Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Całe życie się odchudzam i najlepsze rezultaty przyniosło niestety niejedzenie... Po ciąży schudłam w 3 mce do wagi sprzed ciąży 76kg ale chcę schudnąć do 60 kg.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 10551
Komentarzy: 55
Założony: 23 listopada 2010
Ostatni wpis: 7 listopada 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Mraka

kobieta, 40 lat, Lubin

162 cm, 88.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 listopada 2010 , Komentarze (3)

Wczoraj udało mi się zapanować nad wilczym głodem;P To znaczy wciągnęłam mniej kalorii niż można było:) a oto mój kalkulator:D


No :) do tego 5 godzin roznoszenia ulotek w galerii i jest dobrze:D
Dziś znowu ulotki więc nie robię dodatkowych ćwiczeń - spacer tyle godzin rekompensuje pochłaniane kalorie:)

26 listopada 2010 , Skomentuj

No właśnie dla zabawy....
Sprawdziłam sobie ile dziś dostarczyłam kalorii - tak dla własnej informacji oraz ile zużyłam dodatkowo (prócz życia czyli wykonywania normalnych czynności). I SZOK!!!
Faktycznie prócz ćwiczeń muszę zabrać się porządnie za siebie i zacząć liczyć kalorie:)
Żyłam w błogiej nieświadomości a przez takie portale  niestety wiem już czemu nie mogę schudnąć choć ćwiczę  Sprawdza się powiedzenie, 'ciekawość to pierwszy stopień do piekła'  Po co mi było liczenie kalorii!? Teraz już się od tego nie uwolnię
Trzeba ograniczyć serki żółte, szynki, frytki i inne smakowitości

Tak oto prezentowała się moja dzisiejsza wyżerka  Oby ostatnia
A wydatek energii ('ponad plan') to zaledwie ok. 600 kcal. No to jakby nie patrzeć ok.2200 kcal., a potrzeby dla mojej grupy wiekowej i aktywności zawodowej to ok 1900 kcal. CZYLI NADMIAR 300 kcal!

EEEE.... nieładnie;P trzeba się wziąć za siebie i liczenie kalorii Może na sam początek zastosuję dietę 1300 kcal [jeśli mi się to uda] ;-D

26 listopada 2010 , Komentarze (2)

Zaprzyjaźniłam się dziś z rowerkiem domowym:D Nie jest taki zły na jakiego wygląda :P Pół godziny na tym 'miejscu tortur' wystarczyło, by pot spływał mi intensywnie po twarzy.... zapomniałam jakie to 'miłe' uczucie:P
Niestety wcale nie łatwo było... zejść z łóżka! Dziś przysnęło mnie się troszkę, ale najgorsze to popularne ZAKWASY! Miałam je po wczorajszym 'treningu' dosłownie wszędzie! Moje nogi początkowo nie mogły mnie utrzymać i czułam ból przy każdym ruchu. Mam nadzieję, że z czasem nabiorę wprawy i wszystko się unormuje.
Niestety z jedzeniem nie było najlepiej:
śniadanie   - 3 kromki chleba pełnoziarnistego z masłem, plasterkiem sera żółtego, szynką i pomidorkiem.
Obiad   - ok 150 gr frytek oraz pierś z kurczaka i sałatka z kapusty czerwonej i majonezu a do tego 250g kefiru 2% :D

Kolacja - planuję zjeść owoce w bitej śmietanie ale w wersji light ;)

Wiem wiem, te frytki... ale od czasu do czasu w małych ilościach chyba można nie!?

Spacerek jeszcze półtoragodzinny był i karmienie kaczuszek z moim boyem:D fajna rzecz - pospacerować w słoneczny dzień:D  Polecam wszystkim!

25 listopada 2010 , Skomentuj

 Wprawdzie z uwagi zmiany ciśnienia nie mogłam zasnąć tamtej nocy, ale za to udało mi się wstać o 7! Sukces pomimo zaledwie 3 godzin snu:) Dodatkowy plusik - nauczyłam się robić gołąbki:P Tak nie do końca dopiero teraz się nauczyłam, ale po prostu miałam okazję wypróbować swoją wiedzę teoretyczną ;) Samodzielna praca, a pomoc w kuchni, to dwie różne rzeczy. Kurcze sporo umiem, ale niektóre nawet banalne rzeczy mogą zaskoczyć. Tym razem zwątpiłam w... kapustę;D Nie byłam pewna ile będę potrzebowała liści do farszu (1kg ryżu na 1 kg mięsa). Wyszedł z tego duuuży gar! Próbowałam nie podjadać - wierzcie mi nie da się tego zrobić! Przecież trzeba próbować w celu odpowiedniego przyprawienia;- ) W końcu dwa razy nastawiałam gar z kapuchą (poszły 4 małe główki) i jeszcze ryżu z mięskiem zostało:P Ja to jestem ekonomiczna...

Ale zjadłam dziś łącznie ok 0,5kg gołąbków, potem mandarynkę, sok wiśniowy, obiadek: łyżka ziemniaków (niestety takich z masełkiem i śmietanką), kapustę czerwoną z majonezem (ok 2 łyżki) i plaster pieczonej-smażonej szynki, na kolację jabłko i mandarynkę. No i w sumie 2 szkl coli (nie pije kawy a zasypiałam o 16tej) oraz chyba z 5 szkl herbaty (to moja ulubiona potrawa - nie potrafię żyć bez płynów bezalkoholowych).

Co najważniejsze
ćwiczyłam ok 30 minut. Od zwykłych skłonów, po brzuszki, i nawet wzięłam hantle 1,5kg (wypady nóg z hantalmi w ręku oraz ćwiczenia na triceps, bo bicepsy raczej mam duże choć nie za fajnie to wygląda ;/ ).
Efekt : godź 22 i ja mam już zakwasy:P  nie mam za grosz kondycji:P

A jutro z rana rowerek ok 30 min:) Natomiast przyszły tydzień zapowiada się na łyżwy;D ha!
Ciekawe czy mój plan się powiedzie...

I zdjęcie z kotkiem, mruczkiem ;D

24 listopada 2010 , Komentarze (1)

Dzisiaj nie mam sukcesów jeśli chodzi o sport... Nie wiem od czego zacząć - chyba nauczę się porannego wstawania. Jak była szkoła, czy praca, to i motywacja do porannego budzenia się,  a teraz po nocach oglądam TV w nadziei, że znajdę tam coś ciekawego. I proszę - akurat wczoraj na coś natrafiłam. Przeskakiwałam po kanałach i choć ich tak dużo (ok. 50) to jednak nic szczególnego nie ma - czasami skuszę się na oglądanie chirurgii otyłości. I choć szkoda mi tych ludzi, którzy przez swoją otyłość nie mogą normalnie funkcjonować, to jednak trochę podbudowuję się tym, że mam na tyle silnej woli, by nie ulec każdej pokusie. Chciałbym jednak wspomnieć o ciekawym dokumencie który ukazał się w naszej o dziwo telewizji publicznej (TVP2). 'Dziecko Alison' - opowiada o losie kobiety, która dzięki 'nowoczesnej medycynie' została pozbawiona kończyn górnych, a dolne uległy deformacji. Najważniejsze jednak co przekazywał ten film dokumentalny to nie litość, czy cierpienie, ale walka o normalne życie, poświęcenie i bardzo dużo wysiłku wniesione w zwykły dzień. Macierzyństwo, które niesie za sobą nie tylko radość, ale także wyczerpanie i ból, jednakże sprawia, że każdy dzień jest piękniejszy od drugiego. Odkrywamy, że nasze zwykłe codziennie zmartwienia są błahostkami, w porównaniu z życiem osoby z fokomelią, czy inną chorobą. Oczami Alison widzimy  piękno otaczającego nas świata i codzienną walkę o przyszłość, przetrwanie. I jak tutaj przejmować się kilkoma ponadprogramowymi kilogramami? Droga do szczęścia wiedzie przez samoakceptację. Wygrana walka o marzenia jest cudownym uczuciem, ale czy czasem podczas tych miesięcy wyrzeczeń nie ucieka nam coś, co piękniejszego niż piękna i zgrabna pupa?? Nie uważam, by dbałość o sylwetkę i zdrowie była czymś złym, ale chyba nie warto się jej poświęcać za wszelką cenę...

Dobranoc wszystkim życzę :)
A od jutra pół godziny dziennie ćwiczeń:) Słodycze raz w tygodniu, a śniadania i obiady obowiązkowe:)
bye bye  

23 listopada 2010 , Komentarze (1)

To mój 'pierwszy raz' jeśli chodzi o internetowy pamiętnik. Mam jednak nadzieję, że uzewnętrznienie się pomoże mi zrzucić zbędne kilogramy - przyznanie się do słabości zwiększy motywację do działania. I mój kręgosłup zostanie odciążony... ;)