Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Miewam dni, kiedy chcę zdobywać szczyty, wesoła rozmawiam z wszystkimi o moich dalekosiężnych planach, z wypiekami na twarzy patrzę na otaczającą mnie rzeczywistość. Jednak czasem wszystko nagle przestaje być ważne, a moją jedyną myślą jest: zjeść jak najwięcej!!!! I postanowiłam, że chcę pożegnać się z takimi myślami na dobre - przede wszystkim dla swojego zdrowia, zarówno fizycznego, jak i psychicznego.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 15343
Komentarzy: 205
Założony: 28 listopada 2010
Ostatni wpis: 27 grudnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
szmaragdowa.woda

kobieta, 35 lat,

170 cm, 58.50 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 czerwca 2014 , Komentarze (1)

Właśnie wcinam sałatkę ze wszystkimi warzywami jakie mam, z kapką octu jabłkowego.

Zaopatrzyłam się w zapasy, więc jestem przygotowana. Zrobię sobie coś a la leczo na lunch, będzie też na jutro do pracy. Jadę dzisiaj do Groningen, oglądać ze znajomymi ze studiów mecz Holandia-Meksyk, to może trochę utrudnić moje smooth transition, ale mam jabłka, marchewki i pomidorki - so let's hope for the best!

28 czerwca 2014 , Skomentuj

Miałam wczoraj afterwork drinks, wypiłam z 5 małych piw (wieeem, najgorzej, ale jak tu nie pić jak piękni brokerzy z pracy stawiają ;p ). Poza tym jadłam spoko, warzywa, pełne ziarno, zielona herbata i te sprawy. No i rower do i z pracy. 

Dzisiaj zaczęłam od sałatki: sałata, pomidorki, ogórek, papryka, ciecierzyca, ocet jabłkowy (fffffuuck widzę, że zapomniałam dodać pestek dyni) + 2 kromki chleba razowego z tahini. Na lunch zjem prawdopodobnie też kanapkę bo mam kupon do jednej knajpy, a później mam do dokończenia potrawkę curry. 

Jadę teraz rowerem do centrum, mam zamiar coś ładnego wyszperać i ogólnie popałętać się, bo niby już miesiąc mieszkam w Amsterdamie a mam zero rozeznania w terenie. 

BTW stworzyłam listę powodów dla których chcę schudnąć, już parę razy w moich postach pośrednio można to było odczytać, ale powtórzę to teraz wyraźnie: chcę, żeby ciuchy na mnie dobrze leżały! I nie chodzi mi tu o jakieś tam dziwne hipsterskie szmaty z H&Mu, ale normalne ubrania, żebym nie musiała kombinować jak koń pod górkę jak je zestawić żeby wyglądać szczuplej. 

No i kolejny powód, będąc szczupłym wygląda się bardziej profesjonalnie imo. Tak to już jest, że jak już ktoś jest szczuplejszy to ma się wrażenie, że jest się bardziej aktywnym, zaangażowanym i nie poświęca się czasu na jedzenie, tylko się rozwija/pracuje. No i mówcie co chcecie, ale w moim wypadku to prawda. Największe sukcesy odniosłam będąc najszczuplejszą, a im jestem grubsza tym bardziej czuję się zdemotywowana i jedyną przyjemnością jest wtedy jedzenie, co tworzy błędne koło. 

Hasta la vista chicas!

26 czerwca 2014 , Komentarze (7)

A tak mnie jakoś natchnęło, że może lepiej by było zaatakować z grubej rury, bo moje diety zawsze wyglądają na zasadzie "wszystko w umiarze", i sukces tych wszystkich poczynań też był umiarkowany, żeby nie powiedzieć - żaden. 

Zatem jak już wyjem niewarzywne rzeczy (jogurt sojowy, chleb i ciecierzyca) to zaczynam dietę Dąbrowskiej, 2 tygodnie o warzywach i paru owocach! Ważne że pomidory są uwzględnione, więc można robić różne lecza itp., które uwielbiam tak czy owak.

Co do dzisiaj to spoko, ale już nie ćwiczyłam bo wczoraj i ćwiczyłam, i 2h jeździłam na rowerze, więc dzisiaj tylko godzina roweru. 

Poza tym byłam dzisiaj pochodzić po sklepach i dalej tragedia, we wszystkim wyglądam jak wieloryb.

24 czerwca 2014 , Skomentuj

Hola gorditas, ledwo dzisiaj się ruszam z powodu zakwasów, najbardziej dostały moje boczki, ale brzuch i ramiona też bolesne totalnie. Tak czy owak, nie dałam się i dzisiaj poruszałam dupsko również. Zmotywowało mnie do tego parę rzeczy: mam kolegę w pracy którego znam od dawna, a w ostatnim czasie rozrósł się jak ja. Więc dzisiaj oglądaliśmy nasze foty z dobrych szczupłych czasów i pluliśmy się jak mogliśmy tak się zapuścić. Poza tym byłam w H&M i wyszłam niepocieszona bo wszystkie ciuchy zdecydowanie leżałyby bardzo niekorzystnie na mnie, nawet nie przHymierzałam. No i finally, mam dużo znajomych co ładują białko, przerzucają żelastwo czy tam biegają jak koty z pęcherzem, i co tu dużo mówić, wyglądają na propsie. 

Jedzenie spoko. Tyle że mam brzuch jak balon, wzdyma mnie non stop zawsze, nieważne co jem. Zresztą nawet jak nie jestem wzdęta to mam bebzol, więc mała pociecha. Pochwalę się nim nawet, może na tym zdjęciu aż nie widać ogromu, ale widać jak bardzo nie mogę się zapiąć - a jeszcze niedawno nawet wkładałam koszulę do środka :/

Łe, foto nie chce się wstawić :/ Ech, przynajmniej ja mogę sobie pooglądać siebie w full size, a nie ma ekranie komórki.

23 czerwca 2014 , Skomentuj

Hoi, no to pora spojrzeć prawdzie w oczy i w końcu przestać być ciepłą kluchą, a zmienić się w smukłą zdzirę - smukłą, a nie chudą, bo skinny is oh so passe. Liczy się ładna, zgrabna sylwetka, nawet z krągłościami, ale bez zwałów tłuszczu.

Mówiąc szczerze, już od dłuższego czasu wkurzam samą siebie, bo niby chcę od zawsze schudnąć/utrzymać wagę/chociażby nie przytyć, a kończę wpieprzając jakieś gówna wprost z opakowania, wydaję na nie wuchtę kasy i oczywiście później czuję się okropnie (psychicznie i fizycznie).

Ostatnie półtora roku było dla mnie najgorsze ever, z jednej strony mega deprecha, motywowanie się jedzeniem żeby skończyć pisać magisterkę i pozdawać wszystkie egzaminy, potem żarcie żeby rozpogodzić sobie życie (żarcie na umór, typu cały chleb z kostką masła i do tego opakowanie płatków czeko z kartonem mleka - wszystko zjedzone jednego wieczoru, i tak ciągnęło się tygodniami). Ale po tej ciemnej dolinie przyszły pogodniejsze dni, kiedy to znowu piłam na umór, jadłam jakieś kebaby pierdoły kolacje ze znajomymi i ogólnie psychicznie czułam się super, no ale sylwetce to nie służyło. 

Zawsze do dbania o wygląd napędzała mnie chęć bycia docenioną przez facetów - wiem, słabe, no ale tak jest. Sęk jednak tkwi w tym, że wszystko idzie mi zawsze w cycki, więc mimo znacznego przytycia na brak zainteresowania nie narzekam. Moje ciągłe próby odchudzania zawsze były więc połowiczne, bo niby chciałam schudnąć, ale zawsze z tyłu głowy miałam: och daj spokój, boys like curves.

Ale już mam tego dosyć, bo to nie jest zainteresowanie moją osobą, ale właśnie moimi cyckami. Pracuję z 60 młodymi byczkami na open spejsie (że tak pongliszem zajadę), i fakt, że nie mogę spokojnie przejść do ubikacji bo czuję się jak obiekt seksualny jest dość męczący. Oczywiście, nie chodzi o to, żeby być niewidzialną czy niekobiecą, ale chcę być czymś więcej niż cyckami. 

Dobra, to teraz przejdę do more or less systematycznego wypunktowania moich planów:

1. Jeśli chodzi do jedzenie to wiem co jeść, bo jestem Wielkim Teoretykiem, mam bibliotekę na temat zdrowego odżywiania a filmiki o odchudzaniu na yt oglądam regularnie. Jem wszystko, ale umiarkowanie (tyle że mięsa i nabiału unikam, ale to z powodów ideologicznych).

2. Mój jedyny problem to objadanie się, więc chodzi tylko o to, żebym przestała być głupią pipą i nie oszukiwała się że jak teraz coś zjem to się nic nie stanie.

3. Chcę wysmukleć żeby móc kupować ładne ciuchy, czuć się zadbanie, profesjonalnie i w kupie, a nie jak rozlana kupa ;p

4. Nie mam jakichś celów wagowych, ale mam cele wizualne: zmieścić się w spódnicę i szorty w które jeszcze rok temu wchodziłam, a teraz już za chu nie wbiję się.

5. Ćwiczę co drugi dzień albo częściej jak mi się zachce. Ale nie przesadzam, bo wiem, że ma to na mnie odwrotny efekt.

I tyle, I won't be a pussy!