na razie osiągnęłam poporodowy szczyt dbania o siebie;) Smaruje się oliwką po kąpieli;) Codziennie robię makijaż.. Ale w piżamce czasem chodze do popołudnia;) Na szczęście ładniutkie koszulki sobie kupiłam - 3 sztuki. Mąż wybaczy. W porównaniu z tym co widział podczas porodu i tydzień po jak dochodziłam do siebie w jednorazowym majtach i podkladach Bella (wiecie) to teraz i tak jestem zadbana;)
To tyle..malutki śpi od 20.15 obudzi się pewnie po 23 ...